środa, 21 sierpnia 2013

29. "Jane, nie wiem co się z tobą dzieje, ale proszę cię. Nie odrzucaj mnie nigdy więcej."


Jane

Już jutro Boże Narodzenie, dla większości ludzi na tej Ziemi czas przebaczenia, radości i oczywiście spotkań rodzinnych. U nas nie było inaczej, chociaż ten, jakże wspaniały dzień przełożyliśmy na dwudziestego czwartego grudnia, a następnego dnia zdecydowaliśmy się pojechać do naszych rodzin, jednak ja z Flavie miałam do wyboru jedynie ciotkę we Francji, z którą praktycznie nie utrzymywałyśmy kontaktu. I jeszcze Nathaniel, ale o nim nie chcę mówić. Na dodatek Zayn zaproponował mi, abym pojechała z nim do Bradford, chociaż nie za bardzo mam ochotę tam jechać. Ostatnio znowu nasze relacje się pogorszyły.
- Jane podasz mi tą wstążkę? - moja siostra zwróciła się w moim kierunku, wskazując na dużą siatkę, w której były przeróżne świąteczne ozdoby. Flavie i George od samego rana były pochłonięte pracą nad wystrojem domu, a co najbardziej mnie zdziwiło to to, że moja przyjaciółka robiła to z takimi chęciami i uśmiechem na ustach. Podeszłam do torby z dekoracjami i wyjęłam z niej pożądaną przez moją siostrę rzecz.
- Trzymaj. To miłe, że organizujemy dzisiaj przedwczesne święta - westchnęłam i usiadłam na dywanie. Nie miałam jednak ochoty pomagać dziewczynom. Nie miałam siły nawet, by przygotować jakieś potrawy, ale Eddie zaproponował swoją pomoc i teraz krząta się u nas w kuchni, bawiąc się w Alaina Ducasse.
- Nie mogę uwierzyć, że muszę jutro polecieć do Francji i udawać wspaniałą córeczkę. To dobijające - czarnowłosa przewróciła oczyma i zajęła się dalszym odplątywaniem światełek. - Dobrze, że chociaż Neymar pojawi się ze swoim synkiem.
- Pewnie jest śliczny - Flav uśmiechnęła się do Sand, a ona najzwyczajniej w świecie odwzajemniła ten gest. Mogę szczerze powiedzieć, że w święta ludzie naprawdę się zmieniają. I to na lepsze.
- Harry powiedział ci, o której będą? - zapytałam młodej, a ona pokiwała przecząco głową.
- Jeszcze nie wiedzą - odpowiedziała wieszając na kominku śmieszne, małe czerwone skarpetki. Nawet nie wiem skąd je mamy. - Wypadło im jakieś spotkanie.
- W porządku. Miejmy nadzieję, że dotrą na wieczór - uśmiechnęłam się i sięgnęłam po pilot, by włączyć pierwszy lepszy kanał.

