sobota, 17 listopada 2012

6. cz.2 "Bo po pijaku popełniam błędy, a ty jesteś największym błędem w całym moim życiu!"


George

Szarpnęłam ją mocno za włosy, tak że odwróciła się do mnie tyłem piszcząc.
- Puść! - poruszała głową jak ja sobie życzyłam, a do tego śmiałam się szyderczo.
- I co, dalej jesteś taka mądra? - zapytałam wrednym głosem uśmiechając się szeroko.
- George zostaw ją! - wtrącił się Niall stojący obok. Spojrzałam na niego opierającego się o ścianę domu.
- O patrzcie, królewicz chce obronić swoją księżniczkę! - wydarłam się, a wszyscy ludzie patrzyli na całą sytuację z szeroko otwartymi oczami. - Myślisz, że ją puszczę? - zakpiłam z niego. Dziewczyna pojękiwała próbując mi się wyrwać.
- O co tobie chodzi? - pisnęła gdy szarpnęłam jej włosami.
- Mówisz, że nie liczę się z innymi, a sama taka jesteś! - warknęłam ponownie zaciskając pięść. - Dlaczego niby zerwałaś z Niallem? - dokończyłam na jednym tchu. Dziewczyna po chwili nie stawiała już oporu, wręcz dawała mi się targać za swoje długie ciemne blond włosy. - No dalej, mów! - ponagliłam ją podnosząc jej głowę, tym samym nakazując patrzeć na mnie.
- George, proszę cię! - Irlandczyk kolejny raz zwrócił się do mnie, a ja nawet na niego nie spojrzałam.
- Nie wtrącaj się! - odepchnęłam go na bok nadal oczekując odpowiedzi ze strony dziewczyny.
- Nie muszę ci się tłumaczyć. - warknęła podcinając mi nogi , powodując tym samym mój upadek. Nadal jednak trzymałam ją za włosy cała wściekła.
- Nie no teraz to przesadziłaś! - krzyknęłam i z wielkim zamachem nakierowałam swoją rękę prosto w jej policzek.
- Uderzysz mnie i co? Poczujesz się lepiej? - spojrzała na mnie zdecydowanie, następnie na Nialla, a potem znowu na mnie. - Komu chcesz się tym przypodobać?
- A ty dlaczego nie chcesz tak powiedzieć co było powodem, że z nim zerwałaś?! - odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie wskazując na blondyna, który nie wiedział co ma zrobić. Chwyciłam kołnierz jej bluzki i przyciągnęłam bliżej siebie.
- Zerwała ze mną, bo ją zdradziłem. - wtrącił się nagle. Stanęłam jak wryta. Co? Ten rozpieszczony bachor jest do takiego czegoś w ogóle zdolny? Nie no nie wierzę.. Puściłam dziewczynę i podeszłam bliżej niego.
- Jesteś okropny! - uderzyłam jego tors ze łzami w oczach. - Brzydzę się tobą! - warknęłam i wyminęłam go cała nabuzowana.
- George stój! - krzyknął za mną i zaczął biec w moim kierunku. Przyśpieszyłam kroku. Ten szarpnął mnie za rękę.
- Czego? - syknęłam wyrywając mu się.
- Co ci takiego zrobiłem? - trząsł mną, a ja omijałam go wzrokiem. Byłam już ledwo przytomna, nie myślałam racjonalnie.
- Urodziłeś się... Niall chciałam być miła, ale się nie da. - rzuciłam. - Przeszkadzasz mi w życiu, to mi zrobiłeś. - dodałam po chwili  wyjmując ze stanika papierosa i zapalniczkę. - Zdradziłeś tą dziewczynę, a ja bezkarnie ją okładałam! - uniosłam głos i odpychając go z odpaloną szlugą usiadłam na huśtawce. - Dlaczego nie możemy normalnie się dogadywać?
- Normalnie? - parsknął. - To ty raz mnie całujesz, a raz wyzywasz. Dorośnij.. - westchnął i włożył ręce do kieszeni patrząc w niebo.
- Życie jest trudne.. - schyliłam głowę i zaciągnęłam się dosyć mocno. - Ty też mógłbyś zachowywać się wobec mnie inaczej..
- Inaczej? - mruknął.
- Tak.. - odpowiedziałam krótko wiedząc, że wygaduje głupstwa, bo Niall nie był niczemu winien.
- No dalej, co ja niby ci robię? - ciągnął. Nie mam ochoty na zwierzenia.. Chcę pić..
- Wszystko i nic. - udzielałam głupich odpowiedzi. - I lepiej byś przyniósł coś do picia, a nie siedzisz i narzekasz.. - chłopak nic nie odpowiedział. - No dobrze, w takim razie sama sobie pójdę. - rzuciłam wstając z huśtawki .
Gdy przyszłam z powrotem Horan nadal siedział i rozmyślał.
- Ty tu jeszcze? - chwiałam się niemożliwe i popijałam z gwinta. - Mam już cie dosyć. - opierając się o drzewo głęboko westchnęłam.
