sobota, 11 maja 2013

23. "Tylko pamiętaj, nie będzie można zrobić powtórki, nie spieprz niczego."


Liam

Od oficjalnego zaginięcia Jane minął tydzień. Przez ten czas media nieustannie trąbiły tylko o tym, na każdej okładce każdej brytyjskiej gazety była tylko ona. My jednak nie mogliśmy zatrzymać biegu naszej pracy i dalej udzielaliśmy wywiadów, braliśmy udziały w sesjach oraz śpiewaliśmy w różnych show. Oczywiście unikaliśmy rozmowy o dziewczynie Malika, bo żaden nie miał nerwów by jeszcze o tym mówić. Flavie zamknęła się w sobie całkowicie i gadała tylko z Harrym, George jakoś daje radę, a Zayn? Nie wraca na noc, wiecznie pije, pali dwie paczki dziennie i schudł w ciągu tygodnia pięć kilo. Wszyscy widzimy jak się wykańcza, ale nie wiemy co mamy zrobić. 
Dzisiaj mieliśmy wolne, więc siedzieliśmy u dziewczyn próbując zachowywać się jakby było w porządku, ale każdy zdawał sobie sprawę, że wcale tak nie jest.
- Uważajcie, gorące - odezwała się czarnowłosa, ustawiając kubki z herbatą na stoliku. Każdy z nas wziął w ręce gorący kubek i upił łyk. Całe pomieszczenie wypełnił odgłos przełykanego picia. W całym mieszkaniu było przerażająco cicho, co było tutaj czymś niespotykanym zanim… Jane zaginęła. Od czasu jej zaginięcia wiele się zmieniło. MY się zmieniliśmy i to niekoniecznie na lepsze. Każdy z nas chodzi podminowany z nadzieją, że ktoś zadzwoni z wiadomością, że Jane się znalazła albo, że dziewczyna sama wróci jednak jak na razie nic takiego się nie stało…
- Myślicie, że ona… Że ona już nas nie lubi i dlatego odeszła? – zapytała cicho Flavie, a wszystkie pary oczu były skierowane na jej osobę. Zaskoczyło mnie jej pytanie i chyba nie tylko mnie, bo każdy miał zdziwione miny na twarzy.
- Flav ona nie… - zaczęła George jednak Flavie szybko jej przerwała gestem ręki.
- Przestań pieprzyć George! – krzyknęła podnosząc się z kanapy. – Dobrze wiem, że Jane odeszła. Gdyby tak nie było to by zadzwoniła, a tego nie zrobiła!
- Jak ma do cholery zadzwonić skoro może ktoś ją porwał?! – uniosła się czarnowłosa.
- Gdyby tak było to ten cholerny porywacz zażądałby jakiegoś okupu – sarknęła. – Jesteście naiwni, jeżeli wciąż myślicie, że ona wróci.
- Wróci... musi wrócić... - szepnął Zayn, siedzący obok mnie i głęboko westchnął, a ja bezsilny poklepałem go lekko po plecach, próbując mu jakoś dodać otuchy. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać jak strasznie się czuł.
- Tak, wmawiajcie sobie, że wróci i wszystko będzie super, tak - zbulwersowała się siedemnastolatka i ze złości wstała, o mało nie wylewając napoju. Powędrowała na górę, przy okazji trzaskając drzwiami tak mocno jak tylko się dało. Zwróciłem swój wzrok z powrotem na resztę i zobaczyłem jak Harry również podnosi się ze swojego miejsca biegnąc za dziewczyną. No tak, teraz tylko on może z nią rozmawiać.
- Zalałaś mi za mało wody - burknął Niall popijając swoją herbatę i spojrzał złośliwie na ciemnowłosą.
- To przelej sobie z mózgu, przecież tam masz tylko wodę - uśmiechnęła się do niego i przełożyła włosy za uszy.
- Pracowałaś przez ten tydzień? - spytałem dziewczynę, bo to nie dawało mi spokoju.
- Nie, szefowa dała mi wolne, a Flavie zaparła się i jak dotąd w szkole była tylko w czwartek, bo Eddie ją zmusił. Ale i tak uciekła po dwóch godzinach i wróciła. Niby wmawia wszystkim, że jej siostra odeszła, ale sama na nią czeka, cały czas. Kurwa to już się robi chore - zaklęła kładąc nogę na stolik i przechylając głowę do tyłu.

