niedziela, 30 czerwca 2013

26. "Co? Gdzie jest? Trzeba dzwonić na policję!"

Flavie

Pod wpływem nakazu Harry'ego usiadłam na łóżku i zaczęłam wpatrywać się w chodzącego od kąta do kąta chłopaka. Ręce trzymał splecione na karku, intensywnie zbierał myśli obierając sobie sufit, jako punkt widokowy. Cisza, która wypełniała pomieszczenie zaczęła mnie krępować i chciałam jak najszybciej ją przerwać. Z drugiej jednak strony nie miałam ochoty rozmawiać z Harrym. Byłam na niego zła i przyznaję, jestem zazdrosna o Melanie. 
- Posłuchaj - brunet wypuścił powoli powietrze z płuc i spojrzał na mnie uważnie. - Nie możemy tak postępować.
- No co ty nie powiesz? - burknęłam pod nosem i założyłam ręce na piersiach, a mój wzrok nadal był tępo utkwiony w podłodze. Nie miałam najmniejszej ochoty na niego patrzeć, a jak mu źle to niech idzie do Melanie.
- No widzisz? Już się dąsasz. Oboje nie jesteśmy dojrzali, by mówić o związku - mruknął kucając przede mną.
- Bo nie ma żadnego związku.
- No właśnie. Musimy sobie odpuścić tą całą szopkę, która nie jest do niczego potrzebna. Ja nie będę zazdrosny o Eddiego, ani nikogo innego, a ciebie nie będzie obchodzić kto mi się podoba. Skoro oboje nie umiemy dojść do porozumienia i nie wiemy co od siebie chcemy, to będzie najlepsze wyjście - spojrzał na mnie wyczekująco, ale ja nadal omijałam go wzrokiem i zacisnęłam szczękę. Gwałtownie wstałam i przesuwając go ręką podeszłam po okna. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
- Zostaw mnie! - podniosłam głos czując jego dużą, ciepłą dłoń na moim biodrze.
- Jeśli będziesz się tak zachowywać to nigdy nie znajdziesz chłopaka - prychnął odsuwając rękę od mojego ciała i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą, zdenerwowaną na siebie. Sama nie wiem czego chcę. - Przemyśl to - usłyszałam ponownie jego ochrypnięty głos i dźwięk zamykanych drzwi.

Jane

Zmęczona, obolała i głodna leżałam na łóżku wpatrując się w sufit, który od kilku dni był moim jedynym punktem do zawieszenia wzroku. Nie miałam siły nawet unieść głowy, a posiłki, które przynosiła mi Ana co dwa dni, jadłam na leżąco.
W głowie obijały mi się jej ostatnie słowa: "Pamiętaj, nie będzie można zrobić powtórki, więc nie spieprz niczego.". Tamten dzień był dla mnie najgorszym jaki mogłam przeżyć. Zostałam..., zostałam zgwałcona...
Kompletnie nie potrafiłam się obronić, tak jakby coś zawładnęło moim ciałem i przez to nie mogłam się ruszyć. Czułam się przez to nie jak człowiek, ale jak przedmiot, zabawka, z którą każdy mógł zrobić co chciał.

