wtorek, 29 października 2013

31. "Zapewne bardzo ciekawi Was jak potoczyły się dalsze losy naszych bohaterów, prawda? A więc..." (OSTATNI)

Flavie

Każdy powoli zaczął się zbierać, wstając od stołu, dziękując za mile spędzony wieczór i zabierając prezenty.
Jako pierwsi wstali Liam z Maddy i tak jak wcześniej wspomniałam, zaczęli się żegnać.
- Naprawdę dziękujemy - dodał jeszcze raz kierując się w stronę przedpokoju i kurczowo trzymał brunetkę w pasie, co było swoją drogą całkiem słodkie. Oni w ogóle byli słodcy sami w sobie. 
- Nie ma za co - odpowiedziała im moja siostra, o dziwo nie będąc już tak ponura, jak wcześniej. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że sama nie wiedziałam o co mogło wcześniej jej chodzić. Schodząc z góry miała jakąś taką smętną minę, a ja zaczęłam podejrzewać, że za jej humorem stał Malik. - Mam nadzieję, że w przyszłym roku to powtórzymy - dodała i z całych sił przytuliła dziewczynę Payne'a.
- I przekażcie George Wesołych Świąt - dodał Liam, przechodząc przez próg. Jeszcze raz wszyscy pożegnali Maddy i Daddy'ego, a potem Niall i Victoria, również zaczęli się zbierać. Harry i Zayn natomiast, musieli jeszcze trochę poczekać na swój transport, a Louis i Eleanor, wyjadą zaraz po śniadaniu. Przytrzymałam torbę Victorii, czekając, aż założy buty, w tym samym czasie sięgnęłam też po jej płaszcz.
- Miło było cię poznać - powiedziałam podając jej część garderoby, a ona uśmiechnęła się ciepło i odebrała ode mnie swoją rzecz. Zawiesiła na ramię torebkę i biorąc do rąk prezenty, które dostała razem z Niallem, drugą, wolną złapała za dłoń blondyna.
- Mi ciebie również.
- Do zobaczenia jak najszybciej - posłałam im promienny uśmiech i wysłałam po całusie w powietrzu, opierając się o futrynę. Nigdy nie lubiłam pożegnań. Z rodzicami nie zdążyłam się pożegnać, może dlatego?
- Odprowadzę was, bo chyba nie dacie sobie rady - odezwał się Harry, widząc, jak próbują utrzymać wszystkie pudełka.
- Dziękuję - brunetka wykrzywiła usta w podkówkę i podała pakunki Stylesowi.
Zaraz po wyjściu Horana i jego dziewczyny, przenieśliśmy się do salonu i siadając na swoich miejscach nadal czekaliśmy, aż po chłopaków przyjadą ochroniarze.
- Chodźcie zaprowadzę was do pokoju, w którym będziecie spać - moja siostra wyciągnęła dłoń w kierunku Lou, a jego dziewczyna podążyła od razu za nim i we trójkę zaczęli powoli wchodzić na górę.
Zmęczona padłam na kanapę, a zaraz za mną również wykończony Eddie i włączyłam pierwszy lepszy kanał w telewizji.
- Wiesz, ja chyba będę się już zbierać - usłyszałam głos chłopaka, który momentalnie podniósł się z miejsca, jak później zobaczyłam była to raczej sprawka Harry'ego, który nie miał zbyt miłego wyrazu twarzy.
- No dobrze - uśmiechnęłam się do bruneta i podążyłam za nim na przedpokój, po drodze karcąc Stylesa wzrokiem. Ucałowałam oba jego policzki i potargałam jego fryzurę, jak to miałam w zwyczaju.
- Do zobaczenia jutro - szepnęłam zamykając za nim drzwi i wysłałam mu jeszcze jednego buziaka w powietrzu. Gdy się odwróciłam, czekał na mnie rozwścieczony Harry. Jezu, jaki on jest zazdrosny!
- No co? - wzruszyłam ramionami i wyminęłam go, bo naprawdę nie rozumiałam tej jego słabości. My nawet nie jesteśmy razem.
- No nic. W ogóle - powiedział sarkastycznie idąc za mną. - Kompletnie nic - mówił dalej, jednak ja się tym nie przejmowałam i z powrotem usiadłam na sofie, przy okazji jedząc sałatkę, której wcześniej nie dojadłam.
- Przestań do siebie mówić, Harry - z widelcem w dłoni przytknęłam mu go do ust i wcisnęłam kawałek sałaty, ponieważ chciałam oglądać film.
- No bo ja się staram, a taki Eddie po prostu jest i już mnie nie widzisz - zaczął znowu swoje wywody, a ja przewróciłam oczami. - O tym właśnie mówię. Ciebie nic nie obchodzi, chill out, chill out. Okej, dobrze - skinął głową i wziął ręką garść sałatki, po czym wepchnął wszystko do ust. - Chill out - mówił dalej, a kawałki sałatki wypadały mu z buzi. Wpadłam w salwę śmiechu, o mało sama nie opróżniając swoich ust, a brunet nawet nie drgnął, nadal prowadził swój monolog kompletnie mnie zlewając.
- Och, przestań już - ze śmiechem odstawiłam naczynie na szklany stolik i usiadłam chłopakowi na kolanach. - Złość piękności szkodzi - puściłam mu oczko i musnęłam wargami jego policzek.
- To może jednak przestanę.
Pacnęłam się w czoło i powróciłam do wcinania sałatki. Po kilku minutach dołączyła do nas Jane, padając na fotel.
- Zayn powiedział, że za piętnaście minut podjadą po was samochody - zwróciła się do Harry'ego i odetchnęła głęboko. - Padam ze zmęczenia!
- Okej - odpowiedział jej Harry i ukradł mi kawałek liścia z talerza, wkładając go sobie szybko do buzi.
- Co robicie? - zapytał wchodzący do salonu Malik, chwilę potem przysiadając się do mnie.
- Właściwie to nic. Chyba, że masz jakiś pomysł.
- Nie wiem, ale przypomniało mi się, jak urządziliśmy imprezę urodzinową dla Nialla i sytuacja wymsknęła się nam spod kontroli - zaczął się śmiać jak głupek. Jak dla mnie to było bardziej przerażające niż zabawne, jak wszędzie była policja.
- Wtedy to wcale nie było zabawne - odezwała się Jane, jakby czytając mi w myślach, a Mulat momentalnie się uspokoił i wstał kierując w stronę dużego stołu.
- Pójdę zapalić i poczekam na wozy, na zewnątrz - mruknął przelotnie i zniknął za ścianą. Spojrzałam na moją siostrą z pytającą miną, ale ta tylko pokręciła głową, na znak, że to nie jest dobry temat do rozmowy.