Flavie

Zaraz po trzaśnięciu drzwiami rzuciłam się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. Miałam już tego wszystkiego dość. Nawet jej imię zaczynało mnie denerwować. Dobrze wiem, że ona nie wróci. Straciłam rodziców, brata i teraz siostrę. Zostałam SAMA.
- Flav? – głos Harry'ego przerwał moje rozmyślanie, ale i tak nie zmieniłam pozycji cały czas przyciskając twarz do pachnącego materiału. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Chciałam być po prostu przez chwilę sama ze swoimi myślami. Musiałam to wszystko ogarnąć.
- Odejdź Harry – powiedziałam.
- Nie – jego głos był tak stanowczy, że od razu dałam sobie spokój z rozmawianiem na ten temat.
- Jak sobie chcesz – westchnęłam i zamilkłam tylko po to, by on sobie stąd jak najszybciej poszedł. Poczułam jak łóżko ugina się pod jego ciężarem, a za chwilę moja talia została opleciona przez rękę bruneta. Przycisnął mnie mocno do siebie i nic nie mówił. Po prostu leżał, dając mi w spokoju myśleć.
- Masz dziewczynę - złapałam jego dłoń, jednak on na przekór jeszcze bardziej wtulił mnie w swój tors, splatając nasze palce.
- Jeśli chodzi ci o Melanie, to widziałem ją tylko raz w życiu, wtedy - mruknął do mojego ucha, delikatnie muskając jego płatek. Jego usta spoczęły na mojej szyi, a loki łaskotały mój policzek. Gdybym mogła zostałabym w takiej pozycji do końca życia jednak nie mogłam. Za dużo rzeczy miałam jeszcze do zrobienia.
- A co z tą, co mówiłeś mi kiedyś, że się z nią spotykasz? – zapytałam oczekując odpowiedzi.
- Em… No, bo ja tak jakby… - podrapał się nerwowo po karku zabierając swoja dłoń z mojej talii i podniósł się z łóżka stając naprzeciw niego.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc jego zachowania, a następnie siadłam po turecku wpatrując się w niego zdziwiona.
- No, bo ty tak jakby, co? – dopytywałam, na co westchnął.
- Flav to nie jest czas na takie rozmowy - udzielił mi krótkiej odpowiedzi i szybko wyszedł z pokoju. Nie wiedziałam co o tym myśleć i pośpiesznie się za nim udałam. Miałam nadzieję, że go dogonię.
- Harry, stój! - podniosłam głos podbiegając do niego i złapałam go za bark, obracając w swoją stronę. - Wytłumacz mi o co chodzi! - dopowiedziałam potrząsając nim. Chłopak chwycił mnie za biodra i uśmiechnął się do mnie.
- Chciałem byś była zazdrosna. Nie mam nikogo. Chciałem zobaczyć czy się przejmiesz - odgarnął kosmyk z mojej twarzy.
- Ty gnojku - powiedziałam przez zęby, ale bardziej byłam zawstydzona niż zła. Harry obnażył swoje śnieżnobiałe zęby, a następnie pocałował mnie delikatnie w czoło, na chwilę zatrzymując się w tym co robi.

- Zależy mi na tobie Flav – wyszeptał, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Może prawdę? – odezwał się mój wewnętrzny głos jednak nie zamierzałam go posłuchać i powiedzieć Harry'emu, że mi na nim też. Dlaczego? To proste – bałam się. – Czy ty… Czy ty do mnie coś czujesz? – zapytał niepewnie, a ja momentalnie się spięłam. Moje ciało opanowała panika. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć.
- Wiesz... muszę iść dopić moją herbatę. George będzie zła, że ją zaparzyła, a ja jej nie wypiłam - mówiłam co mi ślina na język naniosła, myląc się w wypowiadaniu niektórych słów. Wyrwałam się lekko z jego uścisku zbiegając po schodach.
W salonie panowała cisza, każdy siedział tępo wpatrując się w stolik, słychać było tylko nierównomierne oddechy i mlaskanie.
Usiadłam między Lou, a Niallem, a do pomieszczenia wszedł Harry. Na jego twarzy gościło rozczarowanie i gniew. Nie zdołał jednak nic powiedzieć bo zabrzmiał dzwonek.
- Otworzę! - powiedziałam wstając i kierując się do drzwi. Ale to wcale nie była Jane, ani policjant, ani nikt kogo się spodziewałam. W drzwiach stała młoda kobieta, składająca parasol.
- Flavie Blanchard, bądź George Sand? - zapytała, a ja wpuściłam ją do środka, nie chcąc żeby stała na zimnie.
- Pani, w jakiej sprawie? - spróbowałam się dowiedzieć co ściągnęło tutaj tą kobietę, a ona lekko się uśmiechnęła i otworzyła usta, aby coś powiedzieć.
- Chciałabym porozmawiać o Jane..
Na te słowa momentalnie wskazałam jej salon. Kobieta usiadła między chłopakami i westchnęła.
- Przepraszam, że niepokoję, ale oglądając wiadomości usłyszałam o zaginionej dziewczynie. Widziałam ją tydzień temu. Trafiła do nas do szpitala, niestety nikogo nie powiadomiliśmy, bo nie miała przy sobie dokumentów. Brunetka miała wypadek przy klubie Pink Devil.

