czwartek, 25 kwietnia 2013

21. "Czy my jesteśmy razem? Od wczoraj?"

Harry

Jak na złość, zaraz po wyjściu z domu dziewczyn i pojechaniu do domu, okazało się, że moje klucze zostały w busie. Zrezygnowany więc poszedłem do Zayna. Jego co prawda nie było, ale doskonale wiedziałem gdzie są zapasowe kluczyki, a mianowicie w jednej z lampek na korytarzu. Nie jest to zbyt właściwe miejsce, no ale nie będę się sprzeciwiać. Wszedłem do mieszkania i od razu padłem zrezygnowany na łóżko w pokoju gościnnym. Nie chciało mi się nawet wejść na Twittera, po prostu nie miałem na nic ochoty. 

Zayn


Chwiejąc się na wszystkie strony wyciągnąłem klucz z kieszeni i po kilku próbach włożenia go do zamka wreszcie się udało. Nadusiłem na klamkę, a następnie otworzyłem drzwi śmiejąc się głośno razem z Melanie. Ruszyłem do przodu chwiejnym krokiem ciągnąc za sobą dziewczynę.
- Ale się schlałam – stwierdziła jąkając się, na co wybuchnąłem głośnym śmiechem. Ogólnie to wszystko mnie śmieszyło. Nawet jak sobie przypomniałem o kłótni z Jane to chciało mi się śmiać.
- Nie wierzę, że wypiłaś więcej ode mnie - mamrotałem, gdyż plątał mi się język. Ocierałem się prawym ramieniem o ścianę, jakbym miał coś z błędnikiem. Czułem się wspaniale, niby w amoku, jednak bardzo dobrze. Tego właśnie było mi trzeba!
- To uwierz – zachichotała i już po chwili usłyszałem głośny huk. Spojrzałem pod nogi i zobaczyłem leżącą brunetkę, której wyraz twarzy mówił ''Boli. Zaraz się rozpłaczę''. – Ałaa – zawyła próbując się podnieść, co szło jej okropnie. Postanowiłem pomóc, ale kiedy brązowooka złapała się mocno mojej reki zachwiałem się i upadłem obok niej wydając z siebie cichy jęk. Zacząłem się śmiać jak idiota, chociaż nieco zabolała mnie kość ogonowa.
- Ojejku - zamknąłem oczy chichrając się nie wiadomo z czego. - Ale ja jestem głupi.
- Popieram.

Harry


Obudził mnie głośny huk i moja pierwsza myśl to ''Ktoś się włamał''. Zerwałem się szybko z łóżka i zbiegłem na dół po drodze potykając się o własne nogi. Kiedy znalazłem się już na schodach zobaczyłem dwie leżące na podłodze postacie, które podśpiewywały się cicho. Zayn, cały czerwony i śmierdzący alkoholem oraz brunetka, podobnie wyglądająca jak przyjaciel. Musieli nieco zabalować, ale to nie zdziwiło mnie tak bardzo. Zdziwiło mnie, że to wcale nie była Jane, a nieznana mi dziewczyna.
- W porządku? - spytałem, chociaż doskonale wiedziałem, że nie odpowiedzą mi nic sensownego i podszedłem do nich, by pomóc im wstać. Było to dość trudne, ale po kilku minutach udało mi się ich postawić do pionu, a raczej zaciągnąć do łóżek. Kiedy Zayn i nieznajoma dziewczyna smacznie spali w łóżkach udałem się do miejsca, z którego przyszedłem i rzuciłem się na łóżko nawet nie zdejmując ubrań. Byłem wykończony, co było dziwne, bo przez cały dzień nic takiego nie robiłem. Zamknąłem oczy by po chwili rozkoszować się błogim snem.