***

Mahoniowe drzwi zaczęły się otwierać. Ana przyszła. Nie miała jednak przy sobie jedzenia, ani wody. Trzymała w ręku czarno białą sukienkę, którą noszą pokojówki. 
- Oryginalny strój pokojówki mieszkającej tutaj trzydzieści lat temu! - oznajmiła mi kładąc ubranie na rogu łóżka. Kilka dni temu zostałam zapoznana z jego planem. Planem mojej śmierci, dla uczczenia morderstwa w tym domu, trzydzieści lat temu. Przestawiła mi całą scenografię, dała mi rolę do nauczenia. Przefarbowała włosy na bardziej zbliżony odcień. Miałam zagrać młodą pokojówkę, która sypia z panem domu, w tajemnicy przed jego żoną. Tą scenę już odegraliśmy. Zostałam zmuszona do współżycia z mężczyzną i nie potrafiłam się przeciwstawić.
Dzisiaj nadszedł dzień zagrania kolejnej, ostatniej sceny. Mojej śmierci, gdy żona pana domu dowiaduje się o naszym romansie. Tak bardzo chciałam zamknąć oczy i obudzić się z powrotem we własnym domu, obok Zayna, który tak bardzo mnie zranił. Zaraz po naszej kłótni, gdy wybiegłam z domu, sądziłam, że za mną pobiegnie, ale zamiast tego pół godziny potem zobaczyłam go w barze, pożerającego wzrokiem młodą brunetkę. I gdyby nie tamta sytuacja, gdyby nie wypadek, jaki nastąpił później, wszystko byłoby dobrze.
Ale teraz nic nie jest dobrze. Tkwię w domu z Aną, panem domu i jestem skazana na śmierć. 
- Ej, Margaret, nie płacz - powiedziała Ana. Dała mi takie imię, bym bardziej wcieliła się w postać zamordowanej pokojówki. - Już niedługo będzie w porządku, prawda? - uśmiechnęła się pocierając kciukiem mój policzek i złożyła pocałunek na moich ustach. - Nawet nie wiesz jak długo szukałam osoby tak odpowiedniej jak ty. 
Wyciągnęła telefon z kieszeni i miała gdzieś zadzwonić, ale po domu rozległ się krzyk chłopaka, który grał pana domu. Ana zostawiła telefon na komodzie i wyszła poirytowana z pokoju, każąc mi poczekać pięć minut.
Nie miałam siły podnieść ręki, ale na samą myśl o Flavie, George, chłopcach.. łzy jeszcze mocniej zaczęły spływać po moich policzkach, a ja sięgnęłam po jej telefon i drżącymi dłońmi zaczęłam wystukiwać numer, który znałam na pamięć. Całymi nocami powtarzałam go w myślach.

George

Ta dziwka znowu tutaj przyszła. Czy ona nie ma co robić w domu? No, bo ile razy dziennie można przychodzić do tego samego miejsca?! Tym bardziej, że zasadniczo nie zna tutaj nikogo.
- A ty tu czego? - warknęłam widząc jak udaje nieśmiałą i uśmiecha się głupio szukając wzrokiem Malika. Zaraz jej coś zrobię, przysięgam. - Nudzi ci się czy jak? - dodałam, specjalnie zajmując całą kanapę.
- Nie powinno cię to obchodzić - powiedziała tym swoim słodkim głosikiem, chociaż w oczach iskrzyły jej kurwiki. - Przyszłam do Zayna - uśmiechnęła się szelmowsko.
- Ja pierdolę - podeszłam do niej przeklinając pod nosem. - Muszę cię zmartwić - udałam, że jest mi przykro, a zaraz potem prychnęłam pod nosem. - Niestety go nie ma - dodałam i wskazałam palcem na drzwi. - Także żegnam - powiedziałam lekceważąco i łapiąc jej bluzkę odwróciłam ją w kierunku wyjścia. Od razu wyrwała mi się stając do mnie przodem i spojrzała na mnie zdenerwowana.
- Nie bądź taka pewna siebie - fuknęła mierząc mnie wzrokiem. Starałam się zachować spokój, ale skoro nie ma chłopców, to nie muszę się ograniczać. Zresztą... i tak bym się nie ograniczała.
- Daje ci kurwa minutę, dlatego odwróć się, przejdź przez korytarz i wypierdalaj - poinstruowałam ją z suchym uśmiechem.
- Chyba śnisz - uśmiechnęła się szyderczo. - Zaczekam na niego, to żaden problem - dopowiedziała i już chciała mnie ominąć i iść usiąść na kanapie, kiedy moja cudowna ręka okazała się szybsza łapiąc tą ździrę w porę.
- Wypierdalaj stąd, bo zaraz naprawdę ci coś zrobię!
- Zapomniałam, że żabojady, znaczy Francuzi... - specjalnie to powiedziała, wiedząc, że mnie to jeszcze bardziej nakręci - ...kochają dużo gadać, a gówno potrafią zrobić.
To wystarczyło, bym wplątała się w jej włosy i przewróciła na podłogę. Zaczęłyśmy się nawzajem szarpać i wyzywać. Usiadłam na niej, jedną ręką nadal trzymając jej kudły, a drugą wymierzyłam prosto, w jej słodką buźkę, która potem szybko się odchyliła, wypluwając ślinę z drobinkami krwi. Och, już dawno się nie biłam, ale tego się nie zapomina.
- Nienawidzę takich dziwek jak ty - syknęłam próbując znowu ją uderzyć, ale Melanie zrzuciła mnie z siebie i teraz to ona była nade mną.
- Kto tu jest dziwką to już nie będę mówić - wysapała uderzając mnie głową prosto w czoło. Złapałam jej chudą rączkę za nadgarstek i okręciłam ją, po czym pociągnęłam mocno do tyłu, na co dziewczyna zaczęła jęczeć. Dzięki jej nieuwadze wyswobodziłam swoją nogę i kopnęłam ją prosto w żebra, odpychając od siebie. Melanie, łapiąc się za klatkę piersiową już wstawała, by ponownie się na mnie rzucić. Trzymałyśmy się za ramiona, próbując uderzyć o kanty stołu. Następnie, gdy tylko kopnęłam ją w podbrzusze i naplułam na nią, brunetka wplątała swoje ręce w moje włosy, próbując sprowadzić mnie na podłogę.
- Ej! Przestańcie! - usłyszałam za sobą głos Flavie, której nie byłam w stanie zobaczyć, bo ta ździra nadal trzymała mnie za włosy. - Zostaw ją! - poczułam jak Melanie powoli wstaje, a zaraz potem zobaczyłam jak młoda trzyma ją za materiał pod szyją. - Co wy ze sobą robicie?! - powiedziała pełna wyrzutu. Widać było, że nie jest w nastroju. Starałam się przywrócić swój równomierny oddech, ale nadal miałam ochotę obić jej facjatkę.
- To ona zaczęła - syknęła Melanie, próbując się wyrwać Flavie. Nie wiedziałam, że brunetka ma tyle siły by  ją podnieść.
- Zachowujecie się jak dzieci! - ryknęła na cały dom i obrzucając nas wrogim spojrzeniem puściła dziewczynę ponownie kierując się na górę. - Lepiej jakbyś już poszła - dodała patrząc na Melanie, a ja uśmiechnęłam się zwycięsko widząc, że ta suka wychodzi bez żadnego słowa z mieszkania, co było dziwne. Wpadła, zaczęła się ze mną bić i bez przeprosin wyszła. Jeśli tym razem nie obiłam jej za bardzo, to jeszcze znajdę okazję. Nie będzie tutaj wprowadzała własnych zasad.