George

Z przygryzioną wargą, co chwila popijając niebieskiego drinka, spoglądałam na chłopaka siedzącego parę metrów dalej. W końcu, decydując się do niego podejść, złapałam za szklankę i zeskoczyłam z obrotowego krzesełka. 
W pewnym momencie mnie zauważył i wskazał na miejsce obok siebie, a ja, patrząc na niego seksownie, podeszłam bliżej.
- Cześć - usłyszałam jego niski, męski głos, a jego palce zaczęły pocierać brodę. - Co taka kobieta robi w pubie o tej porze, dzień przed świętami? - zmierzył mnie ponętnie wzrokiem, a ja zmrużyłam oczy.
- Co taki mężczyzna jak ty robi w tym nudnym pubie o drugiej w nocy?
- Los wyszeptał mi, że znajdę tutaj kogoś ciekawego - uśmiechnął się do mnie zalotnie i opróżnił napój ze szklaneczki, którą trzymał w dłoni.
- Yhhm, rozumiem - dosiadając się i opierając łokciami o blat odwróciłam głowę w kierunku chłopaka. - George - wyciągnęłam dłoń do przodu.
- Nick - ucałował wierzch mojej dłoni i się uśmiechnął. - Ma belle - powiedział po francusku, zapewne rozpoznając moją narodowość po akcencie. - Odpowie mi więc pani, czemu nie rezyduje teraz w domu, z racji późnej godziny? - próbował wyjść jak najbardziej oficjalnie i pociągająco, ale szybko z tego zrezygnował, przeklinając pod nosem. - Właściwie to po prostu chcę ci powiedzieć, że dobrze wybrałaś, przychodząc do tego pubu.
Zaśmiałam się pod nosem, a chłopak w tym samym czasie podniósł rękę prosząc tym samym, aby barman do nas podszedł. Spojrzał na mojego drinka, a potem na mężczyznę stojącego na przeciwko.
- Dla tej pani Blue Kamikaze, a dla mnie gin z tonikiem - uśmiechnął się, a zaraz potem na powrót odwrócił się do mnie.
- Właściwie, wystarczyłaby mi czysta wódka - wzruszyłam ramionami i przejechałam językiem po górnej wardze. - Ale dziękuję.