Melanie

Otworzyłam powoli prawe oko, a po chwili to samo zrobiłam z lewym. Kiedy przyzwyczaiłam się już do tego, że w całym pokoju jest jasno usiadłam po turecku przecierając rękami twarz. Miałam wrażenie, że głowa zaraz mi wybuchnie i znajdę się w kostnicy pomiędzy innymi trupami.
- Boże gdzie ja jestem? – mruknęłam pod nosem zaraz po tym jak uświadomiłam sobie, że to nie jest mój pokój. Ze wczorajszej nocy nie pamiętałam nic, czego powodem były narkotyki. W mojej głowie przewijały się, co chwilę urywki gdzie barman nalewał mi różne alkohole, a ja wszystko wypijałam duszkiem.
Wstałam z łóżka i opuściłam pokój znajdując się na korytarzu gdzie było mnóstwo drzwi i schody prowadzące na dół. Bez namysłu udałam się w ich kierunku, a następnie cicho po nich zeszłam cały czas rozglądając się dookoła z obawą, że ktoś może mnie zobaczyć. – Jeszcze trochę – szepnęłam widząc drzwi, które zaraz po otworzeniu sprawiłyby, że opuściłabym to mieszkanie niezauważona. Niestety ktoś miał inne plany.
- Hej! Poczekaj! – usłyszałam na sobą czyjś męski głos i zatrzymałam się w połowie kroku. – Już idziesz? Myślałem, że poczekasz aż Zayn się obudzi - Zayn? Jaki Zayn? U kogo ja kurwa jestem?!
Odwróciłam się powoli w stronę mojego rozmówcy i kiedy zobaczyłam, z kim rozmawiam nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał członem znienawidzonego przeze mnie zespołu One Direction. Dlaczego znienawidzonego? Ponieważ gdzie bym nie poszła tam widziałam ich plakaty i słyszałam prowadzone rozmowy, jacy to oni nie są. W radiu, Internecie, na Twitterze i wielu, wielu innych stronach. Po prostu byli wszędzie!
- Przepraszam kurwa co? - zmrużyłam oczy i zacisnęłam dłoń, bo moja skroń zaczęła pulsować tak boleśnie, że miałam ochotę krzyknąć z bólu. - Przepraszam, ale musiała zajść jakaś pomyłka - dodałam odwracając się na pięcie i zrobiłam krok do przodu.
- Zostań, przecież w takim stanie nie dojdziesz do domu, a prędzej kac Cię wymorduje - jego przemiły, zachrypnięty głos drażnił moje uszy, niczym dźwięk paznokci, które jeździły po tablicy. Naprawdę nie mam nic do ich osób, bo ich nie znam, ale dzięki wspaniałym fankom mam ich dość. One Erection. Robią z siebie pedałów, łapią za tyłki i krocza, całują i przytuają, a napalone dwunastolatki się tym podniecają i wymyślają Larry'ego, Narry'ego, Niama i inne hot bromance, a potem dziwić się, że zespół uważany jest za homo.  - Poradzę sobie - chciałam już otworzyć drzwi, kiedy do moich uszu dobiegł głos chyba Zayna.
- Harry, z kim rozmawiasz? To Jane? - Jane? Jaka Jane? Boże, w co ja się wpakowałam?
- Nie. Chodź tu Zayn – po chwili stałam przed Mulatem i Harrym nadal trzymając dłoń na klamce. Nie miałam zamiaru przebywać w tym domu ani chwili dłużej. Poza tym przez ból głowy nawet mówienie sprawiało mi trudność, a czym dłużej zwlekałam z wzięciem aspiryny tym bardziej mnie wszystko bolało.
- Kto to? – mruknął brązowooki przecierając oczy.
- To raczej ja powinienem zadać ci takie pytanie – mruknął zielonooki.
- To wy sobie pogadajcie, a ja już pójdę – powiedziałam naciskając na klamkę.
- A już pamiętam! – krzyknął Zayn, przez co moja głowa chyba wybuchła. Miałam ochotę go zabić i patrzeć jak umiera w męczarniach.
- Nie drzyj się tak – syknęłam zaciskając mocno zęby.
- Ty jesteś Melanie.
- No raczej – odparłam niemiłym głosem.
- Chodź, dam Ci coś na ból głowy - rzekł w pełni spokoju i zmierzwił włosy. - A potem Harry Cię odwiezie, nie pozwolę byś się sama szwendała tak rano.
- To ja idę się wykąpać - odezwał się loczek i zniknął z korytarza, zostawiając tym samym mnie i Zayna samych. Kurczę, nic nie pamiętałam, nic a nic. Jak to możliwe, że w ogóle się styknęliśmy? Przecież obracamy się w innych środowiskach, czy ja zawsze muszę wpadać w coś chorego?!
- Jak się poszwendam sama tak rano nic mi się nie stanie – oznajmiłam.
- Wolę mieć pewność – posłał mi przyjazny uśmiech i gestem ręki pokazałbym poszła za nim. Jak chciał tak zrobiłam i już po chwili stałam w kuchni przyglądając się jak szuka po szafkach czegoś na ból głosy. Jak można nie wiedzieć gdzie, co się ma w własnym domu? – Wiedziałem, że gdzieś tu są – powiedział i położył na blacie aspirynę, a następnie wziął do ręki szklankę i wypełnił ją wodą. – Mam nadzieję, że pomoże – kiwnęłam tylko głową i wsadziłam tabletkę popijając ja przezroczystą cieczą. Chętnie wzięłabym jeszcze jedną, a nawet dwie. Często łykałam kilka tabletek, nieważne jakich, a potem miałam wrażenie jakbym osuwała się w dół będąc cały czas na nogach. Uwielbiałam to uczucie.
- Dzięki - mruknęłam mlaskając i przetarłam twarz dłonią.
- Pamiętasz coś z wczoraj? - spytał mnie chłopak, na co pokręciłam przecząco głową. - Ja wiem tylko, że dobrze się bawiliśmy - odpowiedział sam sobie. Chciało mi się strasznie spać, a do tego muszę iść do pracy na szesnastą, nie zdążę się wyleczyć, nie z tak pękającą głową.
- Nie za wiele. Nawet nie pamiętam jak się spotkaliśmy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zaczęłam główkować nad tym czy pójść dziś do pracy czy może zostać w domu i leczyć kaca. Szczerze mówiąc to boląca głowa nie była aż tak straszna jednak, kiedy pomyślałam sobie o tych szurających krzesłach po podłodze, odgłosach dochodzące z kuchni i krzykach kucharza to miałam dość życia.
- Czyli można uznać, że tak świetnie się bawiliśmy, że dlatego nic nie pamiętamy - zaśmiał się mulat i przyssał się do szklanki coca-coli. W tym samym czasie do mieszkania zadzwonił dzwonek, a chłopak ruszył się ze stołka i poszedł otworzyć drzwi. Zostałam więc sama, z bolącą głową i dziurą w pamięci. Powinnam się już przyzwyczaić, że nic nie pamiętam prawie każdej nocy, ale tak nie było. Zawsze mnie to wkurzało, a kiedy słuchałam, co ja robiłam, a czego nie robiłam zaraz po wzięciu jakiegoś narkotyku i wypiciu czegoś mocnego to miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Pomimo tego wielkiego minusa nie przestawałam brać. Nie umiałam przestać i nie chciałam. Dzięki prochom mogłam się od stresować i zasmakować lepszego życia. Życia gdzie problemy i zmartwienia nie istnieją.
- Jest u ciebie Jane? – usłyszałam głos jakiejś dziewczyny, a następnie trzaśnięcie drzwiami, przez co zawyłam z bólu. – Och całe szczęście! Już myślałyśmy, że się zgubiła – powiedziała ta sama dziewczyna, co wcześniej tylko tym razem jej głos nie był zmartwiony, a szczęśliwy.
- Flavie, ale to nie… - Mulat nie zdołał dokończyć zdania, bo już po chwili do kuchni wtargnęła jakaś dziewczyna, a zaraz za nią druga.
- Kto to jest? – zapytała czarnowłosa z takim dziwnym akcentem. Chyba francuskim, ale nie miałam głowy by nad tym się teraz zastanawiać.
- Yyy to jest Melanie – wskazał na mnie ręką z zakłopotaniem na twarzy. – Poznaliśmy się wczoraj w klubie.
- Twoja dziewczyna zniknęła, a ty zabawiasz się z jakąś laską, którą poznałeś na imprezie?! – oburzyła się towarzyszka czarnowłosej.
- Co?
- Zayn, ona nie wróciła na noc, rozumiesz? Zostawiła telefon, dokumenty... myślałam, że jest tutaj, a tymczasem ty gościsz jakąś Melanie. Zajebiście - widać było, że czarnowłosej wcale nie jest do śmiechu, była wręcz wściekła, ale i zdezorientowana i wystraszona. Znam się nie co na ludziach.
- Na pewno nic jej nie jest... - mulat próbował ją jakoś uspokoić, ale na daremno. - Zadzwonię do chłopaków, może jest u któregoś z nich.
Wolałam się wycofać i korzystając z małego zamieszania wyszłam z kuchni, wprost na korytarz prowadzący do... sama nie wiem gdzie. Szłam wprost do drzwi wyjściowych, jak sądzę, niestety ktoś musiał mi przeszkodzić. Konkretniej Harry, wychodząc z łazienki buchnął we mnie i ręcznik okalający jego ciało znalazł się na mnie, rozumiem że jestem pociągająca, ale by się od razu rozbierać?
- Zayn mi powiedział, że jesteś w łazience, ale nie wiesz może… - przede mną stanęła koleżanka dziewczyny z francuskim akcentem wybałuszając na nas oczy. Jej spierzchnięte usta lekko się otworzyły ze zdziwienia, a z ust wydobyło się tylko ciche ''Oou''.
- Czyli Zayn po prostu cię krył i tak naprawdę zna ją już długo, bo to ta twoja nowa laska.. - zaczęła główkować patrząc na nas, a ja owinęłam ręcznikiem bruneta, bo nie chciałam patrzeć na jego nagość, chociaż było na co. - To ten, szczęścia - powiedziała obojętnie, chociaż w jej oczach widać było ból. Zawinęła się na pięcie i wyszła z mieszkania, a ja oraz chłopak staliśmy jak wryci. Że co, nowa laska?!? Ja? O co tutaj chodzi? - Czy ja o czymś nie wiem? – zapytaliśmy razem patrząc na siebie ze zdziwieniem na twarzy.
- Czy my jesteśmy razem? Od wczoraj? – spytałam. W końcu urwał mi się film i nie wiedziałam, co jeszcze zrobiłam. Wolałam wiedzieć. Mieć pewność czy ja i zielonooki byliśmy razem.
- C… Co? A! Nie, nie – zaprzeczył szybko. – Chociaż… - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. – Jesteś dość seksowna – poruszył zalotnie brwiami, na co przekręciłam oczami.
- Wam to tylko jedno w głowie – westchnęłam. – Ubieraj się i leć za nią. Przecież się kochacie.
- Skąd to wiesz?
- Bo jestem medium – oznajmiłam z rozbawieniem w głosie. Przez chwilę kędzierzawy mi się przyglądał, po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
- Prawie ci uwierzyłem – powiedział przez śmiech.
- Tak wiem mam talent aktorski – zarzuciłam włosami tak jak robią to często w filmach i zeszłam po schodach z zamiarem udania się do kuchni gdzie został Mulat i czarnowłosa.

George

Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Niby Jane jest pełnoletnia i ma prawo nie wrócić na noc do domu, jednak coś wewnątrz mnie krzyczało, że coś się dzieje. No chyba, że nawdychałam się za mocno farby do włosów, swoją drogą ten kolor już mi się znudził. Dzwoniłam już do dziadków dziewczyn, do znajomego Jane, do Lou, Flavie dzwoniła do Nialla, gdy jechałyśmy, ale nikt nic nie wie.
- I jak? - spytałam patrząc na Zayna, który właśnie kończył gadać z Liamem.
- Tam też jej nie ma. Liam pisał do Dan, ale ona jej nie widziała - odpowiedział blednąc.
- Trzeba poczekać, może się upiła i szlaja się po mieście, albo jest w jakimś hotelu. Nie możemy pisać przecież czarnego scenariusza. Poczekajmy do jutra - powiedziałam bardziej do siebie i to mnie trochę uspokoiło. Ale naprawdę się martwiłam. To nie podobne do brunetki.


~*~


Taiga, Mila.