Zayn

- Musimy omówić wiele spraw związanych z waszą dalszą trasą - usłyszałem razem z chłopakami na samym wejściu. Nasz menadżer siedział wygodnie na swoim czarnym, skórzanym fotelu i palcem wskazywał, abyśmy usiedli na krzesłach. - Zayn - zaczął, a ja już wiedziałem do czego będzie chciał nawiązać przez co moje oczy lekko się zaszkliły.
- Media są coraz bardziej dociekliwe. Zdążyli zauważyć, że od dwunastu dni nie widziano cię z Jane, a z Flavie i George tak. Zaczął się robić niezły szum i chciałbym, by zostało to sprostowane - westchnął pocierając dłonie. - Nie możesz powiedzieć prawdy, Zayn. Dzisiaj wieczorem zorganizowałem wam wywiad. Powiesz, że ty i Jane nie jesteście już parą, bo jeśli zastąpimy jej miejsce kimś innym, to zainteresują się bardziej  twoją nową dziewczyną i oszczędzimy sobie z nią kłopotów. Rozumiesz mnie? - spojrzał na mnie uważnie, a ja zacząłem drżeć. Mam tak po prostu wykreślić z mojego życia osobę, którą kocham?!
- Pojebało cię?! - krzyknąłem wstając i odsuwając gwałtownie krzesło oparłem dłonie na biurku. Spojrzałem w jego zdziwione tęczówki, w które ja wpatrywałem się ze wściekłością. Poczułem na ramieniu czyjąś rękę, jednak szybko ją zrzuciłem będąc cały nabuzowany. - Ty w ogóle wiesz co mówisz?!
- Zayn, wiem jak się czujesz. Ale umowa do czegoś zobowiązuje, nie pamiętasz? "Związki prywatne nie będą wpływać na zespół". Pomyśl o tym, jak odbija się to na One Direction - próbował zachować spokój, jak to on, a chłopcy siedzieli cicho nawet nie próbując mi pomóc. Czułem się samotny z tym wszystkim.
- Zasrana umowa - burknąłem pod nosem i z powrotem usiadłem. - To może lepiej znajdź "dziewczynę" Niallowi albo Liamowi - dodałem robiąc cudzysłów przy piątym słowie, bo naprawdę nie miałem już do tego wszystkiego nerwów.
- Do Liama nie mam zastrzeżeń, a z Niallem... no cóż... też trzeba porozmawiać na temat jednego ze zdjęć. Ale to może kiedy indziej. Zresztą Niall idealnie sprawdza się w roli singla. Och, chłopcy, chłopcy - przewrócił oczami. - Sami wiecie, że nic w tym świecie nie jest proste. 
- Mówisz to z taką lekkością... - syknąłem przez zaciśnięte zęby i poczułem wibracje w kieszeni. - Jakbyś w ogóle nie miał uczuć - dodałem wstając, aby wyjść na korytarz i zobaczyć kto dzwoni. - I przede wszystkim to nie ty straciłeś osobę, którą kochasz! I to nie ty nie wiesz gdzie obecnie jest! Więc łaskawie się zamknij i spróbuj mi jakoś pomóc! - powiedziałem i trzasnąłem drzwiami zostawiając piątkę osłupiałych ludzi.