- Jeśli masz mnie dosyć to czemu tu przyszłaś? - mruknął nieobecny.
- Bo chciałam się w spokoju upić, nogi mnie bolą i nie mam ochoty tańczyć. - odparłam beznamiętnie unosząc wysoko głowę.
- Jeśli masz mnie dosyć to poprostu odejdź stąd. - po chwili dodał przecierając oczy. - Ja również nie mam zamiaru z tobą siedzieć. - burknął niezadowolony i wyprostował się.
- To sobie idź. - udawałam jego ton i przymknęłam na chwilę powieki.  Gdy je otworzyłam, chłopaka już nie było. Wzięłam głęboki oddech i upiłam kilka łyków nalewki. - George, wlałaś w siebie już basen alkoholu. - powiedziałam sama do siebie śmiejąc się pod nosem.
- Ja też, ale i tak przyniosłam po piwie. - usłyszałam dobrze mi znany głos, który należał do Jane. Usiadła obok mnie i podała puszkę. - Dlaczego tutaj siedzisz? Przecież tam jest tyle fajnych kolesi do wyrwania. - ruszyła mnie łokciem i położyła się na moich kolanach.
- Ale wszyscy to idioci, faceci to idioci. - warknęłam. - Bezmózdzy kretyni, cholerni, tylko do łóżka się nadają. - dodałam zakładając ręce na piersiach.
- Co? George nie poznaje cię. - powróciła do pozycji siedzącej. - No nie mów, że ty orientacje zmieniasz. - zaczęła się śmiać.
- Nie! - krzyknęłam szybko. - Stwierdzam tylko, że racja męska jest żałosna, głupia, beznadziejnie śmieszna... - zaczęłam wymieniać.
- Który znowu ci podpadł? - podniosła jedną brew rozglądając się dookoła.
- Żaden. - próbowałam się wybronić, ale brunetka była nieugięta i dosłownie przenikała mnie wzrokiem. - Uhh.. Ten Irlandczyk uważa chyba, że jest Bogiem. - uniosłam głos ukazując swoje niezadowolenie. - Nienawidzę go..
- A to on.. - zaciągnęła się dymem przed chwilą odpalonego papierosa. - Weź mi wytłumacz co ten chłopak ci zrobił.
- Żyje! To wystarczający powód. - uśmiechnęłam się i upiłam łyk piwa.
- Mów normalnie, bo ci przywalę. - odpowiedziała i przyłożyła dłoń do mojego policzka z zamiarem uderzenia.
- Nienawidzę go, wystarczy? - skrzywiłam się łapiąc ją za rękę.
- Nie, masz mi odpowiedzieć dlaczego go nienawidzisz. - powiedziała siadając po turecku na trawniku. - Chyba mamusia uczyła cię jak ładnie odpowiadać na pytania no nie?
- Za to jaki jest, za to, że się śmieje z niczego, za to, że zawsze musi mieć ostatnie zdanie, za to, że jest tak cholernie podobny do Jamela! - ostatnie słowo wypowiedziałam ze łzami w oczach kolejny raz upijając łyk piwa. - To jak się porusza, w jaki sposób się uśmiecha, wszystko jest cholernie takie samo! - krzyknęłam z wyrzutem.
- Ej tylko nie płacz. - przytuliła mnie do siebie i głaskała po głowie, a ja wybuchłam płaczem. - Cii..
- Tyle, że Jamela kochałam, a do Nialla czuję zupełną pustkę, wręcz nienawiść. -  wyszeptałam po chwili.
- Mówisz tak, a ja słyszałam, że na górze byłaś nim bardzo zajęta. - pokręciła głową spoglądając mi w oczy.
- Jane, dobrze wiesz jaka jestem.. - spojrzałam na nią wyrozumiale. - Alkohol przyciąga mnie do idiotów. - parsknęłam.
- Ale to nie oznacza, że musiałaś się od razu z nim przelizać. Ty wiesz jak on się teraz czuje.... - pouczała mnie jak małą dziewczynkę.
- Jak? - rzuciłam jej pytające spojrzenie.
- Sama spójrz. - chwyciła mój podbródek przekręcając go w stronę blondyna opartego o róg domu. Stał tam popijając jakiegoś drinka.. wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Wiesz, każdy tutaj jest narąbany, więc pewnie mu się na sentymenty zebrało. - wzruszyłam ramionami. - Zresztą patrz! Już się pociesza u Rose. - wskazałam palcem.
- Jeżeli ci na nim zależy to mogłabyś coś z tym zrobić. - moja przyjaciółka wskazała na całującą się parę lekko mnie popychając.
- Tyle, że mi nie zależy. - prychnęłam kierując się w zupełnie przeciwną stronę. Kiedy wszyscy to zrozumieją? Ja nic do niego nie czuję,  jednorazowa przygoda nic więcej...
- I tak ci nie wierzę. - brunetka krzyknęła za mną, a ja popukałam się w czoło.

