niedziela, 26 maja 2013

24. "Idź ździro i nie wracaj."

Melanie

- Coś ty do cholery narobiła?! – wydarł się na mnie szef, na co przewróciłam oczami. Od samego rana się mnie tylko czepiał jakbym ludziom złe zamówienia przynosiła, a ja tylko raz stłukłam zastawę i wylałam na jakąś babę niedopite wino jak wracałam do kuchni. Też mi tragedia.
- Nie rozumiem, o co się szef tak wkurza – westchnęłam i zaczęłam podziwiać swoje paznokcie pomalowane na krwisto czerwony.
- Jesteś nieodpowiedzialną osobą. Od samego początku są z tobą jakieś problemy. Nie potrzebuję kogoś takiego jak ty. Zwalniam cię – powiedział, a ja przeniosłam na niego swój wzrok.
- Nie może pan! – prawie krzyknęłam nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam z ust tego… Tego… Nie ma określenia na taką kreaturę.
- Mogę i właśnie to zrobiłem.
- Ugh – już miałam tupnąć nogą, ale byłoby to za bardzo dziecinne, więc się powstrzymałam. – Świetnie. Znajdę o wiele lepszą pracę i w końcu się wyrwę z tej dziury gdzie jedzenia jest tak ohydne, że nawet świnia by go nie ruszyła – wygarnęłam mu i o tym, że jedzenie jest ohydne mówiłam prawdę. Nie rozumiałam jak ludzie mogli to jeść.
Zmierzając cała nabuzowana do domu, patrzyłam tylko groźnie na ludzi, a oni z pokorą się przesuwali, abym mogła spokojnie przejść. Byłam w stanie coś rozwalić i z chęcią bym to zrobiła, gdyby tylko mi coś dali.
Wchodząc do mieszkania z całej siły trzasnęłam drzwiami i o dziwo wytrzymały, chociaż naprawdę wisiały na zawiasach już ledwo co.
- Dajcie mi coś, bo zaraz rozpierdolę jakąś rzecz! - krzyczałam na cały dom, sama do siebie, szukając jakichś prochów, których jak zwykle nie mogłam znaleźć, gdy były mi potrzebne.
Widząc leżące na brudnej ławie białe pudełko, w którym zawsze trzymałam strzykawki z heroiną, uśmiechnęłam się sama do siebie i uniosłam do góry wieczko, ale jakie było moje rozczarowanie, kiedy zobaczyłam, że w środku nic nie ma.
- Kurwa – przeklęłam pod nosem i rzuciłam przedmiotem o ścianę, która była naprzeciw mnie w kolorze jasno szarym. – Zero dragów, zero hajsu i brak pracy – wymruczałam pod nosem siadając na kanapie. – Zajebiście – skomentowałam sarkastycznie i westchnęłam próbując wymyślić jak skombinować jakieś narkotyki czy pieniądze na nie. - A gdyby tak ten cały Zayn... - zaczęłam myśleć na głos. - Przecież on ma dużo kasy i nic by się nie stało, jakby pożyczył mi trochę... - podniosłam tyłek z sofy i szłam w kierunku wyjścia, obmyślając plan. - Posłodzę mu trochę i będzie dobrze - dodałam przekręcając klucz w drzwiach.

Zayn

Siedziałem razem z chłopakami, Flav i George u mnie w salonie i oglądaliśmy filmy, kiedy usłyszałem jak ktoś puka do drzwi. Z nadzieją, że to Jane wróciła, pobiegłem jak najszybciej się dało w ich stronę i szybko otworzyłem. Razem z szybkim otworzeniem drzwi znikła szybko nadzieja, że to ona, bo za nimi stała Melanie ze skruszoną miną. A myślałem, że mam się od niej odwalić…
- Um… Cześć Zayn – powiedziała niepewnie i utkwiła wzrokiem w swoich butach. – Możemy pogadać? – podniosła głowę i popatrzyła mi w oczy.
- Tak, jasne – otworzyłem szerzej drzwi i wpuściłem brunetkę do środka.
- Kto przyszedł?! – usłyszałem z salonu krzyk Hazzy. – Czy to Ja… - nie dokończył, bo razem z Mel weszliśmy do salonu. – Melanie? – jego mina była tak zdziwiona, że aż śmieszna. – Cześć… - przywitał się będąc w ogromnym szoku.
- My pójdziemy na górę. Niedługo do was przyjdziemy – powiedziałem i mój wzrok na chwile skierował się w stronę Flav, która cisnęła we mnie i moją towarzyszkę piorunami.
- Ależ nie musicie. Naciesz się nią dopóki możesz, przecież Jane nie ma... - warknęła, bardziej wtulając się w bruneta, a ja kompletnie nie wiedziałem o co jej chodzi. Chcę tylko pomóc dziewczynie, a ona od razu ma wielkie pretensje.
- Ale… - chciałem coś powiedzieć, ale poczułem jak ktoś pociąga lekko moją rękę. Przeniosłem wzrok na swoją prawą stronę i zobaczyłem Mel, która patrzyła na mnie sowimi pięknymi, brązowymi oczami z lekkim uśmiechem na twarzy. Była piękna…
- Idziemy? To naprawdę ważne… - skinąłem głową i nie odpowiadając już Flavie udałem się z brunetką do swojej sypialni.
- Więc? – zapytałem przeciągając każdą literę jakbym mówił do ułomnego człowieka. Oczywiście bez obrazy dla Melanie.
- Chciałam cię przeprosić – oznajmiła nieśmiało rumieniąc się lekko.

Melanie

- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Ja nie jestem ćpunką czy coś… Ja po prostu potrzebowałam tych prochów dla… - No myśl Mel! Myśl! – dla znajomego. Były mu one bardzo potrzebne – Jak mi w to uwierzy to jestem mistrzem kłamstw.
- Nie musisz mi się tłumaczyć Melanie – usłyszałam głos Mulata. Jest! Uwierzył. Naiwny chłopak – zaśmiałam się w duchu. – Nie obraziłem się na ciebie, więc nie muszę ci wybaczać – uśmiechnął się do mnie lekko. Podeszłam bliżej niego i z całej siły go przytuliłam, co on również odwzajemnił.
- Dzięki - szepnęłam i przelotnie musnęłam jego szyję, a brunet o dziwo nie odskoczył ode mnie.
- Nie masz za co dziękować - posłał mi szczery uśmiech.