Niall

- Powinieneś go zrozumieć. Zobacz jakim jest wrakiem człowieka. Zobaczysz, niedługo wszystko samo ucichnie. A Jane się znajdzie - ostatnie zdanie powiedziałem tak, jakbym wcale w to nie wierzył. Już nawet zapomniałem jak ona wygląda...
Nagle wszyscy znajdujący się razem ze mną w pomieszczeniu usłyszeli jak ktoś z powrotem wszedł. Natychmiast się odwróciłem patrząc na Zayna, która wyglądał, jakby zobaczył ducha. Cały czas miał otwarte usta, poszerzone źrenice, a jego dłonie strasznie się trzęsły. Telefon miał przyłożony do ucha i próbował nam coś powiedzieć.
- Zayn? - odezwał się Liam, wstając z miejsca. Wszyscy wpatrywaliśmy się w niego, ponieważ wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć. Mulat nie mógł złapać nawet oddechu, po prostu stał cały się trzęsąc i wpatrywał się pusto przed siebie.
- Jane - przecisnął przez zaciśniętą krtań. - Jane - powiedział jeszcze raz oddychając szybko i nierównomiernie.
- Co z nią? - Louis podszedł do niego i położył rękę na jego ramieniu, a on po kilku głębszych wdechach uniósł lekko głowę i spojrzał na każdego po kolei.
- Dzwoniła - odezwał się niewyraźnie nadal ciężko oddychając. Wszyscy otoczyliśmy go ramieniem, by przypadkiem się nie przewrócił, co w jego stanie mogło się zdarzyć. - Jane - jego głos łamał się z każdym kolejnym słowem. Nie wiedziałem jak mam się zachować.
- Co? Gdzie jest? Trzeba dzwonić na policję! - krzyczał i pytał jak oszalały nasz menadżer odpychając nas wszystkich od bruneta. Kładąc dłonie na jego ramionach zaczął nim trząść próbując przywrócić go do rzeczywistości, co i tak nic nie zdziałało. - Malik, mów! - dodał, sam ledwie co opanowując emocje.
- Zayn, powiedz coś, błagam... - Lou również próbował go jakoś ocucić, jednak ten stał jak słup z otwartą buzią i patrzył na nas pustym wzrokiem.
- Musimy jej pomóc... - w końcu się odezwał, ale my nadal nie wiedzieliśmy gdzie jest brunetka, a to było nam najbardziej potrzebne. Odwracając się zauważyłem, że Harry już dzwoni na policję.

Jane

Mahoniowe drzwi ponownie się otworzyły, ukazując postać Any. Uśmiechała się do mnie ciepło, co robiła bardzo często. Nie mogłam uwierzyć jak ten uśmiech potrafił mnie zahipnotyzować, by dać jej się wprowadzić do tego domu. Moje serce nie biło nigdy tak mocno, jak teraz, gdy liczyła się każda sekunda. 