Godzinę potem...

Flavie

Wykąpana i zmęczona postanowiłam, że zajrzę jeszcze co słychać na świecie włączając laptopa. Przez powolne, jak dla mnie w tamtej chwili ładowanie całego systemu urządzenia zaczęłam lekko przysypiać.
W końcu, kładąc sobie go na udach, weszłam na Twittera, po chwili sprawdzając najnowsze wiadomości. Zaśmiałam się widząc jaki trend utrzymuje się na pierwszym miejscu i szybko przeszłam do wypatrzenia kilku tweetów z hashtagiem #Flarry. Zdarzały się hejty na moją osobę, ale większość wiadomości, była raczej pozytywna, co bardzo mnie ucieszyło. To nie jest miłe, gdy ktoś życzy ci śmierci, tylko dlatego, że umawiasz się z jego idolem. Wydaje mi się, że powinni mnie wspierać i życzyć szczęścia, skoro daję je Stylesowi. No dobra, może i nie jesteśmy razem, ale tak się zachowujemy, więc nic dziwnego, że wszyscy biorą nas za parę.
Dodałam kilka tweetów do ulubionych, rozdałam parę follow i podziękowałam za niektóre naprawdę miłe wiadomości. Potem wyłączyłam go i zaczęłam szwendać się po przypadkowych stronach internetowych z powodu nudy.
Zapewne dalej przeglądałabym Internet poszukując coś ciekawego, gdyby nie dziwne odgłosy zza mojego okna. Z początku myślałam, że to zwykli przechodnie, do tego pijani, ale gdy tak wsłuchiwałam się dłużej, w krzyki z zewnątrz, uznałam, że ktoś woła moje imię. Albo chociaż coś podobnego do mojego imienia. Zamknęłam laptopa, odłożyłam go na biurko i podeszłam do okien, by odsunąć ciemne zasłony na boki i rozchylić szyby.
- Flavie! - usłyszałam jak ktoś naprawdę głośno wykrzykuje moje imię, a w duchu myślałam, że właśnie obudził połowę osiedla. - Wyjrzyj w końcu przez to okno! - ponowił swoje wołanie, a ja nagle rozpoznałam ten głos. Przecież to Harry! - uderzyłam się z otwartej pięści w czoło, jednak za chwilę zapytałam się sama siebie - co on tu robi?! Przecież jechał do domu, do Holmes Champel. 
Wyjrzałam przez okno, a moim oczom ukazała się postać loczka, stojącego po kolana w śniegu. Wydawało mi się to takie nierealne, nie potrafiłam się nawet odezwać.
- Cześć - odezwał się obdarzając mnie swoim najcudowniejszym uśmiechem, jaki mógł mi zaoferować. - Jesteś mocno zajęta? - dodał pytając i nadal szeroko się uśmiechał.
- Co ty tutaj robisz wariacie? - zaczęłam się śmiać i dopiero po chwili zobaczyłam, że Harry wydeptał w śniegu wielkie serce.
- Byłem w drodze do Holmes Chapel i przypomniałem sobie, że czegoś zapomniałem - wysłał mi krótkie spojrzenie, a jego wzrok ponownie powędrował na biały puch. - Zapomniałem komuś powiedzieć, że go kocham. Więc jestem - po tych słowach uniósł głowę ozdobioną pojedynczymi płatkami śniegu, a ja zapomniałam jak się oddycha. Odeszłam od okna nic nie mówiąc i rzuciłam się w kierunku schodów. Praktycznie w biegu założyłam jakieś cieplejsze buty i wyleciałam z domu wprost w objęcia Harry'ego. Nie obchodziło mnie nawet to, że mam na sobie przymałą piżamę w misie. Liczyło się to, z jakim pożądaniem mogłam wreszcie wpić się w usta chłopaka, a przy tym nie towarzyszyło mi już poczucie winy, czy wstydu. Już nie broniłam się przed wszelkim uczuciem, jakim go darzyłam.
- Jedź ze mną - oderwał się ode mnie, a ja kiwnęłam energicznie głową.
- Daj mi dziesięć minut - zaczęłam znowu biec, jednak chwytając za klamkę się zatrzymałam. - A, zapomniałabym. Harry... Ja też cię kocham! - krzyknęłam pełna euforii i zniknęłam za drzwiami. Mimo, że chłopak zniknął mi z pola widzenia, mogłam przysiąc, że się uśmiecha.