Flavie

Siedziałam na kanapie i patrzyłam na Stylesa jak rozmawia z tą ździrą Melanie, która jakby mogła to wyruchałaby go teraz. Natychmiast, przy wszystkich.
Nie, ja wcale nie jestem zazdrosna. Po prostu… Dobra, dobra! Jestem cholernie zazdrosna i gdybym mogła to zabiłabym ją już dawno byleby się odczepiła od mojego Harry'ego.
Zaraz! Czy ja powiedziałam ''mojego''?! Przysunęłam się bardziej do chłopaka podkurczając bardziej nogi na kanapie i nie zwracając uwagi na brunetkę chwytając rękę chłopaka, mocno się nią objęłam i oparłam o jego tors. O nie! Tak łatwo ze mną nie będziesz miała szmato!
- Flavie, a czy Ed czasami nie miał dzisiaj do ciebie przyjść? - zapytał ni stąd, ni zowąd Harry, a ja z uśmiechem pokiwałam przecząco głową.
- Nie, przyjdzie jutro, bo dzisiaj chciałam pobyć trochę z tobą - wyszeptałam do jego ucha, na co lekko się wzdrygnął.
- Czy jest ktoś chętny pomóc mi w przyniesieniu jedzenia? – do salonu wszedł Zayn zwracając na siebie wszystkich zebranych całą uwagę.
- Ja ci pomogę. Jestem ci coś winna – odezwała się ta suka Melanie i wstała z kanapy odsuwając się od zawiedzionego Harry'ego.
Idź zdziro i nie wracaj.


Melanie

Próbowałam jak najbardziej podlizać się Malikowi. Musiałam przecież jakoś zdobyć kasę na dragi, bo za darmo nie ma nic. Bynajmniej na tym świecie.
- I jak tam z Jane? Jakieś postępy w jej znalezieniu? - zapytałam od niechcenia, specjalnie nie przejmując się tym jak poczuł się chłopak.
- Nie… - odpowiedział ze smutkiem w głosie. Biedactwo – zaśmiałam się w myślach. Przydałoby ci się pocieszenie prawda?
- Tak mi przykro – powiedziałam fałszywie kładąc rękę na jego prawym ramieniu, a ten spojrzał swoimi czekoladowymi oczami w moje. – Wiem, co czujesz…
- Naprawdę? Tobie też zaginął kiedyś ktoś bliski? – zapytał trochę niemiłym tonem, ale zignorowałam to. Nie mogłam sobie pozwolić na jakieś kłótnie, tylko zrobić wszystko za kasę na te narkotyki.
- Lepiej chodźmy zanieść im to jedzenie. Jeszcze sobie coś o nas pomyślą – powiedziałam zmieniając temat. Nie chciałam rozmawiać o moich bliskich. Wiedziałam, co on czuł, bo sama to czuję aż do dziś, ale nie miałam zamiaru z nim o tym rozmawiać. Przyszłam po coś innego, a nie po to by się wyżalić.
- Tak… Masz rację, chodźmy – wziął w ręce kilka misek z popcornem, chipsami i żelkami, a ja stawiając na tacce szklanki z colą ruszyłam przodem.
- Kto chętny? - spytałam stojąc na przeciwko wszystkich.
- Raczej wszyscy - odgryzła się mi ta małolata. Wkurwiała mnie niemiłosiernie, ale nie dawałam tego po sobie poznać i sztucznie się uśmiechałam podając wszystkim napoje.
- Ups... przepraszam - odezwałam się, kiedy "przypadkowo" wylałam na Flavie, czy jak jej tam, sok pomarańczowy i zrobiłam smutną minę.