*retrospekcja*

Moje drżące dłonie wystukiwały numer Zayna, podczas gdy wzrok zawieszony był na drzwiach, które w każdej chwili mogły się otworzyć.
- Tak? - odezwał się zachrypnięty, zdenerwowany głos Mulata. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach na dźwięk jego głosu, którego tak dawno nie słyszałam. 
- Zayn, posłuchaj mnie - próbowałam opanować oddech, który stawał się coraz bardziej nierównomierny. - Nie wiem gdzie jestem, naprawdę nie wiem. Ale chcę byś tutaj był, chcę by to wszystko się skończyło - policzki piekły mnie od ilości słonych łez. - Wiem tylko, że nie opuszczałam Londynu i że niedaleko bije tutaj kościelny dzwon. Boże, Zayn - zachlipiałam. - Proszę, pomóż mi, przyjedź do mnie - zaraz po tym usłyszałam kroki Any, więc szybko się rozłączyłam i odłożyłam telefon na miejsce. 

*koniec retrospekcji*

- Nie płacz, Margaret - szepnęła brunetka, podchodząc do mnie. - Zaraz cię wykąpiemy, uczeszemy i ubierzemy. Spokojnie - jej głos odbijał się ode mnie jak echo, podczas gdy moje myśli krążyły wokół jednego. By był tutaj Zayn.

***
Shecky, Taiga.

So.. witam ponownie! Sobie zrobiłam wolne na dwa rozdziały (tak dużo, wiem xd) Ale już jestem, z moimi psychicznymi rzeczami dookoła! Strasznie się stęskniłam za tym, a teraz nadchodzą wakacje, więc wiecie.. może notki będą pojawiać się częściej? <haha>
No hejka! Bardzo nie mogliście się doczekać tego rozdziału, a więc go macie. :) Dobra ja idę dalej się kurować, bo niestety złapała mnie kochana grypa, a więc buziaki i do następnego. : **
A ja idę sobie swagować z Chrisem Brownem, bo mnie zaprosił na after party po koncercie. ENJOY ♥

wtorek, 18 czerwca 2013

25. "A co, zazdrosna jesteś?"

Harry

Idąc w kierunku mieszkania Zayna cały czas myślałem o jego zachowaniu wobec mnie. Cały czas myślałem, że nadal kocha Jane i jest jej wierny, a tu takie coś.
Nadusiłem ręką na klamkę i wszedłem do środka gdzie panowała głucha cisza jakby nikogo nie było w domu. Już miałem krzyczeć coś w stylu ''Zayn jesteś tu?!'', ale usłyszałem odgłos tłuczonego się szkła i ruszyłam w jego stronę.
Po chwili stałem już w kuchni i patrzyłem jak odłamki szkła są rozniesione po całych kafelkach, a pośród nich Zayn.
- Zayn? – Mulat popatrzył na mnie ze złością w oczach. – Wszystko w porządku? – zapytałem, chociaż dobrze wiedziałem, że nic nie jest w porządku. Wszystko się pieprzyło każdego dnia.
- Zostaw mnie kurwa w spokoju! Rozumiesz?! - warknął, a zaraz potem syknął z bólu, ponieważ jakiś z odłamków przezroczystego tworzywa wbił mu się w rękę.
- Nie, nie zostawię cię w spokoju! - uniosłem się. - Co się z tobą dzieje stary? – zapytałem podchodząc do niego.
- Co się ze mną dzieje?! Co się ze mną dzieje?! – wrzasnął. – Gówno się kurwa dzieje! To ja powinienem zapytać się o to ciebie! – wskazał na mnie palcem.
- O co ci chodzi? – zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc.
- O to, że najpierw mówisz, że kochasz Flavie, a następnie flirtujesz z Melanie! – wyrzucił z frustracji ręce w powietrze.
- Może i tak, ale na Flavie świat się nie kończy. Nie mam zamiaru czekać na nią jak jakiś idiota kiedy ona mnie cały czas odpycha. Dlaczego mam nie korzystać kiedy Melanie jest mną zainteresowana? A po za tym to ty nie jesteś nic lepszy! – oskarżyłem go. – Twoja dziewczyna zaginęła, a ty znajdujesz sobie już drugą!
- Wcale nie! Kocham Jane! - krzyczał cały w złości, jakby wymuszenie. Jego słowa wcale nie brzmiały prawdziwie. - Kocham ją - jego głos się załamał, a zaraz potem zsunął się wzdłuż kuchennej szafki i usiadł na ziemi zasłaniając twarz dłońmi. - Kocham ją - powtórzył ponownie i znów, znów i jeszcze raz. Wmawiał to sobie. Nie kochał już jej tak jak kiedyś. Jego uczucia w stosunku do niej się zmieniły. Nie mogłem patrzeć na swojego przyjaciela w takim stanie. Bolał mnie ten widok pomimo tego, że przed chwilą się ze sobą kłóciliśmy o dziewczynę. Tak nie powinno być.
Podszedłem do Mulata i położyłem rękę na jego ramieniu.
- Wstawaj Zayn – powiedziałem spokojnie. 
- Odejdź Harry… Daj mi czas. Chcę to wszystko przemyśleć… - kiwnąłem głową na znak, że rozumiem i ostatni raz na niego patrząc odpuściłem kuchnię.
Idąc w kierunku przedpokoju spostrzegłem, że Flavie cały czas tam stała i przysłuchiwała się temu wszystkiemu. Jej wzrok natrafił na mnie, a po chwili mogłem zobaczyć na jej twarzy jedną, niewinną łzę ześlizgującą się po delikatnym policzku. Chciałem do niej podejść i wszystko wyjaśnić, ale ona szybko mnie odepchnęła, po czym pobiegła do swojego pokoju.
- Świetnie – skomentowałem wzdychając rozpaczliwie. Odkąd Jane zaginęła wszystko zaczęło się walić. Mogłaby już wrócić…