Flavie

Akurat, gdy wieszałam kolejną ozdobę na kominek zadzwonił mój telefon. Wyjmując go z szarych, o rozmiar za dużych dresów nacisnęłam na zieloną słuchawkę i czekałam, aż ktoś się odezwie, w międzyczasie wieszając rzecz, która znajdowała się w mojej lewej dłoni.
- Hej, Flavie! - usłyszałam wesoły głos Nialla. - Mam do ciebie takie małe pytanko - mówił dość tajemniczym głosem, a ja zaczęłam się bać, no bo skąd ja wiem co temu człowiekowi wpadnie do głowy, znając jego wybujałą wyobraźnię. - Czy mogę zabrać ze sobą Victorię? - dodał niewinnym głosem, a ja spojrzałam na dziewczyny, które wgapiały się we mnie jak w obrazek. - Oczywiście, jeżeli się zgodzicie, no bo przecież to wasz dom, a ja nie chcę robić dodatkowego kło... - nie dokończył, bo mu przerwałam od razu się zgadzając. 
- Pewnie, że się zgadzamy! Prawda dziewczyny? - spojrzałam na te dwie siedzące przede mną, a George zrobiła komicznie zdziwioną minę, na co ja parsknęłam śmiechem.
- Ale, że na co? - podrapała się w szyję, a następnie zmrużyła oczy wyczekując mojej odpowiedzi.
- Na to, że Niall przyjedzie ze swoją nową dziewczyną! - lekko krzyknęłam ciesząc się jak głupia. Bardzo chciałam poznać tą dziewczynę, a przede wszystkim zobaczyć minę Sand na jej przybycie, do nas, na Wigilię.
- Nie, nie prawda! Ja się nie zgadzam! - wydarła się na całe gardło, aż Jane lekko podskoczyła i spojrzała na nią oszołomiona. Czarnowłosa wyrwała mi komórkę, a ja nie zdążyłam nawet mrugnąć, kiedy ona dodała swoje trzy grosze. - Wsadź sobie ją w dupę! To jest także mój dom, a ja się nie zgadzam, żeby ta twoja, jak ją nazywasz, dziewczyna tutaj przyjechała, rozumiesz? - dodała i oddając mi urządzenie wstała wściekła obierając sobie jako kierunek kuchnię. Dosłownie parę chwil później można było usłyszeć, jak George ciska przekleństwami na prawo i lewo, a najprawdopodobniej szklanka, którą stawiała na blacie kuchennym niemal się roztrzaskała.
- Nie ma sprawy Niall, będzie wspaniale, jak Vickie przyjedzie - powiedziałam cała się uśmiechając i szybko się rozłączyłam, na wypadek, gdyby George miała chęć dopowiedzieć blondynowi coś jeszcze. - Kurde, to ile nas będzie? Ja, ty - zwróciłam się do Jane, wpatrującej się w lecący teledysk Nicky Minaj - George, Harry, Niall, Victoria, Zayn, Liam, Maddy, Louis, Eleonor, Eddie a co z Danielle? Zaprosiłaś ją? - spojrzałam na siostrę. Ona i Dan nadal były w bardzo dobrych kontaktach, dlatego zastanawiało mnie, czy i ją zaprosiła. Z drugiej jednak strony, zrobiłoby się zamieszanie, skoro Liam zabiera ze sobą Maddy.
- Zapraszałam, ale odmówiła, bo jedzie do chłopaka - lekko się do mnie uśmiechnęła i przerzuciła wzrok z powrotem na telewizor. - A po za tym Liam przyjedzie z Maddy, więc nie wiem czy to byłby dobry pomysł, aby ta dwójka się spotkała - dodała ciszej, a ja potwierdziłam jej słowa skinieniem głowy.
- Źle zrobiłaś zgadzając się, żeby Horan przyjechał z tą swoją lalunią - usłyszałam głośne kroki za mną, a zaraz potem głos George. - Ci dwoje byli tutaj kompletnie niepotrzebni - dopowiedziała wchodząc po schodach, a zaraz potem zatrzasnęła się w pokoju, zapewne po to, aby wymyślić jakiś niecny plan zrujnowania związku blondyna. No bo cóż innego ta dziewczyna mogła by robić? A po za tym to nici z dekorowania domu...
- Pomożesz mi? - spojrzałam znowu na siostrę błagalnym wzrokiem, a ona skinęła jedynie głową i wstała biorąc do rąk pierwszą lepszą ozdobę. Ostatnio w ogóle mało się odzywa. - Dzięki - uśmiechnęłam się do niej, ale ona nie zwróciła na mnie uwagi, ponieważ wyciągnęła z kieszeni swoich spodni dzwoniący smartphone i zaraz po zobaczeniu kto to, odrzuciła go na sofę, z której przy okazji się zsunął, po czym runął na ziemię.
- Kto to był? - zapytałam od razu zaciekawiona tym, dlaczego tak bardzo nie chciała z kimś rozmawiać.
- Nie ważne - odpowiedziała szybko i odwróciła ode mnie wzrok, jednak ja byłam nieugięta nadal stojąc z założonymi rękoma. - Zayn... - przeciągnęła i odeszła ode mnie, ponownie zaglądając do dużego kartonu z dekoracjami.
- Znowu będziesz go ignorować? Tak się nie robi. Albo mówisz, że go potrzebujesz, albo się nie odzywasz, nie można dwóch na raz - skarciłam ją wzrokiem i chwyciłam za duży, srebrny łańcuch.
- Przyganiał kocioł garnkowi - przewróciła oczami, a ja spojrzałam na nią pytająco. - Ty bawiłaś się Harrym jeszcze bardziej - wysłała mi całusa w powietrzu i odkręciła się do mnie plecami, jakby przez to chciała pokazać, że zakończyła rozmowę ze mną na ten temat. Kiwnęłam głową sama do siebie i zajęłam się doczepianiem łańcucha.
- Ale to nie zmienia faktu, że masz nim tak pomiatać - ponownie się odezwałam, nie dając jej za wygraną. - A po za tym, jak przyjedzie to będziesz go omijać czy może zamkniesz się w pokoju? - zapytałam doprowadzając ją powoli do szału. - Przecież to ostatnio takie w twoim stylu, no nie? Spławianie ludzi  - dodałam, a ona momentalnie się odwróciła patrząc na mnie wściekłym wzrokiem.
- Zajmij się sobą, dobra? - obrzuciła mnie wrednym spojrzeniem i skierowała się do kuchni.
- Tylko na tyle cię stać? - odkrzyknęłam, jednak ona nie zwróciła na mnie uwagi wchodząc do innego pomieszczenia.