Zayn

Na te słowa znieruchomiałem. Właśnie tam byłem tego samego dnia. Słyszałem nawet karetkę, ale w tym mieście to częste zjawisko. Zacisnąłem pięści, by nie wybuchnąć.
- Co się stało? - spytałem od razu.
- Wpadła na samochód, miała niewielki wstrząs mózgu i złamane żebra. Nic poważniejszego się nie stało. Była u nas dwa dni, ale potem zniknęła. Nie wzięła nawet odpisu, nie dawała nam też żadnych danych.
- O Boże! - wrzasnęła George zasłaniając twarz dłońmi, a gdy ją odkryła spojrzała na mnie wrogo. - To przez ciebie! To wszystko przez ciebie! - naskoczyła na mnie, przyciskając do oparcia sofy, a jej oczy zabłysnęły złością.
- Uspokój się! Przypierdolisz mi  potem, musimy dać zeznania, może to coś pomoże! - warknąłem chwytając ją za ramiona.
- Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz, ale dopiero dzisiaj poznałam jej twarz. W szpitalu wykonywała jeden telefon, byłam nawet przy tym, ale rozmawiała z kimś po francusku - na te słowa poczułem jak kamienieję. Dzwoniła do kogoś? Ale nie do nas? Do mnie? Gdzie teraz jest? Do cholery, gdzie?!
Miałem w głowie mętlik. Nie wiedziałem w ogóle, co się dzieje. Byłem na siebie zły, bo to przeze mnie te wszystkie pierdolone problemy. Gdybym wtedy siedział cicho i nic nie gadał Jane byłaby tutaj teraz z nami i śmiała się z dowcipów chłopaków, a nie, nie wiadomo gdzie. Do tego ten telefon. Do kogo ona dzwoniła?
- Mówiłam wam, że od nas odeszła – warknęła siedemnastolatka i pobiegła znów do swojego pokoju tym razem nie trzaskając tak głośno drzwiami.
Z każdą chwilą zaczynałem wierzyć w słowa Flavie. Przecież gdyby chciała do nas wrócić to zadzwoniłaby do mnie lub kogoś z nas, a tak zadzwoniła do nie wiadomo, kogo.
- Trzeba to koniecznie zgłosić na policję - powtórzyłem, podnosząc się z miejsca i udałem się do drzwi, aby ubrać buty. Nie zostawię tak tego. Znajdę ją. - Jedzie ktoś ze mną czy będziecie nadal tak siedzieć i użalać się nad sobą? - syknąłem patrząc na wszystkich w salonie.
- Jadę - zwróciła się George, wstając razem z kobietą. Tak samo uczynili też pozostali. Tylko Niall został, by  popilnować Flavie.
Gdy jechaliśmy na posterunek moje ręce drązły niemiłosiernie. Dobrze, że nie ja siedziałem za kółkiem, bo pewnie bym spowodował wypadek.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł byś tam był. Reagujesz zbyt emocjonalnie - stwierdził Liam, gdy zaparkowaliśmy. -  Może poczekasz na zewnątrz?
- Weź się już zamknij Liam – warknąłem pierwszy wysiadając z samochodu. Nie czekając na resztę udałem się w stronę drzwi wejściowych.
- Liam ma rację – usłyszałem George. – A tak w ogóle to, co zamierzasz im powiedzieć? Oni zadadzą ci jakieś prywatne pytanie, a ty wybuchniesz? Zostań w samochodzie – powiedziała i mnie wyprzedziła.
- Świetnie – warknąłem widząc jak wszyscy wchodzą do środka nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. – Moja dziewczyna zaginęła, a oni każą mi czekać w samochodzie – powiedziałem sam do siebie. – Muszę ochłonąć – stwierdziłem i ruszyłem przed siebie.
Widząc jak ludzie robią mi zdjęcia, inni szepczą na mój temat zaczynałem się denerwować. Czy oni, choć raz nie mogli potraktować mnie, jako normalnego chłopaka? Zawsze muszą szeptać, robić zdjęcia, piszczeć, gonić, prosić o autografy czy wspólne zdjęcie? Rozumiem, że spotkanie swojego idola jest czymś niezwykłym, ale fani powinni też rozumieć, że ich idol ma teraz trudny okres w życiu i nie ma ochoty na sztuczne uśmiechanie się do zdjęć i ludzi dookoła.