Dobra, jest. Możecie być z nas dumni XD Serio, pisanie nam tego tak się wlokło, że aż sama się dziwię. Mimo to jednak, sądzę ,że rozdział jest w porządku :) A ty jak sądzisz?
Mi się podoba. Nie mam do niego nic, ale to prawda - wlokło nam się pisanie xd
Dobra, kolejny będzie szybciej, postaramy się w weekend, ok? Tak w ogóle co myślicie o Melanie? Niby jeszcze nie wiecie jaka dokładnie jest, ale wiecie o co mi chodzi xd
Starać się zawsze można xd Nie no, ale postaramy się bardzo postarać xd haha matko śmiać mi się chce. Mam nadzieję, że Melanie wam przypadła do gustu :)
Dobra to my idziemy, wy komentujcie! :D Paa xx
Paa :*

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

20. "Spójrz lepiej na siebie. Widziałem większe"

Liam

Zauważyłem razem z Zaynem, że Harry zerwał połączenie, a za chwilę usłyszeliśmy jak ktoś głośno trzaska drzwiami. Obydwoje dokładnie wiedzieliśmy co go tak zdenerwowało, ale Flavie zbytnio się tym nie przejęła i nadal tuliła się do Edda. 
- A temu co? - zapytała zaciekawiona Jane popijając swoją herbatę.
- Ma okres - odpowiedział Zayn łapiąc się za głowę. W sumie to dziwne, że jesteśmy w jednym hotelu, mamy pokoje obok siebie, a i tak gadamy przez Skype'a oddzielnie. Niee, to nie dziwne. To w naszym stylu.
- Jak zwykle... weźcie z nim pogadajcie, czy coś - brunetka zaczęła wywijać ciastkiem przed kamerką. Spojrzałem na Zayna, a chwilę potem na drzwi, w których stanął Niall w samych bokserkach.
- Jezus Maria! - George odskoczyła od laptopa łapiąc za pierwszą lepszą książkę i zasłoniła się nią. - Człowieku oszczędź! - zacząłem się śmiać z tego widoku, ale Horanowi wcale nie było do śmiechu, bo momentalnie stał się czerwony.
- Coś nie pasuje?
- Oczy mi popsujesz - syknęła dziewczyna, nadal zasłaniając ową część ciała. Myślałem, że ta niechęć do siebie już dawno im przeszła, ale jak widać - nic z tego.
- Spójrz lepiej na siebie. Widziałem większe - blondyn prychnął siadając obok nas i założył jakiś full-cap, który leżał niedaleko.
- Cycki można sobie powiększyć, fiuta niestety nie - odgryzła mu się George, a my wybuchliśmy śmiechem. Niall robił się z sekundy na sekundy czerwieńszy, o ile to możliwe.
(kliknij by powiększyć)
- No co ty nie powiesz... - chłopak najwidoczniej nie chciał wszczynać dalszej rozmowy, a bardziej kłótni z czarnowłosą i poszedł po jakieś czipsy, gdzie w tym samym czasie Jane szeptała coś George na ucho. Dziewczyna widocznie zdenerwowała się na nią i wyszła trzaskając drzwiami. Drugi Harry...
- O, sorki - spojrzałem na Zayna i wyciągnąłem telefon z kieszeni spoglądając na ekran.
- Cześć, myślę, że nie przeszkadzam? - od tak dawna nie słyszałem tego melodyjnego głosu. Uśmiechnąłem się pod nosem wychodząc na korytarz.
- Nie i tak się nudziłem - odpowiedziałem jej spokojnie i oparłem się o chłodną ścianą. Nie wiem jak to robi, ale za każdym razem, gdy z nią rozmawiam wszystko znika. Dosłownie. Tak jakbym był tylko ja i ona. - Co tam u ciebie?
- Nawet dobrze. Tęsknię wiesz? - westchnęła, a mi zabrakło tchu.
- Jutro wracam do Angli, w Londynie powinienem być wczesnym wieczorem. Może przyjechałabyś na cały weekend? - wypaliłem, ale gdy zdałem sobie sprawę z tego co powiedziałem, momentalnie zacząłem się trząść. A co jak odmówi? A co jeśli uzna, że jestem zbyt nachalny? Zacząłem pytać sam siebie, czekając aż Maddy się odezwie.
- Z chęcią, ale jeszcze do ciebie zadzwonię i powiem czy na pewno - odpowiedziała, a ja wypuściłem powietrze ponownie zaczynając się uśmiechać. - Przepraszam, ale muszę kończyć. Czekaj na odpowiedź. Pa - mówiła szybko i nawet nie zdążyłem jej odpowiedzieć, a już usłyszałem dźwięk kończącej się rozmowy.
- Pa - powiedziałem do siebie chowając iPhone'a do kieszeni jasnych spodni i poszedłem poszukać Horana.

Jane

- No i w taki sposób zostaliśmy 'sami' - przy ostatnim słowie zrobiłam z palców nawias i się zaśmiałam. Niby Zayna nie ma od kilku dni, a już nie mogę wytrzymać. To całkiem zabawne, bo przecież na początku naszej znajomości Mulat wyjechał na kilka miesięcy. Wtedy jednak nie byłam jeszcze do niego tak przywiązana.
- Tak bardzo chciałbym cię przytulić - westchnął wyciągając przed siebie ręce, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ja też - odpowiedziałam mu tym samym, poprzez niepohamowany śmiech i również wyciągnęłam dłonie. - Chyba wytrzymasz jeszcze jeden dzień, nie? A tak w ogóle, chcesz ciastko?
- Nie pogardzę - zaśmiał się, a ja wyciągnęłam jedno z opakowania i udawałam, że chcę mu je dać.
- Ups.. jednak nie mogę - zrobiłam smutną minę i uśmiechnęłam się niewinnie sama zjadając słodką rzecz. - Nudno tutaj - dodałam spoglądając na godzinę.
- No wiesz, dochodzi dwudziesta druga, a ty nie zrobiłaś nic pożytecznego. Tylko siedzisz i gadasz do ekranu laptopa. Może połóż się spać, jutro wstaniesz, pójdziesz na próbę, a gdy przyjedziesz, ja już będę - mruknął swoim niezwykle seksownym głosem, aż oblałam się lekkim rumieńcem.
- Mam nadzieję - uśmiechnęłam się. - Chyba naprawdę będę kończyć. Pójdę zobaczyć co z George - dodałam dopijając różaną herbatę. Zayn tylko kiwnął głową i posłał mi buziaka w powietrzu.
- Dobranoc kochanie - szepnął zbliżając swoje usta do kamerki, a ja odpowiedziałam mu tym samym, po czym rozłączyłam się. Przy wstawaniu strzykały mi kości, jeszcze w dodatku zdrętwiała mi stopa. W domu było jakoś dziwnie cicho, aż mnie to zdziwiło, bo gdy George się denerwuje, zazwyczaj wszystkim rzuca, a obecnie była zdenerwowana, po tym jak ją nieco upomniałam.
- George? George! - krzyczałam chodząc po domu, ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć.
- Strych! - wrzasnęli wszyscy trzej, czyli czarnowłosa, Eddie i Flav. Od razu skierowałam się do wyznaczonego przez nich miejsca. Inni wolą posiedzieć w kuchni, czy salonie, a ci wybrali sobie strych. Okej...
- Co wy tu robicie? - zapytałam dziwiąc się niesamowicie i podeszłam bliżej przyjaciółki przysiadając się obok. - Dlaczego tutaj siedzicie? - dopowiedziałam podkurczając nogi i oplotłam je ramionami.
- No bo patrz na te ściany, czemu ja wcześniej tego nie zauważyłam? - czarnowłosa ekscytowała się pokazując na malowidła na skośnych ścianach, jakby było w tym coś niezwykłego. - No i przez te okno jest ładny widok na gwiazdy, no nie?
- Czyli nie jesteś na mnie zła? - zaśmiałam się przytulając ją do siebie i poczochrałam jej włosy. Uwielbiałam patrzeć jak przez to patrzy na mnie jak na zabójce. - Ooo, jak ja cię kocham.
- Nie przeginaj Blanchard, to że mam na głowie jeden wielki burdel nie upoważnia cię do robienia większego, okej? - chwyciła mnie za rękę i zaczęła pouczająco kiwać palcem. Zawsze ma wtedy taki śmieszny wyraz twarzy.
- Wiecie, ja już będę się zbierać - Edd w końcu się odezwał miło się uśmiechając i wstał, co również zrobiła moja siostra.
- Odprowadzę cię do drzwi - mruknęła poprawiając spodnie i westchnęła.
- Miło było - chłopak pomachał nam dłonią na pożegnanie i zaczął iść w kierunku zejścia na dół. - No i sorry, że tak długo tu siedziałem. Trochę za późno.
- Weź przestań pieprzyć, jesteś tu mile widziany - uśmiechnęłam się do niego i oparłam o ramię George. - Tylko mi się tam nie seksić na pożegnanie!
- Wal się, Jane!

Następnego dnia...
Flavie

Myślałam, że dzień w szkole nigdy nie minie. Nie dość, że na każdej przerwie byłam oblegana, bo przecież każdy chciał mnie poznać, to jeszcze wszystkie dziewczyny musiały pytać o  Harry'ego. Na szczęście obecnie jest szesnasta i zamiast siedzieć w tej dennej szkole - jem misia żelka, którego dostałam od Eddiego. 
- Weź te nogi ze stołu, błagam Cię - odezwała się moja siostra, która od jakiejś godziny chodziła po swoim domu nie mogąc znaleźć miejsca. W sumie jej się nie dziwie, niedługo mają przyjechać chłopcy, a ona bez Zayna ledwo żyje. Zignorowałam jej prośbę i wepchałam sobie ucho misia do buzi próbując odgryźć gumowy kawałek.

