niedziela, 24 lutego 2013

16. "Nie wiem czemu Jane się śmieje, ale zapewne dlatego, że pokazałeś jej swoją maleńkość, więc oszczędź tego widoku, bo dziewczyna nie zaśnie do rana."

Jane

W słuchawce odezwał się nieznajomy kobiecy głos. Było już dosyć późno, a ja nie wiedziałam z kim mam przyjemność rozmawiać.
- Dobry wieczór. Czy dodzwoniłam się do Jane Elodie Blanchard? - spytała mnie kobieta, która miała stanowczy, aczkolwiek przyjazny głos.
- Tak, przy telefonie. Można wiedzieć w jakiej sprawie pani dzwoni? - odpowiedziałam cicho i zdejmując dłoń Mulata, wyszłam z łóżka, po czym podeszłam do okna. 
- Jestem Marshall Moore, menadżer Cher Lloyd. - przedstawiła się, a mi oczy wyszły na wierzch. Serio? Równie dobrze mogłaby być to jakaś oszustka. Dlatego też chwyciłam za laptop i szybko wygooglowałam jej nazwisko. Rzeczywiście, zgadza się. Marshall Moore. - Widziałam ciebie na YouTube, dokładniej jak tańczysz. Ostatnio zwolniło nam się sporo miejsc, a twoi poprzedni pracodawcy tylko cię chwalili. Rozmawiałam nawet z menadżerem Chrisa Browna, bo rok temu tańczyłaś u niego. Mam, więc dla ciebie ofertę. - dodała po chwili, a kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. 
- Rozumiem. - przytaknęłam i czekałam, aż powie mi nieco więcej.
- Proponuję ci pracę, na razie na okres próbny, wiadomo trzeba zobaczyć jak sobie poradzisz. Jeśli chodzi o wynagrodzenie, to cena do uzgodnienia, lepiej porozmawiać w cztery oczy. Prawda? - zachichotała.
- Oczywiście.
- Dowiedziałam się również, że utrzymujesz kontakt z George Sand. Niestety nie znalazłam jej namiarów, a jej również chciałabym zaproponować pracę..
- Tak, oczywiście, powiadomię ją o tym. - odpowiedziałam spokojnie, chociaż w środku mnie rozpierało. Nareszcie jakaś praca. Odwróciłam głowę w stronę Zayna i zobaczyłam jak się do mnie uśmiecha, a zarazem posyła pytające spojrzenie. W odpowiedzi tylko pokazałam mu rząd białych zębów i powróciłam do rozmowy.
- Jest tylko jeden warunek.. - odezwała się pani Moore nieco ciszej. - Będziecie musiały przeprowadzić się do Londynu. Najlepiej, abym spotkała się z tobą w poniedziałek. - dodała tym swoim uroczym głosem. Jeśli będę musiała, to trzeba będzie się tam wyprowadzić. Zwłaszcza, że nie mogę tułać się z Flav i George, a pieniądze też nie rosną na drzewach. Przygryzłam leciutko wargę i westchnęłam.
- Dobrze, o której? - spytałam i podbiegłam do biurka, by wyjąć kartkę i długopis.
- Szesnasta, Bedford Park, a dokładniej kawiarnia obok. Zresztą jeszcze do ciebie zadzwonię. Jeśli nie jest to problem, powiadom również George. - podała adres, a ja szybko zapisałam dokładnie i odłożyłam długopis. - Przepraszam, że tak późno zadzwoniłam, do zobaczenia. - dopowiedziała na koniec i się rozłączyła.
Cała zadowolona, z uśmiechem na ustach powróciłam do łóżka, a mój chłopak zaczął mi się podejrzliwie przyglądać.
- Kto dzwonił? - zapytał, całując mój obojczyk, a ja przekręciłam się w jego stronę, pstrykając w nos.
- Marshall Moore. - próbowałam brzmieć poważnie, no i jak na razie mi się udawało. Zayn zmarszczył brwi i zaczął intensywnie myśleć.
- Nie znam typa. Mam być zazdrosny? - spytał podpierając głowę ręką i patrząc na mnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- O starszą kobietę, tak. - wytknęłam mu język. W sumie Marshall to rzeczywiście bardziej męskie imię, ale nie ja decyduję.
- Już myślałem, że mnie zdradzasz.. - powiedział udając powagę i przybliżył swoją twarz do mojej. - I tak nikt nigdy nie będzie seksowniejszy ode mnie. - dopowiedział, a ja zaczęłam się śmiać zasłaniając buzię ręką. Zayn uznał, że to nic zabawnego i patrzył na mnie jak na debila, który śmieje się, że aż brakuje mu tchu.
- Nikt nie będzie skromniejszy od ciebie. - odezwałam się, gdy już opanowałam śmiech i puściłam mu oczko.
- Bo to prawda. - dalej trzymał się mojej wersji i usiadł na moim brzuchu. Złapał moje dłonie, łącząc nasze palce. - No nie? - dodał pochylając się nade mną, a ja znowu wpadłam w salwę śmiechu i zaczęłam się mu wyrywać.
- Nie wiem czemu Jane się śmieje, ale zapewne dlatego, że pokazałeś jej swoją maleńkość, więc oszczędź tego widoku, bo dziewczyna nie zaśnie do rana. - wydarł się ojciec Malika, który stał prawdopodobnie pod drzwiami, a ja wpadłam w jeszcze większy śmiech.
- Czy wy nie macie co robić, tylko musicie podsłuchiwać? - Zayn również uniósł głos, będąc trochę zdenerwowany. Popatrzyłam na niego, nadal nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
- Zayn, tylko pamiętaj o prezerwatywach! - krzyknęła tym razem jego mama, a ja zwinęłam się w kłębek, bo od tego rechotu zaczynał mnie już boleć brzuch. Widziałam jak z momentu na moment czerwieniał ze wstydu, a ja nie mogłam się opanować. Próbowałam jakoś tłumić mój śmiech, ale słabo mi szło. Wkońcu przestałam i popatrzyłam na chłopaka, który siedział do mnie plecami, prawdopodobnie by ukryć zażenowanie rodzicami.
- Uwielbiam ich. - podsumowałam przytulając go od tyłu i nadgryzłam jego płatek ucha.
- Taak, zwłaszcza kiedy mówią o tym jak powinniśmy współżyć. - westchnął, zakrywając twarz dłońmi i nawet się do mnie nie odwrócił, tylko nadal siedział ze spuszczoną głową. Musiało mu być naprawdę głupio, ale dla mnie było to zabawne.
- Nawet wtedy. - odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się, gdy nareszcie spojrzał w moją stronę. - Wiesz ile bym dała, by moi rodzice krzyczeli do mnie przez ścianę? Wiesz ile dałabym, by robili mi przypał? - spytałam ujmując jego twarz w dłonie i delikatnie złączyłam nasze wargi. On nie potrafi wyobrazić sobie, jak to jest stracić rodziców, a przecież nie ma ich dopiero dwa lata.
- Przykro mi, Jane.. - szepnął mi do ucha, mocno mnie obejmując. Westchnęłam ciężko, jednak cały czas się uśmiechałam. Czasu nie wrócę..
- Sądzę, że oni nadal nas podsłuchują. - powiedziałam, wskazując na drzwi, a chłopak uczynił to samo. Podszedł bliżej drzwi przysłuchując się czy ktoś za nimi stoi. Szybko nacisnął klamkę, ciągnąc ją w swoją stronę i ujrzał w progu swoich rodziców oraz Louisa, który o mało co się nie wywrócił. Spojrzeliśmy na trójkę wyczekująco, a ci udali, że tylko przechodzili i odeszli, jak gdyby nigdy nic.
- Rozumiem. Dobra. - zaśmiałam się, kiwając głową.

George

Od ponad piętnastu minut stałam razem z Niallem po przeciwnych stronach łóżka. Co chwilę obrzucałam go morderczym spojrzeniem, dając mu do zrozumienia, że za nic w życiu nie będę z nim spała.
- Na pewno nie spędzę drugiej nocy na ziemi. - warknął zakładając ręce na klatce piersiowej i spojrzał na mnie spod ukosa.
- Możesz zawsze spać w łazience, szafce, na korytarzu. - zaczęłam wyliczać patrząc w sufit. - Chociaż najlepszy będzie śmietnik. - dodałam po chwili i kiwnęłam głową, na znak, że to dobry pomysł. Chłopak tylko prychnął i stał niewzruszony.
- A może ty byś się tam lepiej przespała co? Na pewno będzie ci wygodnie. - wycedził przez zęby, wkońcu siadając na łóżku po swojej stronie. O nie! Teraz przesadził!
- Złaź z tego łóżka! Jeszcze przez ciebie jakiegoś HIV'a dostanę! - krzyczałam wskazując na miejsce, w którym siedział.
- Czy ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? - parsknął, kręcąc głową. - Można go złapać jedynie drogą płciową albo przez krew. - zaczął zdejmować koszulkę i rozsiadł się jeszcze wygodniej.
- Załóż ją, nie będę oglądać cię pół nago. - warknęłam. - Nie masz się czym chwalić, leszczu. - ściszyłam ton głosu i założyłam ręce na piersiach.
- Nawet nie zamierzam tego robić i zdecyduj się wkońcu czy śpisz ze mną, czy wybierasz inne miejsce. - syknął odpinając pasek od spodni i wyciągnął czyste bokserki ze swojej walizki.
- Łóżko. - powiedziałam szybko i sięgnęłam po gumkę do włosów. Związałam je wysoko. Miałam na sobie krótkie koronkowe bokserki i obcisłą białą bokserkę. Przeciągnęłam się lekko i westchnęłam.
- Bardziej prześwitujących nie miałaś? - blondyn zmrużył oczy, kierując się do wyjścia. Prychnęłam wchodząc pod kołdrę i palcem wskazałam na białe drzwi. Moim zdaniem wyglądałam zajebiście. Zresztą śpi się wygodnie, a im mniej tym wygodniej. Weszłam pod nieco chłodną pierzynę i ułożyłam się na łóżku w najlepszej jak dla mnie pozycji.

***

W niedługim czasie zjawił się ten debil. Nie dość, że rozepchnął się dosłownie na całym łóżku, to jeszcze zabrał mi całą kołdrę.
- Oddaj ją. - zażądałam, przeciągając wspomnianą wcześniej rzecz na swoją stronę.
- Jest ci tak gorąco, że jej nie potrzebujesz. - stwierdził po moim ubiorze i przekręcił się na bok. Rzuciłam się na niego w celu wyrwania kołdry, tak że wręcz na nim leżałam. Spojrzałam na niego, a jego policzki się zaróżowiły. Przewróciłam oczami, lecz za chwilę skojarzyłam o co mu chodzi. Po prostu moje kolano spoczywało na jego przyrodzeniu. Zaśmiałam się pod nosem i zdjęłam nogę z jego męskości, po czym momentalnie naciągnęłam się kołdrą. Jednak była na tyle mała, że aby oboje pod nią leżeć, to musielibyśmy leżeć blisko siebie.
- O nie! - wykrzywiłam usta w grymasie, widząc, że blondyn przysuwa się do mnie i zabiera mi MOJĄ rzecz, której materiał zaciskałam szczelnie w dłoniach. - Za co panie Boże? - warknęłam, składając ręce.
- Trzeba pójść na kompromis. - wydukał Niall na chwilę luzując ucisk i spojrzał na mnie wyczekująco. - Nie znoszę cię, ale też chcę tą kołdrę.
- Nawzajem i nie, nie zamierzam ci jej oddać! - odpyskowałam szybko i razem z chłopakiem zaczęliśmy wykłócać się o nią jak małe dzieci. Wiem, może to i chore, ale ja serio nie chcę załapać od niego jakiejś choroby. Przepychaliśmy się tak dopóki ten dureń nie zaplątał nogi o prześcieradło i pociągnął mnie za sobą, przez co wylądował na ziemi, a ja na nim. Usta miałam dosłownie przy jego, może nieco wyżej. Próbowałam się podnieść, ale ręka mi się omsknęła o ślizgi materiał kołdry i tym razem moje usta wcelowały w jego z dokładnością co do milimetra. Chłopak rozchylił swoje wargi pogłębiając ten przypadkowy pocałunek, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę. Przylgnięta do jego ciała próbowałam podnieść się na łokciach, podczas gdy nasze języki mimowolnie zaczęły na siebie napierać. Położyłam dłoń na jego torsie, tym samym mocno go odpychając i spojrzałam na niego wściekła.
- Powaliło cię do końca? - krzyknęłam i uderzyłam go jak najmocniej w policzek. Ten odrazu cały wściekły złapał mnie za nadgarstki, podczas gdy miejsce, w które go uderzyłam zaczęło się czerwienić.
- To ty pocałowałaś mnie pierwsza! - uniósł głos patrząc mi prosto w oczy. Prychnęłam ze złości i skrzywiłam się. Czy on jest naprawdę taki tępy, by myśleć że pocałowałabym go mimowolnie, bez ruchów wymiotnych?!
- Na serio masz coś z banią. - wyrwałam dłoń z jego uścisku, pukając się w czoło i biorąc wcześniej kołdrę, o którą tak zacięcie walczyłam, nareszcie się spokojnie położyłam, zakrywając się nią po sam czubek głowy.
- Idiotka. - syknął chłopak przez zęby. Momentalnie odkryłam kołdrę i zmierzyłam go wzrokiem.
- Nie grab sobie kochanie. - warknęłam, akcentując ostatnie słowo i kopnęłam go nogą, pokrytą gipsem.
- Ała! Nienormalna jesteś? - wydarł się, łapiąc za kostkę, którą zaczął pocierać, a ja zaczęłam się śmiać pod nosem, ponownie się odwracając.
- Mówiłam ci, nie grab sobie. - powtórzyłam swoją poprzednią, nieco bolesną dla chłopaka czynność, zamykając powoli oczy. - Dobranoc, skarbie. - powiedziałam z niemałym przekąsem, odsuwając się od blondyna na tyle ile mogłam.



Następnego dnia..

