środa, 11 września 2013

30. "A to było przed, czy po tym, jak Niall spędził noc u swojej byłej dziewczyny, Rose?"

* chciałybyśmy Was powiadomić o tym, że to już przedostatni rozdział tej historii


George

Siedzieliśmy przy stole już prawie w komplecie, bo brakowało tylko Nialla i tej jego nowej dziewczyny, ale nie sądzę, by można było mówić o nich jak o gościach. Ja ich nie zapraszałam, nie chcę ich widzieć w także moim domu i świat stanie się lepszy, jeśli po drodze będą mieli wypadek, nie docierając do nas.
Obrazując sobie w głowie zderzenie samochodu, w którym siedzi Irlandczyk i ta jego - zapewne brzydka dziewczyna, której nawet na oczy nie widziałam, uśmiechnęłam się podstępnie i utarłam dłonie, jak to się robi w różnych filmach.
Podobno, gdy się w coś bardzo wierzy, to to się stanie, więc może moje wołania się spełnią?
Niestety jednak równo z moją myślą, po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka, informujący o przybyciu dwójki najbardziej nie chcianych przeze mnie gości. 
- Proszę! - wydarła się Flavie, o mało nie ogłuszając nas wszystkich. Po chwili słychać było kroki i chichoty, a w wejściu do kuchnio-jadalnio-salonu stanął blondyn, zaciskając kurczowo dłoń brunetki. Ledwo dosięgała mu do ramion, miała długie, brązowe włosy, okrągłą jasną twarz i duże niebieskie oczy. Właściwie była przeciętna. Nie była brzydka, ale też daleko jej było do modelki. Miała na sobie białą, koronkową sukienkę i uśmiechała się uroczo, aż miałam ochotę zwymiotować.
- Cześć - krzyknął Niall i obejmując ją w pasie, w drugiej ręce niosąc prezenty, podszedł do nas bliżej. - Chłopcy już znają Victorię, ale wy jeszcze nie miałyście okazji. Kochanie - zwrócił się do brunetki, a ja przewróciłam oczami powstrzymując odruchy wymiotne. - To Jane, dziewczyna Zayna. Flavie, nie wiem kto, ale Harry'ego, a to... George, ale nie musisz jej znać - nawet na mnie nie spojrzał, tylko szybko pokazał palcem i zaczął się ze wszystkimi witać. To będzie długi, ciężki wieczór.
- Och, bardzo miło mi cię poznać - uśmiechnęłam się, aż zanadto sztucznie, a reszta spojrzała na mnie zdziwionym i podejrzliwym wzrokiem, na co ja jedynie wzruszyłam ramionami. Podniosłam się z miejsca i podając dziewczynie rękę przez stół, znieważyłam minę Nialla, która mówiła jedno, czyli, że mam się od nich odczepić na resztę wieczoru, ale ze mną nie ma tak łatwo. O nie!
- Mi ciebie również - uścisnęła moją dłoń, a jej usta wygięły się w słodkim uśmiechu. Brakuje tylko, by posypała się lukrem.
Usiadłam z powrotem na swoje miejsce, co uczynili również Niall i Victoria. Jane wysłała mi ostrzegawcze spojrzenie, ale kompletnie je olałam i dalej uśmiechałam się tak sztucznie, jak się dało. W dodatku zapadła niezręczna cisza, której nikt nie chciał przerywać.
- Jak poznałaś Nialla, Victorio? - odezwałam się w końcu, udając, że jestem niezmiernie ciekawa. Właściwie to w dupie mam, jak go poznała, ale lubię patrzyć, jak blondyn próbuje udusić mnie wzrokiem.
- Cóż.. właściwie nie jest to historia rodem z Disneya - zachichotała patrząc na Horana, a we mnie coś zawrzało. Mimo to jednak, siedziałam niewzruszona i czekałam, aż dokończy swoją wypowiedź. - Poznaliśmy się na Brit Awards, gratulowałam chłopcom wygrania statuetki. Sama miałam okazję pierwszy raz być na gali, bo siedzę w branży od niedawna - wzruszyła ramionami, a ja uśmiechnęłam się do niej promiennie.
- Rzeczywiście, bardzo romantycznie. A to było przed, czy po tym, jak Niall spędził noc u swojej byłej dziewczyny, Rose? - zatrzepotałam swoimi w większości doczepianymi rzęsami, a brunetka się zmieszała.
- Po pierwsze, to zostałem na noc u Rose, bo ta nie czuła się za dobrze, a po drugie poznałem Victorię dużo później.
- To prawda, Brit było gdzieś na początku listopada - do rozmowy wciął się Louis, chyba próbując załagodzić zaciętą atmosferę, ale nikt go za bardzo nie słuchał.