Jane

Miałam Flavie już dość. Co chwila, na każdym kroku mi dogaduje, jaka to jestem zła dla Zayna. Zajęłaby się swoim związkiem z Harrym, bo nie wiadomo, kiedy i moja siostra mu się znudzi. Zaraz zacznie sobie szukać nowej.
- Daj mi święty spokój, Malik! - krzyknęłam uderzając mocno dzwoniącym telefonem o blat kuchenny. Oparłam się o niego, zakrywając twarz rękoma. Nie chciałam więcej wylewać niepotrzebnych łez, ale one i tak były silniejsze ode mnie. 
Otarłam mokre policzki wierzchem dłoni, w końcu naciskając zieloną słuchawkę na ekranie, ponieważ to cholerne urządzenie nie chciało przestać dzwonić, co było sprawką Mulata.
- Nie dzwoń do mnie! - uniosłam głos na samym początku, ale zaraz potem ponownie mi się załamał, a ja już chciałam się rozłączyć, kiedy usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Jane, co się znowu stało? - zapytał mając w głosie pewien rodzaj niepokoju, jednak nie przejęłam się tym i dalej milczałam. Niech powie swoje i się rozłączy. - Jane? Odezwij się! - prawie, że krzyknął, a ja stałam nieugięta wpatrując się w okno, za którym prószył lekko śnieg. - Dlaczego cały czas się nie odzywasz? Muszę dzwonić do Flavie, aby dowiedzieć się co u ciebie... Ja już dalej tak nie mogę... - jego głos wręcz błagał o udzielenie przeze mnie jakiejkolwiek odpowiedzi, ale ja nie miałam zamiaru tego robić. 
- Przyjadę do ciebie, rozumiesz? Teraz - usłyszałam po dość długiej ciszy, która zapadła po jego stronie, a ja momentalnie się otrząsnęłam. 
- Zayn, nie! - zdenerwowana zaczęłam krzyczeć do telefonu, ale dało się tylko usłyszeć dźwięk zakańczającej rozmowy.
- I co się znowu tak drzesz? - do kuchni wparowała zaciekawiona Flav, a ja szybko ją wyminęłam, po drodze zabierając torebkę i w trybie natychmiastowym ubrałam kurtkę, buty, po czym owinęłam szyję szalikiem. - Gdzie ty idziesz?
- Nie wiem. Jak przyjedzie Zayn powiedz mu, żeby mnie nie szukał - odpowiedziałam i zwinnym ruchem otworzyłam drzwi, ostatni raz patrząc na siostrę.
- Zayn? O co chodzi Jane?! - wrzasnęła, jednak ja zdążyłam wybiec z domu i skręciłam w lewo kierując się do parku. 

Zayn

- Na mnie nie czekajcie. Już teraz jadę do dziewczyn. Muszę coś załatwić - mówiłem w pośpiechu do telefonu, przez który rozmawiałem z Liamem, wsiadając przy tym do samochodu, a za mną mój ochroniarz, Jack. Podałem mu dokładny adres mając nadzieję, że jak najszybciej tam dotrę.

***

- Zayn, zaczekaj! - usłyszałem głos mężczyzny za mną, ale ja chciałem jak najszybciej zobaczyć się z Jane.
- Flavie, gdzie ona jest? - dosłownie wbiegłem do domu i złapałem za ramiona młodą, która patrzyła na mnie lekko przestraszonym wzrokiem.
- Nie wiem, gdzieś poszła - odpowiedziała, a ja odwróciłem się na pięcie i wpadłem na Jacka. 
- Nie śpiesz się tak chłopie, bo sobie coś zrobisz - zaśmiał się gardłowo, a ja przewróciłem oczami i wyszedłem na zewnątrz, myśląc na tym gdzie mogła pójść brunetka. 
- Idę jej szukać - zakomunikowałem napakowanemu mężczyźnie, który ledwo za mną nadążał i nie czekając na niego ruszyłem przed siebie.
Przed oczami miałem obraz z października, gdzie podczas kłótni Jane wybiegła, a ja nawet nie pomyślałem o tym, by ją odnaleźć. Po prostu poszedłem do baru, gdzie spotkałem Melanie. Melanie... dawno jej nie widziałem, w sumie nawet nie wiem gdzie mieszka, nie mam jej numeru telefonu, więc nawet gdybym chciał się z nią spotkać - nic z tego.

***

W końcu, po jakichś dobrych dwóch godzinach ciągłego chodzenia i dosłownego zamarzania, dostrzegłem na jednej z ławek w parku bardzo podobną dziewczynę do Jane. Będąc coraz bliżej niej stwierdziłem, że to moja dziewczyna, więc przyśpieszyłem kroku.
Stając za nią zasłoniłem jej oczy zimnymi dłońmi i czekałem na reakcję ze strony brunetki.
- Puść mnie! - chwyciła mocno moje ręce i odrzuciła je na bok, momentalnie się odwracając. Spostrzegłem w jej oczach strach, a jej usta zaczęły się trząść.
Przytuliłem ją z całych sił nie zważając na to, czy Jane chce w tej chwili mnie widzieć. Musiałem na nowo poczuć jej zapach, obejmując zgrabne ciało dziewczyny.
- Jane, nie wiem co się z tobą dzieje, ale proszę cię. Nie odrzucaj mnie nigdy więcej - wymamrotałem w jej długie, brązowe włosy i pocierając jej łopatki dłońmi, zacząłem składać jej delikatne pocałunki po głowie.
- Zimno mi - szepnęła, a jej ciało zaczęło mimowolnie drżeć. Nie miałem pojęcia od kiedy tutaj siedziała, a przy dzisiejszej temperaturze nie zdziwiłbym się, aby za parę dni okazało się, że jest mocno przeziębiona. - Zayn, tak strasznie mi zimno - odezwała się ponownie, a ja wtuliłem ją mocniej w siebie i pomogłem wstać z lodowatej ławki.