Następnego dnia...


Jane

Przejechałam dłońmi po twarzy i jeszcze lekko zaspanymi oczami spojrzałam na sufit przypominając sobie wczorajszą rozmowę z Zaynem. Do tej pory do końca nie wierzę, że to się stało. Już nie jesteśmy razem. To takie przytłaczające, bo chociaż panuje we mnie okropna pustka po naszym rozstaniu, postaram się tego nie okazywać, tym bardziej jemu. Przecież to ja pierwsza zaczęłam tą rozmowę.
Leniwie wstając z łóżka naciągnęłam na siebie za dużą, czarną bluzę, po czym oglądając się w lustrze spostrzegłam, że należy ona do Malika, a ja zapomniałam mu jej najwidoczniej oddać. Złapałam ją w dłonie i zaciągnęłam się, jeszcze pozostałym na niej zapachem perfum, jakich używał mój były chłopak. Boże... jak to przytłaczająco brzmi. Były...
Nie zważając na to, jak okropnie wyglądałam tego poranka, naciągając rękawy ciepłego ubrania, zeszłam na dół i zaczęłam przygotowywać sobie kawę. Byłam samiutka w dużym domu. Flavie w środku nocy wparowała do mojego pokoju i oznajmiła, że wyjeżdża na Święta do Holmes Champel, natomiast George jeszcze nie wróciła z... gdziekolwiek się podziewa. Lou z Eleanor również wyjechali z samego rana, a wiedziałam o tym, ponieważ brunet wpadł do mnie i oznajmił, że wyjeżdżają oraz, że nie mam wychodzić z łóżka, bo na dworze jest za zimno, a oni i tak się spieszą, więc ja korzystając z tego spałam dosyć długo.
Błądząc łyżką po piance zaczynałam odczuwać jeszcze większą pustkę. A dzisiaj były Święta. 
Trzymając gorący kubek w obu dłoniach skierowałam się do salonu i usiadłam na sofie wyciągając nogi na całą jej długość, po czym przykryłam się ciepłym kocem. Sięgając pilota włączyłam pierwszy lepszy kanał telewizyjny i zaczęłam oglądać świąteczne filmy, co chwila popijając gorący napój. Około godziny jedenastej, do domu zawitała George. Nie była zmęczona, a mimo podkrążonych oczu, na jej twarzy gościły dwa rumieńce. Przywitała się ze mną krótko i poszła się odświeżyć, by następnie ze spakowanymi wcześniej walizkami zawitać w salonie.