Flavie

Mogłabym spędzić cały dzień w łóżku Waliyah, niestety czas na śniadanie, a nie należy ze mną zadzierać, gdy jestem głodna. Wciągnęłam na siebie dresowe spodnie, założyłam zieloną bokserkę i związałam włosy w kucyka. Z tej racji, że niestety mam krótkie włosy, dzięki gumie do żucia - muszę sobie radzić i stosuję dopinki. Efekt? Nie da się czasami pokapować.
Leniwie poczłapałam na boso do jadalni, ale na moje nieszczęście nie było już wolnego miejsca. Przy stole siedziało już dwanaście osób, a i tak Jane siedziała na kolanach Zaynowi. Podrapałam się po głowie i cicho westchnęłam.
- Dzień dobry. - mruknęłam podchodząc bliżej. Spostrzegłam, że Harry cały czas się do mnie uśmiecha, a ja wywróciłam oczami. Miałam go dość po wczoraj. Dupek.
- Usiądź mi na kolanach. - odezwał się porannym, zachrypniętym głosem i gestem ręki wskazał na swoje uda. Odsunął się lekko od stołu i czekał na reakcję z mojej strony. Skrzywiłam się nieco i popatrzyłam na niego jak na idiotę. - Na podłodze siedzieć nie będziesz.
- Poczekam, aż zjecie. - stwierdziłam, a chwilę potem zaburczało mi w brzuchu. No, już się zaczyna.
- Jak chcesz.. - westchnął zajmując się dalszym jedzeniem, a mój brzuch coraz bardziej domagał się posiłku. Wkońcu zwątpiłam i podeszłam do bruneta miło, jednak sztucznie się uśmiechając.
- Mogę? - zapytałam wskazując na jego nogi, a on tylko ponownie lekko się odsunął, tak abym mogła wygodnie sobie usiąść. Przetarłam oczy czując się nadal sennie i położyłam rękę na jego ramieniu. Ten zaś objął mnie w okolicach podbrzusza. Postanowiłam to zignorować i czekałam na posiłek. W końcu pani Trisha przyniosła dla mnie rogaliki z czekoladą i ciepłe kakao.
- Jesz tyle, a jesteś taka chuda. Ile ty ważysz? - spytał mnie Styles drażniąc swym oddechem moją szyję.
- No nie wiem, z czterdzieści osiem. - wzruszyłam ramionami i próbowałam wdać się w dyskusję z pozostałymi, ale gadali na tematy kompletnie mi obce. Został mi, więc tylko lokacz, który wziął jeden z rogalików i chciał mnie nim nakarmić. To, że siedziałam u niego na kolanach nie upoważniało go do tego, żeby mnie karmił. Potrafiłam zrobić to sama, jednak on był nieugięty i dalej próbował wycelować słodkością wprost do mojej buzi. Unikałam tego tak długo jak mogłam, ale za którymś razem wysmarował mi cały policzek, a ja spojrzałam na niego wrogo. Ten wytknął mi język, a ja uśmiechnęłam się sztucznie i również odpłaciłam mu się, smarując mu całe czoło i nos kremem czekoladowym.
- Idealnie. - stwierdziłam. - Do twarzy ci.
Usłyszałam chihoty pozostałych, którym najwyraźniej gest się spodobał. Brunet wziął kolejnego rogalika, przełamał go na pół i przejechał jedną połówką po moim drugim policzku, śmiejąc się przy tym jak głupi.
- Tobie też. - odpowiedział, odgarniając kosmyk włosów, który spadł na maź i się do niej przykleił. Wzięłam więc kanapkę z dżemem z jego talerzyka i uśmiechając się obtarłam nią jego obydwa policzki i brodę.
- Teraz jeszcze lepiej. - puściłam mu oczko i posmakowałam dżem z jego prawego policzka. - Apetycznie..
- Jakaś ty smaczna. - przejechał wskazującym palcem tym razem po moim poliku, kosztując czekolady, która się na nim znajdowała. Dyskretnie zagryzł wargę, ale tylko ja to zobaczyłam.
- Dobra, dobra dzieci, bo się za chwilę zjecie. - powiedziała rozbawiona pani Malik patrząc na to co wyprawiamy. Skinęłam przepraszająco głową i nie zważając na moją upaćkaną twarz dokończyłam jeść rogalika. Dopiero po jego spożyciu starłam wszelkie kremy, tak jak i brunet. Muszę przyznać, że jego kolana są wygodne, wtuliłam się, więc w jego tors i słuchałam tego co do powiedzenia ma nam Jane.
- Słuchajcie. Wczoraj dostałam ofertę pracy w Londynie, mam współpracować z Cher Lloyd i ty też George. - powiedziała cała uradowana, a czarnowłosa uśmiechała się najszerzej jak tylko potrafiła co było wyjątkowym widokiem.
- Wow, to wspaniale. - powiedział Liam. - Cher jest świetna, pamiętam ją jeszcze za czasów X-Factora.
- Noo..
- Dlatego myślałam nad przeprowadzką. Do Londynu. - Jane uzupełniła swoją wypowiedź, a ja cicho westchnęłam i szeroko się uśmiechnęłam. Jestem za.
- Tak, to dobry pomysł. Jeżeli mamy tam pracować. - odpowiedziała George wyraźnie szczęśliwa i poklaskała w dłonie. - A kiedy mamy tam jechać? I co z kontraktem?
- Dokładnie dogadamy się w poniedziałek. - odpowiedziała jej. - Trzeba tylko znaleźć mieszkanie dla mnie, ciebie i Flavie. - dodała po chwili odsuwając talerz od siebie i objęła mocniej Zayna. - Ale z tym nie powinno być żadnego problemu. - dodała uśmiechając się i chwyciła swojego chłopaka za rękę kierując się z nim do salonu. Odwróciłam się twarzą do Harry'ego i szeroko uśmiechnęłam.
- Ale fajnie, zawsze chciałam mieszkać w Londynie! - pisnęłam z radości i go przytuliłam. Przyjaciele tak robią. Prawda? Jednak on chyba pomyślał o czymś innym, bo ukradkiem pocałował moją szyję, jeszcze mocniej się we mnie wtulając. Zaśmiałam się nerwowo, patrząc czy nikt tego nie widział.
- Co ty wyprawiasz? - szepnęłam do jego ucha, a on tylko się uśmiechnął. - Co to miało znaczyć? - dodałam po chwili, gdy ten nie raczył mi odpowiedzieć.
- Nic. - odpowiedział pewnie i znowu zrobił to samo, tyle że tym razem jego usta zatrzymały się na mojej skórze o chwilę dłużej. Zdenerwowana rzuciłam mu mordercze spojrzenie i zdecydowałam się wstać, przecież już i tak zjadłam. Może nie za dużo, ale nie muszę już mu siedzieć na kolanach, skoro zwolniło się miejsce.
Zjadłam jeszcze jedną kanapkę i zdecydowałam, że pójdę się przebrać. Przecież nie będę siedzieć cały dzień w piżamie. Byłam już przy schodach, kiedy nagle zobaczyłam, że Styles również wstaje od stołu i idzie w tym samym kierunku co ja. Westchnęłam ciężko i przyśpieszyłam kroku kierując się wprost do pokoju. Czy on na prawdę musi tak obsesyjnie za mną łazić? To nie tak, że go nie lubię. Nawet nie wiem co o nim mam myśleć. On jest dziwny. Dziwny i słodki zarazem.
- Zaczekaj. - brunet zawołał za mną, gdy ja już wchodziłam do pokoju. Odwróciłam się lekko patrząc jak do mnie podbiega.
- Co chcesz? - zapytałam od niechcenia, nadal zaciskając mocno klamkę w dłoni.
- No bo.. - zaczął, uśmiechając się do mnie. - Może odpłaciłabyś mi się za to, że mogłaś siedzieć na moich kolanach? - spytał, a ja miałam ochotę zesikać się ze śmiechu. - Wiele dziewczyn o tym marzy...
Ale nie ja. Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się sztucznie.
- Dziękuję. - wysiliłam się i puściłam mu oczko. Nacisnęłam klamkę i już miałam otworzyć drzwi, gdy ten złapał mnie za nadgarstek i dociągnął do siebie. - Dzię-ku-ję. - powtórzyłam, bo chyba nie zrozumiał. Chłopak przysunął bliżej usta, a ja dokładnie wiedziałam co zamierza zrobić, dlatego szybko położyłam swój palec na jego wargach. - Harry, nie. - powiedziałam delikatnie, chociaż miałam ochotę mu przywalić.
- Dlaczego, dlaczego ciągle mnie odpychasz? - spytał z wyrzutem. - Dlaczego jesteś taka dla mnie? - jego oczy się zaszkliły, a mi zrobiło się głupio. Naprawdę nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Z jednej strony chętnie bym się do niego przytuliła i już nigdy nie puściła, a z drugiej chciałam, żeby mnie wkońcu zostawił. Mój rozum wariował, tak samo jak serce. Nie miałam pojęcia co robię.
- Harry.. - westchnęłam zamykając drzwi i lekko się o nie oparłam zasłaniając twarz rękoma. Przygryzłam wargę z bezradności i rozchyliłam palce. Nadal stał przede mną i patrzył smutnym wzrokiem. Złapałam jego rozpaloną dłoń i dotknęłam swojego policzka próbując wymusić się na jakikolwiek uśmiech. Ale nie da się do niego poczuć czegoś na siłę. Choćbym chciała, to nie jestem pewna czego oczekuję. - No, uśmiechnij się. - poprosiłam go, nadal trzymając jego dłoń w uścisku. Spojrzał na mnie niejakim wzrokiem, aby zaraz z powrotem schylić głowę. Zacisnęłam szczękę, bo nie chciałam się rozpłakać, nie miałam powodu. Drugą ręką podniosłam jego podbródek i nakłoniłam do tego by spojrzał mi w oczy. - Dla mnie, proszę. - uniosłam kącik ust.
- To i tak nic nie zmieni. - prychnął, patrząc na mnie pusto i wyrywał rękę, aby udać się do swojego tymczasowego pokoju. Patrzyłam na to jak się ode mnie oddala, ale nie zrobiłam nic. Stałam i spoglądałam jak zdenerwowany walnął pięścią w ścianę, a potem wszedł cały nabuzowany do zielonego pomieszczenia. Otarłam szybko łzę, która spływała po mojej twarzy i trzasnęłam drzwiami, po czym osunęłam się po zimnej ścianie. Czemu to wszystko jest takie trudne? Ja tak nie chcę. Czemu nie mogę się określić? Jestem idiotką..
- Mogę? - usłyszałam lekkie pukanie i delikatny głos Waliyah. Wiedziałam, że nawet gdy powiem, że nie mam ochoty z nikim rozmawiać ona i tak się tu wepchnie. Tym razem również się nie myliłam i już za chwilę moja przyjaciółka znalazła się obok mnie, patrząc na moją czerwoną od płaczu twarz. - Flavie.. słyszałam waszą rozmowę.. - powiedziała cicho i mocno mnie do siebie przytuliła, a ja się w nią wtuliłam wybuchając jeszcze większym płaczem.
- Nie myślę o nim jak o kimś, kogo mogłabym pokochać. Nie myślę o nim w ten sposób. Nie tęsknię za jego widokiem. - mówiłam przez łzy. - Ale gdy z nim jestem wszystko staje się inne. Usta mnie pieką, chcąc znaleźć się na jego, chociaż ja wcale tego nie chcę. Chociaż mnie denerwuje mam ochotę go przytulić.. - schowałam głowę w jej ramionach pociągając nosem i oddychając dosyć szybko.
- Naprawdę nic do niego nie czujesz? Zastanów się.. - powiedziała próbując się lekko uśmiechnąć i odchyliła się tak, abym spojrzała w jej ciemne oczy. - Na pewno? - dodała, a ja znowu pogubiłam się w swoich myślach.
- Ale ja nie wiem co czuję i w tym problem! - uniosłam głos ocierając łzy. Stanowczo za dużo się napłakałam. Podeszłam do mojej walizki by się przebrać i wyciągnęłam jakieś rurki i luźny sweter. - Gdybyś widziała jak się na mnie spojrzał..
- Bo cię kocha, idiotko. - zaśmiała się lekko i podeszła bliżej mnie. - Zakochał się w tobie i już. - dopowiedziała podchodząc do komody i zdjęła z niego jakieś zdjęcie w ramce. Zauważyłam, że na fotografii znajdowała się ona jak i Styles.


- Ładne. - stwierdziłam gładząc palcem po zdjęciu i wciągnęłam na siebie za luźny sweter.
- To sweter Harry'ego, musiałaś spakować go do swojej walizki. - powiedziała Waliyah. Rzeczywiście był jego. Ścisnęłam mocniej materiał ubrania, czując jeszcze zapach perfum jaki się na nim znajdował.
- Ale jak on się znalazł w mojej walizce? - spytałam sama siebie, a zaraz potem spojrzałam na ciemnowłosą.
- Nudziło mi się z Louisem w hotelu, to pozmienialiśmy wszystkim trochę rzeczy. Ale tylko trochę. - puściła mi oczko, a ja się zaśmiałam. - Zdecydowanie pasuje ci bardziej, niż mu. - dodała po chwili zastanowienia. - Co ja zrobię jak wyjedziesz?
- A ja? Przecież zanudzę się tam na śmierć. - podeszłam do niej ze śmiechem. - Będzie mi brakować naszych odpałów. - przytuliłam Waliyah i trwałybyśmy w tym uścisku jeszcze dłużej, gdyby do pokoju ktoś nie wszedł. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zobaczyłam w drzwiach Harry'ego.
- Waliyah, masz zejść na dół. Twoja mama chce coś od ciebie. - powiedział niemrawo patrząc co chwilę na mnie.
- I akurat ciebie musiała wysłać? - ciemnowłosa spytała się go, przechodząc obok. Ten tylko wzruszył ramionami i dalej wpatrywał się we mnie. Zostaliśmy sami, a ja stałam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Przepraszam. - wydukałam cicho, wymuszając się na uśmiech. Chłopak tylko dalej na mnie patrzył i kazał katować mi się domysłami. W sumie nie powinien być obrażony, ale nie miał też powodu by mnie wielbić. - Przepraszam, że jestem taka w stosunku do ciebie. - powtórzyłam, płytko oddychając. Harry podszedł do mnie cały czas patrząc mi w oczy. Zapewne moje poliki były całe czerwone, bo czułam jak zaczynają mnie piec.
- Mówisz to szczerze? - popatrzył najpierw w moje tęczówki, a potem na usta. Kiwnęłam głową i przełknęłam ślinę. Moje źrenice były powiększone, a całe oczy przekrwione. Chłopak uniósł kącik ust w górę i dalej się we mnie wpatrywał. Otaczała nas cisza, która została jedynie zakłócona naszymi oddechami. Przysunął się jeszcze bliżej, kładąc swoją dużą dłoń na moim policzku, aby następnie odgarnąć kosmyk włosów, który się na nim znajdował. Robił to z taką delikatnością. Zamrugałam kilkakrotnie nie wierząc w to, że pozwalam mu się dotykać. Dotykać w taki sposób. Moja ręka powędrowała na jego tors. Delikatnie rozchyliłam wargi i przybliżyłam się do niego. Stykałam się z nim czołem, cały czas patrząc na niego.
- Wiem, że nie powinnam, ale.. - przerwałam i ostrożnie złączyłam nasze usta. Ten pocałunek był delikatny i subtelny. Odsunęłam się od niego by móc spojrzeć w jego oczy i wyczytać z nich coś, jednak chłopak zaraz przysunął mnie do siebie nie pozwalając nawet mi czegoś powiedzieć. Ponownie wpił się w moje usta, stawiając kroki w kierunku łóżka. Chwyciłam mocniej jego koszulę i cofałam się z nim na tyle, aż moja noga oparła się o coś twardego. Pod naciskiem chłopaka pochyliłam się lekko do tyłu, przez co o mało nie wylądowałam na pościeli.