- Czyś ty ogłupiała?! Wisisz mu kupę kasy! – usłyszałem jak jakiś facet się drze.
- Daj spokój Matt. Oddam mu – oznajmiła dziewczyna ze znajomym głosem. – A teraz daj mi tą amfetaminę – zażądała.
- Nie ma mowy.
- Daj. Mi. Tą. Amfetaminę – powtórzyła głośno i wyraźnie. Słyszałem w jej roztrzęsionym głosie gniew.
- Ej Mel uspokój się. Matt ma rację. Nie możemy ci dawać prochów od kogoś, u kogo masz długi. Przecież on by nas zabił – Mel? Czy to…?
Nie zwracając uwagi na piszczące gdzieś z oddali dziewczyny przyspieszyłem kroku by zobaczyć, co się dzieje. Kiedy zobaczyłem Melanie i grupkę mężczyzn, którzy wyglądali jak bezdomni byłem w szoku. Nie znałem tej dziewczyny, ale nigdy nie spodziewałbym się po niej, że bierze narkotyki i zadaje się z takimi ludźmi.
- Nie obchodzi mnie to! – wrzasnęła. – Daj mi te pieprzone prochy i spieprzaj – krzyknęła podchodząc do jak dobrze zrozumiałem – Matta i pchnęła go na ścianę jakiegoś budynku. Chłopak złapał ją mocno za ramiona i tym razem to on przywarł ją do ściany. Widząc to, od razu podszedłem do niego, nie zważając już nawet na upierdliwe media, które chodziły za mną krok w krok.
- Zostaw ją gnoju! - ryknąłem chwytając jego bordową kurtkę w dłonie i odrzuciłem go od dziewczyny. - Wszystko w porządku? - spytałem ją, a ta kiwnęła głową. Chłopak słabo zrozumiał moją prośbę, bo momentalnie znalazł się obok mnie, chwytając mnie za ramię i obkręcając by zadać mi cios. Schyliłem się jednak w porę i uderzył powietrze. Zdenerwowany rozprostowałem się i zamachnąłem się by wycelować z pięci w jego twarz. Matt aż opadł na ścianę i zsunął się po niej, na kolana. Byłem naprawdę rozwścieczony. Podeszłem do niego i chwytając za włosy, kopnęłem z całej siły w klatkę piersiową aż zawył z bólu.
- Zostaw go! - Melanie jęknęła z tyłu, a ja chwyciłem go za koszulkę i uderzyłem o ścianę, zanim odeszłem od niego. Emocje jednak nadal kłębiły się we mnie.
- Wszystko okej? - zapytałem próbując ochłonąć.
- Nie! Nic nie jest okej! – oburzyła się. – Przez ciebie zostałam bez prochów! Jesteś z siebie zadowolony? – kiedy skończyła mówić stanąłem w miejscu i nie mogłem wydusić z siebie ani jednego słowa. Uratowałem jej życie… Nie przesadzaj Malik – odezwało się moje drugie ja, ale je zignorowałem. A więc uratowałem jej życie, a ona nawrzeszczała na mnie za to, że przeze mnie nie będzie miała tego gówna.
- Czy ty siebie w ogóle słyszysz? – podbiegłem do niej i złapałem za ramię odkręcając w swoją stronę. – Mogłaś być pobita, a ty gadasz tylko o narkotykach?! – nie mogłem w to uwierzyć. Byłem w szoku.
- Ja ich potrzebuję Malik! Rozumiesz?! – krzyknęła mi prosto w twarz i przeczesała drżącymi dłońmi swoje brązowe włosy.  
- Melanie zachowujesz się jak ćpunka – stwierdziłem patrząc na nią dziwnie.
- Odwal się Zayn dobra? Nikt cię nie prosił o pomoc, więc nie wiem, dlaczego to zrobiłeś. Nikt też nie prosił cię o to być mówił mi jak się zachowuję, więc spieprzaj, okej? – popatrzyła na mnie gniewnie i nie czekając na moją odpowiedź ruszyła przed siebie.