Późnym wieczorem...

Liam

Siedząc u dziewczyn, na kanapie, wcale nie czułem magii świąt. Dzisiejszy wieczór wyobrażałem sobie nieco... inaczej. I nie wiem naprawdę, czy to przez ostatnie wydarzenia, czy może dlatego, że wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że już nic nie jest jak dawniej. Mimo to jednak, widziałem, że każdy się stara, by było jak najmniej niezręcznie. Jak na razie dotarłem tylko ja, Zayn i Maddy, a reszta była już w drodze.
- Kiedy mówię, by każdy był na dwudziestą, to znaczy, ze ma być na dwudziestą - westchnęła Flavie, siedząc jak na szpilkach, co zapewne było spowodowane tym, że stęskniła się za Harrym. Ta dwójka co prawda nie potwierdziła jeszcze, czy są razem, ale po ich słodkich rozmowach telefonicznych, można się domyślić co jest na rzeczy.
- Spokojnie Flav. W sumie jest jeszcze czas, byś zadzwoniła do Nialla i powiedziała, że jego nowa, ślepa dziewczyna, nie jest zaproszona. Nie obraziłabym się, jakby on też nie przybył - odezwała się George, będąc jak zwykle bardzo miła.
- Och, nie przesadzaj. Obiecałaś być dzisiaj spokojna. Są święta...
- Święta są jutro, a nie dzisiaj.
- George!
- Ja tylko mówię, że masz czas by odwołać wizytę państwa "nie jesteśmy nikomu potrzebni".
- George!
- Spokojnie, dziewczyny - wtrąciłem się w ich rozmowę i przytuliłem je obydwie do siebie, próbując w ten sposób je jakoś uciszyć. Cisza, tego mi dzisiaj trzeba, ale przy paczce naszych znajomych - to raczej niemożliwe.
Po kilkudziesięciu minutach czekania i ciągłego narzekania George, usłyszeliśmy dzwonienie do drzwi. Flavie jak na zawołanie wybudziła się ze swojego obsesyjnego transu chodzenia w tą i z powrotem, biegnąc jak szalona, aby otworzyć.
- Harry! - z przedpokoju dało się usłyszeć głośne wrzaśnięcie młodej, a za chwilę mogliśmy zobaczyć, jak Styles z zawieszoną na szyi Flav wchodzi do salonu z wieloma prezentami w dłoniach.
- Udusisz mnie - wyharczał, ale brunetka nawet nie pomyślała o tym, by go puścić. Dopiero po moim zakaszlnięciu, odsunęła się od loczka, nieco zaczerwieniona. A pomyśleć, że jeszcze we wrześniu, robiła wszystko, by tylko Harry dał jej spokój. Wstałem z kanapy, by odebrać od Stylesa torebki z prezentami i ułożyłem je między kominkiem, a choinką.
- Więc na kogo jeszcze czekamy?
- Aż Jane i Zayn, wrócą ze spaceru, Maddy juz wylądowała na lotnisku, ale nie chciała bym po nią przyjeżdżał, więc jest już pewnie w taksówce, Louis i El też powinni być w drodze, a Niall i Victoria się nieco spóźnią - odpowiedziałem na jednym tchu.
- No i Eddie też wpadnie, ale poszedł się przebrać bo był cały w mące.
Harry tylko kiwnął głową i uśmiechnął się do nas wszystkich, obejmując Flavie w pasie.

***

Shecky, Taiga.

Witam Was serdecznie! Co tam u Was słychać? Po za tym czy spodobał się Wam rozdział, jeżeli tak to komentujcie. : ) A no i chciałybyśmy razem z Taigą Was o czymś poinformować, a mianowicie, że nieubłaganie zbliżamy się do końca tej historii.
Dokładnie, możecie być zawiedzeni na wieść o tym, ale nie chcemy pisać czegoś, co przestało dawać nam przyjemność. Zakończymy jak należy, a potem możecie oczekiwać nowego bloga i nowej historii : )
To by było na tyle, a więc do następnego. Buziaki. :*
Paa xx

czwartek, 1 sierpnia 2013

28. "Chyba niedobór czekolady ci kurwa mózg wyżarł."