Melanie

Siedziałam na kanapie i liczyłam pieniądze, które dał, a raczej dołożył mi Harry na operację dla mojej chorej babci, co oczywiście nie było prawdą, bo ona brzmiała tak, że te pieniądze pójdą na dragi i długi.
Kiedy Harry i Zayn się o mnie kłócili w mojej głowie zrodził się piękny plan. Poza rozkochaniem ich w sobie tak bardzo by dawali mi pieniądze, kiedy tylko będę chciała, wymyśliłam, by ich skłócić ze sobą, kiedy będzie tylko okazja. Lubiłam mieszać w życiu czyichś osób. Może to, dlatego, że ktoś namieszał w moim? Nie wiem i mało mnie to obchodzi.
Z uśmiechem na twarzy schowałam pieniądze do pudełka i odłożyłam je do szafki. Wyjęłam telefon z kieszeni i wykręcając bardzo dobrze znany mi numer nacisnęłam palcem na ekran by zadzwonić.
- Cześć Tom - odezwałam się, jak na razie miło. Przecież nie będę od początku rozmowy z tym dupkiem go wyzywać, bo nie da mi dragów. - Mam kasę, więc... - przeciągnęłam i czekałam tylko na to, aż powie mi gdzie mamy się spotkać.
- Tam gdzie zawsze - tej jakże krótkiej odpowiedzi nie musiałam długo wyczekiwać, a zaraz potem uśmiechnęłam się sama do siebie. Zabrałam kurtkę, ubrałam buty i wyszłam z pieniędzmi w kieszeni, kierując się w stronę starych kamienic.


Późnym wieczorem...