Harry


Siedziałem w samochodzie ze słuchawkami w uszach i starałem się z całych sił nie myśleć o Flavie. Nie byłem już wściekły tak jak wczoraj, kiedy zobaczyłem ją z tym, Eddim, ale nadal, kiedy sobie o tym przypominałem podskakiwało mi ciśnienie.
- O czym tak rozmyślasz Hazza? Czyżby Flavie zaprzątnęła twoje myśli? – zapytał mnie Louis z rozbawieniem w głosie, kiedy tylko wyciągnął mi z uszu słuchawki.
- Nie – odpowiedziałem krótko i odkręciłem głowę w stronę szyby ignorując to, co do mnie mówił przyjaciel. Od wczoraj wkurzało mnie gadanie o Flav. Chłopaki wiedzieli, że coś do niej czuje, a cały czas gadali o niej i o tym Eddim. Nie rozumiałem, co ona w nim widzi. Przecież jestem od niego o wiele przystojniejszy i to o mnie marzy milion dziewczyn. Nie o nim. Nigdy nie zrozumiem kobiet…
- No weź, przecież wiesz, że żartujemy - Tomlinson położył swoją rękę na moim ramieniu, a ja ani drgnąłem. Co ja poradzę, że tak bardzo zawróciła mi w głowie? No właśnie, to dość dziwne, z racji tego, że moje związki trwają nie więcej niż dwa tygodnie.  
- To czas najwyższy przestać – w odpowiedzi usłyszałem tylko, że jak jestem zakochany to nie mam poczucia humoru i się wyłączyłem zastanawiając się jak wzbudzić w Flavie zazdrość. Musiałem coś zrobić by zaczęła się o mnie starać. Miałem już dość tego, że tylko ja coś robiłem, jeżeli chodzi o nasze relacje. Ona sama nie wie, czego chce. Raz mnie całuje, a raz mówi, że mam przestać i się od niej odwalić.
- Jesteśmy – usłyszałem głos Liama i jako pierwszy opuściłem samochód. Mieliśmy najpierw wpaść do dziewczyn, a potem to już według swojego uznania. Wiadome przecież, że każdy z nas chce spotkać się ze znajomymi, albo po prostu odpocząć we własnym łóżku. Poprawiłem włosy i ruszyłem wprost do drzwi białego domu, który należał do Jane, Flavie i George. Nim nawet zdążyłem zadzwonić dzwonkiem, drzwi się otworzyły ukazując uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczynę Malika.
- Dłużej się nie dało jechać? - zaśmiała się wymijając mnie i pobiegła w objęcia Mulata.
- Cześć Harry - głos Flavie sprawił, że oderwałem wzrok od zakochanych i przeniosłem go na dziewczynę, która tak bardzo zawróciła mi w głowie. Chciałem jej odpowiedzieć, ale stwierdziłem, że będę udawał obrażonego za wczoraj.
Wyminąłem ją i wszedłem do środka kierując się od razu do kuchni z zamiarem zaspokojenia swojego pragnienia.
- Co jest? Obraziłeś się na mnie? – spytała Flav, na co się lekko uśmiechnąłem pod nosem. – Haarryy – przeciągnęła jednak ja nie odezwałem się ani słowem i zacząłem nalewać sobie soku jabłkowego do szklanki. – O co ci tak właściwie chodzi? Przecież nie jesteśmy razem, a ty zachowujesz się jakbym była twoją dziewczyną.
- To chyba ja powinienem zapytać, o co tobie chodzi – mruknąłem pod nosem odstawiając brudne naczynie do zlewu.
- Mi o nic nie chodzi - uniosła głos, a ja nawet na nią nie patrząc zwróciłem się w kierunku salonu. - Aha, teraz będziesz mi wmawiał, że wszystko na tym świecie to moja wina, fajnie - usłyszałem za sobą jej zdenerwowany głos i tylko westchnąłem. Kompletnie jej nie rozumiem, jeśli za bardzo na nią naciskam to jest zła, a jak staram się zachowywać normalnie, to też jest źle.
- Ty sama nie wiesz, czego chcesz – powiedziałem siadając na kanapie i włączając telewizor.
- Ja nie wiem, czego chce?! Ja?! – oburzyła się wyłączając urządzenie.
- Tak ty! Najpierw się ze mną całujesz, a za chwilę mówisz, że mam się od ciebie odwalić i lecisz sobie do tego Eddiego! Co ty w nim takiego widzisz?
- Jaki ty jesteś chory - parsknęła patrząc na mnie krzywo i puknęła się w głowę. - Eddie ma dziewczynę, to tylko przyjaciel, a co zazdrosny? - podeszła bliżej mnie i zmrużyła oczy, na co momentalnie zagryzłem wargi.
- O co? O ciebie? - zaśmiałem się nerwowo starając się ten fakt przed nią zataić. - Poza tym spotykam się z kimś - kiedy zdałem sobie sprawę to, co powiedziałem miałem ochotę sobie przywalić z całej siły. Nie kontrolowałem tego.
- Świetnie! Może się wreszcie ode mnie odczepisz!
- Leć do Eddiego, pewnie już za tobą tęskni!
Dziewczyna wysłała mi tylko zabójcze spojrzenie i wyszła z salonu, zostawiając mnie samego sobie. Zacząłem klnąć pod nosem jakim to jestem idiotą, no ale co prawda to prawda.
- Nie rozumiem cię Harry - do salonu wszedł Zayn. - Jesteś w niej zakochany, a cały czas się z nią kłócisz.
- Nie wszystko jest takie łatwe jak ci się wydaje - powiedziałem i chciałem opuścić salon, ale Mulat złapał mnie za ramie i popchnął na kanapę.
- Musimy pogadać Harry.
- O czym? - zapytałem, chociaż dobrze wiedziałem, że przyjaciel chce rozmawiać o mnie i siostrze swojej dziewczyny. Nie chciałem z nim o tym gadać. Przecież to moja sprawa, a nie jego.
- Ty już dobrze wiesz, o czym. Po co powiedziałeś, że się z kimś spotykasz skoro tak nie jest?
- Tak wiem. Jestem idiotą, ale co ja na to poradzę? Poza tym sam słyszałeś.
- Co słyszałem?
- Ucieszyła się, że zajmę się kimś innym i będzie miała w końcu święty spokój.
- Jak z dziećmi, jak z dziećmi - westchnął Malik i przewrócił oczami. - Wiadome przecież, że Flavie jest zbyt temperamentna, by powiedzieć, że wcale się jej to nie podoba. Ogarnij się, bo naprawdę już sam się we wszystkim gubisz, a potem dziwisz się, że ona nie rzuca Ci się w ramiona. Może przemyśl wszystko?
- Taa, dobra. Mniejsza, umówiłem się z Benem, że do niego wpadnę, więc wiesz - przeciągnąłem wstając. Tak naprawdę nigdzie nie byłem umówiony, po prostu nie chciałem tutaj siedzieć i wysłuchiwać rad. Bo przecież ja jestem Harry Styles, który jest gówniarzem i nie umie nic zrobić. Tak, tak.
- I to jest właśnie twój problem Harry. Niby się o nią starasz, a jak ktoś coś powie to uciekasz.
- Dobra idź się zająć Jane - opuściłem salon i bez słowa wyszedłem z mieszkania. Nie miałem zamiaru już dłużej go słuchać. Udawał mądrego, a sam zbierał się milion lat do wyznania jej miłości.