***
Shecky, Taiga.

Heejjoo! :3 I nowy rozdzialik jest! Ha! Dobra, a teraz tak serio. Pierwsze i zasadnicze pytanie : Jak się Wam podoba?
Ja uważam, że wcale nie jest zły, powiedziałabym że nawet dobry C: Opinia jednak należy do Was, tak na marginesie, komentarze motywują, ale chyba o tym wiecie. :)
Jak widzicie, trochę się w nim dzieje i uwielbiam akcje z Harrym i Flavie. :3  
Ja też ♥ Własciwie to ja uwielbiam wszystkich :3 Słodkich Jane i Zayna, nienawidzących się George i Nialla, no i Flavie i Harry'ego ♥ 
Dobra, ode mnie to na tyle. : * Paa. : * A i jeszcze jedno! PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ. To dla nas naprawdę ważne.
Taaak :D Siemanko misiaczki ♥

sobota, 16 lutego 2013

15. "Chodź kochanie. Sam słyszałeś, ściany tłumią wszystko."


Liam

Po małym rozporządzeniu kto z kim będzie dzielił się przestrzenią w samochodzie, rozdzieliliśmy się, aby się temu podporządkować. Rozsiadłem się na siedzeniu po prawej stronie, z tyłu, a zaraz obok mnie usiadła zmęczona Waliyah. Jechałem w siedmioosobowym aucie wraz z siostrą Malika, Zaynem, George i Jane, natomiast w drugim znaleźli się Louis, Niall, Flavie i Harry. Oparłem głowę o chłodną szybę i westchnąłem cicho, gdyż stęskniłem się za rodziną. Byliśmy w trasie, wróciliśmy i od razu pojechaliśmy do Bradford przez co nie miałem nawet jak zobaczyć się z siostrami i rodzicami. Mam nadzieję, że zobaczę ich chociaż w październiku. Mógłbym przecież już wrócić, spotkać się z Andym i resztą przyjaciół, jednak z dziewczynami jest naprawdę fajnie. Gdyby nie one, zapewne nie poznałbym Maddy.
Przymykałem oczy ze zmęczenia, gdy nagle poczułem lekkie wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon, patrząc na wyświetlacz. Maddy.
- Halo? - szepnąłem, widząc, że brunetka siedząca obok mnie zaraz zaśnie na moim ramieniu. Nie chciałem się za bardzo ruszać, aby mogła spokojnie spać.
- Hej Li, tak sobie pomyślałam, że zadzwonię. Nie przeszkadzam? - spytała swoim naprawdę słodkim głosem, przez który mimowolnie się uśmiechnąłem. Waliyah natomiast ułożyła teraz głowę na moich kolanach, i podkurczyła nogi. Nie miałem zamiaru jej przeszkadzać, więc nawet nie zwróciłem jej uwagi.
- Nie, nie przeszkadzasz. - odpowiedziałem cicho i zmierzwiłem ręką włosy, która następnie powędrowała na leżącą na mnie dziewczynę. Wzdrygnęła się lekko czując mój dotyk na sobie, jednak nie obudziła się, a ja mogłem dalej rozmawiać.
- Co robisz? - zapytała pełna radości, ale ja nie miałem pojęcia czym było to spowodowane. Uśmiechnąłem się pod nosem słysząc jak dziewczyna z kimś rozmawia i się śmieje.
- Nudzę się jadąc samochodem. Jane i Zayn się miziają, Waliyah śpi, George to zupełnie inna bajka, a ja.. no cóż, rozmawiam z tobą. - odpowiedziałem lekko się podśmiewając. - Z kim ty tam jesteś?
- Czekaj, czekaj. No cóż? Nie chcesz ze mną rozmawiać? - starała się zachować poważny ton głosu, jednak nie na długo, bo za chwilę pękała ze śmiechu razem z osobą, która dotrzymywała jej towarzystwa.
- Z tobą? Zawsze. Obawiam się jedynie, że przeszkadzam tobie i twojej koleżance. - próbowałem odpowiedzieć jej w taki sam sposób co ona, jedynie na koniec prychnąłem ściszonym śmiechem. Niestety ja też nie bardzo umiem udawać powagę.
- Chyba żartujesz. Ona jest waszą psychofanką i chyba by mnie zabiła, gdybym się rozłączyła nie dając jej posłuchać twojego głosu. - zaśmiała się, a za chwilę usłyszałem tylko głośne "zabiję cię" wydobywające się najprawdopodobniej z ust jej przyjaciółki. - Ała! - Maddy wrzasnęła do telefonu, nadal śmiejąc się na cały głos.
- A po co ma słuchać mojego głosu, niech lepiej ze mną porozmawia. Cześć koleżanko Maddy! - odrzekłem pełen entuzjazmu. Usłyszałem, że Maddy włącza głośnomówiący i zaczyna nakłaniać koleżankę do odezwania się sposobami typu "no powiedz coś idiotko, przecież za ciebie mówić nie będę!", niestety chyba nie podziałało, bo Maddy tylko się śmiała, a nie nakłaniała koleżankę do rozmowy.
- Cze-eść Liam. Jestem Annabelle. - usłyszałem w końcu, bardzo niewyraźnie, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Hej, miło mi cię poznać. Przez telefon. - odezwałem się dosyć głośnym śmiechem, a Waliyah poruszyła się, mrucząc coś pod nosem. Na dodatek odwróciła się w moją stronę, czyli bliżej mojego brzucha, więc nawet sobie nie wyobrażajcie jak to wyglądało. Miałem szczęście, że Zayn siedział z przodu i jak na razie się nie odwracał, bo z pewnością już by coś powiedział. - Wiesz, myślę, że lepiej byłoby zobaczyć mnie na żywo, ale na razie tylko tyle mogę zrobić. - powiedziałem miłym tonem, w końcu to nasza fanka, a nie ma nic lepszego niż nasi fani. Każdy zasługuje na coś miłego, a ja nie dałbym sobie spokoju, gdybym jakiemuś odmówił autografu czy zdjęcia.
- Naprawdę chciałbyś się spotkać? - zapytała z niedowierzaniem, a ja ze szczerym uśmiechem odpowiedziałem jej, że jak najbardziej. - Ale ty tak na serio? Maddy, to na pewno Liam? - pytała swojej przyjaciółki.
- Widzisz? Mówiłam, że ma na waszym punkcie świra. - westchnęła, a Ann ponownie czymś ją uderzyła. - Muszę wyrzucić wszystkie poduszki z tego pokoju! - Maddy krzyknęła ze śmiechem. Czy ta dziewczyna potrafi chociaż przez chwilę się nie śmiać? Chociaż to było słodkie, bo jej śmiech był czymś wyjątkowym, niepowtarzalnym, a zarazem delikatnym co strasznie mi się podobało.
- Tak, to na sto procent ja i gdy tylko będę widział się z Maddy, to z tobą też z chęcią się spotkam. - odpowiedziałem dziewczynie, a ona cicho westchnęła i jak usłyszałem gdzieś na chwilę odeszła.
- Ty na serio je wyrzucasz?
- Nie chcę ryzykować. Wolę wyrzucić je na korytarz, bo zanim je weźmiesz to minie trochę czasu, a ja zdążę się schować. - usłyszałem w słuchawce głos brunetki, a zaraz po niej obydwie dziewczyny wybuchły donośnym śmiechem.
- Przepraszam. - pisnęła Maddy, a ja tylko się zaśmiałem.
- Odpłacisz się na randce, na którą niestety nie zdążyliśmy pójść, ale mam nadzieję, że nadal jest aktualna? - spytałem z nadzieją, że dziewczyna się nie rozmyśliła. Naprawdę mi na niej zależało.
- Tak, jak najbardziej. - odpowiedziała z entuzjazmem, a Waliyah kompletnie wybudziła się ze snu, ponieważ moje całe ciało, aż zadrżało, kiedy dotarło do mnie te parę słów, ale jakże znaczących. Czyli jednak mam jakieś szanse u Maddy.
- Kiedy? Już nie mogę się doczekać. - pełen ekscytacji zacząłem uśmiechać się do siebie jak debil. Co jak co, ale ostatni raz byłem tak szczęśliwy, kiedy byłem z Danielle. Nie było nam jednak pisane być razem, mówi się trudno..
- Kiedy tylko będziesz miał czas, a ja już coś wykombinuje. - odpowiedziała swoim delikatnym głosem, przez co wprawiła moje serce w lekkie kołatanie.
- Z kim rozmawiasz? - szepnęła zaspanym głosem Waliyah, a ja przeniosłem wzrok na jej twarz. Przecierała oczy, cały czas mi się przyglądając.
- Z Maddy. - odpowiedziałem cicho odsuwając od siebie telefon i z powrotem powróciłem do rozmowy z brunetką. - Czyli jesteśmy umówieni na randkę, co prawda bez daty, ale postaram się by było to jak najszybciej. - wręcz wyśpiewałem cały w skowronkach. Zauważyłem, że Waliyah coraz bardziej się do mnie przysuwa, a już chwilę potem jej głowa leżała na moim ramieniu, a ona siedziała na moich kolanach trzymając w dłoniach moją koszulkę.
- Zimno mi.. - szepnęła, a ja spostrzegłem, że miała na sobie bluzkę na ramiączkach. No tak, przecież gdy wsiadała od razu zdjęła kurtkę i sweterek mówiąc, że jest jej ciepło, a teraz ma. Musiałem przeprosić Maddy i rozłączyć się, co zrobiłem z wielkim zniesmaczeniem.

Flavie

Jechałam w totalnym milczeniu, przyglądając się jak Niall i Louis zacięcie rozmawiają na temat pand i tego, że powinny one mieć równouprawnienia oraz pracować tak jak Ted z tego filmu. Harry natomiast siedział niewzruszony i słuchał muzyki.
- Myślę, że prawa to powinny mieć małpki, a nie pandy. - odezwał się Niall przyjmując pozę myśliciela. 
- Ale pandy są słodsze, sam tak mówiłeś! - zbulwersował się Tomlinson. 
- Panowie, spokojnie. - przerwałam im dyskusję. - Starajcie się o równouprawnienie i pand i małpek. Co za problem?
- Taki, że pandy są lepsze! - wydarł się Louis, tak że siedzący obok niego Styles, aż podskoczył.
- Możecie się wkońcu zamknąć?! - tym razem odezwał się brunet w lokach z wściekłą miną i spojrzał karcąco na Tomlinsona. Przy okazji "przypadkowo" napomknął na mnie wzrokiem, chociaż ja doskonale wiedziałam, że zrobił to specjalnie.
- Zluzuj, prowadzimy ważną rozmowę, a zresztą to, że jesteś nie w sosie nie oznacza, że masz się na nas wyżywać. - odszczeknął mu blondasek i odwrócił się do mnie i Louisa. - Zresztą nie wiem czemu 'być nie w sosie' to być w złym nastroju. Przecież jak ktoś jest w sosie, to powinien być zły bo jest brudny, a jak w nim nie jest, to się cieszyć. Osobiście nie mam nic do sosów. Mogę je zlizać, ale to ja. - zaczął wprawić filozofie na temat dziwnych powiedzeń, a ja spojrzałam na Harry'ego. Siedział nadąsany i gadał coś pod nosem, jakby nie wiem co mu zrobiliśmy. Zapewne jest zły na mnie, ale niech wybaczy, że jestem jedyną, która potrafi mu się oprzeć. Nie lecę na te cholernie słodkie dołeczki. Ale kogo ja chcę oszukać? Jest cholernie pociągający, niestety...

***

- Przepraszam, czy moglibyśmy się zatrzymać? Mam ważną potrzebę.. - zwróciłam się do kierowcy, a on tylko pokiwał głową na znak, że mnie zrozumiał i już chwilę potem znaleźliśmy się na jakiejś stacji benzynowej.
Wręcz wybiegłam z auta by znaleźć się w niestety dość nieprzyjemnej toalecie. Po załatwieniu spraw fizjologicznych dokładnie przemyłam ręce, poprawiłam włosy i wyszłam z zamierzeniem powrotu do samochodu, jednak drogę utorował mi Harry, stojący kilka kroków od wejścia do łazienki. Spojrzałam na niego pytająco i chciałam go ominąć, co nie było mi dane.
- Chcesz coś ode mnie? - posłałam mu pytanie i zatrzymałam wzrok na jego zielonych tęczówkach, które nie zdradzały nic istotnego.
- Tak, tego. - szepnął, a ja ponownie zamieniłam się w słup soli, gdy on położył dłoń na moim policzku i zaczął składać delikatne pocałunki na moich wargach. Już miałam odepchnąć go i strzelić w twarz, przy okazji wyzywając od niewyżytych idiotów, jednak nie byłam w stanie. To było tak przyjemne, że z każdą sekundą chciałam więcej. Chłopak przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej, tak że stykaliśmy się ciałami, a ja jedną rękę położyłam na jego ramieniu, drugą zaś delikatnie wplotłam w jego kędzierzawe włosy. Nasze języki zaczęły rozgrywać jakąś bliżej niezidentyfikowaną grę, a ja czułam jak krew energicznie pulsuje w moim ciele. Harry przycisnął mnie do zimnego muru, a przez moje ciało przeszły dreszcze.
- Kocham cię, Flavie.. - powiedział pomiędzy pocałunkami, a ja momentalnie otworzyłam oczy i do tego moje źrenice powiększyły się kilkakrotnie. Brunet, jednak nadal nie przestawał pieścić moich ust i jeszcze bardziej wczuł się w to co robi. Czy ja miałam omamy? Przyłożyłam ręce do jego torsu i z całej siły odepchnęłam go od siebie. Powinnam przestać.
- Czy do ciebie nic nie dociera?! - wydarłam się sfrustrowana. - Ile razy mam ci powtarzać byś przestał mnie całować?! Ty jesteś jakiś walnięty, czy co?!
- Odwzajemniłaś ten pocałunek! Tak jak ten poprzedni i jeszcze wcześniejszy! - odszczekał mi Harry, a ja stałam się purpurowa. Rzeczywiście, odwzajemniłam je.
- Nie moja wina, że tak na mnie kurwa działasz, ale odwal się ode mnie. Czego nie rozumiesz w słowie: NIE?
- Wszystkiego! Udowodnię ci to jeszcze raz! - mówił podniesionym, zachrypniętym głosem ponownie się do mnie przysuwając i to w bardzo szybkim tempie. Nim się obejrzałam, on już trzymał mnie z całej siły w pasie i zaczął całować moją szyję muskając ją swoimi zimnymi wargami. Tym razem jednak czułam się strasznie. Tak jakby wykorzystywał moje słabości i czerpał z tego ogromną przyjemność. Czułam się źle, tak jakby robił mi krzywdę.
- Przestań, rozumiesz? - mój głos się łamał, a ja byłam wręcz przerażona. To już nie było przyjemne. Naprawdę miałam dość tego, że zabawia się korzystając z tego, w jaki sposób na mnie działa. - Nienawidzę cię!
- A właśnie, że ci się to podoba. - szepnął, ale stanowczo i swoje usta złączył z moimi, mocniej oplatając dłonie na mojej tali. Odepchnęłam go od siebie z całej siły i mimo, że miał rację, mimo że rzeczywiście pragnęłam jego ust - spojrzałam na niego oschle i wyminęłam go.
- Pieprz się. - warknęłam wracając do samochodu. To co, że wargi wręcz piekły mnie z niedosytu. Ten dupek za dużo sobie pozwala. Chwilę później i on wsiadł z powrotem, patrząc na mnie pewnym wzrokiem. Doskonale wiedział, że wywołuje u mnie nieopisane emocje i w łatwy sposób to wykorzystywał. Ostatni raz na niego spojrzałam i wkładając uprzednio słuchawki w uszy, zaczęłam spoglądać na to co dzieje się za oknem, chociaż było już bardzo ciemno. Bynajmniej to było ciekawsze od patrzenia na tego dupka. A myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi..  