Jane

Słabe promienie światła docierały przez grube zasłony, powodując półmrok w pokoju, w którym się znajdowałam. Patrząc w sufit zastanawiałam się nad wszystkim co złego i dobrego wydarzyło się w moim życiu. Przymknęłam na chwilę oczy, by przypomnieć sobie wszystko. Byłam strasznie głodna i spragniona, ale za każdym razem gdy prosiłam o coś na ząb, ona odpowiadała, że jeszcze nie pora. Ona. Brunetka o ciemnych oczach, którą poznałam w szpitalu. W pewnym momencie usłyszałam jak mahoniowe drzwi zaczynają skrzypieć, co mogło oznaczać jedno. Weszła do pokoju i zaczynała się do mnie zbliżać.
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić, więc tylko siedziałam i się nie odzywałam. Przerażała mnie ta dziewczyna i jej zachowanie. Była jakaś… dziwna.
Żałowałam, że nie wróciłam do domu. Zaczynałam tęsknić za Flavie, George i jej kłótniami z Niallem, Harrym i jego zalotami do mojej siostry, mądrymi wypowiedziami Liama, czasem mało śmiesznymi żartami Lou i nawet za Zaynem. Już nawet tak bardzo nie byłam na niego zła. Pragnęłam go przytulić i nigdy nie puszczać. Brakowało mi jego dotyku, słodkich pocałunków i tego jak mówił mi ‘’kocham cię’’.
- To dzisiaj - odezwała się dziewczyna. - Przepraszam, że musiałaś tyle czekać - uśmiechnęła się do mnie, podając mi ubrania. - Zaraz zaczynamy. Tylko pamiętaj, nie będzie można zrobić powtórki, nie spieprz niczego - puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami. Zacisnęłam powieki wiedząc co za chwilę mnie czeka. To mnie przerażało. Chciałam otworzyć oczy i z powrotem znaleźć się w objęciach Mulata, ale tak się nie stało. To był koniec wszystkiego.

***
Shecky, Taiga, Mila.

No to ja muszę zacząć. TAK, WRÓCIŁAM! A teraz cieszcie się i radujcie, skaczcie pod sufit, co tam chcecie. Nie no, żartuje. Moim zdaniem rozdział pisany w trójkę wychodzi genialnie. : D
Moim zdaniem też. Pierwszy raz pisałam w trójkę i jestem zadowolona, a ty Taiga?
Tak, takie kurde PART HARD haha xd Ej, ale serio to jest jeszcze fajniejsze :DDD Shecky wróciła, a ja muszę się żegnać. Haha xd Tak, Taiga robi sobie wolne. Szlaban do końca czerwca, módlcie się by skończył się wcześniej. Jestem ciotą. Ale mniejsza. Co sądzicie o rozdziale?!
Piszcie w komentarzach, a ja tymczasem się zwijam. Paa. : *
Ja też już się z wami żegnam. :) Pa ;*
Siemcia robaczki xx

7 komentarzy:

  1. i znowu pierwsza youpiiiiii <33 kocham ten rozdzial tylko szkoda ze niewiadomo gdzie jest Jane... Jej cos ku*wa cos stalo, niewiadomo gdzie jest a ja tylko mysle o Hazzie i Flavie, chyba nie powinno tak byc c'nie?? Zreszta niewazne... Kocham wasza trojke i to opowiadanie oraz czekam na nexxta :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny, gdzie jest Jane? Ja chcę się dowiedzieć, mam nadzieję że wszystko będzie dobrze.. Brakuje mi dogryzania sobie nawzajem Niall'a i George mało ich ;c
    Czekam na kolejny, miłego dnia x

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział i ten niewyjaśniony koniec z Jane ;) nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  4. GENIALNY ♥

    czekam nn ;)
    Całujee Lolaa ;*

    + ZAPRASZAM DO SIEBIE NA NOWEGO BLOGA " Danger Return's- Beware !" PROSZĘ CIĘ ZRÓB TAK BY POJAWIŁ SIĘ U MNIE UŚMIECH TO TAKI WYRAZ WDZIĘCZNOŚCI ZA TO CO JA PISZĘ TU DLA CIEBIE ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham wątek Harrego i Flavie :* czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto było czekać super.
    Pozdrawiam , Majka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny! Mam nadzieje, że Jane przeżyje...

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz ; )