piątek, 21 grudnia 2012

8. "Najwidoczniej taka jestem, a jak ci się nie podoba to zawsze możesz zakończyć ten związek."


Niall

- But I wont hesitate no more, no more . It cannot wait Im Yours - zaśpiewałem razem z nią, naszą wspólną ulubioną piosenkę. Zwykle grywałem ją na dobranoc. Każde słowo w niej przyprawia mnie o dreszcze, a obraz mimowolnie przysłania mi uśmiech Rose. Poprostu wspomnienia pozostają na zawsze.
- Nadal ją pamiętam. - odezwała się brunetka, gdy skończyliśmy śpiewać. Szczerze mówiąc ja nie odczuwałem takiej potrzeby, ale zwykle brzdąkając na gitarze, najzwyczajniej samoczynnie pole palce przygrywały melodię I'm Yours.
- Kiedyś śpiewaliśmy ją bez przerwy. - zaśmiałem się i dostałem za to poduszką w twarz.
- Zaraziłeś mnie nią głupku! - wytknęła mi język sięgając po kubek herbaty. - Ona jest po prostu magiczna.
- Taak.. - przeciągnąłem i przysunąłem się bliżej dziewczyny. - Jest nasza. - dodałem po chwili lekko się rumieniąc. Zdziwiło mnie to trochę, bo nigdy nie odczuwałem skrępowania w towarzystwie Rose.
- Ohoho.. ktoś tu się zaczerwienił. - na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Zapewne to przez to, że tu jest tak ciepło.. - dodała chichocząc. Odkąd pamiętam zazwyczaj miewała radosny humor i uśmiechała się bez przerwy co w niej lubiłem. Uwielbiałem to.
- Napewno. - puściłem jej oczko. Dziewczyna nadal nie spuszczała ze mnie wzroku. - Przestań.. - uśmiechnąłem się do niej.
- Ale co? - zapytała i spojrzała jeszcze głębiej w moje niebieskie oczy.
- Pożerasz mnie wzrokiem. - odpowiedziałem cicho. To było widać, jej tęczówki pochłaniały moją osobę z taką fascynacją, taką pasją... Nawet nie wiedziałem dlaczego tak się dzieje. Była wręcz wyraźnie rozkojarzona, a mimo to cały czas patrzyła tylko na mnie.
- Nieprawda. - mówiąc to wstała i podeszła do okna spoglądając na pustą ulicę. - Jak z George? - błyskawicznie zmieniła temat lekko smutniejąc na twarzy.
- Czemu pytasz? - zdenerwowałem się lekko. George jest ostatnią osobą, o której chciałbym rozmawiać dzisiejszej nocy. Ta dziewczyna od samego początku wprowadziła spore zamieszanie, a ja nie wiem co o niej myśleć. Znałem ją stanowczo za krótko i stanowczo za dużo się zdarzyło.
- Gdy widziałam was całujących się na twoich urodzinach wyglądałeś na zakochanego. - jej twarz wyglądała teraz na jeszcze bardziej przygnębioną. Wstałem, aby podejść bliżej niej.
- Rose... - powiedziałem niemal bezszelestnie stojąc obok dziewczyny.
- Cieszę się, że znalazłeś szczęście.. - przerwała mi wymuszając na sobie uśmiech.
- Ja z nią nie jestem. - podszedłem do niej łapiąc jej szczupłe ramiona. Po tym wszystkim co mi zrobiła nawet nie pomyślał bym o tym, żeby być z tą suką bez uczuć. Myśli, że może pomiatać wszystkimi dookoła i z uśmiechem na to patrzeć.
- Mhmm.. - mruknęła nadal patrząc w okno. - Look into your your heart and you'll find love.. - spojrzała na mnie cicho śpiewając. - ..love, love... - dośpiewała lekko się uśmiechając.
- Rose.. - ponownie zwróciłem się do niej. - ..nie wiem kiedy ją znajdę, ale napewno nie znajdę jej u George..
- Albo boisz się jej ulec.. - szepnęła odwracając się do mnie przodem. W jej oczach było coś innego, coś czego nie potrafiłem zidentyfikować.
- Może i boję, ale zrozum, że nic nie łączy mnie z tą dziewczyną. - popatrzyłem w jej błękitne tęczówki. Kryło się w nich mnóstwo pytań, ból i szczęście. Wszystko na raz.
- Dobrze.. - westchnęła. - Wydawało mi się, że gdy na nią patrzyłeś zapominałeś o całym świecie.. - mruknęła cicho siadając na łóżku. - Wiesz ile ja bym dała za takie spojrzenie? - dopowiedziała, a ja dosiadłem się obok niej przytulając ją do siebie.
- Ale ja zawsze będę przy tobie.. - szepnąłem w jej długie, ciemne włosy pachnące brzoskwiniami.
- Niall, spójrzmy prawdzie w oczy.. - westchnęła cicho. - Masz swoje życie, a ja nie mogę cię powstrzymywać..
- A wiesz, że jest takie coś jak prawdziwa przyjaźń? - założyłem jej kosmyk za ucho cały czas szepcząc.
- Ze mną jest jak z dzieckiem. - zaśmiała się pod nosem. - A dzieci potrzebują dużo opieki.. - dodała pstrykając mnie w nos.
- I tak nigdy nie przebijesz Louisa. - zacząłem się śmiać puszczając dziewczynę z uścisku.
- Jego nikt nie przebije, ale on przynajmniej ma umiar w jedzeniu. - wytknęła mi język, znacząco na mnie patrząc.
- Może i dużo jem, ale bynajmniej jestem chudy. - udałem obrażonego, a Rose spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- A pokaż. - poruszyła brwiami, a ja podniosłem koszulkę. - Okej, okej.. - zaczęła się śmiać. - Obiecałeś mi, że pójdziesz na siłownię. - przygryzła leciutko wargę. - No i widzę, że dotrzymałeś obietnicy.
- Taa.. za namową Harry'ego.. no, ale byłem. - wypiąłem dumnie pierś, a dziewczyna zaczęła mnie łaskotać.
- Zmieniłeś się.. - uśmiechnęła się do mnie, opierając się o oparcie łóżka.
- Wiesz.. taka już natura ludzka. - powiedziałem patrząc na ekran telewizora, na którym wyświetlane było zdjęcie moje i George.
- Widzę, że o wczorajszej nocy wie już cały świat.. - skwitowała wzdychając głęboko i głaskając mnie po ramieniu.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - spytałem przenosząc wzrok na nią.
- Pewnie. - odpowiedziała po chwili zastanowienia. - Coś nie tak?
- Nie chcę spać wiedząc, że ona jest za ścianą.. - westchnąłem patrząc na Rose błagalnie.
- Oczywiście, że możesz głupku! - wytknęła mi język i rzuciła we mnie poduszką.
- O ty! - zawyłem i rzuciłem się na nią przyciskając ją do łóżka.
- Nie boję się! - zaczęła się śmiać nadal wytykając mi język.
- Zaraz zobaczymy.. - powiedziałem łaskocząc jej najbardziej czuły punkt, a mianowicie miejsce pod żebrami.
- Przestań, błagam.. - dostała panicznego śmiechu i zaczęła się wierzgać. - Błagam!
- Hmm.. pomyślmy.. - udałem zamyślonego nadal siedząc na niej okrakiem i uniemożliwiając jej jakiekolwiek ruchy.
- Zrobię wszystko! - zaczerpnęła powietrza, gdy na chwilę przestałem ją łaskotać. - Horan złaź!
- A co na przykład? - zbliżyłem swoją twarz do jej dzieląc je kilkoma centymetrami.
- Pomyślmy .. - udała zamyśloną. - Może to? - wykorzystując moją nieuwagę popchnęła mnie na bok , więc teraz to ona znajdowała się nade mną. - Jak zawsze roztrzepany. - kolejny raz wytknęła mi język i puściła mi oczko.
- Wątpię, że mnie utrzymasz. - powiedziałam łapiąc jej łokcie i próbując zdjąć ją z siebie.
- Nie tak szybko. - wykręciła je w taki sposób, że przyciskała nimi tym razem moje dłonie.
- Co masz na myśli? - spytałem marszcząc lekko czoło.
- Nic, poprostu cię nie puszczę.. - pokręciła głową. - ..no chyba, że zrobisz coś w zamian..
- Ty mała szantażystko! - zaśmiałem się próbując wykręcić z uścisku jej ciepłych dłoni.
- Po pierwsze nie jestem mała, a po drugie to ja tylko chcę się z ciebie pośmiać.
- Kocham się z tobą droczyć, ale jesteś cała rozpalona. - zauważyłem wypieki na jej twarzy. - Może powinnaś się położyć?
- To nic.. - dotknęła swojego czoła nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. - To co? Wymyśliłeś?
- Zrobię wszystko co tylko sobie życzysz, tylko proszę.. - spojrzałem na nią błagalnie. - ..połóż się.
- No to dzisiaj śpisz ze mną. - przyciągnęła mnie mocno do siebie. - Bo niestety nie ma tutaj zbyt wiele miejsca... - rozejrzała się dookoła. - No chyba, że wolisz ziemię.
- Zdecydowanie łóżko. - puściłem jej oczko. -  Rozejrzę się za jakimiś lekami. - dopowiedziałem zostawiając dziewczynę na chwilę samą. W kuchni jednak nie było nic takiego, a Rose nie wyglądała najlepiej. - Pójdę po jakieś tabletki, za dziesięć minut wracam. - powiadomiłem ją i założyłem kurtkę na siebie.