21 Grudnia 2012 r.

Flavie

- Co? Nic nie słyszę - próbowałam dojść do porozumienia drąc się do mojego telefonu. Rozmawiałam z Harrym, ale chłopcy musieli się oczywiście wydurniać i zagłuszać nam wszystko. Westchnęłam i przeszłam do kuchni, mijając Jane, która siedziała na fotelu z podkurczonymi nogami i patrzyła się w podłogę. Od tamtego zajścia minęło już dziesięć tygodni, a moja siostra zdążyła w tym czasie odezwać się kilka razy. W dodatku ma sesje z psychiatrą, który za wiele nie pomógł. Gdyby nie Harry, nie wiem czy dałabym sobie radę z tym wszystkim.
- Wiesz co? Może lepiej jak zadzwonię później - znowu musiałam mówić dość głośno, dzięki tej bandzie debili. Usłyszałam jego ciche westchnięcie.
- No dobra, ale zadzwoń! - chciał chyba brzmieć groźno, ale nie za bardzo mu to wychodziło, ponieważ co chwila się śmiał. - Pa, kochanie! - krzyknął, a ja usłyszałam dźwięk zakańczającej się rozmowy.
- Pa - odpowiedziałam do siebie i chowając telefon w kieszeni podeszłam do blatu kuchennego, aby zrobić herbatę. Zaklęłam w duchu gdy tylko otworzyłam szafkę, bo panował tam istny chaos. A za sprawą kogo? George, która nie zna słowa porządek. Ostatnio jest tak podminowana, że boję się do niej odezwać. Moim zdaniem to przez to, że Niall znalazł sobie dziewczynę, ale rzekomo to jej charakter.
- Jadę do centrum chcecie coś? - wydarła się czarnowłosa, robiąc to co zwykle. Od jakichś czterech tygodni, dzień w dzień wyjeżdża i wraca w nocy cała nawalona. Co najlepsze, nawet pijana, przynosi to, o co ją się poprosi. Ostatnio kiwała się od boku do boku z reklamówką owoców.
- Kup coś słodkiego - odpowiedziałam jej, a zaraz potem uśmiechnęłam się do siebie znajdując to cholerne opakowanie owocowej herbaty. W międzyczasie, kiedy wstawiałam wodę w czajniku, usłyszałam donośny huk trzaśnięcia drzwiami, co oznaczało, że Sand wyszła. Kiwałam się na stołku, dopóki woda się nie zagotowała, a potem nalałam do dwóch słodkich kubków z wizerunkiem kociaków. Jedna łyżeczka cukru, druga i jeszcze połowa. Tak samo z drugim kubkiem, jedna łyżeczka, druga i jeszcze połowa.
- Proszę - westchnęłam podstawiając herbatę pod nos Jane. Powoli naczynie zaczęło mnie parzyć, więc chciałam jak najszybciej podać jej gorący napój i usiąść z boku. Spojrzałam na nią jeszcze raz, ale ona nie wyrażała żadnego zainteresowania otaczającym ją światem. Po prostu siedziała na tym fotelu wpatrując się tępo tym razem w telewizor i to wszystko. Nie miałam pojęcia jak do niej dotrzeć, no bo jeżeli nie odbiera telefonów nawet od własnego chłopaka to coś jest nie tak.
- Jane! Halo! - zaczęłam machać jej przed oczami dłonią, ale ona ani drgnęła. - Odezwiesz się w końcu, czy będziesz tak siedzieć? - ponownie się do niej zwróciłam upijając łyk z kubka.
- O czym rozmawiałaś z Harrym? Wszystko u nich w porządku? - szepnęła cicho, dalej wieszając pusty wzrok na telewizorze.
- Tak, wszystko w porządku. Codziennie inne miasto, codziennie inny koncert, są strasznie zapracowani - odstawiłam kubek na stoliku przy kanapie. - Zayn pytał się o ciebie. Powinnaś z nim porozmawiać, dobrze ci to zrobi - uśmiechnęłam się lekko, ale Jane już mi nie odpowiedziała. Nie wiem czy nawet mnie usłyszała. Objęła mocniej kolana i zaczęła się lekko kiwać. Jakby była w jakimś amoku.
Nie widziałam sensu, by próbować z nią rozmawiać, skoro nie czuła się na siłach. Jednak za parę dni Wigilia i nie wyobrażam sobie mojej siostry ponurej tamtego dnia. Pokiwałam marnie głową i dopiłam do końca gorącą herbatę, by następnie pójść do pokoju. Za jakieś pół godziny miał przyjść do mnie Eddie, by pouczyć się do sprawdzianu, bo przez ostatnie zdarzenia strasznie zaniedbałam naukę. Znowu.