Zayn

Westchnąłem kręcąc głową i udałem się do kuchni, podczas gdy Styles wyszedł trzaskając drzwiami. Jane robiła sobie właśnie zdjęcie, więc wciąłem się jej w tło robiąc dziubek, ale na szczęście mnie nie zauważyła. Chrząknąłem by dać jej znać o swoim istnieniu i uśmiechnąłem się triumfalnie, gdy brunetka wreszcie na mnie spojrzała.
- A gdzie wszyscy? - spytałem kręcąc się na stołku i wziąłem jabłko w dłoń.
- Flavie w swoim pokoju użala się pewnie nad sobą, a reszta nie mam pojęcia – odpowiedziała przyglądając się zdjęciu, które przed chwilą zrobiła i aby spojrzała na mnie wzdychając. – Zayn musisz pogadać z Harrym.
- O czym?
- Jak to, o czym? O jego zachowaniu w stosunku do mojej siostry. Cały czas się kłócą, a potem Flav chodzi zła na cały świat.
- Ona też nie jest bez winy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Uważasz, że te ich kłótnie to przez moją siostrę? – oburzyła się, a w jej oczach zobaczyłem ogniki złości.
- Chcę powiedzieć to, że gdyby Flavie nie była taka dzika, to byłoby lepiej. Ona sama nie wie czego chce i w tym problem - odpowiedziałem jej spokojnie, bawiąc się owocem, który trzymałem. Nie mam nic do siostry Jane, ale naprawdę powinna się zdecydować na jedno uczucie. Później przez tę dwójkę jest napięta atmosfera, tak jak teraz.
- Tak najlepiej powiedzieć, że to ona jest wszystkiemu winna! A Harry to, co? Zachowuje się jak niewyżyty szczeniak! Gdyby mógł to cały czas wpychałby jej swój jęzor do buzi!
- Weź się uspokój, bo właśnie w tej chwili zachowujesz się tak jak Flavie - prychnąłem wstając od stołka i zacisnąłem pięść, aż zbielały mi kostki.
- A ty coraz częściej zachowujesz się jak Harry! Tylko byś się pieprzył! – krzyknęła. Jej twarz była czerwona i to był chyba najmocniejszy czerwony, jaki w życiu widziałem. Z resztą ja też pewnie lepiej nie wyglądałem. Nie lubiłem się z nią kłócić, a robimy to prawie cały czas. Jane jest taka sama jak Flavie. Wścieka się o byle co i często nie wie, czego chce.
- Jestem facetem tak? Mam pewne potrzeby.
- To znajdź sobie kogoś innego, kto będzie je zaspokajał, bo ja nie będę tego robiła, co noc! - krzyknęła mi prosto w twarz, a ja wybuchłem. Mam już tego zupełnie dość.
- Wkurwiasz mnie, ogarnij się, bo nie ma sensu z tobą rozmawiać - uniosłem głos, co robiłem bardzo rzadko, a już na pewno w stosunku do niej.
- To skoro cię wkurwiam, po co jeszcze ze mną jesteś?!
- Chcesz ze mną zerwać? - zapytałem nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. Nie chciałem jej stracić. Nie potrafiłem wytrzymać bez niej dnia, a co mówić o kilku dniach, tygodniach, a co gorsza miesiącach?! Opanuj się Zayn! Jeszcze nic takiego nie powiedziała.
- W tej chwili nie chcę cię widzieć - wysyczała przez zęby i wybiegła z pokoju, a po chwili usłyszałem trzaskanie drzwiami. Pięknie, jeszcze wyszła. Uderzyłem z pięści w blat i kopnąłem stołek, który momentalnie się przewrócił. No i co ja robię?! Co ja kurwa robię?!
-
Co się tak drzecie? – do kuchni weszła siostra Jane, a ja miałem ochotę na nią nawrzeszczeć jak jeszcze nigdy na nikogo nie nawrzeszczałem. – Pomyśleć nawet w spokoju nie można – oburzyła się i otworzyła lodówkę. Po kilku minutowym patrzeniu się w jej zawartość zamknęła ją i opuściła pomieszczenie wkurwiając mnie jeszcze bardziej.
- Kurwa! – wrzasnąłem i rzuciłem jabłkiem, które leżało na blacie. Wyszedłem na przedpokój i biorąc kurtkę wybiegłem z domu. Muszę się odstresować, by nie wybuchnąć. Na swój cel wybrałem pierwszy lepszy klub, oczywiście nie odbyło się od wianuszka fanek, ale powiedziałem im by sobie poszły. Najwyżej jutro w gazetach będzie jaki jestem chamski dla fanek. Trudno, teraz naprawdę mam to gdzieś.
Po kilku minutowej drodze znalazłem się w jakimś klubie. Od razu udałem się w stronę baru sprawnie wymijając spoconych ludzi. W powietrzu unosił się zapach potu, alkoholu i wielu innych rzeczy, ale zignorowałem to.
- No mówię ci, że go widziałam! – usłyszałem jak jakaś dziewczyna krzyczy i aby się w myślach modliłem by mnie nie zauważyła. Kochałem swoje fanki, ale czasami miałem ich dość. Mogłyby uszanować to, że też mam swoje życie i należy mi się oddech. Przyśpieszyłem kroku i usiadłem przy barze wyjmując na stół banknot.
- Coś mocnego - mruknąłem do kelnera i schowałem twarz w dłoniach, po czym splotłem palce i zacząłem intensywnie myśleć. Ledwo co przyjechałem, a już jakieś problemy. Myślałem, że jak przyjadę to spędzę miło czas ze swoją dziewczyną, a tu, co? Kłócimy się i prawie ze sobą zrywamy. Gdyby Jane nie zaczynała rozmowy o Flav i Hazzie to wszystko byłoby dobrze.
- W życiu bym nie pomyślała, że w tym klubie pojawi się sławny Zayn Malik – usłyszałem dziewczęcy głos i popatrzyłem na jego posiadaczkę. Była to dziewczyna o brązowych włosach i pięknych oczach. Były nie do opisania. Było w nich coś… Coś magicznego, tajemniczego i… pociągającego. Rozchylone lekko usta kusiły i to tak bardzo, że sztuką było im się oprzeć. Zayn masz Jane! Myśl o Jane, myśl o Jane. 


***

Taiga, Mila.

Hejka! Nowy rozdział, po dwutygodniowej przerwie, naprawdę przepraszam, ale jesteśmy tylko ludźmi, mamy również swoje sprawy osobiste. Jak napisałam już post wcześniej, Shecky odeszła na czas bliżej nieokreślony, a nową współautorką została Mila. Przywitaj się xD
Hejoo! Bardzo się cieszę, że mogę tutaj pisać. Mam nadzieję, że was nie zawiodę.
Nie zawiedziesz, dasz radę! A teraz do rozdziału. Wyszedł dość długi, więc jak na dwa tygodnie niedodawania powinniście się cieszyć! Połowę pisałam jeszcze z Shecky, drugą połowę już z Milą, ale pisało mi się naprawdę przyjemnie. A no i pojawiła się nowa bohaterka, dlatego też odsyłam do zakładki bohaterów :)
No ja mam nadzieję, że nie zawiodę. Co do tego pisania to mi również pisało się bardzo dobrze. No i już nie mogę się doczekać waszej reakcji jak przeczytacie, kim jest nowa postać. Mam nadzieję, że ją polubicie. :)
Okej, to to do następnego! :) Pa xx

niedziela, 14 kwietnia 2013

Ogłoszenie

Witam was wszystkich. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że czekacie na nowy rozdział już dość długo. Niestety, jedna ze współautorek (Shecky) musiała odejść na czas bliżej nieokreślony. Bloga nie zawieszam, rozdziały będą się pojawiać, a podczas nieobecności Shecky pomagać mi będzie Mila. Rozdział dwudziesty pojawi się niebawem, przepraszam wszystkich i proszę o wyrozumiałość.

- Taiga.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

19. "Zabraliście mi posadę batmana, jesteście okropni."


Flavie

- Możesz się trochę pośpieszyć?! - Jane krzyczała na dole i jak zwykle miała o wszystko pretensje. To nie moja wina, że budzik nie zadzwonił. Spóźnię się i już, przecież nic takiego się nie stało. - Długo jeszcze?! - ponowiła swój krzyk, a ja westchnęłam zakładając torbę na ramię i chwyciłam do rąk telefon spoglądając na wyświetlacz. Harry. Czy on może mi wkońcu dać spokój?!
- Już jestem. Nie drzyj się tak! - zbiegłam po schodach omijając ją i ubrałam kurtkę. Byłam masakrycznie niewyspana i najchętniej pospałabym jeszcze do dwunastej. Niestety dzisiaj miałam pierwszy dzień w nowej szkole, super... - I na co było się tak bulwersować? Mamy czas.. - warknęłam dobierając się do samochodu.
- Po to, żebyś ruszyła swój szanowny tyłek i ja mogła zdążyć na próbę - burknęła odpalając silnik i wyjechała z podjazdu, przy okazji obrzucając mnie morderczym spojrzeniem. Wywróciłam oczami i otworzyłam wiadomość od Stylesa.
- Jane, ja wiem, że nie mogłaś ostatnio z Zaynem.. no wiesz... - poklepałam ją po ramieniu, próbując się nie śmiać. - Ale on niedługo przyjeżdża i będziesz mogła się wyżyć - dodałam wybuchając śmiechem.
- Zaraz cię jebnę - moja siostra wypaliła przez zęby i tak napuchła, że pojawiła się jej żyłka na czole, a to rzadkość - Lepiej odpisz na esemesa swojemu kochanemu chłopakowi - dodała widząc, że dostałam wiadomość od Harry'ego - A jeśli chodzi o mnie i Zayna, to jesteśmy normalną parą, mam dziewiętnaście lat Flavie, nie myślę tylko o jednym.
- Tak, tak, jasne, a kto pieprzy się jak tylko jest okazja? - zapytałam przez śmiech i lekko się odsunęłam, nie chcąc od niej dostać. Nawet nie ryzykuję. - Wiek to tylko cyferki.
- Ty lepiej już nic nie mów - westchnęła, a ja tylko pokręciłam głową z namalowaną satysfakcją na twarzy. To takie zabawne, jak się złości, gdy poruszam takie tematy. No ale co mam robić? Jestem tylko nastolatką.
- Nie bój się, wiem co to znaczy seks - ponownie zarechotałam i szybko zwróciłam wzrok ku mojemu telefonowi. Chciałam wreszcie odczytać wiadomość, a raczej wiadomości od bruneta, a przy okazji nie dostać od Jane. Spojrzałam na ekran, gdzie widniała informacja o czterech nieodczytanych wiadomościach, z czego trzy były od Stylesa. Powinnam się bać?
- Cieszę się, że wiesz. Wiedziałabyś więcej, gdybyś chodziła do szkoły, ale nie! Po co chodzić, jak można zawalić cały poprzedni rok? - znowu zaczęła mi wypominać, a ja tylko prychnęłam cicho.