- Ach tak, zapomniałam, że Niall musi latać co chwila z kwiatka na kwiatek - westchnęłam kładąc palce na obojczykach i nachyliłam się ku Victorii - Nie przejmuj się, jak niedługo zostawi cię dla jakieś długonogiej blondynki. Naprawdę, nie warto - puściłam jej oczko i chciałam coś jeszcze dopowiedzieć, ale Jane musiała mi przerwać.
- Wystarczy! Przepraszam, Vickie, ona ma dziwne poczucie humoru - Blanchard posłała jej przepraszające spojrzenie, natomiast na mnie tylko pokręciła zawiedziona głową.
- Nic nie szkodzi - dziewczyna na przeciwko mnie uśmiechnęła się serdecznie w moją stronę, a ja w podświadomości biłam sobie piękne brawa, za to co powiedziałam. - A ty? Skąd znasz Nialla? - dodała pytając i przejeżdżając wzrokiem po Horanie, z powrotem natrafiła na mnie swoimi ciekawskimi, niebieskimi tęczówkami.
- No wiesz... nie znam go tak dobrze jak ty - puściłam jej oczko. - To przyjaciel Zayna, a Zayn jest z moją przyjaciółką. Czasami się więc widzimy, ale nigdy nie przyszło mi go poznać bliżej - westchnęłam pokazując jak bardzo mi przykro. Fakt, że na imprezie z okazji jego urodzin o mało nie doszło między nami do dzikiego seksu, zachowam dla siebie. Zresztą... traktuję go jak kogoś obcego, więc powiedzenie, że ledwo go znam jest na miejscu.
- Och, rozumiem - i znowu ten cholerny uśmiech na jej twarzy, jakby wewnątrz miała zamontowany jakiś mechanizm. Ugh...
- Co ty pleciesz George? - oburzyła się lekko Flavie, a ja nie wiedziałam o co może jej chodzić. Przecież powiedziałam wszystko - raczej, zgodnie z prawdą. - Bardzo dobrze znasz Nialla. Poznaliście się jeszcze przed tym jak on poszedł do X-Factora - wskazała wzrokiem na blondyna, który siedział w tym momencie tak samo wkurzony, a zarazem speszony jak ja. Musiała! No kurwa, musiała!
- Co?! - chłopcy wybałuszyli oczy, a Harry, który w tym czasie zajadał się budyniem - opluł siedzących na przeciwko Louisa i Eleanor.
- To wy nie wiecie?
Ah, pewnie dlatego, ŻE NIKT NIE WSPOMINAŁ O TYM OD JAKICHŚ DWÓCH LAT?!
- Niemożliwe - zaśmiał się Zayn, który do tej pory siedział cicho w kącie. - Myślałem, że poznaliście się we wrześniu... Przecież zachowywaliście się, jakbyście się co dopiero poznali...
- Bo taka prawda. Nie zamierzam go znać, czasami jedynie się miniemy, to wszystko - odburknęłam i znudzona już obracaniem w dłoni szklanką z sokiem, postanowiłam go wypić.
- Ale dlaczego? Czy Niall ci kiedyś coś zrobił? - po odstawieniu szklanego naczynia usłyszałam ponownie głos brunetki siedzącej naprzeciwko mnie. Boże, czy ona może w końcu zamknąć tą swoją jadaczkę? Bo, jak nie, to sama to zrobię.
- Zanim powiesz cokolwiek - Niall, który wcześniej wysyłał jedynie pełne wściekłości spojrzenia, uniósł głos, zabierając mi prawo do odezwania się. - Zastanów się i uświadom, że nikogo nie obchodzisz. Okej, w porządku. Znaliśmy się przed X-Factorem. Spędziliśmy ze sobą może tydzień, będąc w tym samym hotelu na wakacjach. A potem okazało się, że kochana George Sand, jest najbardziej bezuczuciowym, bezczelnym człowiekiem na Ziemi i nie chcę mieć z nią nic wspólnego, więc błagam, zakończmy tą żenującą rozmowę - gdy skończył, poczułam się... właściwie nie umiem tego określić. Nie wiem, czy to złość, czy może smutek, czy zwykłe rozczarowanie jego słowami. Nie chodzi o to, że zabolały mnie jego słowa, tylko, że musiał powiedzieć coś takiego przy wszystkich.
- Niall! - Jane, która swoją drogą była cicha jak myszka dzisiejszego wieczoru, nagle uniosła głos, patrząc karcąco na chłopaka, ale ja nie zważając na to, z rozmachem odsunęłam się od stołu, przy okazji oblewając sukienkę Victorii. I dobrze! Ma za swoje!
Ruszyłam w stronę korytarza, aby jak najszybciej się ubrać i wyjść z tego cholernego domu, do jakiegoś baru. Pomyśleć, zapewne i się napić.
Gdy już zakładałam buty usłyszałam jak ktoś coraz bardziej się do mnie zbliża. Sądziłam, że to Jane, ale kiedy odwróciłam się z zamiarem powiedzenia jej, żeby mnie zostawiła w spokoju, zamarłam. Przede mną stał Niall, chociaż z wściekłym wyrazem twarzy, ale stał tam.