Liam

Pomijając fakt, że Waliyah prawie ciągle siedziała na moich kolanach - z niewiadomych przyczyn - to nasza podróż mijała bardzo spokojnie. Jednak do czasu, ponieważ brunetka zaczęła się wiercić, szukając w plecaku żelków, bo nagle Zaynowi zachciało się zjeść coś słodkiego.
- Masz. - rzuciła w niego opakowaniem, opierając się o siedzenie chłopaka. Nagle kierowca skręcił dosyć mocno w lewo, przez co dziewczyna znowu wylądowała na moich nogach. Musiała się złapać mojej szyi by przypadkiem nie spaść, więc przylegała do mojego ciała, a ja czułem jej oddech na sobie. Dla mnie było to dość niekomfortowe, gdyż widziałem w niej jedynie siostrę przyjaciela i dziewczynę, z którą można pogadać, a miałem wrażenie, że ostatnio Waliyah ma inne odczucia..
- Przepraszam. - uśmiechnęła się i ślamazarnie powróciła do swojego wcześniejszego siedzenia. Szepnąłem tylko krótkie 'spoko', jednak dziewczyna nie do końca usiadła tam gdzie wcześniej, bo jedną nogę nadal miała zahaczoną o moje uda, a do tego jej głowa spoczywała na moim ramieniu. Starałem się o tym nie myśleć i dołączyłem do rozmowy Zayna i Jane.
- Waliyah.. bo za chwilę go zgwałcisz. - Malik zaśmiał się, odwracając głowę w moją stronę i patrzył na poczynania swojej młodszej siostry, jednak ona nawet nie myślała o tym, aby zdjąć ze mnie swoją nogę.
- I dzieci mu jeszcze zrobisz. - dodała dziewczyna Mulata, a zaraz potem cały samochód wypełnił się naszymi śmiechami. Spojrzałem wymownie na dziewczynę, a ona tylko wytknęła mi język siedząc tak jak siedziała. Para z przodu nas ponownie zajęła się sobą, a brunetka przysunęła się bliżej mnie, mocno zaciskając dłonie na moim lewym ramieniu.
- Chcesz bluzę? - zapytałem, widząc, że dziewczynie jest trochę zimno. Z małym utrudnieniem, jakim było to, że nie za bardzo miałem miejsce, aby zdjąć z siebie daną rzecz, w końcu mi się to udało i podałem ją Waliyah, a ona szybko wślizgnęła się w ciepły materiał ubrania. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i wróciła do poprzedniej pozycji, w której siedziała.
- Dzięki. - szepnęła mi do ucha.
- Nie ma za co, ale mogłabyś zdjąć tą nogę? - zapytałem, wskazując na jej kończynę, która nadal spoczywała na moich udach. Spojrzałem na nią błagalnie, a ona nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Uśmiechnąłem się sam do siebie i porozumiewawczo kiwnąłem głową, ruszając ustami w sposób jakbym chciał powiedzieć 'aha'.
- Ile jeszcze drogi? - spytała George, która jak do tej pory siedziała ze słuchawkami w uszach, z których wyłapać można było tylko 'hveuhndwiaim' i piski.
- Zaraz będziemy na miejscu. - oznajmił kierowca, a dziewczyna ponownie ułożyła się w wygodnej pozycji znowu słuchając muzyki.
- Waliyah, mi jest serio niewygodnie.. - westchnąłem łapiąc łydkę brunetki w celu zdjęcia jej z siebie.
- Mogłeś mówić. - wzruszyła ramionami, a ja przewróciłem oczami.


Godzinę później..

George

Wreszcie dotarliśmy na miejsce, chociaż i tak do końca nie wróciłyśmy do domu. Przecież budynek dalej był w opłakanym stanie, może nieco lepiej wyglądał, bo został wysuszony. Tak czy siak musieliśmy zostać na noc w domu państwa Malik, co nie robiło mi większej różnicy, chociaż musiałam niestety być w tym samym domu co Niall, a szczerze to wolałabym go już nigdy nie widywać. Jane ubolewała nad tym, że zwalamy się im na głowę. 
- Ale to naprawdę nie jest dla nas kłopot. - powiedziała rodzicielka Zayna szeroko się do nas uśmiechając.
- Przecież tutaj nie ma tyle miejsca, żeby nas wszystkich pomieścić. - Jane dalej prowadziła zaciętą dyskusję z mamą Malika, a ja oparłam się o ścianę zakładając ręce na piersiach.
- Coś się wymyśli. - kobieta odpowiedziała jej najmilej jak potrafiła i pociągnęła ją za rękę, prowadząc do salonu. - Chodźcie, przecież nie będziemy stali w korytarzu.
Rozejrzałam się po wnętrzu, tak samo jak poprzednim razem. Beznamiętnie podążyłam za wszystkimi i od niechcenia usiadłam na oparciu fotela.
- Flavie może spać u Waliyah, mamy jeszcze jeden pokój gościnny, plus pokój Zayna, a no i ewentualnie kanapę, ale kto chciałby spać na kanapie. - zachichotała pani domu i zaczęła rozmyślać, jak nas porozdzielać by każdy znalazł miejsce do spania. Poprzednim razem było o tyle lepiej, że mieliśmy do dyspozycji jeszcze dwa pokoje pozostałych sióstr Zayna, jednak te były już w domu, tak jak rodzice.
- Saffa prześpi się dzisiaj u Doniyah, więc będziecie mieli jeszcze jeden pokój. - powiedziała Waliyah, która jakoś perfidnie przystawiała się do tego biedaczka, Liama.
- Jane u mnie. - Mulat przyciągnął mocno moją przyjaciółkę do siebie, uśmiechając się szeroko. Nie, no wiesz, myślałam, że będzie spała na kanapie.. 
- Ja z Louisem zajmę pokój Saffy. - odezwał się ni stąd ni zowąd Styles, zmierzając w kierunku schodów prowadzących na górę. - Idziesz czy nie? - zapytał się przyjaciela, patrząc na niego wyczekująco. Tomlinson westchnął i również zaczął iść w tym samym kierunku co brunet.
- Czyli zostaliście wy.. - pani Trisha wskazała palcem na nas, czyli mnie, Nialla i Liama. Spojrzałam na tę dwójkę mając nadzieję, że w ostateczności będę musiała spać z Payne'm. - I został nam jedynie pokój gościnny..
- Ja mogę spać w salonie. - zakomunikowałam szybko, wyciągając lekko rękę do góry.
- Nie dobrze jest, by dziewczyna spała na kanapie. - mruknął ojciec Zayna, a matka przytaknęła.
- W takim razie ja mogę spać. - odezwał się Liam, a ja spojrzałam na niego z mina typu 'Serio? Dzięki...'.
- Nie, ja nie będę spać w jednym łóżku z Niallem. Poprzedniej nocy musiałam dzielić z nim łóżko i..
- Nie wiedziałam, że jesteście parą, jeszcze lepiej. - klasnęła w ręce pani Malik, a ja myślałam, że mnie rozniesie. Ja? Dziewczyną tego Irlandczyka? Naprawdę? Naprawdę?
- My nie jesteśmy razem! - krzyknęłam w tym samym momencie co Horan, a kobieta tylko się zaśmiała. Ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. To było co najmniej nienormalne.
- No nie wstydźcie się, przecież jesteście już dorośli. Nie musicie się z tym ukrywać. - mężczyzna poklepał blondyna po ramieniu, a we mnie się, aż zagotowało. - A zresztą ściany tłumią hałas. - szepnął blondynowi, jednak ja usłyszałam. Zgotowało się we mnie do granic możliwości.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się sztucznie. - To ja może od razu pójdę do pokoju.. - ściszyłam głos i odwróciłam się na pięcie. Chcą bym z nim była? Okej, ale jak będą musieli wzywać policję to nie moja wina. Sami o to prosili.
- Chodź kochanie. Sam słyszałeś, ściany tłumią wszystko. - wycedziłam przez zęby, jeszcze raz odwracając się w stronę Horana i ścisnęłam dłoń w pięści. - Nic nie będzie słychać. - dodałam, zaciskając ją jeszcze mocniej, bo sama prosiła się o bliższy kontakt z twarzyczką tego debila. Słyszałam nieco stłumiony śmiech Jane, której puściłam tylko zabójcze spojrzenie i skierowałam się do właściwego pokoju. Łóżko było na tyle wąskie, że na bank będziemy musieli spać dotykając siebie - świetnie.
- Już wolę spać na kanapie. - warknął Niall kładąc torbę pod ścianą i usiadł na łóżku. - Zresztą nie muszę tu z tobą siedzieć. Posiedzę z chłopakami.
- Miłej nocy życzę i najlepiej nie wracaj! - prychnęłam, pochylając się nad walizką w celu wyciągnięcia z niej piżamy. Zabrałam dodatkowo swoje kosmetyki i wyszłam z pomieszczenia szukając łazienki.
Gdy już ją znalazłam, zamknęłam się od środka, a następnie uprzednio zmywając makijaż, weszłam pod lodowaty prysznic - czyli to co najbardziej lubię. Strużki wody masowały moją skórę jak porcelana, a ja cicho wzdychałam patrząc przed siebie. Nie pasuję tutaj. Nienawidzę Nialla, on nienawidzi mnie - nie pasuję tutaj.
Szybko wyskoczyłam na cieplutki dywanik łazienkowy i okryłam się ręcznikiem. Przeniosłam swój obojętny wzrok na dość duże lustro, by się sobie przyjrzeć.

Zayn

Siedzieliśmy nadal z moimi rodzicami w salonie, gdy nagle usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Odwróciłem wzrok w tamtym kierunku i zobaczyłem nabuzowanego złością Nialla.
- Jest zbyt zmęczona? - zaśmiał się mój tata, a ja spojrzałem na niego znacząco. Blondyn tylko lekko się uśmiechnął kiwając głową. Niech już da temu chłopakowi spokój. Przytuliłem Jane jeszcze mocniej do siebie, przygryzając płatek jej ucha, a moja mama lekko się uśmiechnęła patrząc na moje poczynania.
- Planujecie już ślub? - moja rodzicielka wyskoczyła z pytaniem, a ja ledwo przełknąłem ślinę.
- Mamo.. - ściszyłem ton głosu. Mamy dopiero dziewiętnaście lat, a ona mi tutaj z takimi sprawami. Jane tylko się uśmiechnęła i wtuliła we mnie mocniej.
- Jesteśmy za młodzi, w dodatku jesteśmy ze sobą od niedawna i póki co, chcemy zobaczyć jak to wszystko się potoczy. - odpowiedziała jak zwykle dojrzale. Moja mama pokochała ją już rok temu, gdy pierwszy raz przekroczyła próg tego domu, w celu podziękowania za pomoc przy przeprowadzce. Od tamtego dnia powtarzała mi, że to musi być idealna dziewczyna, skoro tak na nią patrzę. Zgadzam się z moją rodzicielką.
- Szkoda, bo poszłabym sobie na jakieś wesele. - tym razem odezwała się moja siostra, śmiejąc się pod nosem.
- Taak.. ja też. - dołączyła się Saffa, a zaraz za nią reszta. Spojrzeliśmy na siebie z Jane i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Taa.. może od razu wnuka. - powiedziałem przez śmiech, patrząc na moich rodziców.
- Wnuk też by się przydał. - stwierdziła moja rodzicielka, a ja wybuchnąłem jeszcze większym śmiechem. Ja jeszcze się nie wyszalałem, a oni mi takie rzeczy wygadują. Bez przesady.
- Dobra dobra, ja się bardzo cieszę z waszego entuzjazmu. - uciszyłem wszystkich. - Jak będziemy coś planowali to będziecie pierwsi. - dodałem po chwili powstrzymują się od śmiechu i cmoknąłem Jane w czubek głowy. - A po za tym, to macie jeszcze córkę, która też może brać już ślub i mieć dzieci.
- Ale ja nie chcę jeszcze dziecka, będę przez to gruba i tyle. - debatowała jedna z moich najstarszych sióstr, a ja próbowałem pojąć kobiecą logikę. Nie chcę być w ciąży, bo będę gruba.. Nie no, ciekawy tok myślenia.
- Twoje dziecko i tak będzie najsłodsze. - dodała Waliyah szeroko się do mnie uśmiechając. Wytknąłem jej język, mając już powoli dość gadania na ten temat.
- A wy chłopacy co tak się nie odzywacie? Słyszałem, że w samochodzie nie mogliście się zamknąć. Louis, Niall? Harry? - spojrzałem na wszystkich po kolei w nadziei, że ominą jakoś temat dzieci, bo szczerze mówiąc nie chcę o tym rozmawiać. To babskie sprawy.
- Oprócz Harry'ego to tak. Wiesz, razem z Niallem chcemy równouprawnień dla pand. - odpowiedział mi Tomlinson odrywając na chwilę wzrok od ekranu swojego telefonu.
- I małpek. - dodał blondyn, spoglądając na Stylesa, który zacięcie patrzył się na Flavie.
- Nie wnikam. - mruknąłem. - Harry, weź się nie zawieszaj.. - próbowałem go rozruszać, ale on tylko się wgapiał i wgapiał. - Aha, rozumiem, że Harry jest zajęty pożeraniem wzrokiem Flavie. Okej. - powiedziałem głośno, co od razu skupiło jego uwagę na mnie.
- Ooo.. i znowu nowa para. - moja mama klasnęła w dłonie patrząc na bruneta. Ten tylko wywrócił oczami i uprzednio chowając komórkę do kieszeni spodni, wstał i skierował się na górę.
- Dla waszej wiadomości. Nie jesteśmy razem! - krzyknął, tak że wszyscy, aż podskoczyli.
- Czy wszyscy muszą mieć dzisiaj zły humor? Flavie co ty mu powiedziałaś? - zwróciła się do swojej siostry Jane, a ta tylko ciężko westchnęła.
- Przepraszam, że żyję. - odpowiedziała i również wyszła z pokoju. Okej..