Louis

- Gdzie do cholery jest Zayn?! - Liam podniósł niespodziewanie głos, ale nikt mu się nie dziwił. Sam siedziałem jak na szpilkach, co chwila patrząc na zegarek na przeciwległej ścianie. Pięć minut do kolejnego koncertu, a jego nadal nie było. Wyszedł z garderoby godzinę temu i do tej pory nie przyszedł.
- Jak wychodził to mówił coś o Jane i o telefonie do niej, czy coś - Niall mruknął coś pod nosem i wstał wyrzucając puste opakowanie po żelkach do kosza na śmieci. Lou, nasza stylistka kończyła ostatnie poprawki przy makijażu Harry'ego, a nasz reżyser sceniczny, Mike, co chwila wchodził przypominając nam o czasie jaki pozostał do wyjścia na scenę. O tej porze, powinniśmy już być całkowicie gotowi i rozluźnieni, a tymczasem każdy rozgląda się za Malikiem. Nie wiem co ostatnio się stało z One Direction, ale nie wygląda to najlepiej. 
- Idę go poszukać - Payne przesunął lekko Lux, która kręciła się koło niego i skierował się do wyjścia, a ja wstałem zaraz za nim. Brunet spojrzał na mnie porozumiewawczo i razem zaczęliśmy szukać Mulata wszędzie, gdzie się dało. Co chwilę mijałem dźwiękowców, gości od świateł i pirodynamiki, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Pewnie dlatego, że biegłem w kierunku wyjścia z areny, a za trzy minuty miałem stawić się na scenie. Jak go spotkam, powyrywam mu nogi z tego chudego tyłka. Co się z nim do cholery dzieje. Co do cholery stało się z naszą paczką?
- Tutaj jest! - Liam nagle wskazał na przezroczyste drzwi, a ja spostrzegłem Zayna kulącego się na ponad dwudziestostopniowym mrozie w samej czarnej koszulce i z papierosem w ustach. W lewej dłoni mocno ściskał telefon próbując coś wystukać na ekranie trzęsącą się ręką. Gwałtownie chwyciłem za klamkę, by jak najszybciej poinformować go o zaczynającym się koncercie.
- Zayn, co ty wyprawiasz?! Do cholery, zaraz zaczynamy! - próbowałem sprowadzić go na ziemię. Po chwili przeniósł na mnie wzrok i prychając pod nosem wszedł do środka budynku. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Ostatnio non stop gdzieś wychodził, a po koncertach chodził do wszelakich barów, przychodząc potem pijany obijając się o ściany. Nikt nie wiedział jak do niego dotrzeć.
- Zaczekaj! - doganiając go szarpnąłem za jego umięśnione ramię i odwróciłem w swoją stronę, patrząc na niego karcąco, jednak nawet to na niego nie zadziałało.
- Pośpiesz się, bo już powinniśmy być na scenie - westchnął ponownie spoglądając na ekran iPhone'a, zapewne czekając aż Jane się odezwie.
- Chłopie, już nie chodzi o to, że tabloidy huczą o nas bez przerwy, a Paul jest już na skraju wytrzymania nerwowego. Chodzi o to, co ze sobą robisz. Rozumiem, to wszystko wcale nie jest łatwe dla nikogo z nas. Ale nie możemy przecież pogrążać się tak jak robisz to ty. Wiem, że nadal obwiniasz się, że to przez ciebie wynikła sytuacja z Jane, że to przez ciebie jest teraz w takim stanie, ale tak właśnie miało być. I kurwa to nie znaczy, że masz znikać na nie wiadomo ile i mieć wszystko w dupie. Bądź dorosły - powiedziałem na jednym tchu, bo naprawdę miałem dosyć tego wszystkiego. Sytuacja nie nie jest dobra dla żadnego z nas, ale gdyby każdy miał robić to co Malik, to nie skończyłoby się za wspaniale. Ranimy wszystkich, a przede wszystkim fanki, które muszą patrzeć, jak ich idole się staczają.
- Wiesz co? Zadam ci jedno podstawowe pytanie - odpowiedział mi nadzwyczaj spokojnie, ale jego kostki u dłoni zaczynały powoli bieleć. - Czy twoja dziewczyna kiedykolwiek była przetrzymywana przez jakąś psychopatkę i wykorzystywana seksualnie?! - popchnął mnie na ścianę i trzymał ręce na moich barkach, a gdy Liam chciał podejść mi pomóc Malik pogroził mu palcem. Pokręciłem przecząco głową, chociaż już miałem zamiar go uderzyć. - No właśnie! Więc się kurwa łaskawie zamknij i zajmij się swoim życiem! - ryknął odchodząc od nas kilka kroków i spoglądając na mnie oraz Payne'a ostatni raz, odwrócił się, zaczynając biec przed siebie. Tak właśnie wygląda One Direction na sekundę przed koncertem...