Harry


- Flavie uspokój się – złapałem dziewczynę za ramiona odwracając w swoją stronę i potrząsłem, by się jakoś uspokoiła. – Przecież Melanie nie zrobiła tego specjalnie – podniosłem głos nie mogąc już wytrzymać jak dziewczyny, a w tym George się kłócą. Było mi smutno, że trzy dziewczyny, które naprawdę lubię tak się nienawidziły.
- Jak możesz ją jeszcze bronić?! – krzyknęła mi prosto w twarz. – Zrobiła to specjalnie, bo mnie nienawidzi!
- Ej, uspokój się! – podeszła do niej Mel. – Nigdy nie powiedziałam, że cię nie lubię – sprostowała. – To ty od pierwszego zobaczenia mnie obdarowałaś nienawistnym spojrzeniem i zachowałaś jak suka – oznajmiła, a ja myślałem, że siostra Jane zaraz ją rozszarpie.
- Uspokójcie się! – ryknął dotąd nieodzywający się Zayn i Liam.
- Gdyby Jane tu była… - zaczął Niall, ale czarnowłosa szybko mu przerwała wszczynając kolejną kłótnię.
- Ale jej tutaj nie ma głupku! – krzyknęła. – Masz o niej nie wspominać, jeżeli ja i Flavie tutaj jesteśmy, rozumiesz?! – podeszła do niego patrząc prosto w oczy, a wszyscy w salonie umilkli.
- Jane już nie ma – rzekła sucho Flavie i wyrywając się z moich ramion opuściła szybko dom trzaskając drzwiami.
- Flav, poczekaj! – George wybiegła zaraz za nią również trzaskając głośno.
- Przepraszam… - usłyszałem cichy szept należący do Melanie i spojrzałem na nią. Zresztą nie tylko ja, bo chłopaki też na nią patrzyli.
- Nie masz, za co przepraszać – oznajmił Zayn jakby było to oczywiste.
- Nic nie zrobiłaś – powiedziałem. – A już na pewno nie specjalnie – wierzyłem tej dziewczynie i nie miałem żadnych powodów by uważać ją za kłamliwą.
- Właśnie. Nie przejmuj się George. To głupia suka. Zawsze się tak zachowuje – dorzucił swoje trzy marne grosze Niall, a ja, Malik, Liam i Lou zmroziliśmy go wzrokiem.
- Flavie jest teraz trudno po stracie siostry. Była ona jej rodziną… Zrozum ją – rzekłem przenosząc na brązowowłosą wzrok i uśmiechnąłem się lekko, kiedy pokiwała nieśmiało głową. Była piękna…
- No i co żeście kurwa zrobili?! - darła się już od samego wejścia do domu czarnowłosa, na co wywróciłem oczami. - Znowu uciekła! Znowu! - krzyczała wymachując rękoma i patrzyła na wszystkich przez zmrużone oczy, które mogły w tej chwili zabić. Podeszła do Mel i zacisnęła mocno pięść. Przestraszyłem się, bo wiedziałem do czego zdolna jest George. - Wyjdź! I więcej tutaj nie przychodź! - popchnęła dziewczynę, po czym palcem wskazała na korytarz, z którego przed chwilą przyszła. 
- Z tego, co mi wiadomo to nie jest twoje mieszkanie tylko Zayna, więc to nie ty tutaj decydujesz – warknęła Melanie, a ja i reszta zrobiliśmy na nią wielkie oczy. Nie wiedziałem, że ta cicha i tak piękna dziewczyna potrafi być tak niemiłą osobą. – Jeżeli Zayn będzie chciałbym poszła to sam mnie wyprosi – dodała i popatrzyła na Mulata, który stał z zakłopotaniem wypisanym na twarzy. – Prawda Zayn? – zapytała uśmiechając się do niego słodko, a mnie aż coś skręciło z zazdrości. Masz Flavie! Ogarnij się Styles.
- T… Tak – kiwnął powoli głową.
- Świetnie! – ucieszyła się sarkastycznie George. – Zayn wyproś ją – nakazała.
- Sama pójdę. Nie mam zamiaru przebywać gdzieś gdzie przebywa tak głupia osoba jak ty – oznajmiła brunetka. - Myślisz, że jak obronisz tą małą ździrę czy kogokolwiek to będziesz fajna? – powiedziała chodząc dookoła niej jak lwica, która ma zapolować na jakąś gazele. - Udajesz twardą, a tak naprawdę jesteś krucha. Wystarczy tylko uderzyć w twój czuły punkt i rozlecisz się na małe kawałeczki, których nie będzie się dało złożyć w całość – rzekła, a każde jej słowo było tak bardzo nasączone jadem, że aż mi ciarki po plecach przeszły. – Cześć chłopaki – pomachała nam i jak gdyby nigdy nic opuściła mieszkanie zamykając cicho drzwi.
- Myślałam, że trzymacie stronę przyjaciół, a nie obcych – syknęła czarnowłosa patrząc na nas ze złością i rozczarowaniem w oczach.
- Bo tak jest – odezwał się Louis.
- Skoro tak jest to, dlaczego trzymaliście jej stronę, a nie moją? – zapytała z wyrzutem.
- Bo ona również jest naszą przyjaciółką George. Nie obchodzi mnie, co o niej myślisz, bo Flavie przez nią wybiegła z domu. Ona nie wie, czego chce i jeżeli sama się nie ogarnie to nikt tego nie zrobi – rzekł. – Mała potrzebuje czasu – dopowiedział. – Nie powinnaś się tak zachowywać w stosunku do Melanie, która nic nie zrobiła – skarcił ją wzrokiem.
- A weźcie się wszyscy walcie! Najlepiej niech każdy się z nią wyrucha i będzie dobrze! - zbulwersowała się i wyszła z domu cała nabuzowana. - A i jeszcze jedno! - usłyszeliśmy z przedpokoju głos czarnowłosej. - Jeżeli Flavie coś się stanie, to pamiętaj Harry, że pożałujesz! - ryknęła, trzaskając drzwiami.
- Widzę, że przeze mnie są same kłopoty… - rzekła smutno Mel spuszczając wzrok na swoje trampki. – Ja już pójdę.
- Nie! – krzyknąłem razem z Zaynem i kiedy na niego spojrzałem morderczym wzrokiem on patrzył na mnie w taki sam sposób.
- To znaczy… Podwiozę cię – podrapałem się nerwowo po karku wyczuwając napiętą atmosferę przeze mnie i Malika.
- Dzięki, ale poradzę sobie sam – powiedziała trochę szorstkim tonem.
- Jesteś zła? – zapytałem niepewnie.
- Nie, dlaczego tak myślisz?
- Nie… Nie wiem – wzruszyłem ramionami.
- Poszukaj lepiej Flavie, a ja odwiozę Mel - odezwał się Mulat i spojrzał na mnie jakoś dziwnie, tak zazdrośnie.
- Przecież George za nią poszła - odpowiedziałem jak najmilej potrafiłem i sztucznie się do niego uśmiechnąłem. Mulat odwzajemnił mój sztuczny uśmiech, a w pomieszczeniu zrobiła się jeszcze bardziej napięta atmosfera.
- Nie musicie robić sobie kło…
- Ależ to żaden kłopot Mel. Odwiozę cię – powiedziałem. – Niedługo będę – zwróciłem się do przyjaciół i zanim opuściłem dom w towarzystwie brunetki zdążyłem jeszcze zobaczyć jak Malik ciśnie we mnie piorunami. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. Czyżby był zazdrosny o Melanie? Myślałem, że kocha Jane…

***

Hejoo! No i jest kolejny rozdział. Jak wam się podoba? Co teraz myślicie o Melanie? Nadal ją lubicie? :d
Heej, dokładnie. Co o niej myślicie? I jak oceniacie zachowanie Harry'ego i Zayna?
Już się nie mogę doczekać, co napiszecie w komentarzach. Jak myślicie, czy Melanie uda się zdobyć pieniądze na prochy?

Piszcie w komentarzach! A tym czasem ja się z Wami żegnam i do następnego! :*
Tak. Piszcie wszystko, co leży wam na sercu w komciach, a tymczasem ja spadam oglądać dalej x factor. Pa ;*

sobota, 11 maja 2013

23. "Tylko pamiętaj, nie będzie można zrobić powtórki, nie spieprz niczego."