Jane

- Vicke, trzeba to szybko sprać, bo owoce leśne nie zmywają się tak łatwo - pociągnęłam dziewczynę za rękę i wprowadziłam do łazienki znajdującej się na dole, po czym kazałam dziewczynie się rozebrać, tłumacząc, że Flavie zaraz coś przyniesie. Brunetka podała mi swoją białą sukienkę, a ja zaczęłam ją namaczać w gorącej wodzie z dodatkiem jakiegoś wybielacza. - Przepiorę ręcznie, a potem jeszcze wstawię do pralki i zejdzie.
- George chyba mnie nie polubiła, prawda? - westchnęła, siadając na wannie. - Przecież nie interesuje mnie, z kim w przeszłości był Niall. Ważne, co jest teraz. A jeśli rozbiłam coś między nimi... to ja... ja naprawdę nie wiedziałam!
- Victoria, uspokój się - spojrzałam na nią pocierając sukienkę. - George ma specyficzny charakter, a zresztą oni nigdy ze sobą nie byli. Ciągle skaczą sobie do gardeł, nawet nie wiem z jakiego powodu. Ona jest trudna, ale wcale nie jest taka chamska, jaka się wydaje.
- Mam taką nadzieję, bo ja naprawdę przepraszam, jeżeli zrobiłam coś źle - spojrzała na mnie smutnym wzrokiem, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć, bo moja siostra wparowała do pomieszczenia z jakąś niebieską sukienką w dłoniach, którą od razu podała brunetce.
- Proszę, powinna pasować - uśmiechnęła się szeroko i wychodząc jeszcze raz się odwróciła. - Nie, nie musisz jej oddawać - dodała, patrząc na zakłopotaną Victorię, która niepewnie zaczęła ubierać daną jej rzecz. - Na mnie i tak jest za duża, a tobie będzie pasować do oczu - w chwili wypowiedzenia ostatniego słowa, zatrzasnęła drzwi, zostawiając nas z powrotem same. Wyżymałam dokładnie sukienkę, po czym włożyłam ją do pralki i zaczęłam włączać potrzebne programy prania.
- Niech się pierze, a my chodźmy do salonu - powiedziałam pociągając delikatnie za rękę brunetkę, a ona z lekkim uśmiechem pokierowała się za mną. Chwilę potem zasiadłyśmy w jadalni, razem z resztą, a rozmowa wreszcie zaczęła być przyjemna. Zapewne przez to, że nie było ani George, ani Nialla.