Flavie

Po długim siedzeniu w pokoju i wyzywaniu w myślach Harry'ego postanowiłam zejść na dół i zobaczyć co robi reszta. 
Kiedy powoli schodziłam schodami nie było nikogo słychać, co wydało mi się dziwne. Delikatnie szłam przed siebie i zauważyłam, że wszyscy siedzą przed telewizorem oglądając jakiś denny serial, który nie interesował nikogo, co można było wyczytać z ich min. Zayn z piwem w zabandażowanej dłoni cały czas spoglądał na zdjęcie, które przedstawiało jego i Jane. Było mi go szkoda, ale nie pokazywałam tego, bo mi też nikt nie współczuł. George z nogami na stoliku znalazła się dziwnym trafem obok Nialla, który ani trochę nie wyrażał zainteresowania jej osobą. Louis rozmawiał z kimś przez telefon, a Liam prawie usypiał na niewygodnym, beżowym fotelu. Brakowało mi tylko Stylesa.
Zwróciłam się ku kuchni, bo nie widziałam sensu, aby siedzieć pomiędzy nimi i dalej się nudzić. Przekroczyłam próg jasnego pomieszczenia i na powrót cofnęłam się o dwa kroki widząc tego dupka, który uśmiechał się do mnie, popijając sok.
- Usiądź ze mną - wskazał na krzesło obok siebie, a ja pokręciłam przecząco głową. Nie potrafiłam się ruszyć, po prostu nie mogłam. - Flavie, ja przepraszam - powiedział niemal niesłyszalnie i spojrzał w moje tęczówki. Nie chciałam mu się ugiąć. Nie tym razem. - Ja wcale tak nie myślałem.
- Nie! Ty nigdy nic nie myślisz! Wiecznie tylko rzucasz słowa na wiatr! - krzyczałam cała czerwona i mimo oporu podeszłam do niego bliżej. - I co? Myślisz, że powiem "okej" i wszystko będzie dobrze? - prychnęłam przybliżając twarz jeszcze bardziej do jego. - Jak tak, to bardzo się mylisz - dodałam odwracając się na pięcie w celu ponownego zamknięcia się w pokoju i wypłakaniu, ale jak zwykle ktoś musiał mnie powstrzymać i tym kimś był oczywiście, nie kto inny jak Harry.
- Puść mnie! - podniosłam głos i spróbowałam się wyrwać. Naprawdę miałam już kompletnie dość jego chorego zachowania w stosunku do mnie. - Głuchy jesteś?! - ryknęłam i usłyszałam jak ktoś idzie w naszym kierunku. Momentalnie mnie puścił, a ja wpadłam na przybitego Zayna, który mnie objął i spojrzał gniewnie na bruneta. 
- Nie słyszałeś, że krzyczała byś ją puścił? – zapytał oschle, co mnie trochę zdziwiło, ale w duchu krzyczałam z radości, bo należało mu się za to, co mi zrobił.
- Spokojnie… - brunet uniósł ręce w geście poddania i cofając się o pół kroku. – Nic jej nie zrobię – zapewnił spoglądając na mnie.
- Myślałem, że Flavie już cię nie obchodzi.
- Nic takiego nie powiedziałem. Zajmij się lepiej swoimi sprawami i nie wpieprzaj się w czyjeś życie – warknął Harry patrząc na Zayna jakoś inaczej niż przed chwilą.
Atmosfera zrobiła się napięta, a powietrze jakby gęstsze. W całej kuchni panowała cisza, przerywana tylko ciężkimi oddechami chłopaków.
- Będę się wpieprzał, bo nie pozwolę byś skrzywdził siostrę mojej dziewczyny.
- Byłej dziewczyny – powiedział Styles dając nacisk na pierwsze słowo i uśmiechnął się złośliwie.
Ciało Mulata napięło się na słowa zielonookiego.
Malik wypuścił mnie z objęcia i odepchnął lekko na bok podchodząc powoli do kędzierzawego z zaciśniętymi pięściami.
- Zayn daj spo… - nie zdążyłam dokończyć, bo Malik przerwał mi gestem dłoni.
- Nie wtrącaj się, Flav – rozkazał. – To sprawa między nami – dodał przez zaciśnięte zęby. Mimo zakazu zbliżania się do nich podeszłam bliżej i jakoś wcisnęłam pomiędzy, przodem do Zayna.
- Nie, Zayn. To i tak nic nie da - położyłam dłoń na jego ramieniu, jednak on stał niewzruszony patrząc na Harry'ego groźnie. - Zrozum, że ciągłe kłótnie, tym bardziej nawiązujące do Jane ranią najbardziej, więc oszczędź. Proszę - mówiłam błagalnie i spokojnie patrząc mu prosto w oczy.
Brunet nie myśląc długo odwrócił się tyłem kierując do salonu, gdzie ja w tym czasie obrzuciłam Harry'ego nienawistnym spojrzeniem.
- Może byś się w końcu uspokoił? Nawet nie wiesz jak on cierpi, gdy tylko ktoś o niej wspomni. Człowieku ty w ogóle masz jakieś uczucia? - wysyczałam przez zęby i nie zamierzałam jak na razie się nigdzie wycofywać.
- Taa... tak się przejmuje, że najchętniej to zaliczyłby tą Melanie, o tu, teraz - odpowiedział mi tak samo szorstko i wskazał palcem na podłogę.
- Mówisz o sobie? - docięłam mu i przesuwając jego rękę zamierzałam przejść, aby nalać sobie soku.
- A co, zazdrosna jesteś? – zapytał.
- Nie mam o co, a raczej, o kogo – oznajmiłam niemiłym tonem.
- Więc co ci do tego czy mam ochotę pieprzyć się z Melanie czy nie?
- Bo… Nie obchodzi mnie to – powiedziałam chcąc ukryć prawdę, która brzmiała tak, że byłam cholernie zazdrosna. Może i nie byłam z Harrym, wkurwiał mnie często, ale to i tak nie mogło zmienić tego, co do niego czuję. A co ty do niego tak w ogóle czujesz? – zapytało moje drugie ja. Zamknij się - odpowiedziałam cała nabuzowana w środku.
- No właśnie - powiedział widząc, że najzwyczajniej w świecie znowu chcę od tego wszystkiego uciec. Taka była prawda, ja po prostu już nie dawałam sobie rady z tym wszystkim. - Chodź - usłyszałam na sobą, tuż nad moim uchem, a za chwilę mogłam poczuć jego ciepłą dłoń, która splotła się z moją. Zaczął prowadzić mnie do pokoju, a ja z niewiadomych przyczyn nie mogłam mu się wyrwać.
- Co ty znowu ode mnie chcesz? - spytałam groźnie, bo naprawdę miałam go serdecznie dość.