***

- Mam nadzieję, że zdążę na lotnisko - zaczęła niepewnie. Rozumiałam, że dalej ją niepokoiłam, ale naprawdę czułam się lepiej. - No chodź tu, przytul się - wyciągnęła w moim kierunku ręce, a ja ostrożnie wstając, podeszłam do niej i mocno wtuliłam się w nią.
- Będę tęsknić - zaczęłam wdychać zapach jej mocnych perfum. - Przyjeżdżaj jak najszybciej!
- Spokojnie, dałam za ten dom za dużo, by opuszczać go na stałe - zaśmiała się klepiąc mnie po łopatkach. - Wrócę po Nowym Roku - mruknęła i miała coś dopowiedzieć, ale w ostatniej chwili urwała. - Jedź ze mną.
- Nie George, chcę pobyć sama - szepnęłam nadal opierając swój podbródek o jej ramię i cicho westchnęłam.
- Dlaczego jesteś taka ponura? Uśmiechnij się - odchylając mnie od siebie złapała moje policzki w palce i lekko je pociągając spróbowała wymusić u mnie uśmiech, ale na marne. Nie miałam ochoty się uśmiechać, ani na chwilę. Uniosłam lekko kąciki, co bardziej wyglądało na grymas, niżeli uśmiech. Naprawdę nie chciałam udawać radości, do której było mi daleko.
- Jestem okropna, George - burknęłam pod nosem i odwracając się zrobiłam dwa kroki i z powrotem usiadłam na kanapie.
- Może tylko trochę.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy - puściła mi oczko i zacisnęła mocniej pasek od czarnego, skórzanego płaszcza. On, czarne rękawiczki, zdobione kokardą z ćwiekami, ciemne rajstopy i glany tworzyły razem obraz mafiozy. Na szczęście ja widziałam w jej wnętrzu ciepłą duszyczkę.
- Wiem, że dobrze zrobiłam, rozstając się z Zaynem. 
- Szczerze to mogłabym ci tu zacząć prawić kazania na ten temat i namawiać cię, żebyś wróciła do Malika, ale strasznie się śpieszę, więc myślę że mi to wybaczysz - uśmiechnęła się promiennie i dając mi buziaka w policzek skierowała się do wyjścia, biorąc po drodze walizki i ostatni raz mi pomachała. Potem usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami i ponownie zostałam sama. Podciągnęłam kolana pod brodę i przymknęłam oczy. Zaczęłam rozkoszować się ciszą, zakłócaną biciem własnego serca i szmerem przejeżdżających samochodów. Mój umysł zaczął opatulać się coraz to ciemniejszymi powłokami, oddzielając się od świata. Mogłam tak po prostu siedzieć i nie martwić się o nic. Albo mogłam też wziąć się w garść i zacząć żyć na nowo. Intensywnie. Wróciłam wspomnieniami do czasów sprzed kilku lat, zobaczyłam roześmianą twarz kilkunastoletniej dziewczyny, która naprawdę cieszyła się życiem. Korzystała z niego na wszelakie sposoby, nie ważne były konsekwencje, tylko to, aby dobrze się bawić. Pamiętam, kiedy przeprowadziliśmy się do Bradford. Wszystko było wtedy takie cudowne i kolorowe, co niestety z czasem zaczęło tracić swoją barwę. A stało się tak, dzięki piątce sławnych ludzi, którzy wywrócili to do góry nogami, a ja dzisiaj szczerze żałuje wielu tamtych zdarzeń. Chociażby nasz stary dom. Gdyby nie impreza urodzinowa Nialla, ogółem nadal byśmy w nim mieszkały. Ogrom rzeczy nie powinno się wtedy w ogóle wydarzyć. Chociaż z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że kocham piątkę chłopców, obdarzonych anielskimi głosami i wiem, że to właśnie oni zmienili moje życie na takie, jakie być nie miało. I nie mogę mieć im za złe niczego, to jednak czuję pragnienie innego, lepszego życia, bez sławnego boysbandu. A co, jeśli wtedy, kiedy przeprowadzałyśmy się do Bradford, Zayn nie podszedł by do nas i nie zaoferował pomocy? Może nie mielibyśmy innej okazji się spotkać, a moja siostra nigdy nie zaprzyjaźniłaby się z Waliyah. Być może wszystko potoczyłoby się wtedy inaczej. Aczkolwiek, dzięki temu wszystkiemu chociaż ktoś wyszedł na tym dobrze, a tą osobą jest moja siostra, która znalazła miłość swojego życia i spędza z nią te Święta. Wszyscy siedzą ze swoimi rodzinami w miłej, świątecznej atmosferze, tylko ja, jak taka ofiara losu użalam się nad swoim nędznym życiem i oglądam bezmyślny kulinarny program, który akurat leci.