George

- No, czego chcesz? - zmierzyłam chłopaka naburmuszona i już miałam chwycić za klamkę, gdy Niall szarpnął mnie za rękę.
- Co ty kurwa wyprawiasz? - jego spojrzenie było pełne wściekłości, a palce na moim nadgarstku coraz bardziej się zaciskały, aż sprawiało mi to ból. - Czemu musisz utrudniać mi życie?! Nie możesz zaakceptować tego, że jestem szczęśliwy?! - doniosłym głosem wbijał we mnie każde słowo.
- Ja?! Mam cię głęboko w dupie i jakoś nie obchodzi mnie co czujesz i czy jesteś szczęśliwy, czy nie! - warknęłam wściekła do granic możliwości i spróbowałam wyrwać dłoń w uścisku, jednak on był w tym momencie o wiele silniejszy. Nie interesowało mnie nawet to, że wszyscy w salonie zapewne to słyszą. Chciałam po prostu stąd wyjść! Tyle! - Ty też nie przejmowałeś się co ja czułam, kiedy powiedziałeś o parę słów za dużo! Dlaczego niby ja mam nagle przejmować się twoimi uczuciami, co?! - uderzyłam go z pięści drugą, wolną ręką w tors i spojrzałam mu w oczy. - Brzydzę się tobą. Nie wiem co ona w tobie widzi, bo ja widzę tylko ślepego idiotę. Zostaw mnie!
Niall wpatrywał się we mnie bez słowa, a jego uścisk stawał się coraz luźniejszy. Po chwili puścił mój nadgarstek, a wzrokiem powędrował w bok, jakby nie chciał spojrzeć mi w oczy.
- Zrobiło ci się teraz smutno? - prychnęłam lekceważąco i wbiłam w niego wzrok. - Oszczędź - dodałam i odwróciwszy się na pięcie szarpnęłam za klamkę, ostatni raz patrząc na blondyna.
Wyszłam cała nabuzowana, chcąc znaleźć się jak najdalej od niego. Nie miałam na sobie kurtki, ale mi to nie przeszkadzało. Chciałam dojść jak najszybciej do jakiegoś pubu, zapić w trupa i obudzić się w nieznanym mi domu, obok mężnego, brodatego fana metalu.

Niall

Zdenerwowany do granic możliwości, jak i lekko zdziwiony słowami George, powolnym krokiem zmierzałem do salonu, aby chociaż trochę się uspokoić. Nie miałem pojęcia dlaczego powiedziała, że się mną brzydzi. Przecież to nie ja próbuję zniszczyć jej życie, tylko ona mi.
- A gdzie George? - zadano mi pytanie, od razu na wejściu, a ja zanim zdecydowałem się odpowiedzieć, zająłem wcześniej zajmowane przeze mnie miejsce i splotłem dłoń moją oraz Victorii.
- Poszła się przewietrzyć, dobrze jej to zrobi - warknąłem i wyciągnąłem rękę po sałatkę.
- Co się stało? - jak zwykle ciekawska Flavie spojrzała na mnie i pijąc sok oczekiwała odpowiedzi.
- Raczej dało się słyszeć, nie uważasz? - udawałem miłego, ale w środku cały buzowałem, co rusz ściskając mocniej delikatną dłoń brunetki.
- Kochani, przestańmy się kłócić, okej? - odezwała się Eleanor i uśmiechnęła się do mnie, próbując nieco uspokoić. Skinąłem głową i wtuliłam się w Victorię, biorąc głęboki oddech. Nie mogę pozwolić, by ktoś taki jak George, psuł relacje między naszą paczką. W dodatku, ta świąteczna kolacja miała być przyjazna, wszyscy mieli się dobrze czuć, a tymczasem każdy marzy o jak najszybszym opuszczeniu tego spotkania.