***

Shecky, Mila.

TAK WIEMY, ŻE NIE  BYŁO ROZDZIAŁU PRAWIE MIESIĄC! Ale było to spowodowane tym, że jak wiecie kończy się rok szkolny, a że niektóre oceny trzeba było poprawić to Shecky i Mila nie miały zbytnio czasu na pisanie. I TAK WYBACZCIE, ALE NIC NA TO NIE PORADZIMY.
Hejoo! W końcu po tak długim czekaniu jest rozdział. Krótki, ale ważne, że jest. Ten był ostatnim rozdziałem, jaki na tym blogu napiszę razem z Skecky, bo już następny będzie pisała Skecky i Taiga ;) Szczerze mówiąc boję się tego, z jakimi pomysłami Taiga tutaj wróci xd Z takimi osobami to nigdy nic nie wiadomo ;d haha. Kiedy dziewczyny będą pisały ja będę sobie czekała na nowy rozdział i śledziła ich poczynania ;d
Ja odchodzę, ale moja postać – Melanie zostaje. Stety czy niestety? Myślę, że niestety, bo ostatnio pisaliście, że was strasznie wkurza i w ogóle ;d Haha musicie jeszcze się z nią trochę pomęczyć ;p
Taak, wiesz co? Gdyby nie ty, Mila, to nie wiem co było by z tym blogiem. DZIĘKUJĘ CI, z całego serducha normalnie. : * A rzeczywiście, z tym powrotem Taigi to nigdy nic nie wiadomo, aż sama się boję. :P Także to by było na tyle i PODZIĘKUJCIE MILI W KOMENTARZU! DZIEWCZYNIE TEŻ SIĘ COŚ OD ŻYCIA NALEŻY. :D
No ja też już będę się z wami żegnała… Nie lubię się żegnać. Nigdy nie wiem, co powiedzieć czy napisać… 
Na początku chcę bardzo podziękować Taidze i tobie Skecky za to, że pozwoliłyście mi tutaj pisać razem z wami. Dzięki wam pierwszy raz pisałam rozdział w trzy osoby i w ogóle pierwszy raz pisałam bloga z kimś. Szczerze mówiąc nie lubię pisać bloga w dwie osoby, ale pisanie go z tak wspaniałymi osobami jak wy to, co innego <3
Chcę podziękować również wam – czytelnikom, że kiedy pojawiłam się na tym blogu nie pisaliście czegoś typu ''Boże, po co wy ją w ogóle wzięłyście?'', ''Weź stąd dziewczyno idź'' i tak dalej. Wy przyjęliście mnie z ''otwartymi ramionami'' co mnie bardzo ucieszyło. Przepraszam was, jeżeli Mel tutaj namiesza jeszcze bardziej niż teraz, ale cóż… Takie życie ;)
To tyle…
Pozdrawiam i całuję Mila ;*