***

- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj, a nie tańczy z innymi? - zapytał Olly. Jeszcze tego tutaj brakowało..
- Unika takich gości jak ty. - warknęłam patrząc na niego krzywo.
- Weź przestań, nie udawaj, że mnie nie lubisz. - podszedł bliżej. - Słyszałem, że na górze miało być głośno.. - zaśmiał się i dosiadł do mnie.
- O tej porze to powinieneś już spać chłopaczku. - odsunęłam się od niego.
- Taa.. z tego co wiem to jestem starszy.. - udawał, że myśli. - Więc to ty powinnaś iść spać..
- Nie jesteś moim ojcem, robię to co mi się żywnie podoba. - mruknęłam zniesmaczona. - I kiedy tylko chcę.
- Ja też.. - odpowiedział szybko i musnął mnie swoimi zimnymi wargami.
- Co ty wyprawiasz? - odepchnęłam go od siebie. - Mama nie nauczyła cię, że tacy chłopcy jak ty nie bawią się z takimi dziewczynkami jak ja?
- Widocznie nie. - udzielił kolejnej szybkiej odpowiedzi i przyczepił się do moich ust popychając mnie na zimną nawierzchnię ławki. Z początku próbowałam się opierać okładając go pięściami, ale było to bez sensu, po chwili więc uległam i odwzajemniłam pocałunek.
- Zostaw ją! - usłyszałam tak znienawidzony przeze mnie głos. Musiał tu przyleźć. Olly oderwał się ode mnie i spojrzał na blondyna z przekąsem.
- Horan, o co ci chodzi? - spytał wycierając wierzchnią stroną dłoni kąciki ust.
- O gówno, nie słyszałeś, że powiedziała, żebyś ją zostawił?! - uniósł głos szturchając go. Był naprawdę wkurzony i na dodatek zalany w trupa. Mi samej obraz rozmazywał się przed oczami.
- George? - Murs spojrzał na mnie pytająco.
- Niall, odwal się! - rzuciłam lustrując go wzrokiem.
- Nie! Słyszałem przecież! - nie chciał przestać. Wstałam i mocno go popchnęłam tak, że upadł.
- Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy! - krzyknęłam i podeszłam do Olly'iego całując go najlepiej jak tylko umiałam. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i położył obie dłonie na moim tyłku.
- Przestań, wiem, że robisz to specjalnie! - blondyn prychnął i rozdzielił nas. Przegina, nie no za chwilę go zabije! 
- Co sugerujesz? - uniosłam głos podchodząc do Horana.
- Że liżesz się z nim tylko po to, żeby zrobić mi na złość. - przysunął swoją twarz do mojej patrząc w oczy. Zaśmiałam się ironicznie.
- Nie obchodzisz mnie, a to że jesteś zazdrosny to nie moja wina. - udałam, że mi przykro. - Więc łaskawie się odsuń. - przesunęłam go ręką, którą złapał.
- Nie puszczę! - warknął mocno ją zaciskając. Spojrzałam na niego groźnie.
- Kurwa, Niall odwal się ode mnie raz na zawsze! - wrzasnęłam wyszarpując się z jego uścisku.
- Pocałuj mnie i pójdę.. - mówił nadal trzymając moją dłoń w uścisku.
- Chyba śnisz. - zaśmiałam się. - N.I.G.D.Y. - przeliterowałam patrząc w jego błękitne tęczówki.
- Pokaż, że ci na mnie zależy. - jego oczy się zaszkliły, sama nie wiedziałam co robić w danym momencie. - Wiem, że na górze mówiłaś coś innego..
- Niall, ja cię nie kocham i nigdy nie pokocham, rozumiesz? - zdenerwowałam się. - To na górze było jedynie twoim prezentem..
- Nie wierzę.. - powiedział i puszczając mnie pobiegł przed siebie. Ruszyłam ramionami i rozejrzałam się w około. Nie było ani śladu Olly'iego. Skierowałam się, więc do barku z celem upicia się do nieprzytomności.

Louis

Zauważyłem Nialla wbiegającego z płaczem po schodach. Zdziwił mnie niesamowicie ten widok. Przecież są jego urodziny, a on ucieka na górę? Odstawiłem szklankę i poszedłem zobaczyć co się z nim dzieje.
- Niall? - zapukałem uderzając pięścią w dzielący nas kawał drewna.
- Nie wchodź. - odpowiedział cicho. W jego głosie można było poznać rozczarowanie. Nie słuchając odpowiedzi przekroczyłem próg jego zielonego azylu.
- Co się stało? - zapytałem od razu na wejściu.