***

Nareszcie dojechaliśmy na miejsce, a ja szybko wysiadłam z samochodu, nawet nie odwracając się do siostry. Nie śpieszyło mi się na lekcje, bo gdybym mogła to spóźniłabym się na jeszcze jedną, tylko dlatego, że miałam dość głupiej gadki Jane. Spojrzałam na budynek szkoły - wyglądał jak jakieś muzeum, cały stary, elegancki i taki.. nie dla mnie. Spojrzałam za siebie, by zobaczyć czy moja siostra nadal tam jest, czy może jej nie ma i mogę się urwać. Niestety nie zamierzała ruszyć, dopóki nie wejdę do placówki, czego nie chciałam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam ślamazarnie iść w kierunku dużego wejścia, okupywanego przez uczniów, którzy patrzyli na mnie jak na jakiegoś mutanta. I właśnie dlatego nie lubię szkół! Przyjdziesz do takiej, a już się lampią. Szłam przed siebie korytarzem mocno ściskając w dłoniach pasek mojej torby i próbowałam nie patrzeć na innych. W pewnym momencie poczułam tylko ból w okolicach czoła i upadłam.
- Mogłabyś trochę uważać! - jakaś dziewczyna zaczęła otrzepywać swoje spodnie i spojrzała na mnie lekceważąco. - Nowa - mruknęła i myślała chyba, że tego nie usłyszę.
- Wiesz, twoja bluzka zaślepiła mi oczy to jak mam uważać? - spytałam spokojnie i wzruszyłam ramionami. Dziewczyna była ubrana w jakieś cekinowe wdzianko, niczym kula dyskotekowa.
- Dobra, nie mam na ciebie czasu - prychnęła machając rękę i podeszła do jakiegoś chłopaka, która stał odwrócony do mnie tyłem, przez co nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Blondynka zaczęła przytulać się do niego i całować, natomiast ja stałam przypatrując się temu wszystkiemu. Zapewne dziwnie to wyglądało, ale nie przejmowałam się zbytnio. Zabrzmiał dzwonek i nawet nie wiedziałam gdzie dokładnie się udać. Wszyscy zaczęli iść w różnych kierunkach, więc stanęłam zmieszana i patrzyłam na to wszystko. Gdy już wreszcie korytarz pozostał pusty - udałam się do jakiegoś sekretariatu, cokolwiek by dowiedzieć się gdzie mam lekcje. Drugie piętro, sala od biologii na samym końcu, okej.
- Ej, poczekaj! - usłyszałam za sobą jakiś głos i odwróciłam się w kierunku, z którego dobiegał. Za mną biegła niziutka, filigranowa dziewczyna z burzą złocistych loków na głowie. Cała uśmiechnięta. - Flavie, prawda? Ta nowa, będziesz chodzić ze mną do klasy - trajkotała, jakby chodziła na jakimś zegarku, aż ledwo rozumiałam sens jej przekazu.
- Jeśli własnie będziesz mieć biologię.. to tak.. chodzę z tobą do klasy.. - wybełkotałam.
- Chodź, a nie stój tu jak słup soli. Nauczyciel jest fajny i nawet przystojny... - nadal mówiła szybko i złapała mnie za łokieć śmiejąc się jak głupia. Zachowywała się, jakby znała mnie już parę ładnych lat, a nie zaledwie pięć minut.
- Dzień dobry. Przepraszamy za spóźnienie - blondynka powiedziała nawet nie patrząc na nauczyciela i pociągnęła mnie za sobą do ławki. Rozejrzałam się po klasie chcąc zobaczyć co robią inni. Jeździłam wzrokiem po różnych osobach, aż natknęłam się na kogoś znajomego. Po chwili chłopak odwrócił się chcąc  najprawdopodobniej coś pożyczyć od jakiejś brunetki, a ja spostrzegłam, że to Edd. Uśmiechnęłam się i nieśmiało mu pokiwałam, a on zaczął szczerzyć się jak głupi. Poczułam jak dziewczyna, z którą weszłam do klasy zaczyna mnie szturchać łokciem.
- Znasz Edda? - zapytała lekko oszołomiona, a ja nie wiedziałam dlaczego tak zareagowała.
- No tak się składa, że znam go od niedawna - szepnęłam by nie przeszkodzić nauczycielowi i wyciągnęłam potrzebny mi podręcznik i coś do pisania. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Eddie nadal się komuś przygląda, tym razem nie mi, tylko blondynce, z którą przed chwilą rozmawiałam. Puszczał do niej oczka, wysyłał buziaki, a ona tylko miło się uśmiechała, zapominając w ogóle o pisaniu tego co dyktował starszy mężczyzna.
- Sorki, że zapytam, ale jak ty masz właściwie na imię? - zapytałam szeptem i spojrzałam na nią, jednak dziewczyna całkiem mnie olała nadal marząc o niebieskich migdałach. Wpatrywała się w Edda jak w obrazek. Pomachałam jej kilka razy ręką przed twarzą, a ona w końcu oprzytomniała. Musiałam powtórzyć pytanie, bo oczywiście mnie nie słuchała.
- Crystal - uśmiechnęła się do mnie i podała rękę - Ale możesz mówić jak tylko chcesz - wzruszyła ramionami i znowu zaczęła wlepiać wzrok w chłopaka.

***

Lekcja nareszcie się skończyła, a ja trzymałam się Crystal, aby się nie zgubić i wiedzieć do jakiej klasy iść teraz. Wychodząc blondynka zatrzymała się i objęła Edda, przy okazji dając mu całusa.
- Znowu się spóźniłaś - podniósł palec i się zaśmiał, a dziewczyna ponownie go pocałowała.  I wtedy wszystko zrozumiałam, Eddie i Crystal byli parą. A przynajmiej tak wygląda.
- Co tam u ciebie i Harry'ego? Mam nadzieję, że nie kłóciliście się przeze mnie - brunet spojrzał na mnie wyrozumiale, a ja przewróciłam oczami. Harry, Harry, Harry, w kółko tylko on.
- Kto to Harry? - dziewczyna szybko spytała robiąc się strasznie ciekawska.
- Jej chłopak - Edd wzruszył ramionami szeroko się uśmiechając, a ja poczerwieniałam ze złości i zacisnęłam mocno pięści. To nie jest mój chłopak! I jak na razie nie chcę tego zmieniać!
- Już ci mówiłam Edward. Łączy nas tylko przyjaźń - próbowałam zachować spokój, ale średnio mi się to udawało, bo byłam cała czerwona. Po prostu mam już dość tego, że od dwóch tygodni Styles i ja jesteśmy jedynym tematem do rozmów z ludźmi. Gdzie się nie obejrzę, wszyscy życzą mi szczęścia.
- Mają ciche dni - brunet skierował to do Crystal, a mi aż podniosło się ciśnienie.
- Nie mamy żadnych cichych dni, a tym bardziej nie jesteśmy parą! - krzyknęłam, a inni przechodzący obok nas patrzyli na mnie dziwnie, jakbym nie wiem co zrobiła. Chciałam jedynie raz na zawsze mu przetłumaczyć, że nie jestem z Harrym.
- To dlaczego niby cię obejmował i nie podał mi nawet ręki? - zapytał, a ja stałam i szczerze nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Mamy po prostu dziwne relacje - wydukałam przeciągając, bo nic innego nie przyszło mi do głowy. Rzeczywiście nie miałam sensownego wytłumaczenia, ale co ja mogę poradzić? Sama sobie tej sytuacji nie stworzyłam i gdybym mogła, nie dopuściłabym do żadnego pocałunku. Mimo, że były naprawdę przyjemne..
- Ja wiem swoje. Widziałem jak na ciebie patrzy... - zaśmiał się i przyciągnął do siebie bliżej blondynkę. - Dobra, chodźmy na porąbaną matematykę, bo będziemy mieli problemy - dodał z uśmiechem na ustach pociągając mnie jak i Crystal za paski od torebek.