Liam

Od oficjalnego zaginięcia Jane minął tydzień. Przez ten czas media nieustannie trąbiły tylko o tym, na każdej okładce każdej brytyjskiej gazety była tylko ona. My jednak nie mogliśmy zatrzymać biegu naszej pracy i dalej udzielaliśmy wywiadów, braliśmy udziały w sesjach oraz śpiewaliśmy w różnych show. Oczywiście unikaliśmy rozmowy o dziewczynie Malika, bo żaden nie miał nerwów by jeszcze o tym mówić. Flavie zamknęła się w sobie całkowicie i gadała tylko z Harrym, George jakoś daje radę, a Zayn? Nie wraca na noc, wiecznie pije, pali dwie paczki dziennie i schudł w ciągu tygodnia pięć kilo. Wszyscy widzimy jak się wykańcza, ale nie wiemy co mamy zrobić. 
Dzisiaj mieliśmy wolne, więc siedzieliśmy u dziewczyn próbując zachowywać się jakby było w porządku, ale każdy zdawał sobie sprawę, że wcale tak nie jest.
- Uważajcie, gorące - odezwała się czarnowłosa, ustawiając kubki z herbatą na stoliku. Każdy z nas wziął w ręce gorący kubek i upił łyk. Całe pomieszczenie wypełnił odgłos przełykanego picia. W całym mieszkaniu było przerażająco cicho, co było tutaj czymś niespotykanym zanim… Jane zaginęła. Od czasu jej zaginięcia wiele się zmieniło. MY się zmieniliśmy i to niekoniecznie na lepsze. Każdy z nas chodzi podminowany z nadzieją, że ktoś zadzwoni z wiadomością, że Jane się znalazła albo, że dziewczyna sama wróci jednak jak na razie nic takiego się nie stało…
- Myślicie, że ona… Że ona już nas nie lubi i dlatego odeszła? – zapytała cicho Flavie, a wszystkie pary oczu były skierowane na jej osobę. Zaskoczyło mnie jej pytanie i chyba nie tylko mnie, bo każdy miał zdziwione miny na twarzy.
- Flav ona nie… - zaczęła George jednak Flavie szybko jej przerwała gestem ręki.
- Przestań pieprzyć George! – krzyknęła podnosząc się z kanapy. – Dobrze wiem, że Jane odeszła. Gdyby tak nie było to by zadzwoniła, a tego nie zrobiła!
- Jak ma do cholery zadzwonić skoro może ktoś ją porwał?! – uniosła się czarnowłosa.
- Gdyby tak było to ten cholerny porywacz zażądałby jakiegoś okupu – sarknęła. – Jesteście naiwni, jeżeli wciąż myślicie, że ona wróci.
- Wróci... musi wrócić... - szepnął Zayn, siedzący obok mnie i głęboko westchnął, a ja bezsilny poklepałem go lekko po plecach, próbując mu jakoś dodać otuchy. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać jak strasznie się czuł.
- Tak, wmawiajcie sobie, że wróci i wszystko będzie super, tak - zbulwersowała się siedemnastolatka i ze złości wstała, o mało nie wylewając napoju. Powędrowała na górę, przy okazji trzaskając drzwiami tak mocno jak tylko się dało. Zwróciłem swój wzrok z powrotem na resztę i zobaczyłem jak Harry również podnosi się ze swojego miejsca biegnąc za dziewczyną. No tak, teraz tylko on może z nią rozmawiać.
- Zalałaś mi za mało wody - burknął Niall popijając swoją herbatę i spojrzał złośliwie na ciemnowłosą.
- To przelej sobie z mózgu, przecież tam masz tylko wodę - uśmiechnęła się do niego i przełożyła włosy za uszy.
- Pracowałaś przez ten tydzień? - spytałem dziewczynę, bo to nie dawało mi spokoju.
- Nie, szefowa dała mi wolne, a Flavie zaparła się i jak dotąd w szkole była tylko w czwartek, bo Eddie ją zmusił. Ale i tak uciekła po dwóch godzinach i wróciła. Niby wmawia wszystkim, że jej siostra odeszła, ale sama na nią czeka, cały czas. Kurwa to już się robi chore - zaklęła kładąc nogę na stolik i przechylając głowę do tyłu.

Flavie

Zaraz po trzaśnięciu drzwiami rzuciłam się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. Miałam już tego wszystkiego dość. Nawet jej imię zaczynało mnie denerwować. Dobrze wiem, że ona nie wróci. Straciłam rodziców, brata i teraz siostrę. Zostałam SAMA.
- Flav? – głos Harry'ego przerwał moje rozmyślanie, ale i tak nie zmieniłam pozycji cały czas przyciskając twarz do pachnącego materiału. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Chciałam być po prostu przez chwilę sama ze swoimi myślami. Musiałam to wszystko ogarnąć.
- Odejdź Harry – powiedziałam.
- Nie – jego głos był tak stanowczy, że od razu dałam sobie spokój z rozmawianiem na ten temat.
- Jak sobie chcesz – westchnęłam i zamilkłam tylko po to, by on sobie stąd jak najszybciej poszedł. Poczułam jak łóżko ugina się pod jego ciężarem, a za chwilę moja talia została opleciona przez rękę bruneta. Przycisnął mnie mocno do siebie i nic nie mówił. Po prostu leżał, dając mi w spokoju myśleć.
- Masz dziewczynę - złapałam jego dłoń, jednak on na przekór jeszcze bardziej wtulił mnie w swój tors, splatając nasze palce.
- Jeśli chodzi ci o Melanie, to widziałem ją tylko raz w życiu, wtedy - mruknął do mojego ucha, delikatnie muskając jego płatek. Jego usta spoczęły na mojej szyi, a loki łaskotały mój policzek. Gdybym mogła zostałabym w takiej pozycji do końca życia jednak nie mogłam. Za dużo rzeczy miałam jeszcze do zrobienia.
- A co z tą, co mówiłeś mi kiedyś, że się z nią spotykasz? – zapytałam oczekując odpowiedzi.
- Em… No, bo ja tak jakby… - podrapał się nerwowo po karku zabierając swoja dłoń z mojej talii i podniósł się z łóżka stając naprzeciw niego.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc jego zachowania, a następnie siadłam po turecku wpatrując się w niego zdziwiona.
- No, bo ty tak jakby, co? – dopytywałam, na co westchnął.
- Flav to nie jest czas na takie rozmowy - udzielił mi krótkiej odpowiedzi i szybko wyszedł z pokoju. Nie wiedziałam co o tym myśleć i pośpiesznie się za nim udałam. Miałam nadzieję, że go dogonię.
- Harry, stój! - podniosłam głos podbiegając do niego i złapałam go za bark, obracając w swoją stronę. - Wytłumacz mi o co chodzi! - dopowiedziałam potrząsając nim. Chłopak chwycił mnie za biodra i uśmiechnął się do mnie.
- Chciałem byś była zazdrosna. Nie mam nikogo. Chciałem zobaczyć czy się przejmiesz - odgarnął kosmyk z mojej twarzy.
- Ty gnojku - powiedziałam przez zęby, ale bardziej byłam zawstydzona niż zła. Harry obnażył swoje śnieżnobiałe zęby, a następnie pocałował mnie delikatnie w czoło, na chwilę zatrzymując się w tym co robi.

- Zależy mi na tobie Flav – wyszeptał, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Może prawdę? – odezwał się mój wewnętrzny głos jednak nie zamierzałam go posłuchać i powiedzieć Harry'emu, że mi na nim też. Dlaczego? To proste – bałam się. – Czy ty… Czy ty do mnie coś czujesz? – zapytał niepewnie, a ja momentalnie się spięłam. Moje ciało opanowała panika. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
- Wiesz... muszę iść dopić moją herbatę. George będzie zła, że ją zaparzyła, a ja jej nie wypiłam - mówiłam co mi ślina na język naniosła, myląc się w wypowiadaniu niektórych słów. Wyrwałam się lekko z jego uścisku zbiegając po schodach.
W salonie panowała cisza, każdy siedział tępo wpatrując się w stolik, słychać było tylko nierównomierne oddechy i mlaskanie.
Usiadłam między Lou, a Niallem, a do pomieszczenia wszedł Harry. Na jego twarzy gościło rozczarowanie i gniew. Nie zdołał jednak nic powiedzieć bo zabrzmiał dzwonek.
- Otworzę! - powiedziałam wstając i kierując się do drzwi. Ale to wcale nie była Jane, ani policjant, ani nikt kogo się spodziewałam. W drzwiach stała młoda kobieta, składająca parasol.
- Flavie Blanchard, bądź George Sand? - zapytała, a ja wpuściłam ją do środka, nie chcąc żeby stała na zimnie.
- Pani, w jakiej sprawie? - spróbowałam się dowiedzieć co ściągnęło tutaj tą kobietę, a ona lekko się uśmiechnęła i otworzyła usta, aby coś powiedzieć.
- Chciałabym porozmawiać o Jane..
Na te słowa momentalnie wskazałam jej salon. Kobieta usiadła między chłopakami i westchnęła.
- Przepraszam, że niepokoję, ale oglądając wiadomości usłyszałam o zaginionej dziewczynie. Widziałam ją tydzień temu. Trafiła do nas do szpitala, niestety nikogo nie powiadomiliśmy, bo nie miała przy sobie dokumentów. Brunetka miała wypadek przy klubie Pink Devil.