- Zupełnie nic... - mruknął bawiąc się palcami. - ..jest świetnie. - dodał sarkastycznie, spuszczając wzrok.
- George? - strzeliłem w samo dno, bo blondyn zrobił się cały czerwony ze złości. - Co znowu? - położyłem rękę na ramieniu chłopaka.
- Całowała mnie jak opętana, a teraz mówi, że nic dla niej nie znaczę. - spuścił wzrok. Nie mogłem patrzeć jak ten chłopak się zamartwia. - Powiedziała mi, że to, że chciała się ze mną przespać miało być tylko i wyłącznie prezentem urodzinowym. - schował twarz w dłoniach, a ja poklepałem go lekko po plecach.
- Ej, stary, wszystko będzie dobrze tylko nie rycz. - potarłem jego ramię jednak to nic nie dało. - Wiesz, że tylko baby płaczą.
- Najlepsze, że ja doskonale wiedziałem od początku jaka ona jest. - pociągnął nosem. - I dałem się nabrać, że może jednak jest inna. - pobladł na twarzy, a ja nie mogąc dłużej na to patrzeć przytuliłem chłopaka do siebie.
- Pogadam z nią jeżeli chcesz. - dodałem, gdy wychodziłem z pokoju. - A ty chyba nie będziesz siedział tutaj i się zamartwiał co? Goście na dole czekają i każda chce z tobą zatańczyć.. - zwróciłem się ponownie do Horana tym samym zachęcając go do dalszej zabawy.
- Może i masz racje. - odpowiedział cicho.
- Napewno ją mam.. no chociaż raz powiedz, że ją mam.. - jęknąłem śmiejąc się i pociągnąłem chłopaka za rękaw. - No idź.. zobacz już na schodach masz ich pełno.. - powiedziałem i wskazałem na pewną blondynkę z plastikowym kubeczkiem w dłoni. Popchnąłem go lekko w jej stronę i sam udałem się w poszukiwania tej nieznośnej różowowłosej dziewczyny. Znalazłem ją całującą się z jakimś typkiem, którego nie znałem. Zresztą większość ludzi na imprezie była mi nieznajoma. Chrząknąłem by zwrócić na siebie jej uwagę. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco odpychając od siebie chłopaka.
- Co chcesz? - wytarła usta patrząc na mnie z wyrzutem.
- Czemu to robisz? - oparłem się o blat.
- Co? Co ja takiego znowu zrobiłam?! - krzyknęła biorąc kieliszek czystej i bez popitki wlała ją w siebie.
- Czemu bawisz się wszystkimi na około? I przy tym na dodatek krzywdzisz Nialla? - spojrzałem na nią wściekły. Może i była pijana, ale powinna zachowywać się inaczej..
- Ja?! Ja go krzywdzę?! - mówiła cała nabuzowana. - A on może nie liże się z tą swoją Rose?!
- Jeszcze mi powiedz, że ciebie to rusza. - mruknąłem ciszej. Nie nadążam..
- Ha ha, bardzo śmieszne.. - złapała się za brzuch patrząc na mnie krzywo. - Mam go w dupie, poprostu mówię ci, że jeżeli on może pieprzyć się z każdą po kolei to dlaczego niby ja nie mogę? - zapytała gardzącym głosem.
- Bo jak już dajesz mu nadzieję to nie pozbawiaj go jej. - odpowiedziałem spokojnie po czym westchnąłem. - Dzieciak...
- Sam jesteś dzieciak.. a po za tym to ja mu żadnej nadziei nie dawałam. - prychnęła pod nosem nie chcąc spojrzeć mi w oczy.
- Tak masz rację, jestem dzieckiem. - kiwnąłem głową. - Ale ja nie ranię ludzi.. - dodałem biorąc głęboki oddech. - Nie dawałaś powiadasz? Masz rację, człowieka całuje się od tak sobie..
- Dokładnie. - przejechała palcem po mojej klatce piersiowej. - Ciebie też mogłabym pocałować.. - dodała i przysunęła swoje usta nie niebezpieczną odległość.
- Mam dziewczynę, a ty George zastanów się co tak właściwie robisz. - odsunąłem się od niej.
- Ale wiesz jakby co, to znasz mój numer.. - pociągnęła moją bluzkę szepcząc mi na ucho.
- Zamieniasz się w pannę lekkich obyczaji? - powiedziałem za nią, a ona wykonała zwrot o pełne sto osiemdziesiąt stopni mając wzrok, który był w stanie zabić.
- Nie nazywaj mnie tak, bo skończysz jak ta cała Rose tylko, że oczywiście będziesz w gorszym stanie. - uśmiechnęła się sztucznie i oddaliła się o kilka kroków. Westchnąłem i poszedłem w kierunku salonu.