***

Zeszło mi to trochę dłużej niż myślałem, bo szukanie apteki w Bradford o trzeciej w nocy nie jest zbyt normalne. Gdy już jednak dostałem to czego chciałem wróciłem do hotelu.
- Jak się czujesz? - spytałem dziewczynę na wejściu, jednak ta spała. Położyłem pudełko na stoliku w kuchni, a potem poszedłem się umyć. Po wykonanych czynnościach w łazience wyszedłem z niej przeczesując swoje, farbowane na blond włosy uśmiechając się po nosem. Spojrzałem na Rose, która wyglądała jak mała dziewczynka przytulona do misia, jednak pluszaka zastępowała poduszka. Położyłem się obok niej cicho wzdychając. - Dobranoc. - szepnąłem całując ją w czoło i wtulając się w jej ramiona.

Następnego dnia...


Flavie

- Gdzie do cholery jest Horan?! - wydarła się moja siostra pukając palcami w stolik z poddenerwowania.
- Gadałem z nim, już jedzie. - odpowiedział Lou klepiąc Jane po ramieniu. - Już go spakowałem, spokojnie. - dodał jedząc napoczętą przez Harry'ego paczkę czipsów. Zaśmiał się widząc jak brunetka wręcz czerwieni się ze zdenerwowania.
- Słyszałaś? Spokojnie. - uśmiechnęłam się do niej otwierając paczkę żelków. Jak na zawołanie w ciągu kilku minut blondyn przyjechał.
- Jedziemy? - spytał jak gdyby nigdy nic biorąc swoje bagaże.
Wsiedliśmy do dwóch samochodów, a w jednym z nich siedziałam ja z Jane, Zaynem, Liamem i Niallem. Natomiast w drugim zasiadł Harry - który mnie unika, George, Lou i Eleonor oraz Waliyah, która dojechała w nocy. Nie zapomnijmy również o eskorcie ochroniarzy, którzy towarzyszą chłopakom prawie każdego dnia.
- Gdzie się podziewałeś? - Jane spytała Irlandczyka, sprawdzając ułożenie swoich włosów w lustereczku, w którym także zmierzyła go surowym wzrokiem, jakby była jego matką.
- Byłem u Rose, źle się czuła. - odpowiedział bez emocji patrząc na szybę samochodu. Wyjął swój telefon widząc, że dostał wiadomość i od razu ją odczytał. Próbowałam zobaczyć z kim pisze, jednak wyszło mi to na marne.
- Kto to Rose? - spytałam nieświadoma kim jest osoba, o której mowa.
- Jego była. - szepnęła mi Jane. Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam i nie czekając chwili dłużej włożyłam słuchawki w uszy, zapuszczając muzykę.