Dzwonek mojego telefonu rozbrzmiał się po salonie i zaczął lekko podskakiwać na stoliku do kawy, a ja niechętnie po niego sięgnęłam, spojrzałam na wyświetlacz.
- Cześć - usłyszałam po drugiej stronie spokojny ton głosu Zayna, a ja zdziwiłam się, po co dzwoni. Przecież wszystko wyjaśniliśmy sobie wczoraj. - I jak tam leci? Co robisz? - dodał lekko poddenerwowany, ale dlaczego? Bał się mnie?
- Hej. Co robię? - powtórzyłam pytanie po nim i biorąc pilota do ręki lekko ściszyłam głos telewizora. - Zasadniczo nic. Siedzę i rozmyślam nad moim nędznym życiem, od czasu do czasu popijając kawą. A u ciebie?
- Mama wysłała mnie do sklepu, więc przy okazji uciąłem sobie spacer i pomyślałem, że do ciebie zadzwonię - w jego głosie był jakiś rodzaj niepokoju, jakby sam do końca nie wiedział, czy dobrze zrobił, że dzwonił.  - I chciałem ci życzyć Wesołych Świąt.
Na mojej twarzy zagościł maleńki uśmiech, który po chwili zgasł.
- Dziękuję - nie wiedziałam co dalej powiedzieć. Było mi niezręcznie. - I nawzajem - dopowiedziałam po chwili zamysłu i wzięłam kubek do ręki popijając co chwilę z niego, już i tak zimną ciemną ciecz. - Twoja rodzina nie zdziwiła się, że nie przyjechałam? - wypaliłam bezmyślnie i ugryzłam się za to w język. Zapewne poczuł się teraz przeze mnie głupio. Po drugiej stronie zapadła krępująca cisza, a ja zaczęłam winić się za to pytanie. - Zayn? Jesteś tam?
- Tak, tak. Tylko się zamyśliłem - plątał się w słowach. - Byli trochę zdziwieni, jednak mama bardziej zawiedziona, że cię nie ma. I oczywiście moje ciekawskie siostry wpadły wieczorem do mojego pokoju zaczynając wypytywać o ciebie - powiedział lekko poirytowany.
- Bardzo cię przepraszam - wypowiedziałam te słowa, chociaż nie wiedziałam za co. Miałam taką potrzebę.
- Wiesz co, muszę już kończyć - w jego głosie można było dostrzec podirytowanie. - Jeszcze raz Wesołych Świąt - dopowiedział, a chwilę później usłyszałam dźwięk zrywanego połączenia, po którym nastąpiła głucha cisza.

~~~~~*~~~~~




Zapewne bardzo ciekawi Was jak potoczyły się dalsze losy naszych bohaterów, prawda? 
A więc...

   Zaraz po zakończeniu rozmowy z Zaynem, Jane zadzwoniła do swojego brata, życzyć mu Wesołych Świąt. Pomimo dwóch lat milczenia, mężczyzna przyjął ciepło życzenia i postanowił przylecieć do jednej z sióstr jeszcze przed końcem roku.
   George spędziła Święta w rodzimej Francji, gdzie kilka dni potem przyleciał do niej niedawno poznany Nick, z którym parę tygodni później postanowiła stworzyć parę, bo uwierzcie lub nie, ale ten chłopak był dla niej naprawdę wyjątkowy.
   Flavie została z Harrym, aż do końca przerwy świątecznej. Zadeklarowali również swój związek, ciesząc się poparciem ze strony fanów. I to było dla nich największym zaskoczeniem. Zazwyczaj, gdy któryś z chłopaków zechciał pokazać światu swoją wybrankę, masa, zwłaszcza dziewczyn już na początku miały jej dość i groziły śmiercią. Czyli jednak ta dwójka była sobie pisana już od początku.
   Jane dalej utrzymywała kontakty z Zaynem, który podczas Sylwestra poznał członkinię zespołu Little Mix - Perrie Edwards, z którą zaczął się spotykać. Sama jednak zadecydowała, że nie będzie interesować się żadnymi mężczyznami, ponieważ wpadła w wir pracy, który jej to po trochu uniemożliwiał. Z czego nawiasem mówiąc była szczęśliwa, bo znowu mogła poświęcić się swojej pasji i robić to co kocha, czyli tańczyć, a jej kariera z dnia na dzień się rozwijała.