Gdy odchylałem głowę od ciała dziewczyny, popatrzyła na mnie pokrzepiająco i szeroko się uśmiechnęła, co chociaż trochę podniosło mnie na duchu.
- A więc, jutro wszyscy jedziecie do swoich rodzin? - zagadnęła moja dziewczyna, chcąc jakoś przerwać tą męczącą ciszę, która panowała przy stole.
- My z Eleanor wyjeżdżamy z samego rana do Doncaster - Louis wzruszył ramionami i wetknął sobie liść sałaty do buzi. Po chwili sięgnął po wędzony kawałek łososia i oblizał usta.
- Ja wyjeżdżam jeszcze dzisiaj. Chcę dać kierowcy wolne, jak najszybciej - tym razem odezwał się Harry, patrząc przepraszająco na Flavie, po czym objął ją ramieniem.
- Jane jedzie ze mną do Bradford - uśmiechnął się lekko Zayn, a siostra Flavie spojrzała na niego ze zdziwieniem, jakby w ogóle się tego nie spodziewała. Malik odwrócił się do niej i szepnął coś na ucho, po czym ta pokiwała porozumiewawczo głową.
- My jedziemy do mnie - Victoria powiedziała z zadowoleniem patrząc na innych. - Niall musi poznać moją rodzinę, nie mogę się już doczekać.
Brunetka zachichotała puszczając mi oczko i spojrzała pytająco na Liama i Maddy, którzy woleli swoje ciche towarzystwo i tylko co jakiś czas szeptali sobie coś, bądź wysyłali wymowne spojrzenia.
- Postanowiliśmy, że spędzimy święta oddzielnie, ale potem przyjadę po Maddy, by spędzić z nią przerwę świąteczną - Payne odpowiedział spokojnie, patrząc na stół, za pewne chcąc wyszukać dla siebie, coś do jedzenia.
- A George? Zostaje z Flavie?
- George jedzie do rodziny, a ja, jeśli moja siostra jedzie do Bradford, to zatrzymam się u Eddiego, no nie? - dziewczyna stuknęła w bok swojego przyjaciela, który co jakiś czas znikał, by przynieść na stół nowe potrawy lub zabrać zimne dania, czy puste talerze. Zapomniałem nawet, że jest, pewnie dlatego, że ja i Sand zdążyliśmy odegrać sporą scenkę, zwracając na siebie największą uwagę.
- U Eddiego? - Harry nagle ocknął się, spoglądając przeszywająco na dziewczynę, która niepewnie potwierdziła jego słowa. - Jak to u Eddiego? - dodał ponownie, a ona skarciła go wzrokiem za jego zachowanie, na co inni chichotali pod nosami, zauważając jak bardzo Styles jest o nią zazdrosny.
- A co? Mam siedzieć w domu, obżerając się czipsami i oglądać w kółko świąteczne programy w telewizji? - zapytała bruneta, a on po chwili zastanowienia pokręcił przecząco głową. - No właśnie.
- Moja mama cię uwielbia, więc to będzie przyjemność, jak spędzisz z nami Boże Narodzenie - odezwał się wspominany chłopak i wstał od stołu, by zebrać tackę bo cieście. Trochę jak kelnerka, albo gosposia, ale to miłe.
- No widzisz, Harry? - Flavie posłała Stylesowi zwycięski uśmiech i chwyciła za - do połowy pełną szklankę. - Ale serio. Jego mama ma naprawdę bzika na moim punkcie, więc jednak jeszcze się zastanowię - zaśmiała się, a Eddie podchodzący z powrotem do stołu, potwierdził jej wypowiedź i również wybuchnął śmiechem. W końcu atmosfera nie była taka napięta.