***

Po około dwóch godzinach jazdy byliśmy już na miejscu. Pensjonat dziadków znajdował się w Middlesbrough. Bardzo lubiłam tam przyjeżdżać gdy byłam mała, można było tam świetnie wypocząć, a to w obecnym czasie może nam się przydać, zwłaszcza, że sytuacja między nami jest dość napięta.
Wychodząc z samochodu rozprostowałam kości i spojrzałam w kierunku wejścia do budynku, skąd wychodzili dziadkowie.
- Jak wyrosłyście! - rzucili się na mnie i Jane, ściskając nas najmocniej jak umieli. Następnie przedstawiliśmy im chłopaków. George już znali, jednak z One Direction nie mieli okazji porozmawiać ani razu. Nie wiem czy w ogóle wiedzą o istnieniu takiego zespołu.
- Ślicznie razem wyglądacie. - dziadek zwrócił się do mojej siostry i Malika uśmiechając się szeroko. - A tylko mi ją zranisz! - zażartował, jednak jego mina wyglądała poważnie. Wnieśliśmy bagaże do recepcji, skąd odebraliśmy pięć kart do dwuosobowych pokoi. Nastała więc najważniejsza decyzja, a mianowicie - jak się podzielić.
- Niall? - zapytałam patrząc na blondyna błagalnie i omijając Harry'ego wzrokiem. W duszy modliłam się by blondyn się zgodził. Nie chodziło o to ,że nie lubię Hazzy. Właściwie to nie wiem w jakich stosunkach obecnie jesteśmy.
- Okej. - puścił mi oczko, a ja odetchnęłam z ulgą. Styles nieco zdziwiony jak i z lekka zawiedziony spuścił głowę patrząc tępo w dębowe panele.
- George, my bierzemy ósemkę. - Jane zarządziła chwytając odpowiedni kluczyk. Pociągnęła za sobą dziewczynę i udały się wzdłuż długiego korytarza. Zayn z niezrozumieniem spojrzał na swoją dziewczynę, która śmiałym krokiem, nawet się nie oglądając kroczyła przed siebie. Westchnął głęboko próbując dojść do tego co tym razem wymyśliła sobie moja siostra.
- A, Jane.. spoko.. - wypowiedział się Mulat patrząc w ziemię. - Liam? - spojrzał na niego pytająco. Ciemny blondyn uśmiechnął się do niego przyjaźnie łapiąc rączkę od swojej ciemnobrązowej walizki.
- Jasne. - następni udali się w poszukiwaniu swojego pokoju, a reszta patrzyła na siebie szukając osób, z którymi będą dzielić się przestrzenią.
- Na mnie nie patrzcie, zajmuję dwunastkę wraz z Eleonor - uśmiechnął się Boo Bear i chwycił za kluczyk z żądanym numerkiem. Oboje powędrowali dziarskim krokiem w kierunku swojego pokoju, a ja tylko wywróciłam oczami.
- Możesz się już bać.. - Waliyah powiedziała przechodząc koło Lokatego. Ten, aż się wzdrygnął i ruszył za brunetką. Nie miał wyboru, tylko ona mu została. Mogłam wybrać dzielenie pokoju z Wal, ale nie moja wina, że chęć bycia z Niallem w jednym pokoju jest silniejsza.
- W takim razie chodź Niall, zobaczymy nasz pokój. - zwróciłam się do blondyna, który był już w lepszym stanie, nadal jednak nieobecny.
- Tak, już.. - przeciągnął wyciągając telefon z kieszeni. Nie zwracając zbytniej uwagi na to co na nim robi pociągnęłam go za sobą. Sypialnia była dość przestrzenna. Na środku stało białe łóżko dużych rozmiarów, a po bokach szafy z jasnego drewna. Po lewo wejście do łazienki. Całkiem przytulnie.
Wypakowałam rzeczy do szafy, a kosmetyki ułożyłam w łazience. Gdy już to uczyniłam usiadłam na łóżku w celu zaczerpnięcia chwili wytchnienia. Blondyn nadal nie odwracał wzroku od telefonu. Wyglądał jak zaczarowany, na co zmarszczyłam nos.
- Kto cię tak kocha? - zaśmiałam się przysiadając do chłopaka i kątem oka próbując zobaczyć z kim tak koresponduje. Zanim odsunął swojego i'Phone'a zdążyłam jedynie przeczytać pierwszą literkę jaką była "R".
- Raczej nikt.. - mruknął cicho. - Ale zawsze można popisać z kimś, kto cię rozumie. - dodał po chwili. Dużo mi to mówi..
- Mógłbyś jaśniej? - spytałam otwierając paczkę czipsów kusząc tym samym blondyna, który próbował na nią nie patrzeć.
- Rose.. - odpowiedział po chwili zastanowienia i sięgnął po moją zdobycz biorąc sporą garść.
- Aaa.. - pokiwałam głową i uderzyłam jego rękę, kiedy wyciągał ją w moim kierunku po raz drugi. - A o czym tak właściwie piszecie?
- O wszystkim i o niczym, - mruknął bez emocji. - Powinienem dostań nagrodę, nie sądzisz? - wskazał na paczkę, którą przed chwilą odłożyłam i zrobił minę zbitego psiaka.