***

Leżąc w ciepłym łóżku, czekałem na Jane, która jeszcze zajmowała łazienkę. Siedziała w niej już nieco ponad pół godziny, może i więcej, a ja nie mając co robić włączyłem laptopa czekając, aż wszystko się załaduje.
Otworzyłem pierwszy, lepszy portal plotkarski i zacząłem czytać najnowsze, w większym stopniu zmyślone rzeczy o naszym zespole. Zjeżdżając na dół strony zauważyłem bardzo ciekawe zdjęcie, a mianowicie Harry'ego i Flavie na spacerze. Przeczytałem nagłówek artykułu :

(naciśnijcie na obrazek by powiększyć)

Nie, no z tym już przegięli. Wiem, że Harry nie jest święty, ale bez przesady. Ma szacunek do dziewczyn jak i kobiet. Pokręciłem głową z przekąsem, przeciągając się i odłożyłem laptop obok. Do pokoju weszła Jane, która od razu zajęła miejsce koło mnie.
- Nie wiem po co to czytasz, same brednie. - stwierdziła moja dziewczyna widząc logo portalu plotkarskiego, a dopiero chwilę potem zjechała na dół, do zdjęcia.
- Nie wiem czemu robią z niego zawsze jakiegoś łamacza serc. W większości to on był raniony, ale okej. - odezwałem się po chwili.
- Przecież wiesz, że oni zrobią z wszystkiego sensacje. Tym bardziej, że to ten słynny Harry Styles z One Direction. - odpowiedziała i zakryła się szczelnie kołdrą.
- Taaak... - przeciągnąłem i odłożyłem laptopa na biurko, po czym wróciłem do łóżka. Akurat zadzwonił telefon Jane, więc go sięgnąłem. - Nieznany. - dodałem podając jej urządzenie i wtuliłem się w poduszkę.
- Słucham? - zapytała ze zdziwioną miną, bo zapewne sama nie wiedziała kto mógł dzwonić o tak późnej godzinie. Przysunąłem się bliżej brunetki i obejmując ją w pasie zamknąłem oczy z zamiarem jak najszybszego zaśnięcia. 

***
Shecky, Taiga.

Heeeeej. C: No i mamy piętnastkę. : P Ja już na wstępie chciałam podziękować za te 14 komentarzy.
Taaak :D Komentarze sprawiają, że mamy na twarzy uśmiech i motywują do szybszego pisania. Sami chyba wiecie jak to jest. : ))
Po za tym dodałyśmy taki jakby wycinek z gazety i myślimy, że spodoba się Wam takie coś. Przez to opowiadanie staje się bardziej realne. : )
Tak : ) Planujemy częściej używać różnych obrazków czy zdjęć do opowiadania, a wy jak uważacie? : )
Właśnie, powiedzcie o tym w komentarzach, a ja jak na razie zmykam. Paa i do następnego. : **

niedziela, 10 lutego 2013

14. "Nie mów, że ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył, podobało ci się!"


Flavie

- Harry, co ty robisz? - ponowiłam swoje pytanie, widząc, że chłopak kompletnie olewa moje słowa i nadal trzyma mocno moją dłoń w uścisku. - Chcesz, żeby nasz przyłapali? - dodałam próbując wyrwać rękę, jednak on szedł przed siebie nie zwracając na mnie uwagi i szeroko się uśmiechał.
- Nic się nie stanie. Najwyżej zrobią nam zdjęcie. - powiedział entuzjastycznie, tak jakby w ogóle się nie przejmował, a co najważniejsze - jakby uznał, że to nic dziwnego.
- Taak, bo przecież to nic dziwnego.. - prychnęłam, w końcu rozdzielając nasze dłonie i popatrzyłam na niego krzywo. - Ty się słyszysz? Najwyżej zrobią nam zdjęcie? Wiesz jakie możesz mieć przez to problemy? - gestykulowałam, wymachując ze zdenerwowania rękoma. Byłam na niego nieźle wściekła. Zapomina się. Nas NIC nie łączy. Nie chcę by przeze mnie oberwało mu się u Paula, który swoją drogą jest okropny.
- Słyszę się. Nie zależy mi na opinii innych, chcę być szczęśliwy czy to tak wiele? - spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem, a do tego miał uniesiony głos.
- Wiele. Harry.. a może ja nie chcę? Z moim zdaniem już się nie liczysz? - powiedziałam równie uniesionym tonem co on i spojrzałam w jego zielone tęczówki.
- Nie mów, że ten pocałunek nic dla ciebie nie znaczył, podobało ci się! - tym razem już krzyknął, a we mnie się zagotowało. Rozdziawiłam wargi z niedowierzania i prychnęłam.
- To akurat nie jest ważne. Zrozum, że będziesz miał problemy! - odpowiedziałam nabuzowana złością. Myśli, że go pocałuję i od razu będę jego dziewczyną? Bardzo śmieszne. Brunet nie udzielił jakiejkolwiek odpowiedzi, tylko stanął naprzeciwko mnie przysuwając swoje wargi do moich i kładąc swoją dużą dłoń na mojej tali. A ja? Stałam jak wryta. Nawet nie drgnęłam tylko pozwoliłam mu się drugi raz pocałować. Ciepło buchało we mnie, gdy stykaliśmy się wargami, a chłopak przyciągając mnie do siebie sprawił mi tym samym masę dreszczy, przyjemnych dreszczy. Próbowałam jakoś mu się przeciwstawić, ale jedyne co robiłam, to pozwalałam mu pieścić moje wargi dając mu przy tym satysfakcje, że jestem mu uległa.
- Harry, nie! - krzyknęłam, w końcu się od niego odrywając. - Jeszcze raz kurwa tak zrobisz. - warknęłam przyśpieszając.
Jane

Wpatrywałam się w mojego chłopaka, który właśnie robił z siebie głupka stojąc na moście i krzycząc jak bardzo mnie kocha. Kąciki ust mimowolnie podniosły mi się ku górze, a ciepło wypełniło moje ciało. Ukazując rząd białych zębów śmiałam się widząc Zayna. Był zabawny w tym co robił, a jednocześnie niezwykle seksowny i pociągający.
- Już chyba cały świat usłyszał, że mnie kochasz.. wystarczy. - uśmiech nie schodził mi z twarzy, a ja ciągnąc go za rękę próbowałam nakierować nas na kurs do hotelu. Żadne z nas nie wzięło telefonu, więc reszta nie mogła do nas zadzwonić.
- Kocham cię, Jane. - szepnął Mulat obejmując mnie w talii. - Teraz powiedziałem całemu światu.
- Usłyszałam tylko ja. - pokręciłam głową nie wiedząc zupełnie o co mu chodzi. Chłopak obrócił mnie tak bym stała do niego przodem i zawiesił swój wzrok wprost w moje oczy hipnotyzując przy tym mnie.
- Bo ty jesteś moim światem. - odpowiedział mi uśmiechając się i złożył słodki, delikatny, aczkolwiek bardzo pożądliwy pocałunek na moich chłodnych wargach. Zacisnęłam dłonie na jego skórzanej kurtce i przygryzając lekko jego wargę podziękowałam Bogu za takiego chłopaka. Ucałowałam jeszcze jego nos i odsunęłam się by złapać jego gorącą rękę, w którą wplotłam swoje palce.
- Powinniśmy wracać. - zakomunikowałam opierając głowę o jego ramię. Zayn tylko kiwnął głową i poszliśmy dalej kierując do hotelu, w którym się zatrzymaliśmy.
- Tak, w ogóle to która jest godzina? - chłopak zapytał się mnie, a ja spojrzałam na swój pozłacany zegarek. Za bardzo wpatrzyłam się we wskazówki, bo gdyby nie Zayn to dawno leżałabym na ziemi. Zaczęłam śmiać się sama z siebie i swojej niezdarności.
- Zaraz osiemnasta, a o której mieliśmy wyjechać? - rzuciłam łapiąc dłoń Mulata. Była taka ciepła.
- O siedemnastej! O kurwa! - Malik ścisnął mocniej moją dłoń ciągnąc mnie za sobą. Nie, no po prostu zajebiście... Nie ma to jak się spóźnić... Jak na przekór musiało zacząć padać, a do tego napotkaliśmy kilka fanek chłopaka, którym musieliśmy powiedzieć, że ' bardzo przepraszamy, ale się śpieszymy ' i biegliśmy dalej. Jak na złość po drodze nie zauważyliśmy ani jednej taksówki, więc skazani byliśmy do powrotu na pieszo, w ulewę. Pod nosem przeklinałam pogodę i nasze świetne poczucie czasu. Wyszliśmy przecież rano, zjedliśmy śniadanie, trochę pospacerowaliśmy, a tu już osiemnasta. Na ostatnim zakręcie musiałam się jeszcze potknąć i gdyby nie trzymający mnie w pasie Mulat to wylądowałabym w zabłoconej kałuży, a i tak miałam już przemoczone ubrania do suchej nitki.
- Niezdara! - krzyknął mój chłopaka zaczynając przede mną uciekać. Biegł z kurtką na głowie cały czas patrząc jak daleko od niego jestem. Pokazałam mu koniuszek języka i na przekór zaczęłam iść tak wolno jak się dało, mimo, że było mi niewyobrażalnie mokro i zimno, a na dodatek przez to spóźnimy się jeszcze bardziej. Kroczyłam między kałużami patrząc na Zayna i uśmiechałam się. Nim się obejrzałam byłam przełożona przez ramię Mulata, który sam śmiał się w najlepsze. - Przez ciebie się spóźnimy! - powiedział ze śmiechem omijając kałuże, przez co o mało nie wylądowaliśmy razem na chodniku.
W ciągu kolejnych trzydziestu minut byłam niesiona i ciągana na przemian przez Malika, aż do momentu dojścia do hotelu. Cali rozweseleni wpadliśmy do holu, ale to co zastaliśmy zmuszeni do zmiany nastroju, gdyż przed nami stali spakowani chłopcy, George, Flavie i Waliyah, którzy byli mocno wnerwieni. A przecież spóźniliśmy się tylko półtora godziny.. No dobra, to dużo.
- Gdzie wy byliście do jasnej cholery?! - jako pierwszy wydarł się na nas Liam, a reszta wyglądała jakby chciała wydrapać nam oczy.
- I gdzie macie telefony?! - następny krzyczał na cały pensjonat i oczywiście był to ten najodpowiedzialniejszy, czyli Harry..
- Nie wzięliśmy no.. - mruknęłam patrząc na podłogę. - Dajcie nam pięć minut, szybko się spakujemy i..
- Już was spakowałam. - przerwała mi George, która była chyba najmniej wściekła, ale i tak patrzyła na nas karcąco. Gdybyśmy się nie spóźnili, to już bylibyśmy niedaleko Bradford.
- Dziękuję. - szepnęłam całując jej polik, a ona tylko wywróciła oczami podśmiewając się pod nosem. Zayn chwycił moją walizkę razem ze swoją.
Wsiedliśmy do samochodu, tak samo jak siedzieliśmy jadąc tutaj, a ja od razu wyjęłam mojego i'Phone'a, aby zadzwonić do Zayna.
- Musimy to kiedyś powtórzyć. - zaśmiałam się na początku rozmowy, przysłaniając usta, tak aby reszta nie zwracała na mnie większej uwagi. - Tylko szkoda mi tych fanek..
- Wiesz, myślę, że one jeszcze będę miały okazję mnie zobaczyć. - odpowiedział mi, a ja usłyszałam jak ktoś koło niego coś je, najprawdopodobniej czipsy. Zapewne Harry. Nie zdążyłam się przebrać, więc jechałam cała mokra, przy okazji brudząc siedzenie. Trzymając cały czas w dłoni komórkę, przymknęłam oczy mając nadzieję, że gdy je otworzę będziemy już na miejscu. Wcale jednak nie zapowiadało się na to, bo gdy jedzie się z chorymi psychicznie osobami, które drą się na całe auto, to nie da się zasnąć. Niestety.
- Jane? Jesteś tam? - usłyszałam spokojny głos mojego chłopaka, a ja otworzyłam szerzej oczy. Zobaczyłam, że blondyn cały czas mi się przygląda, co chwila wkładając sobie do buzi kolejnego żelka.
- Co chcesz? - zapytałam Nialla, a Zayn myślał, że powiedziałam to niego. - To nie do ciebie. - dopowiedziałam od razu, żeby chłopak nie był urażony. - Horan, przestań się tak na mnie lampić! Nie dam ci moich. - odpowiedziałam mu, przyciągając swoje słodkości do siebie.
- Powinnaś dbać o linię, a one tak słodko na mnie patrzą.. - próbował mnie przekonać, ale byłam nieugięta. - Zresztą włącz na głośnomówiący, nie chcesz się podzielić jedzonkiem, to podziel się chłopakiem. Zayn, wszystko w porządku?! - blondyn zaczął wydzierać mi się do telefonu, a ja tylko przewróciłam oczami i spojrzałam na George, która już miała ochotę coś powiedzieć. Zrobiłam to o co mnie poprosił i już chwilę potem musiałam wysłuchiwać tego jak to Niallowi jest ze mną źle, bo nie chcę się z nim dzielić jedzeniem i tego, że Mulat powinien mnie zmienić.
- Horan, weź się wkońcu zamknij! - moja przyjaciółka wybuchła wyjmując słuchawki z uszu, więc możecie sobie tylko wyobrazić jak blondyn musiał być głośno. A wiem, że George nie słucha cicho muzyki. - Zachowujesz się jakbyś był jakimś Etiopczykiem, który dostaje jedzenie raz na kilka dni. Ja pierdolę, gościu jak masz gadać jak frajer to nie mów nic. - dodała wściekle patrząc na chłopaka, a ja się lekko skrzywiłam. Nie trzeba było tak bezpośrednio.. Niall natomiast był wręcz posiniały i patrzył z pogardą na dziewczynę, tak jakby chciał ją zabić.
- Bo co? Bo odezwała się szanowna pani Sand i wszyscy mają klękać? - zakpił z niej przysuwając się bliżej dziewczyny. Serio zaczęłam się bać.
- Ty to możesz klękać do robienia dobrze, pedale! - odszczeknęła, niemal stykając się z nim czołem. Flavie, która siedziała pod oknem, aż maksymalnie wcisnęła się w oparcie nie chcąc uczestniczyć w tej kłótni, a ja przełknęłam ślinę i rozłączyłam się z Zaynem.
- Przestańcie! - krzyknęłam na cały samochód wchodząc pomiędzy nich. Patrzyli na siebie, a George wyciągała już rękę w kierunku Nialla, którą zdążyłam złapać. - Pojebało was do końca?! - wydarłam się trzęsąc nimi na przemian. - Naprawdę tak trudno zachować wam pozory i chociaż w najmniejszym stopniu być miłym dla siebie?! Przestańcie być tak egoistyczni! Nikomu nie uśmiecha się słuchać waszych kłótni, a jeśli już chcecie to róbcie to z dala od nas. - dokończyłam patrząc na nich z wyrzutem. Widząc dwójkę skaczących sobie do gardeł przyjaciół było mi okropnie źle. W końcu nie ma nic gorszego jak nienawiść. Jeszcze niedawno mało co nie pieprzyli się na imprezie urodzinowej Nialla, a teraz gotowi są sobie napluć w oczy. To chore.
- To niech on wkońcu przestanie robić z siebie downa! - George podniosła głos, a ja ze złości uderzyłam ją w ramię. Miałam dość!
- Przestańcie zachowywać się jak malutkie dzieci! Ile wy kurwa macie lat?! - znowu się wydarłam biorąc kilka głębszych wdechów, aby nie wybuchnąć jeszcze bardziej. Potrząsnęłam ciemnowłosą, przesiadając ją jak najdalej od Horana.
- Widzisz, to ona mnie prowokuje. - blondyn wzruszył ramionami. - Dziwka..
- Niall, nie pomagasz! - krzyknęłam na niego i złapałam rękę George, która już szykowała się do bliższego kontaktu z chłopakiem. Ruchem ust kazałam jej przestać i spojrzałam na Irlandczyka. - Przeproś ją, George przeprosi ciebie i spróbujcie być dla siebie mili, okej? - powiedziałam twardo.
- Taa.. i może mam mu jeszcze kwiaty kupić? - prychnęła dziewczyna, zakładając ręce na piersiach. Nie no, jak dzieci..
- George! Do jasnej cholery! Możesz wkońcu przestać?! - ryknęłam wymachując rękoma, bo sama już nie wiedziałam jak ich pogodzić. Moja siostra kompletnie olała sprawę i słuchała muzyki, a szofer jechał tylko przeklinając nas pod nosem. Westchnęłam przewracając oczyma i powróciłam do moich kochanym znajomych. - Za co wy się tak nie lubicie?
- Za wszystko! Gdyby ona nie przyjechała to byłoby wszystko dobrze! - odpowiedział mi chłopak, a ja spojrzałam na George, której po policzku spłynęła łza. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Szybko jednak ją starła i uśmiechnęła się sztucznie do chłopaka.
- O patrz, jestem twoim koszmarem. Tak mi przykro.. A nie, jednak nie. - zamroziła go wzrokiem i zmrużyła oczy. - Biedaczek, ale wiesz co? Uwielbiam to robić, zresztą jakbyś się zachowywał normalnie to nic bym do ciebie nie miała. - posłała mu buziaka w powietrzu i zacisnęła pięść. Co z nimi nie tak?!
- I widzisz?! Z nią nie da się normalnie gadać! - Horan znowu darł, a ja złapałam się za głowę, która zaczęła mnie strasznie boleć. - Jane! Co ci jest? - Niall zbliżył się do mnie, łapiąc za ramiona i przykładając mi rękę do czoła.
- Zostaw ją niezdaro! Jeszcze jakąś chorobą ją zarazisz! - George go popchnęła, a od tego wszystkiego moje skronie zaczęły jeszcze bardziej pulsować.
- Kurwa, po prostu zamilczcie. - syknęłam masując głowę i oparłam się o nagłówek. Nie chciałam słuchać ich wrzasków, odpuściłam sobie nawet próbę pogodzenia tych ewenementów. Teraz to mogą się nawet zeżreć. Spojrzałam na zegarek. Jechaliśmy dopiero dziesięć minut, a miałam dość.
- A czy moglibyśmy stanąć i zrobić tak, abym znalazła się w tamtym samochodzie? - zapytałam prosząco szofera, a ten spojrzał na mnie w lusterku.