Zayn

Na te słowa znieruchomiałem. Właśnie tam byłem tego samego dnia. Słyszałem nawet karetkę, ale w tym mieście to częste zjawisko. Zacisnąłem pięści, by nie wybuchnąć.
- Co się stało? - spytałem od razu.
- Wpadła na samochód, miała niewielki wstrząs mózgu i złamane żebra. Nic poważniejszego się nie stało. Była u nas dwa dni, ale potem zniknęła. Nie wzięła nawet odpisu, nie dawała nam też żadnych danych.
- O Boże! - wrzasnęła George zasłaniając twarz dłońmi, a gdy ją odkryła spojrzała na mnie wrogo. - To przez ciebie! To wszystko przez ciebie! - naskoczyła na mnie, przyciskając do oparcia sofy, a jej oczy zabłysnęły złością.
- Uspokój się! Przypierdolisz mi  potem, musimy dać zeznania, może to coś pomoże! - warknąłem chwytając ją za ramiona.
- Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz, ale dopiero dzisiaj poznałam jej twarz. W szpitalu wykonywała jeden telefon, byłam nawet przy tym, ale rozmawiała z kimś po francusku - na te słowa poczułem jak kamienieję. Dzwoniła do kogoś? Ale nie do nas? Do mnie? Gdzie teraz jest? Do cholery, gdzie?!
Miałem w głowie mętlik. Nie wiedziałem w ogóle, co się dzieje. Byłem na siebie zły, bo to przeze mnie te wszystkie pierdolone problemy. Gdybym wtedy siedział cicho i nic nie gadał Jane byłaby tutaj teraz z nami i śmiała się z dowcipów chłopaków, a nie, nie wiadomo gdzie. Do tego ten telefon. Do kogo ona dzwoniła?
- Mówiłam wam, że od nas odeszła – warknęła siedemnastolatka i pobiegła znów do swojego pokoju tym razem nie trzaskając tak głośno drzwiami.
Z każdą chwilą zaczynałem wierzyć w słowa Flavie. Przecież gdyby chciała do nas wrócić to zadzwoniłaby do mnie lub kogoś z nas, a tak zadzwoniła do nie wiadomo, kogo.
- Trzeba to koniecznie zgłosić na policję - powtórzyłem, podnosząc się z miejsca i udałem się do drzwi, aby ubrać buty. Nie zostawię tak tego. Znajdę ją. - Jedzie ktoś ze mną czy będziecie nadal tak siedzieć i użalać się nad sobą? - syknąłem patrząc na wszystkich w salonie.
- Jadę - zwróciła się George, wstając razem z kobietą. Tak samo uczynili też pozostali. Tylko Niall został, by  popilnować Flavie.
Gdy jechaliśmy na posterunek moje ręce drązły niemiłosiernie. Dobrze, że nie ja siedziałem za kółkiem, bo pewnie bym spowodował wypadek.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł byś tam był. Reagujesz zbyt emocjonalnie - stwierdził Liam, gdy zaparkowaliśmy. -  Może poczekasz na zewnątrz?
- Weź się już zamknij Liam – warknąłem pierwszy wysiadając z samochodu. Nie czekając na resztę udałem się w stronę drzwi wejściowych.
- Liam ma rację – usłyszałem George. – A tak w ogóle to, co zamierzasz im powiedzieć? Oni zadadzą ci jakieś prywatne pytanie, a ty wybuchniesz? Zostań w samochodzie – powiedziała i mnie wyprzedziła.
- Świetnie – warknąłem widząc jak wszyscy wchodzą do środka nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. – Moja dziewczyna zaginęła, a oni każą mi czekać w samochodzie – powiedziałem sam do siebie. – Muszę ochłonąć – stwierdziłem i ruszyłem przed siebie.
Widząc jak ludzie robią mi zdjęcia, inni szepczą na mój temat zaczynałem się denerwować. Czy oni, choć raz nie mogli potraktować mnie, jako normalnego chłopaka? Zawsze muszą szeptać, robić zdjęcia, piszczeć, gonić, prosić o autografy czy wspólne zdjęcie? Rozumiem, że spotkanie swojego idola jest czymś niezwykłym, ale fani powinni też rozumieć, że ich idol ma teraz trudny okres w życiu i nie ma ochoty na sztuczne uśmiechanie się do zdjęć i ludzi dookoła.
- Czyś ty ogłupiała?! Wisisz mu kupę kasy! – usłyszałem jak jakiś facet się drze.
- Daj spokój Matt. Oddam mu – oznajmiła dziewczyna ze znajomym głosem. – A teraz daj mi tą amfetaminę – zażądała.
- Nie ma mowy.
- Daj. Mi. Tą. Amfetaminę – powtórzyła głośno i wyraźnie. Słyszałem w jej roztrzęsionym głosie gniew.
- Ej Mel uspokój się. Matt ma rację. Nie możemy ci dawać prochów od kogoś, u kogo masz długi. Przecież on by nas zabił – Mel? Czy to…?
Nie zwracając uwagi na piszczące gdzieś z oddali dziewczyny przyspieszyłem kroku by zobaczyć, co się dzieje. Kiedy zobaczyłem Melanie i grupkę mężczyzn, którzy wyglądali jak bezdomni byłem w szoku. Nie znałem tej dziewczyny, ale nigdy nie spodziewałbym się po niej, że bierze narkotyki i zadaje się z takimi ludźmi.
- Nie obchodzi mnie to! – wrzasnęła. – Daj mi te pieprzone prochy i spieprzaj – krzyknęła podchodząc do jak dobrze zrozumiałem – Matta i pchnęła go na ścianę jakiegoś budynku. Chłopak złapał ją mocno za ramiona i tym razem to on przywarł ją do ściany. Widząc to, od razu podszedłem do niego, nie zważając już nawet na upierdliwe media, które chodziły za mną krok w krok.
- Zostaw ją gnoju! - ryknąłem chwytając jego bordową kurtkę w dłonie i odrzuciłem go od dziewczyny. - Wszystko w porządku? - spytałem ją, a ta kiwnęła głową. Chłopak słabo zrozumiał moją prośbę, bo momentalnie znalazł się obok mnie, chwytając mnie za ramię i obkręcając by zadać mi cios. Schyliłem się jednak w porę i uderzył powietrze. Zdenerwowany rozprostowałem się i zamachnąłem się by wycelować z pięci w jego twarz. Matt aż opadł na ścianę i zsunął się po niej, na kolana. Byłem naprawdę rozwścieczony. Podeszłem do niego i chwytając za włosy, kopnęłem z całej siły w klatkę piersiową aż zawył z bólu.
- Zostaw go! - Melanie jęknęła z tyłu, a ja chwyciłem go za koszulkę i uderzyłem o ścianę, zanim odeszłem od niego. Emocje jednak nadal kłębiły się we mnie.
- Wszystko okej? - zapytałem próbując ochłonąć.
- Nie! Nic nie jest okej! – oburzyła się. – Przez ciebie zostałam bez prochów! Jesteś z siebie zadowolony? – kiedy skończyła mówić stanąłem w miejscu i nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Uratowałem jej życie… Nie przesadzaj Malik – odezwało się moje drugie ja, ale je zignorowałem. A więc uratowałem jej życie, a ona nawrzeszczała na mnie za to, że przeze mnie nie będzie miała tego gówna.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? – podbiegłem do niej i złapałem za ramię odkręcając w swoją stronę. – Mogłaś być pobita, a ty gadasz tylko o narkotykach?! – nie mogłem w to uwierzyć. Byłem w szoku.
- Ja ich potrzebuję Malik! Rozumiesz?! – krzyknęła mi prosto w twarz i przeczesała drżącymi dłońmi swoje brązowe włosy.  
- Melanie zachowujesz się jak ćpunka – stwierdziłem patrząc na nią dziwnie.
- Odwal się Zayn dobra? Nikt cię nie prosił o pomoc, więc nie wiem, dlaczego to zrobiłeś. Nikt też nie prosił cię o to być mówił mi jak się zachowuję, więc spieprzaj, okej? – popatrzyła na mnie gniewnie i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła przed siebie.