- Niby za co? - prychnęłam posuwając ją jeszcze dalej.
- Uwolniłem Cię od dzielenia pokoju z Hazzą - wypiął dumnie pierś, a ja się zaśmiałam.
- Dziękuję... - podeszłam do niego i mocno objęłam całując w jeden policzek. - ..ale i tak ich nie dostaniesz. - wytknęłam język uciekając od Nialla.
- Ty chytrusie! - zaczął za mną gonić po korytarzu. Biegnąc odwróciłam się i wytknęłam mu język śmiejąc się w najlepsze, jednak gdy odwróciłam się z powrotem ktoś uderzył mnie drzwiami i z hukiem upadłam na podłogę.
- Harry! - wydarł się Horan, a ja zaczęłam mocno pocierać bolące miejsce.
- Bo ten.. ja.. nie chciałem. - zaczął się bronić, kucając obok mnie. Dotknęłam czoła, czując niesamowity ból. Brunet przytknął palec do obolałego miejsca, a ja syknęłam z bólu myśląc, że zaraz go zabije.
- Zanieś ją do pokoju, a ja idę po jakieś okłady. - blondyn popchnął Stylesa, a sam pobiegł do moich dziadków. Loczek podniósł mnie i zwrócił się w kierunku mojego pokoju.
- Flavie, ja cię strasznie przepraszam! - słyszałam jego głos wymieszany z szumem jaki mi towarzyszył. W dodatku miałam mroczki przed oczami. Co jak co, ale w uderzaniu drzwiami jest mistrzem, a ja .. no cóż, mam pecha zawsze. Jestem ciamajdą i tyle.
- Cii.. - poprosiłam i zamknęłam oczy. Miejsce uderzenia bolało mnie niemiłosiernie. . Gdy z powrotem odzyskałam świadomość leżałam już w łóżku, musiałam widocznie się zdrzemnąć. Poczułam jak ktoś całuje mnie w czoło. Przeczekałam z dwie minuty otworzyłam delikatnie oczy patrząc kto to.
- Harry. - powiedziałam cicho i odsunęłam się dalej. Złapałam się za głową, z której spływały kropelki wody. To pewnie od okładu..
- Od dawna nie śpisz? - wzdrygnął się na mój głosZmrużyłam oczy, po czym otworzyłam je szerzej. Pomasowałam czaszkę i zamlaskałam. Było mi sucho w gardle.
- Przed chwilą się ocknęłam. - odpowiedziałam nabierając powietrza. Usiłowałam sięgnąć szklankę, która stała na małej szafce nocnej koło łóżka, jednak bez rezultatu. Musiałabym się przesunąć, a nie zabardzo czułam się na siłach. Nie żebym była kaleką, ale nadal czułam się ociężała.
- Przepraszam, nie chciałem.. - wydukał kolejny raz podając mi szklankę z wodą. Przyłożyłam chłodne szkło do ust i westchnęłam patrząc to na płyn, to na bruneta, który miał takie słodkie oczy..
- Weź przestań mnie przepraszać. Stało się, trudno.. - westchnęłam upijając łyka. - A gdzie jest tak właściwie Horan?
- Poszedł z resztą na obiad, a ja zgodziłem się poczekać, aż się ockniesz. - odpowiedział wymuszając się na uśmiech, doskonale wiedziałam, że nadal ubolewa nad moim pocałunkiem z blondynem. A przecież to nic nie znaczyło...
- Yhm.. - mruknęłam dopijając resztę napoju. Usłyszałam na holu jakieś głośne krzyki. Pewnie wrócili.. 
- Zayn! Nie żyjesz! - moja siostra darła się niesamowicie, a ja próbowała powstrzymać śmiech.
- Znowu się kłócą ? - spytał głupio Harry. Pokazałam mu gestem żeby się uciszył i próbowałam wsłuchać się w rozmowę.
- Kochanie, ale o co ci chodzi ? - tym razem odezwał się Malik.
- O co mi chodzi tak?! - wrzasnęła. - O mój lakier do włosów mi chodzi!
- Twoje włosy są piękne nie ważne czy wyglądają jak gniazdo czy jak flak - bronił się. - A moje to już inna sprawa, nie moja wina że zapomniałem wziąć swój!
- Tutaj nie ma żadnych reporterów i Bóg wie kogo, żebyś musiał pięknie wyglądać, więc z łaski swojej oddaj mi ten lakier! - znowu podniosła głos.
- Chcesz by twój chłopak wyglądał jak siedem nieszczęść? - spytał ją Mulat , a ja próbowałam opanować śmiech chowając twarz w ramionach Hazzy i cicho chichotając.
- Nie obchodzi mnie to! Ja chcę go z powrotem! - podchodząc bliżej drzwi zobaczyłam jak popycha chłopaka. Tak wkurzona jeszcze nie była i wątpię, że spowodowane to jest jednym, głupim lakierem do włosów..
- Nie poznaję cię Jane.. - chłopak posmutniał na twarzy wyciągając do niej rękę z lakierem. - Proszę..
- Dziękuję. - powiedziała przez zęby i wyrwała mu przedmiot idąc przed siebie. Chłopak jednak nie dał za wygraną i pobiegł za nią. Co się z nią dzieje?