Zayn

Po tym jak Jane się rozłączyła skazany byłem słuchać śpiewu Liama i Lou, do czego dołączyli skomplikowany układ taneczny rąk. Jednym słowem: Idioci.. ale ich kocham. Harry natomiast siedział przygaszony przy oknie i słuchał jakiejś muzyki. Nie chciałem zagłębiać się czemu jest taki smutny, bo jeszcze mógłby wyładować się na mnie. Pozostało mi więc dołączyć się do przyjaciół i śpiewać razem z nimi "Barbie Girl".
- I'm a Barbie girl in a Barbie world. - Tomlinson śpiewał jak oszalały, a Liam się z niego śmiał.
- C'mon Barbie Let's go Party. - dodał Payne, a ja wydobyłem z siebie "Oh Oh Oh", po czym śmialiśmy się jak nienormalni. Śpiewalibyśmy tak dalej, ale przerwał nam szofer.
- Panowie, na prośbę Nialla i uroczych Panien jestem zmuszony się zatrzymać. Zrobimy sobie postój przed centrum handlowym. - odezwał się, a my wszyscy spojrzeliśmy an niego dziwacznie. Postój? Nie wyjechaliśmy jeszcze z Londynu..
- A to czemu? - spytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Twoja dziewczyna chce się przesiąść, a w dodatku nie ma z nami Waliyah. Przez przypadek została w hotelu. - oznajmił, a ja walnąłem się w głowę. Zapomnieć o własnej siostrze - idealnie w stylu Malika. Zatrzymaliśmy się przed Asdą i od razu wysiedliśmy z samochodu. Wyciągnąłem telefon z kieszeni wybierając numer Waliyah.
- Nie dzwoń. Już tutaj jedzie. - oznajmił mi Liam, klepiąc mnie po ramieniu. Schowałem i'Phone'a z powrotem do bluzy i ruszyłem za resztą odnajdując wzrokiem Jane. Zaraz po tym jak ją zobaczyłem, podszedłem do niej i objąłem ramieniem patrząc na pozostałych.
- To co robimy? Chyba nie będziemy się błąkać bez celu po centrum handlowym. - spytała Flavie przeciągając się. Spojrzałem znacząco na chłopców i posłaliśmy sobie nawzajem uśmiechy.
- Myślicie o tym samym co ja? - spytałem poruszając brwiami. Moja dziewczyna szturchnęła mnie w bok, kręcąc wskazującym palcem.
- Jak dzieci.. - westchnęła, a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie, śmiejąc się przy tym. Weszliśmy do środka, gdzie w nasze twarze buchnęło przyjemne ciepłe i rozeszliśmy się po całym sklepie.
Jane, gdy tylko zobaczyła półkę, gdzie stoją soki pomidorowe, szybko tam podbiegła. Nigdy ich nie lubiłem i pewnie nie polubię. To coś ma dziwny smak.. ohyda.. 
- Marzyłam o tym od rana. - zaczęła się zachwycać odkręcając zakrętkę jednego z nich i upiła łyk.
- Nie wiem jak możesz to lubić. - skrzywiłem się, trzymając ją w talii. Ta wytknęła mi tylko język i dalej wpijała się w kartonik. Przewróciłem oczami i ruszyłem dalej, wkońcu nie będziemy siedzieć na dziale soków przez cały czas. Rozglądałem się napotykając wzrokiem Harry'ego, który trzymał w rękach.. No, a co innego jak nie prezerwatywy... Tylko najciekawsze było to co z nimi robił, a mianowicie przechodził koło przypadkowych ludzi i wrzucał im po jednej paczuszce do koszyka. Pokiwałem tylko głową podśmiewając się pod nosem. Postanowiłem też się zabawić i zacząłem biegać po całym sklepie rozglądając się, chowając za półkami i patrząc wrogo na wszystkich, a do tego zanuciłem sobie muzykę z Mission Impossible, by jeszcze lepiej wczuć się w sytuację. Palce u dłóni złączyłem w tak zwany pistolet, który przyłożyłem nieco do ust i oparłem się o jedną ze ścianek wyglądając w bok. Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotę.
- Spokojnie, osłaniam was. - szepnąłem do jakiejś kobiety z dwojgiem dzieci i dalej nuciłem melodię.

Flavie

Razem z Niallem krążyłam pomiędzy regałami wymyślając coś co mogłabym zrobić. Nudziło mi się niemożliwie, a kupować i tak nic nie chciałam. Zobaczyłam, że blondyn oddala się ode mnie z paczką M&M-sów w dłoni i kieruje się do okienka ratalnego. Przyśpieszyłam by dorównać mu kroku i patrzyłam na niego z zaciekawieniem.
- Chciałbym wziąć te cukierki na raty. - zwrócił się do starszej kobiety, a ja wybałuszyłam oczy. Serio? Cukierki za niecałe dwa funty chce wziąć na raty? Serio?
- Chyba nie będzie to konieczne. - odpowiedziała mu kobieta oschłym tonem.
- Płacę, wymagam. - powiedział do niej równo niemile podając jej kolorowe opakowanie.
- Dobrze, klient nasz pan. - syknęła odbierając od Horana daną rzecz i krzywo się uśmiechnęła, a on zaczął się śmiać jak głupi. - Na ile miesięcy? - spytała chcąc przeliczyć pieniądze.
- Osiem. - po dłuższym zastanowieniu zdecydował się na taką liczbę, a ja przewróciłam oczami. - Mogę już dzisiaj zapłacić pierwszą część.
- To będzie ćwierć funta.. - westchnęła nadal mając na twarzy okropny grymas niezadowolenie, bo przecież tacy klienci zdarzają się bardzo rzadko, chociaż wiedziałam, że zrobił to specjalnie. Opierając się o jakąś półkę usłyszałam głos wydobywający się z głośników, a ze bardzo mi się nudziło postanowiłam zadziałać. Złapałam się mocno za głowę kładąc się na ziemi i zaczęłam krzyczeć na cały sklep.
- To znowu te głosy! Ja już nie wytrzymuję! Odejdźcie w końcu! - zatknęłam sobie uszy zwijając się w embrion. Byłam nawet bliska płaczu. - One się nasilają!- krzyczałam drżąc, aż ludzie zaczęli się zatrzymywać. Kiedy zebrała się wokół mnie dostateczna ilość gapiów, wstałam i jak gdyby nigdy nic odeszłam pociągając za sobą Horana.
- Co robimy teraz? - spytał mnie blondyn, a ja wzruszyłam ramionami i puściłam jego rękę, bo jakoś musiałam odciągnąć go od tego okienka ratalnego.
- Masz pomysł? - spojrzałam na niego i poczęstowałam się m&m'sem.

Liam

Stałem właśnie przy regale z ubraniami i oglądałem czy jest tam coś wartego uwagi. Odwróciłem się do Louisa, chcąc zapytać co sądzi o koszulce, którą trzymałem, jednak go nie było. Rozejrzałem się dokładniej, ale nadal nigdzie go nie widziałem.
- Lou! - powiedziałem trochę głośniej, odwieszając wieszak na miejsce i powoli kroczyłem przed siebie patrząc uważnie czy tego wariata nie ma gdzieś niedaleko. Jak się później okazało, ten idiota wskoczył między ubrania, a gdy jakaś kobieta przesuwała wieszaki krzyczał "weź mnie, weź mnie". Westchnąłem cicho i pokręciłem głową. Czy wypad do centrum handlowego zawsze musi się tak kończyć? Chłopacy robią sobie jaja, a ja muszę oglądać się czy nikt tego nie nakręca, czy nikt nie robi zdjęć. Jestem stanowczo za poważny.
- Weź mnie, weź mnie! - brunet uśmiechał się do jakiejś dziewczyny, która 'odkryła go' przeglądając ubrania.
- O Boże! To Louis Tomlinson! Lauren, chodź tu! - krzyczała na cały sklep, zapewne wołając swoją koleżankę. Chwilę później obydwie napawały się widokiem Lou, który nie miał zamiaru wychodzić z pomiędzy sukienek.
- Patrz, a tu Liam! - wykrzyczała ta druga widząc mnie. Uśmiechnąłem się słabo i podszedłem bliżej.
- Weź mnie, weź mnie! - Louis nadal krzyczał do dziewczyn, a one tylko piszczały i drgały przerzucając wzrok ze mnie na niego i na odwrót.
- Louis.. wyjdź stąd! - syknąłem przez ramię do przyjaciela i odwracając głowę w stronę naszych fanek uśmiechnąłem się słabo. Dziewczyny, gdy tylko zobaczyły, że brunet podchodzi do nich o mało nie zemdlały.
- Chcecie autograf? - zapytał szczerząc się jak głupi, a ja kątem oka spostrzegłem, że w naszym kierunku idzie jeden z ochroniarzy. Dziewczyny przytaknęły, po czym wyciągnęły jakieś notesiki i długopis z torebek byśmy mogli dać im po autografie.
- Przepraszam, można ciszej dziewczęta? - spytał ochroniarz, a one tylko pokiwały twierdząco głową. - Nie przeszkadzają wam? - to pytanie skierował do nas, oczywiście zaprzeczyliśmy. Fanom się nie odmawia.
- Weź mnie, weź mnie! - ponaglił Louis, uśmiechając się do jednej z dziewczyn.
- Louis, ona zaraz zemdleje. - szepnąłem, ukradkiem wskazując na blondynkę, która jedynie stała jak wryta co chwila wzdychając na widok bruneta stojącego obok mnie. - A zresztą Eleanor, masz Eleanor.
- Oj tam, patrz jak one się cieszą! - ekscytował się dalej. - Weź mnie, weź mnie!
- Dobra, wystarczy Louis. - David złapał Tomlinsona w pasie i zaczął odciągać go od dziewczyn.
- Ja chcę się do nich przytulić! - chłopak krzyknął ochroniarzowi do ucha, jednak on nadal mocno go trzymał. Pokręciłem tylko głową i cicho westchnąłem, po czym przeprosiłem dziewczyny i wyszedłem ze sklepu za ochroniarzem i Louisem. Kocham nasze fanki, ale nigdy nie wiadomo co może im strzelić do głowy, dlatego stosujemy zasadę, która polega mniej więcej na tym : dać autograf, zrobić zdjęcie, pozdrowić i odejść.
- Ja chciałem by ona mnie wzięła do domu. - oburzył się Tomlinson, a ja zacząłem się śmiać.
- Doskonale wiesz, że te dziewczyny stać na wszystko i gdyby tylko mogły to wyrwałyby tobie włosy. - David starał się mówić dosyć spokojnie, co było aż dziwne.
- A skąd wiesz, że to nie moja przyszła żona? - spytał go chłopak patrząc na sklep w oddali. Siedziałem cicho, bo dobrze wiedziałem co odpowie mu David.
- Nie wystarczy ci Eleanor? Louis.. opanuj się. Ty jesteś niewyżyty czy jak? - zadawał mu pytania opierając się o czarnego vana i założył ręce na klatce piersiowej.
- Harry jest niewyżyty, a ja po prostu lubię okazywać uczucia. - oburzył się mój przyjaciel. - Zresztą Eleanor nie będzie miała nic przeciwko, lubi moje fanki.
- Dobra skończcie tą dyskusję. Jest już Waliyah? - spytałem kierowce, który właśnie wyszedł z samochodu zapalić.
- Nie, jeszcze jej nie ma. - odpowiedział najprościej jak potrafił, zaciągając się dymem. Zacząłem chodzić w kółko z założonymi rękoma i co chwilę spoglądałem czy reszta wychodzi ze sklepu, jednak zamiast nich zauważyłem dziewczynę w ciemnych włosach zmierzającą w naszym kierunku. Ciągnęła za sobą walizkę i była to na sto procent Waliyah.
- Przepraszam, że o tobie zapomnieliśmy! - przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem. Nie wiem nawet w jaki sposób mogliśmy jej nie zabrać. Rozumiem zgubić klucze, telefon czy pieniądze, ale człowieka? No tak, my potrafimy wszystko. - Naprawdę wstydzę się za nas! - schowałem głowę między jej głową, a obojczykiem, a ręce położyłem na jej łopatkach.
- Dobra, dobra, odwdzięczę się za to! Zobaczycie! - powiedziała nieco głośniej do mojego prawego ucha, a ja poczułem jak się uśmiecha. Wypuściłem ją z uścisku i chwyciłem za rączkę jej ciemnej walizki, aby następnie włożyć ją do bagażnika.
- Teraz dać cynk reszcie i wreszcie pojedziemy do Bradford. Swoją drogą to jestem już padnięty, a nie ma nawet dwudziestej - zaśmiałem się wyjmując i'Phone'a, po czym napisałem do wszystkich tę samą wiadomość: Zbiórka na parkingu, TERAZ. 