Jane

Słabe promienie światła docierały przez grube zasłony, powodując półmrok w pokoju, w którym się znajdowałam. Patrząc w sufit zastanawiałam się nad wszystkim co złego i dobrego wydarzyło się w moim życiu. Przymknęłam na chwilę oczy, by przypomnieć sobie wszystko. Byłam strasznie głodna i spragniona, ale za każdym razem gdy prosiłam o coś na ząb, ona odpowiadała, że jeszcze nie pora. Ona. Brunetka o ciemnych oczach, którą poznałam w szpitalu. W pewnym momencie usłyszałam jak mahoniowe drzwi zaczynają skrzypieć, co mogło oznaczać jedno. Weszła do pokoju i zaczynała się do mnie zbliżać.
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić, więc tylko siedziałam i się nie odzywałam. Przerażała mnie ta dziewczyna i jej zachowanie. Była jakaś… dziwna.
Żałowałam, że nie wróciłam do domu. Zaczynałam tęsknić za Flavie, George i jej kłótniami z Niallem, Harrym i jego zalotami do mojej siostry, mądrymi wypowiedziami Liama, czasem mało śmiesznymi żartami Lou i nawet za Zaynem. Już nawet tak bardzo nie byłam na niego zła. Pragnęłam go przytulić i nigdy nie puszczać. Brakowało mi jego dotyku, słodkich pocałunków i tego jak mówił mi ‘’kocham cię’’.
- To dzisiaj - odezwała się dziewczyna. - Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - uśmiechnęła się do mnie, podając mi ubrania. - Zaraz zaczynamy. Tylko pamiętaj, nie będzie można zrobić powtórki, nie spieprz niczego - puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami. Zacisnęłam powieki wiedząc co za chwilę mnie czeka. To mnie przerażało. Chciałam otworzyć oczy i z powrotem znaleźć się w objęciach Mulata, ale tak się nie stało. To był koniec wszystkiego.

***
Shecky, Taiga, Mila.

No to ja muszę zacząć. TAK, WRÓCIŁAM! A teraz cieszcie się i radujcie, skaczcie pod sufit, co tam chcecie. Nie no, żartuje. Moim zdaniem rozdział pisany w trójkę wychodzi genialnie. : D
Moim zdaniem też. Pierwszy raz pisałam w trójkę i jestem zadowolona, a ty Taiga?
Tak, takie kurde PART HARD haha xd Ej, ale serio to jest jeszcze fajniejsze :DDD Shecky wróciła, a ja muszę się żegnać. Haha xd Tak, Taiga robi sobie wolne. Szlaban do końca czerwca, módlcie się by skończył się wcześniej. Jestem ciotą. Ale mniejsza. Co sądzicie o rozdziale?!
Piszcie w komentarzach, a ja tymczasem się zwijam. Paa. : *
Ja też już się z wami żegnam. :) Pa ;*
Siemcia robaczki xx

niedziela, 5 maja 2013

22. "Taki właśnie jestem jak mi na kimś zależy, wiesz?"


Zayn 

Siedziałem w salonie razem z chłopakami i dziewczynami zastanawiając się gdzie może być Jane. Martwiłem się o nią. Nigdy czegoś takiego nie było, żeby poszła i nie wróciła po kilkunastu godzinach. W głowie już układałem sobie czarne scenariusze, ale dzięki George, która swoją drogą była strasznie drażliwa przez to zniknięcie Jane, czułem, że nie jestem z tym wszystkim sam. Liam obdzwaniał wszystkie szpitale, Harry sprawdzał czy nie ma jakiś informacji związanych z moją, a raczej już chyba byłą dziewczyną, a reszta siedziała cicho i zastanawiała się gdzie ona jest.
- Dziękuję. Do widzenia – Li zakończył połączenie i spojrzał na nas zatroskanym, przerażonym i smutnym wzrokiem. – To był ostatni szpital w Londynie i niedaleko Londynu. Nie ma jej – w całym domu zapanowała grobowa cisza. Taka jak przed burzą. Z jednej strony się cieszyłem, że jej nie ma w żadnym szpitalu, a z drugiej byłem zły, smutny i przerażony, że nie ma po niej ani śladu. Jakby się rozpłynęła.