Jane

- Odbijany. - usłyszałam głos Louisa i momentalnie znalazłam się w jego objęciu.
- Jaki humor marcheweczko? - uśmiechnęłam się wirując z nim w rytm muzyki.
- Doskonale.. - wzruszył ramionami ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe uzębienie.
- Nie zmyślaj mi tu, tylko opowiadaj. - mówiąc położyłam głowę na jego ramieniu.
- Ehh.. - westchnął. - Czuję, że oddalamy się z Eleonor od siebie, a w dodatku George..
- Może w końcu zmądrzejesz.. - pomyślałam głośno i od razu skarciłam się za to w myślach.
- Coś mówiłaś? - zapytał przez głośną muzykę. Jest, jest, nie słyszał tego!
- Tak.. co znowu zrobiła pani stwarzająca problemy? - zaśmiałam się omijając innych ludzi, aby przypadkiem się nie potknąć.
- Najpierw dała Niallowi nadzieję, a potem go odrzuciła, teraz zaczyna do każdego chłopaka, nawet przystawiała się do mnie. - zbulwersował się.
- Nie wkurzaj się tak.. ona zawsze taka była i się nie zmieni, a do tego jeszcze jest nawalona jak messerschmitt. - popatrzyłam w jego pełne gniewu niebieskie tęczówki.
- Ale martwię się tylko, że raniąc wszystkich wokoło wkońcu zrani tym samą siebie. - podrapał się po głowie.
- Wiem, ale posłuchaj.. - powiedziałam kładąc dłonie na jego barkach. - .. ona nie była kiedyś taka.. jej zachowanie jest spowodowane tym, że zerwał z nią chłopak.. tak właściwie to on ją zdradził..
- Twierdzisz, że to jej sposób na odreagowanie? - zdziwił się, a ja kiwnęłam głową. - Biedna..
- Sama mi to powiedziała, więc poprostu nie zwracajmy na nią zbyt wielkiej uwagi.. - uśmiechnęłam się i zobaczyłam Zayna z jakąś blondynką. Co on sobie wyobraża?!
- Kurwa, czy tutaj każdy musi się odrazu z każdym pieprzyć? - cała rozgotowana podeszłam do okazującej sobie zbyt wiele czułości pary. Dziewczyna odkleiła się od Mulata i spojrzała na mnie.
- Znasz się z Zaynem? - spytała lustrując mnie wzrokiem. Nie no rasowy plastik jak nic.. więcej se tej gładzi szpachlowej nałóż na ten pysk to napewno będziesz mądrzejsza!
- No nie wierzę, myślała szmata, że jest jedwabiem.. - powiedziałam sama do siebie.
- Jane to nie tak jak myślisz.. - brunet złapał mnie za rękę patrząc niewinnie. O nie teraz to sobie nagrabiłeś! Gdzie jest jakaś siekiera, albo chociaż nóż?!
- Tak.. napewno ona sobie szła i ups.. wpadła na ciebie przyklejając się do twojego ciała! - krzyknęłam wyrywając rękę. - Co to kurwa, jakiś konkurs kto więcej zaliczy, założyłeś się z George?! - uniosłam głos jeszcze bardziej.
- Ta ona ma imię. - wtrąciła się pusta lalka. Za chwilę powyrywam jej te białe kudły, a potem będę odrywała każdy tips pokolei.. wolniutko.. - Zayn może przedstawiłbyś nas sobie. - zamrugała długimi, przyklejonymi rzęsami. Weźcie, bo się porzygam i przy tym zabije każdego z osobna.. Urządzę sobie normalnie teksańską masakrę..
- Nie obchodzi mnie jak masz na imię! - wydarłam się, a chłopaka uderzyłam w policzek z otwartej ręki.
- Jane.. - potarł polik.
- Tak kotku? - ironicznie się uśmiechnęłam. - Masz coś jeszcze do powiedzenia?!
- Daj mi to wytłumaczyć. - spojrzał na mnie błagalnie tymi swoimi czekoladowymi oczami.
- A co tu chcesz wyjaśniać? - wrzasnęłam cała nabuzowana.
- Wszystko.. to nie ja na nią wpadłem.. - westchnął ponownie chwytając moją dłoń, a blondynka natychmiastowo się oburzyła.
- Nie mów, że ci się nie podobało. - wydęła usta z niezadowolenia zakładając ręce na sztucznych piersiach.
- Ciekawe .. - mruknęłam ironicznie.
- Cassie bądź cicho.. - odwrócił się do dziewczyny.
- Ooo.. widzę, że wy się bardzo dobrze znacie.. - powiedziałam wrednie patrząc na oboje z nich.
- Znam ją z planu teledysku. - Mulat próbował się wymigać.
- Yhmm.. - udałam, że mi przykro. - Masz racje, to moja wina, że w ogóle was nakryłam. - znowu przybrałam smutną minkę, po czym prychnęłam.
- Chodźmy porozmawiać. - nalegał ciągnąc mnie za sobą.
- Zostaw! - krzyknęłam i z całej siły się wyrwałam uciekając na taras. Usiadłam pod ścianą i zaczęłam dyszeć, a po policzkach spływały mi łzy.. Ledwo co jesteśmy razem, a już klei się do innych..
- Jane, co się stało? - słyszałam nad sobą głos Nialla, a chwilę potem uklęknął na przeciwko mnie.
- Zayn chce się chyba do George upodobnić.. - mruknęłam podnosząc lekko głowę, aby na niego spojrzeć.
- Klei się do wszystkich lasek wokoło? - zapytał przez śmiech, a ja przyłożyłam mu dłoń do ust patrząc na niego wrogo.
- Ja rozumiem, że George może robić co chce, bo jest wolna.. - wypaliłam i ugryzłam się w język widząc smutna minę Niallera - ..ale Zayn jest zajęty z tego co mi wiadomo. - warknęłam.
- Postaw się na jego miejscu, jest taki gorący, że przyciąga dziewczyny jak magnes. - zaśmiał się.
- Ale to nie znaczy, że może puszczać się z każdą pokolei.. - byłam już na maksa wkurwiona i trącając Horana schowałam twarz w dłoniach. - Poprostu już mu się znudziłam..
- Jane.. - chłopak położył dłoń na mojej głowie. - Tutaj każdy jest pijany, ty też jesteś pijana..
- Ty nic nie rozumiesz.. - załkałam, a chłopak nie czekając na nic od razu mnie do siebie przytulił wtulając moją głowę w ciepłą bluzę.
- A teraz wybacz.. - rzekł po chwili. - Ale nadmiar alkoholu zaraz wydostanie się ze mnie gardłem. - rzucił szybko i wszedł do środka. Pociągnęłam nosem pocierając dłonie o siebie. Jest środek września, a ja w cienkiej sukience siedzę w środku nocy na balkonie będąc na jednej wielkiej imprezie, nad którą nie mam kontroli. Świetnie. Poprostu genialnie. Usłyszałam zbliżające się kroki, które mówiło tylko o jednym.. ktoś znowu przyszedł.
- Tu jesteś. - chłopak powiedział do mnie, gdy tylko znalazł się obok. Podniosłam lekko głowę i dostrzegłam Zayna.
- Idź sobie.. - szepnęłam, ale stanowczo i popchnęłam jego nogi.