***
Shecky, Taiga.

I mamy rozdział czternasty ; ) Strasznie się cieszę, że mam przyjemność pisać tego bloga z tobą Shecky. Chciałabym Ci przy wszystkich ogromnie podziękować, bo moja wena na opowiadania zwykle dotrzymywała miesiąca, a tutaj minęło już spokojnie pół roku. Kocham Cię ♥ 
Co do rozdziału, ja nie mam zastrzeżeń - tak jak pisałam, pisanie sprawia mi przyjemność. Chciałabym poznać opinię czytelników, ale coś nie chcecie komentować.. :C Pod poprzednim postem było tylko 7 komentarzy.
Nie, to ja Tobie dziękuję kochana <3 Znamy się już prawie rok. Wierzysz w to? :* Weź, bo się poryczę. Serio. : D Ponad pół roku i tyle wyświetleń. Dziękujemy Wam. ♥  Tylko, żebyście jeszcze komentowali. Bardzo o to prosimy. Pamiętajcie, że każdy komentarz dodaje nam weny! 
Nawet nie wiem co dopisać.. *.* Do następnego xx
Komentujcie i paaa. xx 

poniedziałek, 4 lutego 2013

13. "Posłuchaj mnie, jednym ruchem mogę pozbawić cię męskości, a drugim sprawić, że wylądujesz na oiomie."


 George

Obudziła mnie muzyka Bow Wow Wow - Bodyrox wydobywająca się z mojego telefonu. Niechętnie wstałam z łóżka i wymijając śpiącego na podłodze Nialla, podeszłam do komody, na której leżał mój Blackberry. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego taty, które przeklęłam w duchu. Nagle przypomniał sobie, że wyjechałam. Jak zawsze jest opóźniony w rozwoju i robi wszystko z tygodniowym opóźnieniem. Wolałabym już chyba porozmawiać z Neymarem, albo mamą.
Niechętnie odebrałam telefon przeciągając się, bo nadal byłam zaspana.
- Tak? - mruknęłam ziewając i usiadłam na komodzie czując, że zaraz padnę. Tak to jest, gdy do godziny czwartej nad ranem się tańczy, ale ciało samo się nie utrzyma.
- Jak tam u ciebie kochana? - powiedział mój ojciec z przesadną czułością. Nigdy się nie dogadywaliśmy, więc nienawidzę gdy wyskakuje mi z takimi przesłodkimi tekścikami. Jakby obchodziło go moje życie... 
- Żyję. Powinno ci wystarczyć. - odpowiedziałam mu równie miło jak on mi. 
- George.. Czemu nie możesz odpowiadać normalnie na moje pytania? - wnerwił się, a ja się skrzywiłam. Nie lubię z nim gadać. Zawsze musi mieć do mnie jakieś wąty. Oparłam nogi o szafkę bawiąc się jej klamką.
- Niestety ojcze, nie umiem inaczej. - westchnęłam zagryzając wargę. W duszy modliłam się, by ta rozmowa skończyła się jak najszybciej. - Ale jakbyś mógł przysłać mi trochę pieniędzy, mogłabym nauczyć się mówić inaczej. - powiedziałam czule. Kończyła mi się kasa, a obecnie nie zarabiam, bo nigdzie nie tańczę. Mojemu tacie chyba się nic by nie stało, jakby podrzucił parę tysięcy na moje konto, w końcu co to dla niego? Dla takiego biznesmena? Neymarowi to by wepchał te pieniądze wszędzie gdzie tylko może, ale ja to ja. Ta nie do opanowania dziewczyna z chamskim spojrzeniem, jednak uważam, że jest ono seksowne. 
- Tylko to ci w głowie... Właściwie to dzwonię w innej sprawie.. - przeciągnął, a ja zaczęłam prosić w duchu Boga, chociaż nie jestem nawet wierząca, o to by ta sprawa nie dotyczyła mojej osoby. - Pomyślałem, że może wpadniesz do Francji, w następnym tygodniu? Stęskniliśmy się za tobą..
- A tak naprawdę, to jakie masz spotkanie, na którym muszę być? - spytałam bez emocji. Tylko do tego mnie potrzebował. By pokazywać innym w swojej branży jakie to ma świetne relacje z córką i jak idealnie wygląda nasza rodzina. Udawanie wychodzi mu najlepiej.
- Chcę zaproponować współpracę wytwórni filmowej. Konkretniej reżyserowi.. temu od StreetDance. - odpowiedział co bardzo mnie zaciekawiło. Dałabym sobie rękę uciąć by móc tam wystąpić. Albo chociaż być na planie filmowym. No marzenie..
- Przemyślę to. - mruknęłam krótko i się rozłączyłam. Mimo, iż ostatnia informacja mnie ucieszyła to nie uśmiecha mi się załatwiać gaży ojcu.. nic z tych rzeczy. W dodatku nadal jestem śpiąca i powinnam się położyć. Leniwie zeszłam z komody i wręcz wskoczyłam na łóżko by móc zagrzebać się pod kołdrą. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w łóżku, ale jak na przekór musiałam się potknąć. I oczywiście musiał być to Niall.. Jakżeby inaczej..
- Kurwa! - wrzasnęłam pocierając bolące kolano. Blondyn natychmiastowo otworzył oczy, patrząc na mnie jak na idiotkę. - No i co się patrzysz? Nie mogłeś leżeć gdzie indziej? - dodałam wkurzona.
- Normalnie śpię w łóżku, niestety ty istniejesz i nie mogę. - odpowiedział mi krzywo na mnie patrząc i przeszedł do pozycji siedzącej. Myślałam, że zaraz go rozsadzę, nie będzie mnie pouczać. Za kogo on się uważa?!
- I długo sobie jeszcze tutaj poleżysz! - powiedziałam niemiłym głosem wstając i kierując do łóżka. Położyłam się na pościeli patrząc na chłopaka, który również się we mnie wpatrywał. - No i czego tak się lampisz?
- Bo widzieć taką idiotkę to wiesz.. rzadkość. - uśmiechnął się do mnie czule, a we mnie się wręcz zagotowało. Podeszłam do niego zaciskając pięść, która wręcz prosiła o kontakt z jego twarzyczką.
- Posłuchaj mnie, jednym ruchem mogę pozbawić cię męskości, a drugim sprawić, że wylądujesz na oiomie. - przybliżyłam się do niego na odległość dosłownie kilku centymetrów. - Zgniotę nogą twojego leprauchanka, a ty będziesz leżał i stękał wołając o pomoc. Jeszcze tylko jedno słowo, a mogę odesłać cię na dyżurkę, a tam nie będzie już tak miło. - wysyczałam stawiając stopę wprost przed jego kroczem i zmrużyłam oczy.
- Myślisz, że się ciebie przestraszę? - zakpił prychając, a moja pięść robiła się już biała. - No przywal mi. Zobaczymy jaka jesteś mocna. - dodał cały czas mając podniosły ton i wystawił policzek. Złapałam go za koszulkę i przybliżyłam się jeszcze bardziej, że mogłam poczuć jego lodowaty oddech na moich ustach. Spojrzałam w jego bladoniebieskie oczy i zacisnęłam zęby.
- Tu za mną są takie ładne białe drzwi, widzisz?- spojrzałam, a ten kiwnął głową. - To jak je widzisz, to wypierdalaj w podskokach. - dodałam po chwili stykając się z nim czołem.