- Ona jest gdzieś tutaj, nie wyjechała. Coś musiało się jej stać, rozumiesz? - George zwróciła się do mnie, a jej wzrok zaczął mnie osądzać. Czułem się fatalnie. – Musimy przeszukać każdy zakątek Londynu, bo jeśli coś się jej dzieje, to zapierdolę tę osobę własną ręką. Na policję niestety musimy odczekać 48h od zaginięcia Jane, pieprzone przepisy.
- Ja to załatwię, jestem Zayn Malik - przerwałem jej i wyciągnąłem telefon.
- Bo co kurwa, ty jesteś lepszy? Nawet One Direction tutaj nic nie poradzi, dupku – wyrwała mi telefon z ręki i rzuciła gdzieś za siebie, a po chwili wszyscy usłyszeliśmy jak urządzenie rozwala się na kawałki.
- Świetnie – mruknąłem i podpierając łokcie na kolanach ukryłem twarz w dłoniach. Miałem już tego dość. Czułem się winny temu, że jej nie ma. To przeze mnie. Gdybym wtedy się z nią nie kłócił nic by się takiego nie stało i byłaby tutaj z nami. Może nie bylibyśmy razem jak para, ale może, jako przyjaciele. Teraz nie będziemy nawet przyjaciółmi, bo jej nie ma. Może leży teraz w jakimś rowie zgwałcona i pobita, a my siedzimy bezczynnie na dupie tylko się zamartwiając.
- Idziemy jej szukać – powiedziałem głosem nieznającym sprzeciwu i podniosłem się z kanapy. – Ja pójdę z Liamem i Louisem, Harry z Flavie, a ty George – przeniosłem swój wzrok na czarnowłosą. – Pójdziesz z Niallem.
- No chyba raczej nie – powiedziała. – Nie będę z nim nigdzie szła.
- Przestańcie się w końcu zachowywać jak pieprzone dzieci! – wrzasnąłem na cały dom mając już tego dość. Cały czas jakieś problemy. - Chodzi tutaj o Jane, nie wiadomo co się dzieje, więc skupmy się. Mam w dupie czy wy się lubicie czy nie, chcę znaleźć moją dziewczynę i tyle - warknąłem wychodząc z salonu i poszedłem do siebie na górę, by się ogarnąć, bo miałem na sobie wczorajsze ciuchy. Wziąłem zimny prysznic, założyłem czyste bokserki, ciemne rurki, koszulkę Nirvanny i skórzaną kurtkę po czym włączyłem mojego macbooka i zatweetowałem:


(kliknij by powiększyć)
tłumaczenie: Zabawa w chowanego z Jane. Kto wie gdzie ona jest? #SzukanieJane

Przecież nie napiszę, że zaginęła. Zamknąłem macbooka i zeszłem z powrotem do salonu.
- Na co czekamy? Lou, Li idziemy - zadecydowałem i nawet nie patrząc czy wstają z kanapy ruszyłem do wyjścia.

Harry


Prowadząc w ciszy samochód, w którym znajdowałem się z Flavie rozglądałem się na boki i przed siebie. Trudno było jej szukać nie wiedząc gdzie ona mogłaby być. Przecież to jak szukanie igły w stogu siana.
- Nie wiesz gdzie ona może być? – zapytałem Flav skupiając swój wzrok na drodze.
- A skąd ja mam to wiedzieć? Gdybym wiedziała to już dawno bym jej tam szukała – fuknęła przygryzając dolną wargę.
- Okej, okej – uniosłem ręce w obronnym geście. – Nie musisz się tak wkurzać – dodałem.
- Jak mam się nie wkurzać, kiedy moja siostra zaginęła, a ty obściskujesz się z jakąś dziewczyną i to jeszcze na moich oczach?! – wybuchła wyrzucając ręce w górę.
- Przecież to nie moja wina, że Jane zaginęła! – uniosłem głos zaciskając mocno ręce na kierownicy. – A poza tym nie rozumiem, dlaczego się wściekasz, że ''obściskuję'' się z kimś na twoich oczach skoro jak sama mówiłaś – nie jesteśmy razem.
- Dobra, nie łap mnie za słówka - westchnęła zaciskając usta w wąską linijkę i przełączyła piosenkę. - Nie musiałeś za mną wychodzić, mogłeś z nią zostać. Jak jej tam.. Melody? Mellisa? A, Melanie! No właśnie, szczęścia i tak dalej - czy ona musi być taka dwubiegunowa? Już się gubię.
- Zaparkuję gdzieś tutaj i rozejrzymy się po kafejkach i restauracjach - oznajmiłem szukając wolnego miejsca. I tak pewnie zaraz jak wysiądę z samochodu, zaatakuje mnie stado fanek i będę musiał się co metr zatrzymywać.
- Zrobisz co zechcesz - westchnęła przewracając oczami.
Zaparkowałem samochód, a następnie z niego wysiadłem czekając na dziewczynę.
- Idziesz czy będziesz stać jak debil? – warknęła zwracając na siebie moją uwagę.
- O co ci teraz kurwa chodzi?! – uniosłem głos podchodząc do niej szybkim krokiem.
- O to, że… - urwała, kiedy zdała sobie sprawę, że wkurwia się na mnie bez powodu. Zaśmiałem się.
- Jesteś dziecinna Flavie – powiedziałem i wyminąłem ją wchodząc do jakiejś restauracji.

George

- Zatrzymaj się – warknęłam.
- Co?
- Zatrzymaj się – powtórzyłam zirytowana. Chciałam wysiąść z tego cholernego samochodu jak najszybciej i pójść jak najdalej się da.
- Nie – blondyn uśmiechnął się chamsko jadąc dalej, a we mnie aż zawrzało ze złości.
- Nie to nie, sama zatrzymam ten pieprzony samochód – syknęłam i odpychając Horana od kierownicy zaczęłam nią kierować, a następnie spróbowałam zatrzymać samochód.
- Przestań! – wrzasnął próbując mnie odepchnąć, jednak z marnym skutkiem. Za każdym razem, kiedy łapał mnie za nadgarstki gryzłam go jak najmocniej się dało. Samochód robił jakieś slalomy na jezdni, inne auta ustępowały nam, a klaksony trąbiły bez przerwy. - Rozbić się chcesz idiotko?! - krzyknął próbując złapać panowanie nad kierownicą. Byłam już prawie na jego kolanach i mało brakowało, bym dosięgnęła sprzęgła.
- To zatrzymaj się - warknęłam spokojnie, nadal próbując dosięgnąć upragnionego celu, aż wreszcie siedziałam już na miejscu kierowcy, czyli na Niallu i hamowałam auto. - Mam nadzieję, że następnym razem się zatrzymasz bez niepotrzebnych kłótni - uśmiechnęłam się do niego sztucznie i wysiadłam z samochodu.
- Jesteś nienormalna! – wrzasnął przeczesując swoje włosy palcami.
- Dziękuję za komplement! – odwrzasnęłam idąc w nieznanym mi kierunku. Rozglądałam się na boki, ale to było jak szukanie igły w stogu siana. Jeśli Jane jest zdenerwowana to zamyka się w pokoju, wżera lody, czy nawet tańczy, ale nie ucieka na nie wiadomo ile.
- Zaczekaj! - krzyczał za mną Niall, a ja przyśpieszyłam kroku. Nie może sam sobie pochodzić? Jakie on ma problemy... Przewróciłam tylko oczyma i szłam dalej, już nawet ignorując, że mnie dogonił. Niech sobie idzie obok mnie, najwyżej nie będę się odzywać. - Mi też się nie podoba, że wszyscy na siłę chcą nas zaprzyjaźnić, ale ogarnęłabyś się trochę. Jestem osobą publiczną, nie mogę pozwalać sobie na jakieś cyrki z tobą.
- Nikt ci nie karze - westchnęłam przewracając oczami i założyłam włosy za uszy. Słońce strasznie piło mnie po oczach, a wiatr rozwiewał mi włosy, które wpadały mi w oczy. Do tego glany strasznie mnie uwierały, myślałam, że zaraz umrę. Musiało mi coś wpaść do prawego buta. Uznałam, że wytrzymam, ale to coś tak gryzło mnie w piętę, że nie wytrzymałam i usiadłam na chodniku, by zdjąć buta.
- Co ty wyprawiasz? - oburzył się Niall widząc moje zachowanie. - Wstań z tego asfaltu debilko!
Zignorowałam go i z precyzją ściągnęłam buta, a następnie skarpetkę, by przyjrzeć się, gdzie jest to uwierające ustrojstwo. Okazało się, że sprawcą był kawałek gałązki, wpijający mi się w skórę. gdy już tylko pozbyłam się wszelkich zawadzających mi przedmiotów, założyłam skarpetkę z myszki miki, po czym naciągnęłam but z powrotem. Horan tylko stał i przyglądał mi się próbując ukryć twarz, by nikt go nie zauważył.
- Dobra, mogę iść dalej - uśmiechnęłam się wstając.