Flavie

Ocknęłam się pod drzewem, ale Harrego nie było już obok mnie. Wstałam i ruszyłam na basen, przy którym urzędowało kilkadziesiąt osób. Zsunęłam swoją turkusową sukienkę i w samej czarnej bieliźnie wskoczyłam do wody. Nie wyglądało to dziwnie, bo większość pływających była podobnego ubioru.
- Można się przyłączyć? - usłyszałam znajomy mi głos.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam blondyna za rękaw.
- Nie chodziło mi, żebyś wciągała mnie do wody w ubraniach. - zaśmiał się chlapiąc mnie.
- Mówi się trudno i żyje się dalej. - zacytowałam, a już po chwili znalazłam się pod wodą. Oczywiście sprawcą tego był Horan. - Dobra, dobra. - powiedziałam gdy już znalazłam się na powierzchni. Trysnęłam go wodą po oczach śmiejąc się przy tym jak mała dziewczynka. Chłopak złapał mój nadgarstek patrząc prosto w oczy.. przysunął się bliżej. Spojrzałam na niego pytająco, ale chyba tego nie zauważył, bo nasze usta dzieliły dosłownie milimetry. Czułam jego ciepły oddech z nutką alkoholu na swoich wargach. Cicho dysząc ścisnęłam kawałek jego mokrej koszuli. Przycisnęłam się bardziej do niego.. nie chciałam tego robić, ale nie mogłam przestać.. to było silniejsze. Chłopak przybliżył się jeszcze bardziej stykając nasze wargi w jedność. Delikatnie rozchyliłam je jeszcze mocniej, gdy Niall niespodziewanie wciągnął nas oboje pod przejrzystą wodę wywołując u mnie dreszcze. Na to nie byłam przygotowana.. zaczęłam się lekko krztusić, jednak żądza smakowania ust Horana była silniejsza.. na jednym tchu wpiłam się w nie powodując tym samym falę przyjemnych emocji.
Gdy wynurzyliśmy się kątem oka spostrzegłam, że całej tej sytuacji przygląda się Styles, który gdy tylko napotkał mój wzrok skierował się do wnętrza domu. Cicho westchnęłam chowając twarz w dłoniach.
- Coś nie tak? - Niall położył rękę na moim ramieniu.
- Nie, wszystko w porządku. - wymusiłam uśmiech mając cały czas w myślach Harryego. Oparłam głowę o tors blondyna i zamknęłam oczy. Nie miałam zamiaru ranić Stylesa, ale nie mogę też ranić siebie..
- Chodź się przebrać, bo zaczynasz się trząść. - Irlandczyk słusznie zauważył patrząc na mnie. Rzeczywiście moje całe ciało dygotało, więc jak najprędzej stamtąd wyszłam idąc do swojego pokoju. Oczywiście nie mogło się to obyć bez wpadnięcia na kogoś. Tym kimś był kolega mojej siostry, tancerz z jej ekipy.
- O matko, Greg! - krzyknęłam podekscytowana oddychając z ulgą. - Poczekaj tu sekundkę, ja się tylko przebiorę! - rzuciłam i wparowałam do pokoju. Włosy wytarłam ręcznikiem, zmieniłam bieliznę, naciągnęłam szybko czerwone rurki, bluzkę w paski i po przejrzeniu się w lustrze, które rozmazywało mi się okropnie stwierdziłam, że wyglądałam a'la Tommo, brakowało mi jedynie szelek. Nie marnując czasu na szukanie ich zbiegłam na dół wypatrując chłopaka. - Tu jest! - powiedziałam sama do siebie i szybko podeszłam do bruneta. - A teraz błagam cię.. - pociągnęłam go za rękę. - ..zabierz mnie stąd zanim się załamię na dobre.. - spojrzałam błagalnym wzrokiem na chłopaka.
- Dobrze tylko gdzie i dlaczego? - szedł ze mną do drzwi wejściowych, które przekroczyliśmy, po czym każde spojrzało na samochód.
- Obojętnie gdzie. - rzuciłam. - Opowiem ci po drodze. - dopowiedziałam, a chłopak nic nie odpowiadając wsiadł do swojego czarnego porsche i odjechał. Miałam jedno szczęście.. nie pił..
- No to mów po co mnie wyciągnęłaś. - powiedział skręcając w jakąś uliczkę.
- Musiałam się stamtąd wyrwać.. - westchnęłam kładąc nogi na deskę rozdzielczą.
- Problemy miłosne? - spytał mrużąc swoje ciemne oczy.
- Człowieku.. czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? - zapytałam z lekkim wyrzutem śmiejąc się z samej siebie. Wiedziałam, że nie mam pić.. 
- A, więc komu dałaś kosza, kto ci dał kosza? Kogo zraniłaś, albo kto cię zranił? - zadawał kolejne pytania, a ja wzięłam głęboki oddech tak jakbym miała nadzieję, że wraz z wydostającym się powietrzem pozbędę się wszystkiego co mnie przytłacza.
- Hmm.. jakby to ująć.. - przyłożyłam palec do podbródka. - Chłopak, który mnie kocha został jedynie moim przyjacielem, natomiast jego przyjaciel mnie całował, a ten pierwszy widząc to wkurzył się i gdzieś zniknął.. - mówiłam bez jakiegokolwiek przejęcia. Stanowczo za dużo wypiłam. - Podsumowując.. jeden kosz, jedno zranienie i jeden raniący pocałunek..
- Czemu ten pocałunek cię zranił? - rzucił kolejne pytanie marszcząc czoło i odpalając z powrotem samochód.
- Nie mnie, tylko Harryego.. - popatrzyłam na swoje odbicie w lusterku.