Jane

Co sekundę spoglądałam na wyświetlacz telefonu rozważając myśl odpisania Zaynowi, albo nie. Po prostu nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu. Nie po tym przez co przeszłam, w większości przez niego.
- Odpisz, albo oddzwoń do niego w końcu - odezwała się Flavie schodząc po raz setny na dół nie wiadomo po co. - Przecież on się niedługo zabije - lekko się zaśmiała, ale szybko skarciłam ją wzrokiem, bo dla mnie nie było to wcale śmieszne. Gdy tylko zamknę oczy mam przed oczyma wydarzenia z października, mam ochotę się rozpłakać, boję się. Mam wrażenie, że Anastasia zaraz tutaj przyjdzie, że jednak dokończymy tamtą scenę. Ręce zaczęły mi drżeć, a telefon wyleciał mi z pomiędzy palców, niczym piasek.
- Nie, nie - próbowałam się odezwać, ale głos kompletnie mi się załamał i widać było tylko moje rozchylające się usta.
- Jane, wszystko jest w porządku - poczułam jak moja siostra usiadła obok mnie i pociera delikatnie moje ramię. Wtuliłam się w nią mocno zaczynając głęboko oddychać. Nie chciałam płakać, już nie.
- Zadzwonię do niego - nagle się odezwałam, dziwiąc się samej sobie, przez tę parę słów wypowiedzianych wcześniej. Spojrzałam na brunetkę, a ona podała mi telefon i wstała z sofy kierując się do łazienki. Usłyszałam dźwięk wykonywanego połączenia i wyprostowałam się próbując się nieco uspokoić. Serce zaczęło łomotać mi tak mocno, aż myślałam, ze wyskoczy mi z piersi. - Spokojnie Jane - powiedziałam sama do siebie i zaczęłam kiwać głową.
- Jane?! - jego porywczy głos doszedł do mojego ucha, a ja mocno zacisnęłam usta, nie mając pojęcia jak zacząć, co mu powiedzieć. - Nareszcie! - ledwie go słyszałam, w koło niego było tak głośno. Zapewne niedługo zacznie się kolejny z koncertów. - Kochanie, jesteś tam? - ponownie się odezwał widocznie zamykając się w jakimś cichszym pomieszczeniu, bo nie było słychać już tylu dźwięków.
- Zayn - wychlipałam, bo łzy zaczęły mi cieknąć. - Zayn! - zacisnęłam usta i ułożyłam je w uśmiechu, mimo, ze wszystko mnie bolało, to usłyszeć jego głos, moje imię w jego ustach, było spełnieniem moich pragnień. - Tak bardzo chciałabym byś był obok mnie - wydyszałam starając się uspokoić.
- Ja też, uwierz - odpowiedział mi, a zaraz potem krzyknął na kogoś, ponieważ nawet ja usłyszałam jak ktoś wali mocno w drzwi. - Występujcie sobie sami! W dupie mam ten jebany koncert, rozumiesz?!
- Zayn, tak nie można! - podniosłam lekko głos i się zatrzęsłam, po czym bardziej zakryłam się kocem. - Musisz tam iść! Oni cię potrzebują! - starałam się jak mogłam go przekonać. Przecież zadzwonić mogę kiedy indziej, o ile jeszcze się na to zdobędę.
- Ale...
- Proszę cię, baw się dobrze, dla mnie. Rób to wszystko z chłopakami co zawsze, uśmiechaj się, a ja na ciebie poczekam. Proszę, Zayn - sama nie mogłam uwierzyć w swoją otwartość. Ostatnimi czasy nie potrafiłam powiedzieć nawet słowa. Ale chodziło o Zayna, mojego Zayna. Nawet jeśli nasz związek nie był już taki sam, nadal go kocham.
- Dobrze, ale robię to tylko i wyłącznie dla ciebie - w końcu, po długiej ciszy przełamał się, a ja lekko uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam z siebie dumna, że go przekonałam, a tym bardziej, że w ogóle do niego zadzwoniłam. - Zadzwonię później - usłyszałam na pożegnanie i się rozłączyłam chowając komórkę pod poduszkę. Muszę wreszcie odnaleźć się w tym wszystkim, za długo bałam się wszystkiego.

Niall

Przez to, że Zayn rozmawiał przez telefon, musieliśmy puścić trochę później filmik zaczynający koncert. Teraz, gdy byliśmy już wszyscy gotowi, czekaliśmy na naszą kolej by wbiec na scenę. Ściskałem mocniej swój mikrofon, spoglądając na flagę Irlandii i uśmiechnąłem się do Malika. Po raz pierwszy od kilku koncertów uśmiechnął się szczerze i czułem, że dzisiejsze show nam się uda. 
- Czterdzieści sekund! - krzyknął Mike, a my wszyscy kiwnęliśmy głową. Ustaliśmy w kółku i ułożyliśmy mikrofony do środka, jak mieliśmy w zwyczaju.
- Dajmy czadu - wyszczerzył się Louis, a ja natychmiastowo go poparłem. 
- Dziesięć sekund! - mężczyzna stojący za nami ponownie się odezwał, a my wyrzuciliśmy ręce do góry. - Wchodzicie! - myślałem, że zaraz moje bębenki w uszach popękają od wrzasków naszych fanów. Były o wiele głośniejsze niż zwykle, zapewne przez to, że zaczęliśmy z opóźnieniem. Pełni już pozytywnych emocji wbiegliśmy na scenę i zapewne gdyby nie nasze słuchawki w uszach, ogłuchlibyśmy.
- Cześć Oakland! - zaczął Liam. - Mamy okazję być tu pierwszy raz i już pierwszy raz musieliśmy się spóźnić. Nie za fajne rozpoczęcie, ale mamy nadzieję, że będziecie się dobrze bawić, że to opóźnienie nie będzie miało wpływu na wasze samopoczucie - uśmiechał się do tysięcy fanów. 

Późnym wieczorem...