Jane

Leniwie podniosłam ciężkie powieki przekręcając się na lewy bok. Mój wzrok zaczął błądzić po twarzy Zayna. Wyglądał naprawdę bezbronnie. Przysunęłam się bliżej niego opierając głowę na torsie. Palcami jeździłam po jego klatce piersiowej uśmiechając się przy tym, bo widok śpiącego szczęścia jest chyba najlepszym, jaki można sobie wyobrazić.
- Jak się spało? - spytałam widząc, że Mulat się wybudza. Jego poranny zarost sprawiał, że był jeszcze bardziej seksowny.
- Może być.. - przeciągnął ziewając i wyciągnął wysoko ręce, a następnie mocno mnie do siebie przytulił. - A tobie? - pocałował mnie we włosy, opierając podbródek na mojej głowie.
- Idealnie. - zagryzłam wargę wplatając palce w jego dłoń i cicho westchnęłam. Właśnie przytulałam cały mój świat. Jak do tego doszło? Jeszcze kilka tygodni temu byliśmy przyjaciółmi, ale właściwie to nie ma znaczenia jak siebie nazywamy, tylko to co do siebie czujemy. A ja czuję, że go kocham.
- Kocham cię. - chłopak szepnął mi do ucha, po czym spojrzał w oczy. Zbliżył swoją twarz do mojej, składając na wargach słodki pocałunek. Moje kąciki ust samowolnie uniosły się ku górze, a moje ciało zapełniło się ciepłem. Uniosłam się na łokciach wpatrując się w jego czekoladowe oczy nasiąknięte iskierkami szczęścia.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam mu gładząc jego policzek. Z powrotem złączyłam nasze wargi w pocałunku, jednak pewniejszym. Zayn lekko przechylił mnie do tyłu, podpierając się na dłoniach. Zjechał trochę niżej, aby za chwilę jego usta mogły składać całusy na mojej szyi. Fala przyjemnych dreszczy przechodziła przez moje ciało dając uczucie uniesienia. Nasz pocałunek przerodził się w subtelny taniec języków przepełniony nutką erotyki i miłości. Delikatnie wbiłam palce w jego plecy czując gorąco, jakie od niego biło. Splótł nasze dłonie unosząc je nad moją głowę, a ciałem przygniótł mnie do pościeli. Drugą rękę zaś lekko podnosił moją przydużą koszulkę zjeżdżając coraz niżej.
- Zayn.. - wyjęczałam biorąc oddech i odchyliłam głowę do tyłu. - W każdej chwili może tutaj ktoś wejść.. - szepnęłam kładąc dłoń na jego klatce piersiowej czując jak bije mu serce.
- Niby kto? Dzisiaj mamy wolne i zapewne wszyscy jeszcze śpią. - odpowiedział szybko znowu się do przysuwając. Ponownie go odsunęłam kręcąc głową.
- To nie pora na takie rzeczy Zayn. - zaprzeczyłam  przełykając ślinę. - Byłam tylko raz w Londynie, więc znasz to miasto lepiej ode mnie.. - uśmiechnęłam się poprawiając koszulkę i wstałam z łóżka. Podeszłam do walizki szukając ubrań i kosmetyczki. - ..i oznacza to, że dzisiaj wybieramy się na długi spacer po tym mieście. - dodałam ukazując swoje dołeczki w policzkach. Chłopak tylko głęboko westchnął zaciągając kołdrę wysoko nad głowę. - Nie ma spania. Wstawaj! - krzyknęłam zaczynając skakać po łóżku, ale nie trwało to długo, bo Mulat złapał moje nogi, a ja się przewróciłam wpadając na niego.
- Czemu nie możemy po prostu spędzić całego dnia w łóżku? Odpoczęlibyśmy od tego wszystkiego.. -próbował mnie przekonać swoim seksownym tonem głosu. Ujęłam dłońmi jego policzki i złożyłam pocałunek na jego czole by móc potem patrzeć na jego idealne rysy twarzy.
- Odpoczniemy jak wrócimy do Bradford. - uśmiechnęłam się do niego zagryzając delikatnie wargę. Chciałam się podnieść i iść się odświeżyć, ale Malik mi to uniemożliwił przyciągając do siebie.
- Zayn.. no puść.. - próbowałam się jakoś wyrwać zdejmując jego ręce, ale on był silniejszy.
- Tak się tylko z tobą droczę. - zaśmiał się trącając mnie w nos i wstał z łóżka by skierować się do łazienki. - To gdzie dzisiaj idziemy? London Eye? Tower Bridge?
- Wszystko, mamy mnóstwo czasu. - odpowiedziałam mijając go w drzwiach do pomieszczenia i wystawiłam mu język. - Ja pierwsza. - dodałam znikając za białymi drzwiami z ubraniami i kosmetykami w rękach. Wzięłam chłodny prysznic i uprzednio wysuszając się, założyłam świeżą bieliznę, legginsy w czarno białe pionowe pasy i czarny kaszmirowy sweter. Włosy natomiast doprowadzając do ładu uplotłam w kłosa. Do całości zrobiłam sobie smoky eyes i byłam już gotowa. Spojrzałam w lustro widząc dziewczynę mającą wszystko co potrzebne do szczęścia. Siostrę, niekoniecznie trzeźwo myślącą przyjaciółkę i chłopaka, którego kocham ponad życie i chociaż to głupie, bo jesteśmy ze sobą tak mało czasu, to euforia przemykająca moimi żyłami tętni coraz intensywniej i intensywniej. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam z łazienki.
- Wyglądasz wspaniale. - Zayn złapał mnie w pasie i ucałował w szyję. Jak zwykle musiał mi schlebiać, ale było to przemiłe. - Przebiorę się i możemy iść. - dodał zamykając za sobą drzwi. Ja w tym czasie wyjęłam jakąś torebkę i zaczęłam wkładać do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
Po okresie dwudziestu minut wyszedł cały odstawiony, złapałam go za rękę i sięgając płaszcz wyszliśmy z pokoju kierując się prosto do wyjścia.
- Nie powiemy reszcie? - spytałam wychodząc z hotelu, nadal trzymając ciepłą dłoń chłopaka.
- Po co? I tak śpią. - odpowiedział, a ja objęłam jego rękę moją, jednak nasze palce były nadal splecione. Poprawiłam torebkę przyspieszając kroku, a mój brzuch oznajmił mi, że mogłabym coś zjeść. - Spokojnie, niedaleko jest przyjemna knajpka. - odezwał się, słysząc moje burczenie. Doszliśmy do małego budyneczku wciśniętego między dwa większe. Bar "Grill" - przeczytałam w myślach. Zupełnie jak w tym serialu o wampirach, który katuje Flavie.
Usiedliśmy w rogu na siedzeniach bitych w skórę, a ja rozejrzałam się dookoła. Całe pomieszczenie było lekko przyciemnione nadając barowi dobry klimat, a zapach jedzenia delikatnie drażnił mój nos powodując tym samym większy apetyt.
- To co zamawiamy? - spytał Zayn podając mi menu. Zapoznałam się z wszystkimi daniami, jednak nie mogłam się na nic zdecydować. Wszystko brzmiało smacznie.
- Pancake's z truskawkami. - powiedziałam kelnerowi, a ja Zayn zamówił to samo. Młody chłopak odszedł od stolika, a Mulat złapał moją dłoń. - Są tutaj najlepsze pancake'i w mieście. Zawsze przychodzimy tu z chłopakami jak mamy wolne, będąc w Londynie. - uśmiechnął się do mnie pstrykając w nos, co go rozbawiło.
- Bardzo zabawne. - wytknęłam mu język i rozejrzałam się dookoła. W lokalu znajdowało się dosyć mało osób, ale czemu się dziwić? Przecież to wczesna pora. Mieliśmy również szczęście z tym, że - jak na razie - nie spotkaliśmy żadnych fanek. Co prawda jakaś para nam się przyglądała, jednak nie podeszli do nas i mogliśmy czuć się swobodnie, co jest dość trudne z racji tego, że moim chłopakiem jest Zayn Malik.
- Mam nadzieję, że George nie zabiła naszego blondaska. - odezwał się Mulat poprawiając skórzaną kurtkę na oparciu krzesełka.
- Nie mam pojęcia, ale miejmy nadzieję, że nie. - zaśmiałam się i zobaczyłam, że w naszym kierunku idzie kelner z naszymi zamówieniami. Postawił na obrusie ciepłe danie, a ja zabrałam się za jedzenie. Rzeczywiście smakowały rozkosznie, aż pochłaniałam każdy kęs delektując się przy tym cudownym smakiem.
- Nigdy jej nie zrozumiem.. - mruknął nadziewając na widelec kolejny kawałek dania. - Dawno nie jadłem tych pancake'ów. Najlepsze..! - zaczął się zachwycać, co wprawiło mnie w niepohamowany śmiech. Chłopak chyba zrozumiał, że sytuacja mnie rozbawia, bo zaczął się zachwycać jeszcze bardziej. - Mmmm.. Apetit... - zaczął poruszać śmiesznie brwiami biorąc kolejny kawałek i podsunął go wprost pod moje usta. - No dalej, powiedz 'aaa'..
Na jego prośbę otworzyłam usta konsumując jedzenie.

***

- Głupek.. - uśmiechnęłam się w jego stronę odkładając sztućce, gdyż skończyłam jeść. Sięgnęłam po kubek z latte i upiłam łyk gorącej, aromatycznej kawy, wdychając jej cudowny zapach.
- Jak mnie nazwałaś? - brunet zmarszczył czoło przymrużając oczy. Wyglądał tak słodko, a zarazem seksownie. Właściwie zawsze tak wygląda.
- Głupek.. - powtórzyłam to, co wypowiedziałam wcześniej przybliżając się do chłopaka. - Uroczy głupek. - poprawiłam się zagryzając dolną wargę.



Parę godzin później...

Flavie

Spacerowałam razem z Harrym londyńskimi uliczkami rozmawiając na wszelakie tematy. Raz trafiło na temat George, raz na temat Lou, a innym razem mówiliśmy o fanach chłopaków. Mogłam szczerze stwierdzić, że spędzałam bardzo miło czas z fajnym chłopakiem. Po drodze kupiliśmy sobie shake'i i szliśmy dalej śmiejąc się w najlepsze, gdy nagle Harry kazał zasłonić mi oczy.
- Nie rozumiem po co.. - mruknęłam wykonując jego polecenie i skrzywiłam się. - Jeśli teraz gdzieś znikniesz to zgubię się i..
- Spokojnie, będę cię prowadził. - szepnął mi do ucha, obejmując w talii. Zupełnie nie rozumiałam jego zamiarów, ale dałam mu się poprowadzić. Czułam jego chłodny oddech na swojej szyi, który wręcz mnie drażnił, bo to przypominało mi, że nie wzięłam szalika, a temperatura była dość niska nawet jeśli to dopiero środek jesieni..
- Gdzie my idziemy? - zapytałam stawiając niepewne kroki. Nie miałam pojęcia co ten głupek chce zrobić i tego najbardziej się bałam.
- Spokojnie. - szepnął podśmiewając się. - Nie odkrywaj oczu. Niespodzianka to niespodzianka. - dodał kładąc jedną dłoń na moich by mieć pewność, że nie będę podglądać. Zmarszczyłam nos i szłam dalej dokładnie w tym kierunku, w którym prowadził mnie Harry. Westchnęłam cicho i wywinęłam wargę z bezradności.
- A za chwilę się okaże, że jesteś mordercą, który pokroi mnie na małe kawałeczki i wsadzi do słoika z krewetkami. Ugh.. nie cierpię krewetek. - zaczęłam nawijać jak najęta, na co chłopak tylko się śmiał, a ja uważam, że nie ma w tym nic do śmiesznego.
- Taa.. muszę tylko porządnie naostrzyć noże. - naśmiewał się ze mnie dalej, a ja stanęłam obrażona, nie myśląc nawet o tym, żeby iść dalej. - Flav.. Jeszcze tylko chwilę.. - szepnął mi do ucha, a ja się wzdrygnęłam. Czułam jak wchodzimy do jakiegoś pomieszczenia. - A teraz będziemy szli po schodach.. - zakomunikował, a ja kiwnęłam głową.
Straciłam nawet rachubę w liczeniu pięter, jakbyśmy nie mogli użyć windy.
- Jeszcze tylko chwila.. - odezwał się ponownie. Znów poczułam powiew wiatru, co oznaczało, że musieliśmy znajdować się na zewnątrz. - Możesz otworzyć oczy. - w tym momencie Harry mnie puścił, a ja zdjęłam dłonie z oczu tym samym odkrywając przepiękny widok Londynu stojąc na dachu jednego z wyższych budynków w mieście.
- To jest..
- Piękne? - wyprzedził mnie stając obok. Kiwnęłam potwierdzająco głową rozdziawiając usta. Widziałam coś prześlicznego, niezwykłego. Wzrokiem pochłaniałam każdą część Londynu uśmiechając się przy tym. - Uciekając przed jakimiś fankami natrafiłem tutaj i czasem, gdy jestem w mieście przychodzę tutaj by pomyśleć. Panuje tu cisza, spokój.. idealne miejsce. - brunet usiadł na jednym murowanych wypukleń i objął rękoma kolana. Zrobiłam to samo chcąc lepiej wczuć się w to miejsce.
- Twoje zacisze, mam rację? - spojrzałam w jego stronę, a ten kiwnął twierdząco głową. Uśmiechnęłam się lekko i uniosłam wzrok ku górze. - Czemu właściwie mnie tu przyprowadziłeś?
- Mówiłaś, że nigdy nie byłaś w Londynie, a zwyczajnym spacerem nie da się ukazać piękna tego miasta. - odpowiedział mi spokojnie. - Tylko tutaj da się to poczuć, mam rację? - przybliżył się do mnie i zaczął wskazywać na różne miejsce. Most, rzeka Tamiza, London Eye.. to wszystko można było zobaczyć stąd.
- Dziękuję. - szepnęłam opierając głowę o jego ramię. Wiatr delikatnie drażnił moją skórę, a ja przymknęłam oczy chcąc się przez chwilę odprężyć. - Tu jest zdecydowanie pięknie. - powtórzyłam spoglądając na Harry'ego i uśmiechnęłam się. Cały czas mi się przyglądał. - Przestań. - speszyłam się.
- Ale co mam przestać? - loczek tak jakby nie zrozumiał o co mi chodzi, albo po prostu nie chciał zrozumieć.
- Pochłaniasz mnie wzrokiem. - odpowiedziałam mu spuszczając wzrok, na co ten się zaśmiał.
- Rumienisz się.. - szepnął, a ja momentalnie zaprzeczyłam.
- Wcale nie! - doskonale jednak wiedziałam, że oblewam się rumieńcem, przez jego osobę. Ale to wcale nie było zawstydzenie. Nabierałam kolorów, bo zieleń jego tęczówek mnie hipnotyzowała, intensywnie, a zarazem delikatnie. Kątem oka spostrzegłam, że znowu się uśmiecha ukazując swoje dołeczki. Poczułam jak szczypie mnie w policzki, a wszystko za sprawą jego. Niepewnie przysunęłam się bliżej niego patrząc w jego oczy. Harry objął mnie ramieniem całując we włosy. Zdziwiłam się lekko, ale zaraz po tym podniosłam głowę zbliżając nasze usta do siebie. Z chwilą złączenia warg dostałam przypływu tysiąca emocji, odczuwałam euforię, przepełnienie i uniesienie za jednym razem. Delikatnie rozchyliłam wargi doskonale wiedząc, że tego chcę. Chciałam poznać smak jego ust, a teraz mogę to przyznać. Położyłam jedną dłoń na policzku chłopaka zagłębiając się jeszcze bardziej w pocałunku. Odchyliłam głowę, tak aby brunet mógł dotrzeć do mojej szyi. Dawno nikt nie okazywał mi takiej czułości co Harry. A potem się ocknęłam, tak zwyczajnie zdałam sobie sprawę, że to nie powinno się zdarzyć.
- Wiesz.. nie powinnam.. Nie powinnyśmy.. - wyszeptałam odsuwając się od chłopaka. Nie potrzebnie go zwodzę, skoro nie oczekuję nic w zamian. Zrobiło mi się kompletnie głupio, zważywszy na to, że podobało mi się. Podobał się ten pocałunek.
- Dlaczego? Przecież podobało ci się. Wiem, bo się uśmiechałaś.. - powiedział ze smutkiem w oczach. Złapał moją dłoń, a ja ją niechętnie, ale jednak wyrwałam.
- Przyjaciele się nie całują. - odpowiedziałam mu spokojnie i otrzepałam płaszcz rozglądając się za zejściem na dół. Chciałam już iść, zakopać się w pokoju hotelowym i zjeść Niallowi zapas żelków słuchając Morning Parade.
- A może my już nie jesteśmy przyjaciółmi? Może chcemy czegoś więcej? - zapytał wstając za mną i położył rękę na moim ramieniu. Nie odwróciłam się. Nie chciałam. Sama nie wiedziałam co mu odpowiedzieć na to pytanie. Idiotka, która gubi się we własnych myślach. Podsumowałam się i cicho westchnęłam.
- Właśnie w w tym problem Harry. Nie wiemy czego chcemy. - szepnęłam patrząc w dal.
- Ja wiem. - odpowiedział mi, mówiąc równie cicho. Objął mnie w talii, mocno do siebie przytulając. - Chcę z tobą być. - dodał całując moją szyję i mimo, że było to bardzo przyjemne ponownie się odsunęłam.
- Wracajmy. - zarządziłam przyśpieszając kroku i skierowałam się do wyjścia na dół. Przez dalszą drogę milczeliśmy, ale tak było lepiej. Było mi strasznie przykro, wiedząc, że go ranię. Nie odważyłam się nawet na niego spojrzeć, bo zwyczajnie bym uległa. Poczułam, że chłopak splata nasze palce, a ja czując to co robi, przechyliłam głowę lekko w bok. - Co robisz? - zapytałam patrząc na nasze dłonie.

***
Shecky, Taiga.

Witam, a oto trzynastka : ) Ta końcówka sprawia, że jestem smutna, nie wiem czemu.. xd A tobie Shecky jak podoba się rozdział?
Jest zaje**sty, nie przeklinam, widzicie? Woow. : D Zwłaszcza, że Jane i Zayn pokazują w tym rozdziale jak się kochają. Oni są tacy słodcy.. Oby tak było zawsze. : P Ej, no ale czemu Flavie tak reaguje, gdy Harry się do niej zbliża? : (
Nie wiem, mi też jest go szkoda... ale.. to przecież my wymyślamy wszystko : DDD No nic, chcesz coś dodać jeszcze? Ja też jestem zadowolona :)) Nawet bardzo. Kocham Was *_*
Ja chcę powiedzieć jeszcze, że zmienili się bohaterowie, więc warto tam zajrzeć. I nie nominujcie nas do Liebster Awards, bo i tak nie odpowiadamy. Przykro nam i do następnego, paaa. : *
Po prostu trochę za dużo tego.. jednak jeśli chcecie coś o nas wiedzieć to odsyłamy do zakładki Pytania jak i Autorki. Paa. xx