- Czyli, że żałujesz, że ten drugi cię pocałował?- jeszcze jedno pytanie wprawiło mnie w uczucie jakbym grała w milionerów.
- No właśnie nie, bo nie jestem z Harrym, ale i tak czuję wyrzuty sumienia rozumiesz? - popukałam się w czoło i spojrzałam na Grega uważnie obserwującego jezdnię.
- Wiesz, kiedyś też tak miałem.. - westchnął zaciskając obie dłonie na kierownicy.
- I co zrobiłeś? - byłam strasznie ciekawa.. Może on pomoże mi wybrać..
- Pocałowałem najpierw jedną, a potem drugą i oceniłem, która jest lepsza.. - wzruszył ramionami, a ja uderzyłam go lekko w bark.
- Greg! - zaśmiałam się i wyciągnęłam swoją wibrującą w kieszeni komórkę. - Tak? - powiedziałam do słuchawki oczekując na odpowiedź.
- Psy przyjechały, a nasz dom jest cały zalany! - moja siostra darła się do telefonu jak opętana.
- Co?! - krzyknęłam tak, że chłopak aż podskoczył na siedzeniu. Widząc moją minę odrazu zawrócił.
- Gdzie ty do cholery jesteś?! - krzyczała ciągle, a w oddali było słychać głośne kłótnie.
- Zaraz tam będę. - zakomunikowałam i kiwnęłam tylko głową dając brunetowi znak, że dobrze zrobił. - Mógłbyś trochę przyśpieszyć?! - podniosłam głos, a on aż się mnie zląkł.
- Tak, mogę. - powiedział potulny jak baranek wciskając mocniej pedał gazu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.. byłam zdezorientowana.. Jechaliśmy na pełnym gazie, a gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu wyskoczyłam jak poparzona sprawdzając sytuację. Jeden wielki krzyk i policja. Przepchałam się prze tłum ludzi docierając pod dom gdzie moja siostra rozmawiała z facetami w służbowych mundurach. Spojrzałam na nasz dom - z okien wyciekała woda.
- Co tu się dzieje?! - spytałam zdezorientowana Zayna.
- Dom jest cały zalany! - wrzeszczał na mnie, tak jakby to była moja wina. Nie było mnie zaledwie pół godziny.. 
- Co my najlepszego zrobiłyśmy! - powiedziałam sama do siebie i podbiegłam do siostry. - Matko, Jane! - mówiłam cala zdyszana. - Jakim cudem?!
- Ktoś bawił się przy nawodnieniu basenu i odpompował całą wodę przez okno na samą górę. - mówiła rozdygotana. Zagotowało się we mnie. Przeprosiłam ją na chwilę i udałam się na tyły domu, rzeczywiście woda z basenu została odpompowana.
- Proszę się rozejść! - usłyszałam głos wychodzący z megafonu. - Proszę opuścić posiadłość! - przełknęłam ślinę i wróciłam do brunetki.
- A gdzie George? - rzuciłam zatrzymując się. Wśród tłumu ludzi nie potrafiłam rozpoznać nikogo. Wzrokiem nie dosięgałam nawet chłopaków.
- Pojechała na pogotowie. - odpowiedziała spokojnym głosem.
- Jak to na pogotowie?! - zaczęłam się trząść i chodzić w kółko.
- Skacząc z okna złamała nogę. - powiedziała nadal stonowanym głosem.
- I ciebie to nie rusza?! - krzyknęłam spoglądając na Jane. Ta założyła ręce na piersiach i głęboko westchnęła.
- Flavie nasz dom jest zalany i nie wiadomo gdzie będziemy teraz mieszkać, a ty martwisz się, bo George złamała nogę! - zdenerwowała się dosyć mocno i przytuliła mocno swojego chłopaka.
- O to się nie martw. - potarł jej ramię. - U nas jest dosyć miejsca.. - powiedział chcąc ją uspokoić.
- Dużo? Twoi rodzice, twoja siostra i wasza piątka, razem osiem osób.. - spojrzała na niego. - Gdzie ty wciśniesz naszą trójkę?
- No właśnie Zayn, możemy pojechać do dziadków zanim wyremontujemy dom. - zaproponowałam mrużąc oczy. Muszę iść spać...
- Tak, to dobry pomysł... - moja siostra wymusiła się na lekki uśmiech i patrzyła jak strażacy jeden po drugim odratowują nasz dom. - Gdzie jest Abby?! - wydarła się wyrywając z uścisku Mulata. Złapałam się za głowę, rzeczywiście..
- Jane, ale nie możesz tam wejść! - krzyknęłam, jednak moja siostra chyba nie usłyszała.
Czekaliśmy obydwoje z niecierpliwością na tą wariatkę, aż wkońcu wyszła ze środka niosąc na rękach przestraszonego kotka, który był różowy?!
- Co oni mu zrobili?! - spytałam przez śmiech. - Jak widziałam go wczoraj rano to był szary.. - zakryłam usta ręką. Zayn również nie mógł powstrzymać śmiechu.
- Bardzo śmieszne.. - pogłaskała ją po czubku głowy i wystawiła mi język. - .. biedny kotek, biedny..
- Oj no dobra, sorki. - puściłam jej oczko. - Ale teraz gdzie będziemy spać? - naszła mnie myśl i momentalnie na mojej twarzy zagościło zmartwienie.
- No przecież mówię, że u nas. - powtórzył Malik znaczącą na nas patrząc.
- No dobra - westchnęłam rozglądając się wokół. Robiło się w miarę jasno, a ludzie powoli zaczęli odjeżdżać taksówkami. Usiadłam na zagniecionej trawie. Zerknęłam na godzinę, a ta pokazała mi czwartą rano. Chciało mi się spać i bolała mnie głowa.