Jane

Po kolejnej wykańczającej próbie szłam jak zombie. Wszystko mnie bolało, nie miałam siły na nic, a jeszcze przyszło nam z George iść na pieszo, bo odholowali mi samochód. Ale skąd wiedziałam, że tam nie można parkować? Gdybyśmy chociaż zabrały pieniądze na taksówkę, a tak starczy nam jedynie na jedną kawę, na którą i tak nie mamy ochoty.
- Nie czuję nóg! - czarnowłosa zaczęła marudzić zwalniając tempa i zrobiła zrezygnowaną minę, na co tylko westchnęłam, bo ja też nie miałam siły, ale trzeba się doprowadzić do pionu. Zauważyłam, że jakieś dziewczyny nam się przyglądają, a już za chwilę znalazły się obok nas.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - zapytała mnie jakaś niska brunetka, a ja spojrzałam na nią lekko zdziwiona. - Jesteś dziewczyną Zayna no nie? - dodała, a ja pokiwałam twierdząco głową, spoglądając na George, która szła w kierunku jakiejś ławki, zapewne aby usiąść. To było dziwne, ktoś chciał zrobić sobie ze mną zdjęcie. Za chwilę z jednej dziewczyny zrobiło się ich pięć. Zostałam osaczona.
- Nie zasługujesz na niego, zostaw Zayna w spokoju - odezwała się jedna, która patrzyła na mnie, jakby chciała mnie zabić. Posłałam jej tylko słaby uśmiech i chciałam je wyminąć, by uniknąć przykrych sytuacji, jednak dziewczyna niestety musiała odezwać się po raz drugi - Obciągasz mu i myślisz, że jesteś fajna?
- A ty kim jesteś, żeby obrażać Jane?! - George przepchnęła się przez mały tłum i złapała mnie za rękę odciągając od wszystkich dziewczyn. - Jeżeli Zayn wybrał ją to chyba jednak o czymś świadczy no nie?! - dodała patrząc wrogo na blondynkę, która stała nie pokazując jakiegokolwiek strachu.
- Ej patrzcie, to ta co całowała się z Niallem. Jak on może lecieć na takie straszydło? - zwróciła się najpierw do swoich koleżanek, a potem spojrzała na moją przyjaciółkę - Obydwie jesteście beznadziejne - i właśnie w tym momencie dziewczyna oberwała w twarz od George, która już w następnej sekundzie trzymając ją za włosy wywróciła na sam krawężnik. Pozostałe tylko patrzyły z rozdziawionymi ustami, jakby bały się zareagować.
- Możesz mówić o mnie co chcesz szmato, ale nigdy, przenigdy nie mów źle o moich przyjaciołach - warknęła George uderzając głową brunetki o kostkę brukową, aż ta skomlała z bólu.
- Go, zostaw ją! - złapałam czarnowłosą za ramiona i próbowałam ją jakoś ściągnąć - No co tak stoicie, pomóżcie mi - zwróciłam się do dziewczyn, ale te stały wryte, jakby zaschły.
- Szmata! - prychnęła wstając i splunęła prosto przed blondynką. Dziękowałam za to, że tylko na tym się skończyło, bo miałybyśmy niemałe kłopoty, chociaż i tak nie wiadomo czy czasem ktoś tego nie nagrał. Ludzi wokoło było pełno i każdy stał z szeroko otwartymi oczami.
- Nie możesz być delikatniejsza? - szepnęłam przyjaciółce na ucho, wyprowadzając ją z tłumu ludzi - Chodź, weźmiemy jednak tą taksówkę. Powiem, że zapłacimy jak podjedziemy pod dom... - dodałam i spojrzałam jeszcze raz na grupkę ludzi, którzy stali kilka metrów od nas.
- Niech nie zaczyna mała suka! Co ona sobie wyobraża?! - George niemal krzyknęła pocierając czoło.
- Ale nie musiałaś od razu się na nią rzucać, niech mówi sobie co chce - westchnęłam ciągnąć ją jeszcze szybciej, by przypadkiem się zaraz nie zawróciła dokończyć 'pogawędki' z blondynką. Rozumiem, że  George jest wybuchowa, ale to się kiedyś źle skończy.
- Dobra, bynajmniej dostała za swoje! - ponownie się odezwała, a ja spojrzałam na nią groźnie. - Nie będzie cię obrażać! A tym bardziej mnie! - dopowiedziała, a ja wyciągnęłam swój telefon, aby zadzwonić po jakąś taksówkę.
- Tak, tak, wiem - powiedziałam szybciej, bo rozmówca w słuchawce odebrał i czym prędzej podałam adres parku, w którym się znajdowałyśmy. Na szczęście nie nosi przy sobie kastetu, jak to kiedyś miała w zwyczaju. A potem się dziwić, że ma wezwania do sądu. Muszę jej kiedyś kupić wizytę u psychologa, bo powinna nauczyć się opanowania emocji.

Louis

Siedzieliśmy z chłopakami w busie i powoli zaczynało nam się nudzić, a żaden z nas nie mógł wymyślić nic sensownego. Chociaż w naszym słowniku słowo sensowny nie istnieje.
- Wiem! - krzyknął Zayn wyciągając telefon. - Dzwońmy do kogo popadnie i wciskajmy różne kity! - dodał dumny z siebie i zamienił się miejscem z Niallem, przez co znalazł się obok mnie. Podał mi telefon i się uśmiechnął.
- No dalej Lou, najpierw ty! - emocjonował się, jakby robił coś nielegalnego, aż nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Odblokowałem telefon i puknąłem Malika w głowę, zanim zadzwoniłem do kogokolwiek. - Jesteś porąbany - wybrałem pierwszy, lepszy numer i czekałem, aż ktoś odbierze.
- Tak, słucham? - po drugiej stronie można było usłyszeć miły, kobiecy głos, a mnie lekko zatkało. Co Malik ma za numery? - Halo?
- Dzień dobry - odpowiedziałem próbując brzmieć poważnie, a wzrokiem uciszałem chłopaków, którzy tylko dusili się powstrzymując śmiech - Zostawiłem u pani płaszcz..
- A kto mówi? - przerwała mi rozmówczyni, a ja spojrzałem na chłopaków, którzy zaczęli pokazywać mi rękoma skomplikowane figury, których za nic nie potrafiłem rozszyfrować.
- Batman - wypaliłem najnormalniej na świecie. Kobietę zatkało, a ja dusiłem się ze śmiechu i podałem telefon Zaynowi, bo nie mogłem wytrzymać.
- Więc jak? Mogę go odebrać? - dodał patrząc w górę, bo wszyscy za wszelką cenę chcieli go rozśmieszyć. - Bo wie pani... właśnie zmierzam moim batmobilem uratować pewną osobą i wjechałbym do pani go odebrać. - nie słyszałem co odpowiedziała kobieta, ale po jej słowach Mulat zbladł i zaczął z pokorą przytakiwać głową - Przepraszam ciociu, tak..
Myślałem, że zaraz się uduszę. Chłopak rozłączył się i spojrzał na mnie cały wściekły.
- Dodzwoniłeś się do mojej ciotki kretynie - odezwał się, a Niall z Hazzą wybuchli dzikim śmiechem, tylko Liam był przygaszony.
- Coś nie tak? - spytałem go, a on odwrócił wzrok.
- Zabraliście mi posadę batmana, jesteście okropni - mruknął niezadowolony, a ja palnąłem się z otwartej ręki w czoło. No nie wierzę.
- Dobra teraz będę patrzył do kogo dzwonię - zaśmiałem się i ponownie wziąłem od niego iPhone'a. - Liam teraz ty będziesz batmanem, tylko patrz kogo to numer - podałem Payne'owi urządzenie i spojrzałem na ekran, aby zobaczyć do kogo dzwoni. O dziwo wykręcił przypadkowy numer metodą wciskania cyfr jak wlezie i zaznaczył zieloną słuchawkę.
- Halo? - odezwał się nieco niepewnie, a my wpatrywaliśmy się w niego, próbując zachować grobową ciszę.
- Obstawiam, że ten po drugiej stronie się nie nabierze - zwróciłem się do chłopaków wzruszając ramionami. Prędzej Payne zacznie przepraszać za swój humor, niż wykręci komukolwiek żart. No chyba, że nie mam racji.
- Dzisiaj też nie ma pani męża? - zapytał, a my patrzyliśmy na niego z rozdziawionymi ustami, że był w stanie w ogóle coś takiego powiedzieć. - Byliśmy na dzisiaj umówieni.
Zatknąłem sobie ręką usta, by nie wybuchnąć dzikim rechotem i spojrzałem na Horana, który był już cały czerwony. Kocham tych wariatów!
- Ale jak to pani nie pamięta? Ja już jadę do pani, niemożliwe. Proszę się przyznać, że mąż jest w domu i przyjadę o innej godzinie, albo zapraszam do mnie - wkręcił się w rozmowę jeszcze bardziej. - Proszę mi wierzyć, ja naprawdę byłem z panią umówiony - nadawał jak katarynka, a my dusiliśmy się ze śmiechu, aż w końcu Niall nie wytrzymał i po całym samochodzie rozniósł się jego zaraźliwy śmiech. - Przepraszam, to chyba jednak pomyłka! - Liam wręcz krzyknął do słuchawki i zaczął nerwowo klikać czerwony przycisk na ekranie, aby się rozłączyć.
- Niall, psujesz zabawę. Ta pani zgodziła się spotkać - Liam mruknął niezadowolony, co wywołało u wszystkich jeszcze jedną dawkę śmiechu, którą przerwał kierowca.
- Chłopcy, ciszej! Dojeżdżamy do hotelu! - krzyknął, a my momentalnie uspokoiliśmy się. Teraz tylko przy pomocy ochroniarzy będzie trzeba przebiec przez tłum rozwrzeszczanych fanek i wejść do środka. Szwecjo, witaj!