Jane

- Możesz mnie wkońcu zostawić? - burknęłam zamykając za sobą drzwi, ale Zayn wsadził pomiędzy nie nogę. Chciałabym zostać sama, tylko tyle. Spojrzałam na niego nieco zirytowana i zmroziłam go wzrokiem.
- Co jest z tobą, powiedz mi! - zażądał patrząc na mnie niezrozumiale. W jego tęczówkach tańczyły iskierki pytające o wszystko, przez chwilę zagubiłam się patrząc na nie.
- Nic, poprostu masz sobie iść. - spróbowałam znowu, ale bezskutecznie. - No Zayn!
- Nie odejdę stąd dopóki mi nie powiesz, kochanie.. - wtapiał we mnie swój wzrok przytrzymując drzwi. Niestety był silniejszy i mocowanie się z nim nie miało najmniejszego sensu. Zrezygnowana odeszłam spod wejścia i odwróciłam wzrok.
- Nie będę ci nic mówić! - wkurzyłam się i bezradna usiadłam na łóżku. Chłopak podszedł do mnie i objął ramieniem. Lekko się wzdrygnęłam na jego dotyk i cicho westchnęłam nic więcej nie mówiąc.
- Proszę.. - wyszeptał w moją szyję powodując kolejną falę dreszczy. Przyjemnych dreszczy.
- Pomyśl czasami o czymś innym, a nie tylko o tym, żeby się ze mną przespać. - powiedziałam i odsunęłam się od niego marszcząc czoło.
- Myślę o tobie w każdej sekundzie, o twoich oczach, o twoich włosach, o twoim uśmiechu.. - zaczął wyliczać, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Nadal jednak byłam na niego wkurzona i okazywałam to choćby po zimnym spojrzeniu. - Przepraszam. - zaczął jeździć palcami po moich plecach, a ja momentalnie od niego odskoczyłam zakładając ręce na piersi.
- Nie mam ochoty na nic. Zostaw mnie Zayn.. - syknęłam przez zęby. Brunet parsknął ironicznie i pokręcił głową, na co ja wstałam niewzruszona.
- Nie rozumiem cię. Wcześniej wszystko było świetnie i nagle się zepsuło. - wymruczał na wpół mówiąc do mnie, na wpół do siebie wlepiając wzrok w blado orzechową pościel i zaczął bawić się kawałkiem powleczki.
- Najwidoczniej.
- To w takim razie po co ty kurwa ze mną jesteś?! - wykrzyknął cały nabuzowany patrząc mi w oczy. Czułam jak powala mnie wzrokiem pełnym agresji i niezrozumienia. Jego wargi drgały, najprawdopodobniej ze zdenerwowania. Lekko się go przestraszyłam, a w moich oczach stanęły łzy.
- Ojejku, nie zauważyłam was. Nie przeszkadzajcie sobie! - wykrzyczała George nieruszona faktem wsłuchując się w stację muzyczną.
- George.. - westchnęłam patrząc jak ta idiotka niczym przejęta tańczy na środku pokoju. Nawet z nogą w gipsie wiła się jak szalona.
- Nie zwracajcie na mnie uwagi. - zwróciła się do nas po raz kolejny patrząc na ekran telewizora. Nawet nie zauważyliśmy jak siedzi łóżko obok, nie usłyszałam nawet lecącej muzyki. Tak właśnie działa na mnie Malik.
- Chodźmy do mnie. - Zayn zwrócił się do mnie i pociągnął za sobą. - To nie koniec rozmowy.
- Dobry pomysł, ale wiesz co? - wydukałam przez zęby zirytowana. - Najlepiej się przewietrzyć. - posłałam mu obojętne spojrzenie i wyszłam z pokoju.
- No dobra. - odwzajemnił mój gest i razem wyszliśmy na zewnątrz, a ja przy okazji zarzuciłam na siebie bluzę.
George