Flavie


Szłam za Harrym rozglądając się dookoła siebie z nadzieją, że zobaczę gdzieś swoja siostrę jednak nigdzie jej jak dotąd nie było, a ja zaczynałam się coraz bardziej wkurzać i martwić. Bałam się o nią i miałam tylko cichą nadzieję, że jest cała i zdrowa.
- To bezsensu – westchnął Styles. – Szukamy jej już dwie godziny, pytamy ludzi i nikt nic nie wie.
- To będziemy jej szukać aż znajdziemy – warknęłam po raz setny tego dnia i przyspieszyłam kroku wymijając zielonookiego. Gdzieś głęboko wiedziałam, że Jane już się nie odnajdzie, ale bałam się to powiedzieć na głos. Nie chciałam stracić siostry tak samo jak brata i… rodziców.
Na samą myśl o nich moje oczy się zaszkliły, a pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tęskniłam za nimi i to cholernie. Twarz zaczęła mnie piec pod wpływem uwalnianej cieczy, a ja zaciskając szczękę szłam przed siebie. Pochłaniałam każdy kawałek otoczenia, ale jej nie było. Po prosto nie było. Jakby się rozpłynęła. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, ale nie dostałam żadnej wiadomości i nikt do mnie nie dzwonił. Naprawdę to mi się nie podobało. Jane wychodząc nie wzięła dokumentów, kluczyków od samochodu, pieniędzy, telefonu, a nawet kurtki. Wyszła jak stała, a jej wspaniały chłopak nawet nie raczył za nią pójść. Nie chcę nikogo winić, ale jeśli jej się coś stało to nie wiem co mu zrobię.
- Danielle właśnie napisała mi, że powiadomiła wszystkie dziewczyny z tańców, ale one też jej nie widziały. Powiedziały, że jakby co to dadzą nam znać. A może pojechała do dziadków? - słyszałam jak Harry filozofuję za mną, ale nie miałam ochoty mu odpowiadać. Zaczęłam wycierać mokre policzki, ale łzy kłębiły mi się jeszcze bardziej.
- Wszystko w porządku? – spytał podchodząc do mnie i kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.
- Moja siostra zaginęła, nikt jej nigdzie nie widział, nie mam rodziny, a chłopak, który mi się podoba znalazł sobie jakąś laskę nie wiadomo skąd i to jeszcze ładniejszą ode mnie – powiedziałam na jednym tchu. – Jest zajebiście – sarknęłam i poczułam jak oczy mnie pieką, a łzy chcą się wydostać. Miałam dość wszystkiego.
- Wszystko będzie… - nie dokończył, bo zaczęłam znów mówić.
- Nie Harry! Nic nie będzie w porządku! Mówisz tak tylko po to by mnie pocieszyć, a tak naprawdę sam w to nie wierzysz! – zaczęłam wrzeszczeć. – Myślisz, że nie wiem, że Jane już nie ma?!
- Flav ona na pewno…
- Nie! – zaprzeczyłam. - Nie odnajdzie się już! Ja to wiem, ty to wiesz i inni na pewno też to wiedzą – po moich policzkach zaczęły płynąć gorące, słone łzy, a ja nie miałam już nawet siły na to by je wytrzeć. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale Harry przytulił mnie mocno do siebie. Wtuliłam głowę w jego tors i przymknęłam oczy, płakałam w jego ramionach i czułam, a chłopak tak po prostu, bez słów stał i czekał aż się uspokoję.
- Wiem, że Ci ciężko. Nie umiem sobie wyobrazić tego, dlatego nie będę kłamał, że jest inaczej. Pomyśl jednak, Jane to mądra dziewczyna, jeśli jest cała i zdrowa to wróci, a jeśli coś jej się stało, to prędzej czy później dowiemy się o tym. Ludzie nie znikają od tak, ale nie należy się poddawać, dobrze? - w tym momencie odchylił moją głowę tak, bym mogła spojrzeć w jego intensywnie zielone oczy. Kiwnęłam przełykając ślinę i ponownie się do niego przytuliłam. Tego właśnie potrzebowałam. Może niepotrzebnie piszę czarne scenariusze? A może ona po prostu chce odpocząć od nas?
- Dziękuję.
- Za co?
- Jestem tak bardzo wkurzająca, a ty i tak wytrzymujesz z moimi humorami - szepnęłam pociągając nosem, a chłopak się zaśmiał.
- Taki właśnie jestem jak mi na kimś zależy, wiesz?

~*~
Taiga, Mila.

Rzycie, rzycie. I jest nowy rozdział! Ej, lubię go, nawet jak nie jest za długi. A ty Milciu?
Milcia też go lubi xd  Hahaha, weź idź mi z tym rzyciem ;d Miałyśmy dodać rozdział w weekend ^^ Taiga ty leniu ;d
No przecież jest weekend, jaki zioms chory na łeb. No nie wierzę.
Ale mi chodzi o tamten weekend. xd
Cii, Okej ja się zmobilizuję, a tymczasem do następnego! xx
Paa :*