Następnego dnia...


George

Uniosłam swoje ciężkie powieki, a głowa pulsowała mi strasznie. Czułam się jakby miała mi zaraz eksplodować. Leżałam na szpitalnym Łóżku. Tylko co ja tu robię? No tak, złamałam nogę.. odkryłam kołdrę patrząc na prawą nogę pokrytą gipsem.
- Boli cię głowa? - usłyszałam za sobą Lou. Kiwnęłam głową i poprawiłam się do pozycji siedzącej.
- Czuję się jakby z mojej głowy duszki robiły salę do rzeźbienia. - odpowiedziałam klepiąc miejsce na łóżku, pokazując by usiadł. - A.. i Louis, przepraszam za tamto.. - spojrzałam na chłopaka.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się siadając w wyznaczonym miejscu. - Niallera bardziej powinnaś przeprosić. - dodał i położył sok na szafkę obok łóżka
- Nie pamiętam bym mu cokolwiek zrobiła. - skłamałam. Nie będę go przepraszać.. - A tak w ogóle to co ty tu robisz? - zdziwiłam się i spojrzałam na zmierzającą w naszą stronę pielęgniarkę.
- Ja nie piłem, a reszta umiera w domu. - zaśmiał się wstając z łóżka i przepuszczając kobietę.
- Dzień dobry panno Sand, jak się pani czuje? - wyjęła kartę badań i długopis.
- Dobrze.. - mruknęłam niezadowolona spoglądając na swoją prawą kostkę. - Ile będę musiała to mieć?
- Za miesiąc będziesz miała kontrolę. - uśmiechnęła się przyjaźnie. - Jeśli wszystko będzie dobrze.
- A jak Louis Tomlinson, ten po mojej lewej da pani autograf to zdejmiecie mi to szybciej? - zapytałam z nadzieją, że się zgodzi.
- To niemożliwie, mnie nie przekupisz. - spojrzała na mnie poważnym wzrokiem i zapisała coś na karcie. - Na dzisiaj to wszystko, może pani wrócić do domu. - zakomunikowała i opuściła salkę. Odetchnęłam z  ulgą zdejmując szybko tę szpitalną kieckę.
- Ekhmm.. - Louis chrząknął.
- No co? - odwróciłam się do niego przodem ubierając ubrania, które przywiózł mi brunet.
- Nie masz wstydu co? - zaśmiał się, a ja wzruszyłam ramionami.
- Zamiast napatrzeć się dopóki możesz to ty jeszcze narzekasz.. - powiedziałam wzdychając. - I może byś mi pomógł co? - brunet spojrzał na mnie pytająco. - Sama nie naciągnę tych dresów na nogi! - przewróciłam oczami.
- Aaa.. już. - zerwał się i pomógł mi je założyć, po czym powoli pomógł mi wstać.
- A teraz idziemy. - zarządziłam, łapiąc się jedną ręką Boo Beara, a drugą kuli. Po drodze chłopak wziął jeszcze moje rzeczy i wyszliśmy na zewnątrz. Oczywiście i gapiów nie zabrakło.. w duchu modliłam się, żeby nie było tutaj tych rozwrzeszczanych nastolatek. Uff.. nie ma.. Jakoś udało mi się wsiąść. Gdy już dojechaliśmy na miejsce, wszyscy jeszcze spali. Louisowi również kazałam się zdrzemnąć, a sama usiadłam na kanapie w salonie.
- Co ty tu robisz? - usłyszałam za sobą głos Horana, który gdy się obejrzałam złapał się poręczy schodów z wrażenia.
- Oddycham. - rzuciłam bez emocji. - Wiesz, to taki skomplikowany proces..
- W twoim przypadku jak najbardziej.. - bąknął pod nosem idąc do kuchni. - I uważaj, żebyś się czasem nie przesiliła, a w najgorszym wypadku przewróciła..
- Spokojnie, nie jestem taka niezdarna jak ty. - mruknęłam.
- Ja przynajmniej nie całuję wszystkich na około. - syknął opierając się o framugę drzwi.
- Że co przepraszam?! - warknęłam chcąc wstać, ale nie było mi to pisane i z powrotem wbiłam się w sofę.
- Całujesz mnie jak szalona, a potem wypierasz się, że to nic nie znaczy. Kogo chcesz okłamać? - blondyn podszedł do mnie na odległość dwóch metrów.
- Ty się w ogóle słyszysz? Kiedy ja to niby zrobiłam? - zapytałam sarkastycznie tak bardzo pragnąc przywalić mu w tą blond czuprynę.
- No nie wiem, z jakieś trzy razy conajmniej podczas moich urodzin? - skrzywił się patrząc mi w oczy. - Czemu nie przyznasz, że ci się podobam?
- Wiesz co.. - przeciągnęłam udając, że ziewam. - .. oo.. tu się postukaj. - przyłożyłam wskazujący palec do jego czoła marszcząc brwi. - NIC DO CIEBIE NIE CZUJĘ! - powiedziałam bardzo wolno by wreszcie zrozumiał.
- To czemu to zrobiłaś? Dlaczego mnie całowałaś?
- Bo po pijaku popełniam błędy, a ty kurwa jesteś największym błędem w całym moim życiu! - wykrzyczałam tak, że z pewnością kogoś obudziłam.
- Dobrze wiedzieć! - burknął i odszedł zostawiając mnie samą. Westchnęłam i ze złości rzuciłam poduszką o ścianę.
- Ughh.. - warknęłam pod nosem i wyłączyłam telewizor. Wracając do pozycji leżącej schowałam twarz w kolejnej poduszce.

***
Shecky, Taiga.


PRZEPRASZAMY! Rozdziały miały pojawiać się częściej, tak wiemy.. Ale Shecky miała remont, a ja bez niej jestem jak.. Shecky kim jestem? xd.

Nikim.. hahah.. C: Nie no serio przepraszamy, ale ja nic nie poradzę na to, że nie mam zbytnio czasu. No, ale pomijając ten fakt to mam nadzieję, że zadowoliłyśmy Was tym rozdziałem. :)
Jeśli chodzi o mnie, to jeden z moich ulubionych C:  No i dużo się w nim dzieje, a to lubię! : D A Wy jakie macie odczucia?
Dokładnie, a jak Wy go oceniacie? Jeżeli mamy coś poprawić piszcie w komentarzu. : ) 
No właśnie, a teraz przepraszam, ale sikam oglądając to: http://www.youtube.com/watch?v=pgV9BHW5IMQ&feature=related xddd I jak tu ich nie kochać? :3 Wracając do rozdziału, czekamy na komentarze i do kolejnego! : 3
Taaa.. a ten się jeszcze z tego śmieje, ja to bym przywaliła Liamowi. :DD No dobra, ja to mam dla Was niespodziankę, a mianowicie blog Taigi : http://truly-toxic.blogspot.com/ Przeczytajcie, a zakochacie się w tym blogu. : ** To do następnego. : ** Komentujcie! : **