Nudziło mi się siedzenie w pokoju, więc postanowiłam zawitać do Lou i El. Para właśnie oglądała jakiś film.
- Nie przeszkadzam? - spytałam pukając kulą w nogę Louisa. Na samym wejściu zostałam obrzucona pobłażliwym spojrzeniem ze strony Eleanor.
- Jak już weszłaś to zostań. - powiedział z uśmiechem, a jego dziewczyna krzywo się na mnie spojrzała.
- Spokojnie, przyszłam spytać się tylko czy wiecie gdzie Harry bo mam do niego sprawę. - uśmiechnęłam się ironicznie w kierunku brunetki.
- Zapewne siedzi u Flavie. - ponownie posłał mi przyjazny uśmiech, a brunetka wywróciła oczami. Jednak Jane miała racje co do tej dziewczyny..
- Dzięki marcheweczko. - puściłam mu oczko i wyszłam, po czym skierowałam się do pokoju Flavie. Nie mylił się. Byli tam słuchając razem muzyki. Zapukałam lekko w drzwi, a dziewczyna wyjęła z ucha słuchawkę i spojrzała na mnie pytająco.
- Przyszłam porwać Lokersa. - uśmiechnęłam się szarmancko odgarniając kosmyki włosów z czoła.
- Okej. - odpowiedziała i puściła chłopaka, a on zaczął iść za mną.
- Zastanawia cię pewnie czemu cię zabrałam? - spytałam prowadząc go na zewnątrz, co prawda w zwolnionym tempie, ale z gipsem biegać się nie da.
- No chyba. - odpowiedział narzucając na siebie coś cieplejszego.
- Wydajesz mi się najnormalniejszy z całej tej piątki.. - zwróciłam się do niego, chwilę potem wybuchając śmiechem. - ..nie no żartowałam. Liam gdzieś wyszedł, więc proszę cię byś przeszedł się ze mną do stadniny konnej. Byłam tutaj już raz i wiem, że dziadkowie dziewczyn mają takową. - westchnęłam. - A, że nie chce mi się iść tam samej, nawet bym nie wsiadła z gipsem.. wybrałam ciebie jako mojego służącego. - wydęłam triumfalnie usta z zachwytu.
- Mogę z tobą iść, ale jedynie je pogłaskać, bo za służącego nie będę robił. - odpowiedział i stawiał powoli kroki do przodu. Prychnęłam uderzając jego ramię.
- A jeśli dostaniesz nagrodę? - odwróciłam się w jego kierunku marszcząc podstępnie brwi.
- Niby jaką? - lekko zakpił zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Znam Flavie od najmłodszych lat, wiem na jej temat wszystko. Ale jeśli nie chcesz.. - przeciągnęłam uśmiechając się i wzruszyłam ramionami.
- No dobra. - od razu był chętny do wszystkiego pokazując swoje dwa dołeczki w policzkach. Ciekawe dlaczego..
- A więc ruszamy! - krzyknęłam przyśpieszając kroku. W ciągu kilku minut znajdowaliśmy się już na miejscu. Jak zaczarowana latałam od jednego konia do drugiego fascynując się każdym z nich. Wkońcu wybrałam odpowiedniego dla siebie, no i rzecz jasna dla Stylesa, który nie miał żadnego pojęcia o jeździe. Zaprzęgnięcie ich zajęło nam jakieś dwadzieścia minut.
- A teraz grzecznie mnie podsadź. - uśmiechnęłam się do niego najszerzej jak tylko umiałam. Chłopak zrobił to o co go prosiłam, jednak nie do końca tak jak chciałam, a mianowicie chwycił mnie perfidnie za tyłek.
- Harry, zboczeńcu! - powiedziałam i z małymi problemami usadowiłam się na koniu. Przejechałam ręką po jego grzywie cała będąc w skowronkach.
- Zrobiłem to co chciałaś. - mruknął. - Aczkolwiek nie sądzę by był to dobry pomysł..
- A ja sądzę, że tak. - parsknęłam i złapałam za lejce.
Jeździłam jak szalona śmiejąc się z Loczka, który kurczowo trzymał się siodła by przypadkiem nie spaść. Wyglądało to bardzo komicznie. Oczywiście zdarzało się, że poczuł się trochę luźniej i nawet się sprostował, ale za każdym razem, gdy koń przyśpieszył ten znowu podkulał się ze strachu.
- Spokojnie. - próbowałam go uspokoić gdy dobiliśmy z powrotem do stadniny.
- Łatwo mówić, one są jakieś dzikie... zazdroszczą mi loczków i tyle. - bulwersował się siadając w altance obok mnie. Zaśmiałam się ironicznie, ale starając się być miła.
- Tak napewno. - pokiwałam sarkastycznie głową.
- A teraz czekam na nagrodę.. - odezwał się po chwili patrząc na mnie znacząco. Westchnęłam ciężko opierając się łokciami o stolik.
- A co chcesz wiedzieć dokładnie?
- Hmm.. jak mógłbym się jej przypodobać? - wywnioskował i usiadł w takiej samej pozycji jak ja.
- Zacznij udawać obojętnego, puszczaj zalotne spojrzenia będąc w jej towarzystwie, ale nie bądź dla niej oschły. - pokiwałam palcem. - A i jeszcze jedno... - spojrzałam na niego uważnie. - Daj jej zatęsknić za twoim towarzystwem, a sama do ciebie przyjdzie. - poruszyłam głową, posyłając chłopakowi uśmiech.
- No dobra, ale jak się nie uda to wszystko pójdzie na ciebie. - powiedział całkiem poważnie, a ja podniosłam na niego wzrok.
- Posłuchaj cioci George, ja wiem co robię. - pstryknęłam go w nos. - Wiem co lubi, a czego nie cierpi, więc słuchaj się mnie.
- Zobaczymy. - wstał i wyciągnął rękę w moim kierunku. - Idziemy?
- Oczywiście. - przystałam na zadane mi pytanie i złapałam się jego dłoni biorąc kule do rąk.
- Nie jesteś wcale taka zła... - odrzekł Loczek, gdy już staliśmy pod hotelem. - ...a teraz wybacz, idę coś zjeść.
- Zaczekaj, ja też idę. - zawołałam za nim, a chłopak się odwrócił.
- W takim razie prowadź, nie znam tego miejsca. - odezwał się puszczając mi oczko i podając ramię.
Idąc w kierunku jadalni przypadkowo wpadłam na kogoś wytrącając mu iPhone'a z dłoni. Jak się okazało był to Niall.
- Przepraszam, nie chciałam. - nachyliłam się, żeby podnieść telefon, jednak on mnie w tym wyręczył.
- Daruj sobie. - syknął. - I uważaj na następny raz, jak chodzisz. - uniósł głos, a ja wręcz się wzdrygnęłam.
- Nie chciałam. - ponowiłam wypowiedź i złapałam jego rękę.
- Nie obchodzi mnie to! - krzyknął ponownie patrząc na mnie krzywo. - Radzę ci zakupić okulary i nie wchodzić mi więcej w drogę!
- Niall, co ty taki przewrażliwiony? - zapytał go Harry, stając przede mną.
- Bo jej nie znoszę. - odpowiedział naburmuszony.
- Idź już lepiej. - poradził przyjacielowi, a mnie złapał pod ramię.
- Idziemy? - spytał poprawiając loki. - Nie wiem co w niego wstąpiło...
- Tak... - odpowiedziałam jeszcze raz patrząc na oddalającego się blondyna. Coraz bardziej jego spławianie i omijanie mnie zaczęło boleć.

Jakiś czas potem..