Późnym wieczorem...

Flavie

Czekałam na Edda już od ponad piętnastu minut, ponieważ od razu po szkole umówiłam się z nim, aby do mnie wpadł. Tym bardziej, że nie ma Harry'ego, więc będziemy mogli w spokoju pooglądać jakieś filmy. Zaprosiłam też Crystal, ale ta miała lekcje dodatkowe. Po całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka, a ja pobiegłam otworzyć drzwi.
- Nareszcie! Myślałam, że nie przyjdziesz - zaśmiałam się, przytulając chłopaka na przywitanie, a on tylko się uśmiechnął.
- Spóźniłem się raptem parę minut, ale musisz mi wybaczyć, bo patrz co mam! - wyjął z torby duże pudełko i mi je wręczył - Otwórz!
Chwyciłam pudełko i z zaciekawieniem zajrzałam do środka, a gdy zobaczyłam co to, omal nie padłam z wrażenia. Mianowicie był to wielki czerwony miś... żelek. Nie zjem go chyba w tydzień czasu!
- A z jakiej to okazji? - spytałam podstępnie, gdy chłopak w tym czasie się rozglądał.
- To było dla Crystal, ale ona się odchudza - wypalił, a ja palnęłam go w głowę. Przynajmniej jest szczery! Zaprosiłam go do pokoju, ale oczywiście najpierw musiał obejrzeć wszystkie pomieszczenia, przywitać się z dziewczynami i zrobić nalot na lodówkę, zupełnie jakby był u siebie w domu. Dopiero po tych wszystkich czynnościach znalazł się na moim łóżku, podczas gdy ja usiadłam na fioletową pufę.
- Skąd ty to w ogóle wytrzasnąłeś? - zapytałam ze śmiechem i spojrzałam na bruneta, który robił coś na telefonie.
- To się nazywa magia - wzruszył ramionami i wysłał mi buziaka w powietrzu - Wiem, jestem boski. Możesz mnie czcić, jeśli masz na to ochotę - dodał najnormalniej w świecie, a ja myślałam, ze zaraz wybuchnę śmiechem. Jak widać skromnością nie grzeszy. - Dobra, co robimy? - dodał rozciągając się. Serio czuł się jak u siebie...
- Możemy iść oglądać filmy... - zacięłam się na chwilę i wpadłam na wspaniały pomysł. - ...albo wkurzać Jane - klasnęłam w dłonie i pociągnęłam go za sobą, kierując się do pokoju mojej siostry. Zakradliśmy się pod same drzwi, które były lekko uchylone przez co mogłam zobaczyć co robią te dwie wariatki. Akurat gadały z chłopakami na Skype'ie. Wywnioskowałam to z dzikich rechotów. O dziwo George też się śmiała, a to u niej rzadkość. Pokazałam mu by był cicho i czekałam, aż coś wymyślę.
- No pośpiesz się, bo prędzej domyślą się, że tu stoimy - chłopak westchnął, a ja uderzyłam go lekko w ramię. - Ała, za co? - stęknął pocierając bolące miejsce, a ja nadal zastanawiałam co można by było zrobić.
- Wejdź tam nago - wypaliłam, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę - To może, rzućmy w nie misiem. I tak nie sądzę, by można było go zjeść - wzruszyłam ramionami i poszłam po pudełko.
- Jesteś okrutna - podsumował chłopak, na co tylko odpowiedziałam szybkim 'wiem'.
- Wiesz, a może jednak wejdziesz tam bez tych ubrań? - zapytałam patrząc na niego niewinnie i ściskałam paczkę w dłoniach. - Szkoda mi go - przycisnęłam mój prezent bardziej do siebie, a on wybałuszył oczy lekko się wycofując. Odłożyłam rzecz, którą trzymałam w dłoniach i zaczęłam się do niego zbliżać.
- Flav, nawet nie próbuj. Już i tak tlicie się w blasku mojej boskości, jeszcze się wszystkie we mnie zakochacie - mówił jak katarynka cały czas idąc do tyłu. Wyszczerzyłam się przyśpieszając kroku, by móc go złapać. - Nie! - zdążył tylko krzyknąć, a ja już na niego wskakiwałam. Złapałam się mocno jego szyi, a nogami oplotłam go w pasie i zaczęłam się śmiać, jakoś próbując go przewrócić. W końcu mi się to udało i runęliśmy na drewnianą podłogę.
- Spokojnie, nie opieraj się! - zaczęłam szarpać jego koszulę, by móc ją odpiąć. Musiało to wyglądać bardzo komicznie, ale jeśli mam wybierać pomiędzy misiem, a nim. Miś ma zostać w spokoju.
- Proszę nie! - krzyczał jak mała dziewczynka wyrywając się i próbując zapiąć guziki za każdym razem kiedy ja zdążyłam je odpiąć. Był słabszy ode mnie i to było najzabawniejsze.
- To chociaż zdejmij koszulę - zaśmiałam się i pociągnęłam ją jeszcze mocniej.
- Przyznaj, że po prostu chcesz na mnie popatrzeć, a nie wprowadzić twoją siostrę i George w jakiekolwiek zakłopotanie. Zresztą na pewno usłyszały to huknięcie - zaczął się bronić i zapinać koszulę, a ja westchnęłam  w bezbronnym geście.
- Pogrzało cię Edwardzie - spojrzałam na niego z miną 'tu się jebnij' i poprawiłam włosy, które zdążyły się mocno nastroszyć od tej szarpaniny. - Przebierz się w strój królika, mam go gdzieś z ubiegłorocznego Halloween.
- A nie możesz wymyślić czegoś prostszego? Jak na przykład zwykłe wejście do pokoju twojej siostry i pogadanie sobie z nią i George? - zapytał bezradnie, a ja tylko zaśmiałam się, litując nad nim, bo miał naprawdę niewinną minę, która mówiła sama za siebie. Pociągnęłam go za rękaw i udaliśmy się do pokoju Jane.
- Hej! - odezwałam się do nich, a te odwróciły się w naszą stronę - No i cześć chłopcy! - zwróciłam się do ekranu laptopa, w którym widziałam Liama, Zayna i Harry'ego.
- Co wy robiliście na korytarzu? Wasze krzyki słychać było jakbyście przeżywali upojną noc, kurcze - zaśmiała się czarnowłosa. Spojrzałam wymownie za Edda, a on tylko uniósł lekko dłonie w geście obronnym.
- Ja nic nie robiłem! To ona próbowała mnie rozebrać! - odpowiedział, a ja wybuchłam śmiechem nie mogąc się powstrzymać. Po chwili uspokoiłam się trochę i spojrzałam na ekran, w którym zobaczyłam jak Harry aż czerwienieje ze złości.
- Flavie? - George spojrzała na mnie próbując zachować poważną minę - Czemu go rozbierałaś? Znaczy nie, że się nie cieszę. Ale wiesz, jak już chcecie to idźcie do pokoju, a nie na korytarzu. Będzie przyjemniej.
- No widzisz Flav? - zaśmiał się Eddie obejmując mnie ramieniem, a w tym samym momencie zauważyłam jak rozmowa na Skype'ie zostaje zakończona. Prawdopodobnie ze strony Stylesa.

***
Shecky, Taiga.

Przepraszam, że musiałyście tyle czekać. Tak jakoś nie mamy czasu na pisanie. Rozdział się wreszcie jednak pojawił, co o nim sądzisz Shecky? Ja jestem średnio zadowolona, ale to tylko moja opinia. Nie mnie oceniać. *.*
Ja też tak sądzę, no ale tak jak mówisz ocena należy do was. Nie ma się co rozpisywać, więc ja tylko powiem, abyście zostawili po sobie jakiś ślad w postaci komentarza i paa. : * <3
No paa : )