Jane

Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami, więc odwróciłam głowę, aby sprawdzić kto to. Jak się okazało była to George, co najdziwniejsze, w stanie trzeźwości, bynajmniej tak mi się zdawało.
- Jest nasza zguba - Flavie się odezwała patrząc na moją przyjaciółkę ze sztucznym uśmiechem. - Później się nie dało? Masz czekoladę, cokolwiek słodkiego? - podeszła do niej i zajrzała w jej siatkę przeglądając ją dokładnie.
- Kochane, kochane, moje cudowne - zaczęła, a ja już wiedziałam, że coś jest nie tak. George nigdy nie jest tak milutka, nawet dla najbliższych. - Zgadnijcie kto do mnie napisał - wyszczerzyła się tak szeroko, aż zaczęłam się jej bać. Coś było nie tak. - Tak, zgadłyście, Josh Devine!
- Ale nawet nie dałaś nam zgadnąć - skrzywiła się Flavie i podeszła do czarnowłosej, by przyłożyć jej dłoń do czoła. - Dobrze się czujesz?
- Czy ty czasami nie piłaś? Albo co najgorsze brałaś coś? - tym razem to ja wstałam i przyjrzałam się jej. Również dotknęłam jej czoła i kazałam chuchnąć, ale nic nie wskazywało na to, że była pijana.
- Josh Przecudny Devine i ja - zaczęła wzdychać co kompletnie było do niej nie podobne, bo nawet gdy chodziła jeszcze z Jamelem, nie mówiła o nim w taki sposób. Przepraszam, czy ktoś podmienił moją przyjaciółkę?
- Czy ty właśnie jarasz się, że perkusista One Direction do ciebie napisał? Ty, osoba zakochana w długowłosych, brudnych facetach w glanach? - spojrzałam na nią marszcząc brwi. - Weź przestań, proszę cię... - westchnęłam i potrząsnęłam nią, ale ona była jakimś amoku.
- Będziemy mieli piękne dzieci - nadal się zachwycała, a ja z Flavie równocześnie uderzyłyśmy się z otwartej dłoni w czoło.
- Halo, George, zejdź na ziemię! - moja siostra uniosła głos i nieco nią potrząsnęła. - Josh już wcześniej do ciebie pisał, ale go olałaś, a gdy Niall znalazł sobie dziewczynę, nagle się zakochałaś? - prychnęła, a George momentalnie zmieniła wyraz twarzy na taki jak zwykle, pod tytułem "twarda sztuka George, która ma wszystko gdzieś".
- Chyba niedobór czekolady ci kurwa mózg wyżarł - odgryzła się i usiadła oburzona na kanapie z założonymi rękoma. Ona jest dziwna. Serio. - A po za tym to co mnie obchodzi jakaś debilka, która w ogóle zechciała z nim być? Nic - mówiła do siebie pod nosem, a ja zaczęłam się z niej śmiać. Od wielu tygodni ponownie zaczynałam żyć. I to dosłownie.
- Widać jak przemawia przez ciebie zazdrość - Flavie za wszelką cenę próbowała jej dogryźć. - Chciałabyś być na jej miejscu i żałujesz, że masz za silny charakter by przyznać, że się w nim bujasz - wytknęła jej język, a czarnowłosa przewróciła oczami.
- Bujać to się mogę na huśtawce. Co mnie obchodzi ten kretyn?! No proszę cię, nigdy w życiu nie chciałabym być z tym irlandzkim klaunem.
- Tak sobie wmawiaj. Ja wiem swoje - moja siostra nie chciała tak łatwo odpuścić, a ja nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu. - Jeżeli zaproponował by ci, żebyś się z nim przespała, to leciałabyś za nim, jak pies za kiełbasą. Mówię ci.

***
Shecky, Taiga.

Hejoo! Wróciłam sobie z Włoch, mam nadzieję, że Shecky tęskniła, ale pewnie nie, dobra mniejsza... nowy rozdział! ♥ Nie spodziewaliście się, że przeskoczymy sobie dwa miechy, haha, co? : D
Tęskniłam, żebyś wiedziała! : D Tak po za tym to chciałam tylko powiedzieć, że oczywiście dziękuję z całego serducha osobom, które skomentowały poprzedni rozdział. Komentarzy było 21, ale nie zmienia to faktu, że dla mnie i zapewne dla Ciebie też Taiga jest to nawet mało, jak na 57 obserwatorów...
Mi to tam obojętnie z komentarzami, haha XD
Chciałabym jedynie podziękować Wam wszystkim, bo 29 lipca blog Only Love Me skończył ROK! Być może 28 rozdziałów jak na rok nie stanowi za dobrą liczbę, ale myślę, że będzie lepiej : ) Chcę podziękować Wam za czytanie naszych zrytych pomysłów, a najbardziej tobie Shecky, że ze mną jesteś, za to że zgodziłaś się prowadzić ze mną blog, że ze mną wytrzymujesz. KOCHAM CIĘ ♥
Jakoś muszę no nie? :D Nie no żartuje. I też dziękuję Wam, jak i Tobie wariatko. <3 Mam nadzieję, że się poprawimy. :D I to z mojej strony było by na tyle, do następnego! :**
Do następnego! xx