Liam

Zayn zaprosił do nas Jane, a ja nie chcąc im przeszkadzać zdecydowałem się na wieczorny spacer. Narzuciłem cieplejszą bluzę i wyszedłem na dwór gdzie było już dosyć chłodno i ciemno. 
Spacerowałem po parku nie patrząc nawet gdzie tak właściwie idę. Poprostu zapomniałem o wszystkim i przymknąłem na chwilę powieki. Nie było to jednak dobrym pomysłem, bo wpadłem na jakąś dziewczynę. Spojrzałem w górę i zobaczyłem tą samą brunetkę, tą samą, która tak zakręciła mi w głowie na imprezie, tą samą, którą szukałem na portalach społecznościowych i próbowałem dowiedzieć się kim jest.
- Przepraszam... - wyszeptała melodyjnym głosem podnosząc kartki z zimnej ziemi, które wyleciały z jej książki. Schyliłem się, aby pomóc je pozbierać.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo starałem się by cię odnaleźć. - mówiłem lekko oszołomiony, a moje serce biło w szybkim rytmie.
- Jesteś Liam, prawda? - przeniosła wzrok na mnie, delikatnie się uśmiechając.
- Tak, a ty... - i w tym momencie się zamknąłem. Nie znałem jej imienia, a to było najbardziej żenujące w tym wszystkim.
- Maddy. - odpowiedziała siadając na pobliskiej ławce i otwierając na którejś z kolei stronie. Cały czas uśmiechała się słodko pozbawiając mnie tym racjonalnego myślenia.
- Śliczne imię. - wywnioskowałem i usiadłem obok niej. - Co to? - spojrzałem na plik kartek, które trzymała w dłoni.
- Moje wiersze... - zawstydziła się chowając je z powrotem w brulion.
- Pokaż... - spojrzałem na nią błagalnie. - Chcę zobaczyć jak piszesz... - ponownie się do niej zwróciłem, a ona podała mi o to, o co prosiłem. Zacząłem przeglądać te dzieła sztuki z wielką fascynacją. Ta dziewczyna naprawdę miała do tego talent. - Genialne. - powiedziałem kończąc jeden z nich.
- Wcale nie.. - mruknęła cudownie się rumieniąc.
- Masz dar, muszę to pokazać chłopakom! - wstałem i pociągnąłem brunetkę za sobą. Ta stanęła jak wryta pociągając mnie mocniej za rękę.
- Nie! Nikomu tego nie będziesz pokazywał. - wyrwała mi je i zatrzasnęła grubą okładkę książki.
- Jak chcesz.. - odpowiedziałem zawiedziony. - Zjesz z nami kolacje? Chłopacy muszą cię poznać.
- Nie chcę się narzucać.. - powiedziała, a ja pokręciłam jedynie głową łapiąc jej dłoń i pociągając ją ponownie za sobą.
- Tym razem nie dam ci zniknąć. - zapewniłem Maddy patrząc w jej źrenice. - Chcę cię poznać. - dodałem po chwili pewien tego co powiedziałem.
- A co chciałabyś dokładniej wiedzieć? - zapytała kurczowo trzymając swoją torebkę.
- Wszystko. - uśmiechnąłem się. - Nie mogę przestać o tobie myśleć. - dodałem szybko sam się sobie dziwiąc, bo nigdy nie byłem tak odważny. Może to i źle? 
- Hmm.. zacznijmy od tego, że moje nazwisko to Hampel i mieszkam tutaj.. mam dziewiętnaście lat, no i jestem jedynaczką.. - zaczęła wyliczać, a ja się jej przysłuchiwałem. - Mam też mojego kochanego psa.
- Jak się wabi? - spytałem studiując jej włosy. Jest śliczna... Jak dla mnie jest idealna.
- Geofrrey. - odpowiedziała, a ja się zaśmiałem jak to wymówiła.
- Masz śliczny akcent. - posłałem jej miłe spojrzenie. - To tutaj. - wskazałem na bramę pensjonatu. Otworzyłem dziewczynie i przepuściłem ją w przejściu. Weszliśmy do środka zdejmując z siebie zbędne rzeczy. Udałem się wraz z Maddy najpierw zobaczyć czy te dwa zakochańce nadal przesiadują w pokoju.
- O proszę, może nam ją przedstawisz? - najpierw odezwał się Zayn.
- Maddy. - dziewczyna wysunęła dłoń w stronę mojego przyjaciela, a on ją uścisnął. Jane również z uśmiechem podała jej rękę. - Jestem znajomą Liama.
- Wow... Liam, ale ty masz ładne koleżanki. - Mulat przejechał po dziewczynie wzrokiem, za co dostał od Jane w bok. Ta dziewczyna trzymała go krótko, ale to nawet dobrze. Bynajmniej nie pozwala sobie za dużo.
- Bardzo nam miło. - brunetka powiedziała i zmrużyła oczy patrząc na Malika. Wiedziałem, że gdyby tylko nie było przy nas Maddy to dziewczyna Zayna zrobiła mu by taką kłótnię i do tego na koniec jeszcze przywaliła. Ale nie było się czemu dziwić.
- To my może pójdziemy do mnie, a wy zostańcie sobie i pogadajcie. - Jane chwyciła Zayna za rękę i pociągnęła go za sobą.