   Liam cały czas chodził zadowolony i szczęśliwy, co było spowodowane tym, że niedługo miał zostać ojcem, ponieważ Maddy zaszła w ciążę. Tak, Daddy zostanie tatusiem, spodziewaliście się tego? I niby, że to ten najodpowiedzialniejszy... Oczywiście na początku był to dla każdego szok. Przecież oni są jeszcze za młodzi na dziecko, mają przyszłość przed sobą - jak to cały czas powtarzała mama Payne'a i Hempel, jednak każdy, zwłaszcza fani po jakimś czasie przyzwyczaili się do tej wiadomości i wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Szczerze mówiąc to chłopaki czasami mieli go dość, bo ileż można wytrzymać ciągłego ględzenia o tym, jakie mały Jake będzie miał oczy, czy jakiego koloru wózek kupią razem z brunetką? Tym bardziej, że byli bardzo zajęci pracą nad nową płytą i nie mieli jakoś głowy do takich rzeczy. No oczywiście oprócz Liama.
   Niall nadal rozwijał swój związek z Victorią i od czasu Świąt Bożego Narodzenia nie spotkał się ani razu z George. Rozdział podpisany jej imieniem postanowił zamknąć raz na zawsze, podsumowując wszystko ślepym, toksycznym zauroczeniem. Cały poświęcał się tylko i wyłącznie tej przecudownej i przemiłej brunetce, która zawładnęła jego sercem.
   Louis i Eleanor w dalszym ciągu stanowili parę i nie zapowiadało się, by cokolwiek mogło to zmienić. Tommo nawet kiedyś przypadkowo napomknął, że planuje oświadczyć się brunetce, chociaż nie było to jeszcze całkiem pewne. Wspólnie zakupili sobie mieszkanie i psa, który niestety musiał wylądować u rodziców Tomlinsona, z tego powodu, że rzadko bywali w domu, ale za to wszystkie siostry Lou bardzo się ucieszyły, zwłaszcza bliźniaczki.


(kliknij, aby powiększyć)


The End


Shecky, Taiga.

Na samym wstępie chciałybyśmy Wam, czytelnikom PODZIĘKOWAĆ, ogółem mówiąc za wszystko. Za komplikowanie wielu sytuacji, które Wy musieliście jakoś zrozumieć. : D Za nasze spóźnienia z dodawaniem rozdziałów.
No właśnie, chyba za to ostatnie powinnyśmy jakoś przeprosić, bo na sam ostatni rozdział, trzeba czekać nie wiadomo ile, no cóż - miałyśmy swoje powody, prawa Shecky? Ja zadowolona jestem, a nawet bardzo!
No niestety, mogłabym tutaj zacząć narzekać na szkołę, bo nawiasem mówiąc to w większości przez nią nie mogłyśmy pisać, za co jeszcze raz przepraszamy. Dobra, ale do rzeczy. :D Jeszcze raz DZIĘKUJEMY, że z nami wytrwaliście. Podziwiam Was. Serio. Przede wszystkim to nasze mieszanie w całej historii, co nie Taiga? : )
Cii...! Gdyby to nie było tak porypane i momentami bez sensu, to nie kochałabym tego tak bardzo. Ale wiem, że będę tęskniła!
Dokładnie, w pełni się z tobą zgadzam, bo co byśmy zrobiły chociażby bez naszej ukochanej (chyba większości) pary, czyli George i Nialla? To by było dopiero nudne. Ale Harry i Flavie prawie im dorównywali. : D
Wszyscy byli siebie warci! Dalsze historie razem z nimi, można by sobie dopisać w głowie, co wszystkim polecam, a tymczasem, no cóż, trzeba powiedzieć to głośno: to koniec Only Love Me!
Niestety *właśnie nastąpiła ogromna rozpacz*, tak, rozpaczajmy wszyscy... Nie, no żartowałam. Trudno jest się z nim żegnać, ale cóż. Wszystko ma swój początek i koniec, a ja tymczasem mogę Was pocieszyć tym, że razem z moją cudowną Taigą planujemy kolejnego bloga. : )
A no właśnie! Niedługo będzie przerwa świąteczna, więc będziemy miały czas na ustalenie szczegółów i powrócimy z kolejną historią, mam nadzieję - bardziej przemyślaną i ciekawszą, która spodoba Wam się nawet bardziej, od tej. A tym czasem chcę napisać ostatnie słowo od nas obydwu, na tym blogu:

DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERDUCHA ZA TO, ŻE BYLIŚCIE : )

4 komentarze:

  1. Super rozdział :*
    Szkoda, że to już koniec bo naprawdę było to bardzo fajne opowiadanie.
    Poinformujcie mnie o waszym nowym opowiadaniu, który z pewnością będę czytać na tt : @xAgata_Sz .
    Trzymajcie się i życzę weny .
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to już koniec.. :c
    Cieszę się, że Flavie jest z Harrym :)
    Reszta też poukładała sobie życie :>
    Czekam na nową historię :)
    Dziękuję za to opowiadanie ! ♥

    Pozdrawiam.
    @blue_eyes_9

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie!!! Całuje,
    Nikaa

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz ; )