Zayn

Była godzina dwudziesta druga, a my wszyscy śmialiśmy się z kolejnego żartu opowiadanego przez Louisa. Cała poprzednia aura uleciała całkowicie i każdy był na maksa rozluźniony. George wysłała Jane esemesa, że nie wraca na noc, a rano przyjdzie tylko po bagaż i leci do Francji. Moja dziewczyna postanowiła, że nie będzie wnikała, bo w końcu to jej życie, a ona nie będzie w nie ingerować. Z drugiej jednak strony, to niegrzeczne, że wyszła bez pożegnania i nie ma zamiaru wrócić, dopóki Niall tu jest. 
- Zayn - szepnęła brunetka, swoim oddechem łaskocząc moje ucho. - Możemy porozmawiać? 
Skinąłem głowę w jej stronę, wysyłając pytające spojrzenie. 
- Na osobności. Czekam w moim pokoju - mruknęła, po czym wstała od stołu i przepraszając wyszła z jadalni.
Parę minut później i ja postanowiłem pójść na górę. Zwolniłem kroku zastanawiając się o co mogło chodzić dziewczynie i dlaczego tak nagle chce ze mną rozmawiać, ponieważ ostatnio raczej unikała kontaktu ze mną.
Pukając w drzwi od razu usłyszałem krótkie "proszę", a po wejściu zobaczyłem Jane stojącą przy oknie, po chwili odwracającą się w moim kierunku.
- Długo zwlekałam z jakąkolwiek poważną rozmową. Musiałam wszystko przemyśleć, dojść do siebie i dać nam czas na uspokojenie się - zaczęła opierając się rękoma o parapet. - Chyba wiesz o co mi chodzi. Wydarzenia ostatnich miesięcy na pewno nie wpłynęły dobrze na nasz związek. Obydwoje musieliśmy znaleźć czas na przyswojenie, że już nigdy nie będzie tak, jak prawie półtora roku temu, gdy się poznaliśmy - posłała w moją stronę słaby uśmiech. Przymknąłem drzwi i oparłem się o nie, zachowując między nami dystans kilku metrów. - Zayn, nadal nie uważam, że to odpowiednia chwila, ale chcę, byśmy mieli tą rozmowę już za sobą. To dla mnie bardzo ważne, bo jak wiesz, nadal nie jest mi łatwo poruszać jakikolwiek temat - jej głowa zwróciła się w kierunku podłogi.
- Co masz konkretnie na myśli? Bo za bardzo nie rozumiem - zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na jej oświetloną, przez lampkę nocną twarz. Zrobiłem parę kroków w przód i podchodząc do dziewczyny położyłem jej rękę na ramieniu, ale ta ani drgnęła. - Do czego zmierzasz? - zaniepokoiłem się, nadal oczekując od niej odpowiedzi, a ona spojrzała na mnie zaszklonymi oczami.
- Myślę, że ta cała magia wokół nas... wygasła - zacisnęła usta w wąską linijkę, a jej oczy patrzyły na mnie niepewnie, jakby bały się mojej reakcji. A ja? Sam nie wiedziałem jak zareagować. Moje myśli utknęły w próżni, nie byłem w stanie nic powiedzieć, po prostu wpatrywałem się w dziewczynę sam nie zdając sobie sprawy, że ją straciłem. Nie teraz, a dawno temu. Tylko nigdy nie wypowiedziałem tego na głos. - To wszystko po prostu nie ma już sensu. Musimy przestać ciągnąć coś co nie istnieje - dodała, biorąc głęboki oddech i wyminęła mnie podchodząc do komody, na której stały przeróżne zdjęcia. Ale tylko jedno z nich przechyliła do przodu, a następnie położyła na nawierzchni mebla. Fotografię, na której byliśmy razem. Trzymaliśmy się kurczowo za dłonie i z całych sił przytulaliśmy. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Czyli to... - zaciąłem się, a ręce mimowolnie zaczęły drżeć.
- Zayn. Jesteś dla mnie ważny - zaczęła pocierać swoje dłonie. - Jesteś moją pierwszą miłością, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Dzięki tobie poznałam wielu wspaniałych ludzi. Chcę byś był częścią mojego życia, rozumiesz? - przeniosła swoje ręce na moją twarz, zmuszając mnie do spojrzenia w jej twarz. - Ale nasze bycie razem, a jednak osobno, nie ma sensu. Wiem, że to nie tylko moje uczucie, widzę jak się męczysz.
- Co ty wygadujesz?! - uniosłem lekko głos, łapiąc jej chłodne palce i zdjąłem je z twarzy. - Ja się nie męczę, jak możesz tak w ogóle myśleć? - mówiłem dalej, chociaż każde z nas wiedziało jaka jest prawda. Nie chciałem po prostu jej stracić. Nie teraz.
- Zayn, spokojnie - szepnęła, a jej oczy zabiły takim samym blaskiem, jak kilka miesięcy temu - Chcę, byś pojechał do Bradford sam, byś spotkał się z kochającą rodziną. Chcę byś przeżył najlepszy Sylwester swojego życia, w towarzystwie przyjaciół z dawnych lat. Chcę byś na nowo cieszył się z każdego koncertu. Ale będąc ze mną, nie zrobisz tego.
Mlasnęła cicho, a blask sprzed kilku chwil na nowo znikł, przykryty warstwą grubych rzęs. Czułem jak w moich oczach zbierają się łzy, chociaż doskonale wiedziałem, że ma ona rację. Nie potrafiłem przyznać, że to rzeczywiście koniec. Że to skończyło się już dawno temu.
Widząc, że dziewczyna chce wychodzić z pokoju, ruszyłem za nią i mocno objąłem, głaszcząc po głowie. Moje powieki w końcu nie wytrzymały natężenia siły łez i pozwoliły im bezwładnie wypłynąć.
- Pojedź ze mną - szepnąłem i odchyliłem delikatnie jej głowę, aby na mnie spojrzała. Lekko się uśmiechnęła i z powrotem we mnie wtuliła.
- Chcę pobyć sama, ale mogę cię odwiedzić któregoś dnia w przerwie świątecznej. Jeśli zechcesz - odezwała się po dłuższej chwili, jak gdyby poprzednia, cięższa rozmowa, wcale się nie odbyła.
- Naprawdę, chciałbym, byś była ze mną w święta.
- To nie ostatnie święta, Zayn - westchnęła, a ja przestałem nalegać. Po prostu napawałem się jej ciepłem i zapachem, trzymając w swoich objęciach kogoś naprawdę mi ważnego. Moją pierwszą poważną miłość. I chociaż zdawałem sobie sprawę, że to już koniec, doskonale wiedziałem, że ona już na zawsze pozostanie moją Jane.