Jane 

- Możesz mi powiedzieć co to miało być? - zwróciłam się do chłopaka mrożąc go wzrokiem. Myślałam, że zaraz wybuchnę ze złości. Pogodziliśmy się, a on znowu swoje. Szczerze to sama się sobie dziwiłam. Nigdy, aż taka nadpobudliwa nie byłam i to mnie zaciekawiło. 
- Jane... co ja takiego zrobiłem? - westchnął i ruszył za mną kierując się do mojego pokoju. - Będziesz się na mnie obrażać za każde spojrzenie na inną dziewczynę? Może do fanek też mam nie podchodzić, bo jestem twój? - zadrwił siadając na łóżko. Zaśmiałam się ironicznie kładąc ręce na piersiach.
- Dobrze wiesz, że nie mam nic do twoich fanek.. - mruknęłam niezadowolona. Przez cały dzisiejszy dzień było mi tak niedobrze, że o mało nie zwymiotowałam, ale to zapewne przez podróż, a po za tym to ta kłótnia z Malikiem...
- No, chociaż one nie będą przez ciebie pobite. - zaśmiał się, a ja rzuciłam w niego poduszką, a drugą zakryłam twarz siadając na drugim końcu łóżka.
- Nie dotykaj mnie, nie odzywaj się do mnie i najlepiej idź sobie do tej całej Maddy. - powiedziałam złośliwie, zamykając oczy.
- Przestań się obrażać... - mruknął przysuwając się bliżej mnie. - Wiem, że długo tak nie wytrzymasz. - dodał całując moją rękę. Zsunęłam ją niżej, aby jej nie ruszał.
- Poprostu zostaw mnie samą. - byłam nieugięta. - Pobaw się w teletubisie, cokolwiek, ale daj mi spokój. - dodałam po chwili. Usiadłam na podłodze opierając się o łóżko i przymknęłam oczy.
- I tak stąd nie wyjdę. - odpowiedział i wziął do ręki moją książkę. - O, Jane ty czytasz książki? - zdziwił się i zaczął przewracać kartki. - No nie wierzę. A jaki tytuł. Miłość przetrwa wszystko. - zacytował patrząc na okładkę.
- Możesz się wkońcu zamknąć? - spytałam odwracając się w jego kierunku. Spojrzał na mnie i prychnął.
- Cały czas stwarzasz problemy, czemu nie możesz choć raz w życiu się tak nie spinać? - spytał z lekkim oburzeniem. Pokręciłam ironicznie głową i głęboko westchnęłam. Podeszłam do niego wyrywając mu książkę.
- Najwidoczniej taka jestem, a jak ci się nie podoba to zawsze możesz zakończyć ten związek. - wypaliłam gryząc się w język. Wcale nie chciałam tego mówić. Czasem poprostu emocje biorą górę.
- Nie mów, że chcesz ze mną zerwać. - odezwał się wkurzony i wstał łapiąc moje ramiona. Chwycił mnie za podbródek i spojrzał w oczy. Nie minęła chwila, a on złączył nasze wargi. Ja jednak nie dałam się nabrać i odeszłam kilka kroków w tył.
- Nie, nie chcę z tobą zrywać, ani nie rób tak więcej. To nie załatwi sprawy. - usiadłam na pościeli George i spuściłam wzrok.
- Czego ty się boisz? Od jakiegoś czasu mnie odtrącasz, o co chodzi? - spytał z wyrzutem podchodząc do okna cały nabuzowany. Chwilę potem odwrócił się patrząc mi w oczy.
- Boję się, że mnie zostawisz, a w najgorszym wypadku zdradzisz z inną. - powiedziałam z przejęciem w głosie, a po moim policzku poleciała pojedyncza łza.

* * *
Shecky, Taiga.


Nareszcie macie ósemkę, cieszycie się? Hę? Mi się podoba, nie jest chyba źle, co nie Shecky?
Według mnie nie, ale to już Wy ocenicie. Jak zwykle coś się wydarzyło. Cała gromada pojechała do dziadków dziewczyn wypocząć, ale.. pewnie jesteście ciekawi co tam się takiego wydarzy hmm..? I tak nie powiemy. Hahaha. : P
To dopiero początek : D *muzyczka nastrojowa* nie dam linka, wyobraźcie sobie ją. xd A wracając, może rozdział krótszy, ale tak ma być. Spokojnie, my już się postaramy by zaspokoić wasze potrzeby (tutaj pojawiają się wasze zboczone myśli xd)
Hahahaha.. dobra. Hmm... co by tu jeszcze? Szczerze to chyba nic. C: Zostawiam Was, abyście komentowali i dodawali się do obserwowanych. *przesyła buziaka w powietrzu* To pa. :*
PAAAAAAAAA :**
A no i oczywiście pokażemy Wam jeszcze przeuroczą Maddy. : *



Maddy Hempel

Wiek : 19l.
Waga : 58 kg.
Wzrost : 178 cm.
Zainteresowania : czytanie książek, zakupy, granie na gitarze, pisanie wierszy, śpiewanie.
Miejsce urodzenia : Middlesbrough (Wielka Brytania)
Kolor oczu : ciemny brąz.
Kolor włosów : czekoladowy brąz.
Charakter : Spokojna, ułożona i rozważna, taka właśnie jest ta dziewczyna. Uwielbia kupować książki i je czytać. W wolnych chwilach zamienia się w poetkę i przelewa swoje myśli i uczucia na kartkę papieru. Lubi różne imprezy, ale rzadko kiedy spożywa na nich alkohol. Czasami z nudów pogrywa sobie na gitarze. Kocha swojego psa Geofrrey'a  i często wychodzi z nim na dłuugie spacery.
Rodzina : Queenie - matka,
Scott - ojciec,
rodzeństwo - jest jedynaczką.

18 komentarzy:

  1. na ostatnich kilku zdaniach się poryczałam :C piękny rozdział i niech George i Niall się pogodzą, proszę :)
    ~Nulka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny! opłacało się czekać trochę :) mam nadzieję, że rada George będzie dobra dla Harry'ego :) czekam na następny :D

    opowiadnieoonedirection.blogspot.com
    zapraszam do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. cuuudo ale cos mi sie zdaje ze Jane jest chyba w ciazy z Malikiem xdd

    Koooocham tylko ze na zdjeciu z bloga pisze kto z kim bedzie wiec nie ma takiej ciekawosci a szkoda xdd
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepiej niech wszyscy się pogodzą!!!! ;) genialny!

    ~Shibushi

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny jak zawsze czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział .komentujcie ludzie bo chce następny rozdział!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny dawajcie następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski next rozdział proszę

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały dawaj następny

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy dodacie następny rozdział siedziałam dzisiaj do 5 w noc bo znalazłam ten blog i tak mnie wciągnął że z niecierpliwością czekam na następny :d

    OdpowiedzUsuń
  11. Dodajcie szybko następny bo ja już się doczekać nie mogę a co do rozdziału to super

    OdpowiedzUsuń
  12. Wstawiajcie jak najszybciej następny

    OdpowiedzUsuń
  13. Już się następnego doczekać nie mogę proszę nie każ mi długo czekać

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham wasze opowiadanie dodajcie szybko następny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz ; )